Co to jest Biblia?

Biblia to przede wszystkim zwykła książka, taka jak każda inna. Napisana w zrozumiałym, ludzkim języku, wydrukowana na zupełnie ziemskim papierze i kiedy się ją otwiera nie świeci nad nią aureola.

Biblia nie spadła z nieba przy wtórze trąb anielskich - napisali ją ludzie.

Biblia (brew powszechnej opinii) nie jest jedną książką - jest zbiorem ksiąg. Tekst Biblii pisało kilkunastu autorów o różnych statusie społecznym (jedni byli królami, inni pastuchami) na przestrzeni ponad 1500 lat, po hebrajsku i po grecku.

Wiele osób zastanawia się, czy Biblia, którą dziś czytamy jest tym samym tekstem, który był w oryginale. Czy gdzieś po drodze nie nastąpił "głuchy telefon", czy Watykan czegoś nie pozmieniał, itd.

I bardzo dobrze, że się zastanawia! Dobrze to o nim świadczy. Bo wiara, która nie ma żadnych podstaw, nie szuka wiedzy, nie dokopuje się do prawdy to, wbrew poszechnie panującej opinii, głupota, a nie coś pięknego.

Czy można wierzyć w to, że Biblia dzisiaj to ta sama Biblia, którą czytano za czasów Jezusa? Tak, można być tego pewnym. Dlaczego?

Biblii nie odtworzono na podstawie jakiejś jednej, starej, podejrzanej księgi na dnie Biblioteki Watykańskiej. Odnaleziono ponad 5500 manuskryptów z tekstem Biblii. Żaden inny tekst starożytny nie jest tak dobrze udokumentowany jak Biblia. Dla porównania - następna w kolejności Iliada Homera zachowała się w 643 manuskryptach.

To nie jest żadna tajemnica, sprawdź z resztą sam:

Czy mamy oryginał Biblii?

Nie, nie mamy. Dawne "nośniki informacji" szybko się niszczyły, trzeba je było więc ciągle kopiować. Biblii nie pisano na papierze made in China, ale i tak trudno oczekiwać, żeby markowy papirus z tekstem zachował się w idealnym stanie przez 2000 lat! Przykładowo "Wojna Galicyjska" Juliusza Cezara (znasz takiego?) została napisana ok. 58-50 lat p.n.e. Czy mamy oryginał? Oczywiście, że nie. Najstarsza kopia, którą mamy, została napisana... uwaga, uwaga - 900 lat później! Mimo to nikt nie podważa jej autenyczności - chociaż jest pewne, że wielu miejscach różni się od oryginału. W końcu 900 lat kopiowania robi swoje...

A jak jest z Biblią?

Najstarsze manuskrypty z fragmentami Nowego Testamentu są datowane z II wieku. Najstarszy tekst z całym tekstem Biblii pochodzi z IV wieku. Przy takiej ilości kopii i tak krótkim czasie pomiędzy oryginałem a kopią autentyczność Biblii jest nie do podważenia. Ten kto kwestionuje autentyczność Biblii musiałby kwestionować całą historię starożytną.

Ale czy te 5500 manuskryptów różni się między sobą?

Oczywiście! Ludzie są omylni, starożytni nie mieli ksero, a język się też zmieniał przez te wszystkie wieki. Wątpię, że wśród tych 5000 tekstów znajdują się dwie identyczne kopie. Drobne błędy są normalne i potwierdzają tylko autentyczność przekazu.

Błędy w kopiowaniu nie mają w tym wypadku większego znaczenia. Przy takiej ilości materiału z odtworzeniem tekstu oryginalnego poradziłby sobie przeciętny gimnazjalista z głową na karku, minimum wyobraźni i bardzo dużą ilością czasu. Oczywiście każdy by to zrobił trochę inaczej, więc pojawiłyby się znowu różnice. Stąd też mamy dziś tyle różnych tłumaczeń, różniących się od siebie mniej lub bardziej. Ale to tylko teoretycznie tak niejasno wygląda - w wiernie przetłumaczonym tekście ilość i rodzaj tych różnic jest minimalna i ma znaczenie raczej kosmetyczne. A najlepiej przekonać się o tym po prostu samemu, porównując ze sobą teksty w 3 najpopularniejszych polskich tłumaczeniach: Biblii Tysiąclecia, Biblii Warszawskiej (tzw. "brytyjka") i Biblii Gdańskiej. Wystarczy godzina czytania, i każdy się bez trudu zorientuje, że czyta dokładnie ten sam tekst.

Problem nie polega na tym, czy Biblia jest autentyczna czy nie. Prawdziwe pytanie brzmi: jak do niej podejść?

Czy potraktować ją jako księgę historyczną czy jako zbiór legend i mitów? Czy wierzyć, że opisane w niej historie zdarzyły się naprawdę czy to tylko fikcja literacka? Czy potraktować ją jako źródło informacji o rzeczywiście istniejącym Bogu, który stworzył tą planetę z nami przy okazji, czy to tylko wymysły na użytek sprytnych ludzi, którzy znaleźli sposób jak kontrolować umysły innych?

Zgodnie z zasadą Brzytwy Ockhama należy przyjąć, że jest to w głównej mierze książka historyczna. Tak wynika z samej Biblii. Mity, baśnie i legendy zaczynają się od "Dawno, dawno temu za siedmioma górami, za siedmioma lasami", a nie od: "W piętnastym roku panowania cesarza Tyberiusza, gdy namiestnikiem Judei był Poncjusz Piłat, tetrarchą galilejskim Herod, tetrarchą iturejskim i trachonickim Filip, brat jego, a tetrarchą abileńskim Lizaniasz (Łuk 3:1)". Skonfrontowanie Biblii z ustalonymi faktami historycznymi potwierdza, że to zgodny z prawdą opis miejsc, osób i wydarzeń historycznych. Archeologia również Biblię potwierdza.

Ale tak czy inaczej, każdy musi sam zdecydować jaką postawę przyjmie wobec tego zbioru tekstów. Można go traktować dosłownie, jako prawdziwy przekaz historyczny - albo można i niedosłownie. Przeciwko dosłownemu traktowaniu Biblii występuje dziś przede wszystkim lenistwo intelektualne ludzi, którym zwyczajnie nie chce się niczego samemu sprawdzać, teoria ewolucji, która neguje sens dosłownego czytania Biblii, oraz... kościoły. A przynajmniej jeden. Może ktoś zgadnie który...

Mnie osobiście do Biblii przekonały nie kazania, nie uczuciowi, rozemocjonowani ludzie, ale fakty. Fakty i wiedza, którą ciągle zdobywam, bo pcha mnie do tego normalna ludzka ciekawość. Ta chęć zadawania pytania "dlaczego?" tak długo, póki nie zrozumiem sedna problemu. I wiedza, którą zdobyłem, każe mi dziś przyznać, że w tym, co zdołałem poznać i zrozumieć, Biblia mówi prawdę. I daje podstawę, żeby ufać jej w rzeczach, co do których nie uda mi się zdobyć pewności.

Kwestia zaufania jest akurat sprawą osobistą i indywidualną. Zostawiam więc każdemu decyzję o tym komu i czemu ufać, i nie próbuję zanadto przekonywać - bo co jeżeli i ja się pomylę? Wystarczy mi już odpowiedzialności w życiu. Poza tym cenię bardzo wolność indywidualną każdego człowieka, i odpowiedzialność za samego siebie i własne wybory. Czy kto podejmuje mądrą czy głupią decyzję - ja ten wybór szanuję. Będę bronił prawa każdego do własnego zdania - nawet jeżeli uważam to zdanie za idiotyczne. Przecież to jego zdanie, nie moje, a mnie nikt sędzią nie ustanawiał.

Odwyk stworzyłem nie po to, żeby przekonywać do tego czy Biblii zaufać czy nie.
Stworzyłem go po to, żeby przekazać innym to, czego się z Biblii i o Biblii dowiedziałem.

Każdy powinien wiedzieć co odrzuca, zanim to odrzuci. Tak samo powinien wiedzieć co przyjmuje, zanim to przyjmie.

Dlatego uważam, że znać Biblię powinien każdy.

A czy w nią uwierzy czy nie, czy będzie się jej trzymał czy też ją zignoruje - to już zupełnie inna sprawa.

I prawdę mówiąc - nie moja.

No. To zapraszam do słuchania, czytania i oglądania!
 
Martin Lechowicz