Kiedy miłość jest szkodliwa

4 lata temu

Maraton trwa

Zostało odcinki do końca.
52min

Miłość to jest ta rzecz, która razem z wiarą i nadzieją jest najważniejszym, co należy uprawiać. Miłość ma w ogóle tyle plusów i jest rozwiązaniem tylu rzeczy, że powinna być uznana jako najlepsze lekarstwo świata.

Sęk w tym, że miłość może być bardzo szkodliwa kiedy występuje w stanie nienaturalnym, kiedy brakuje jej bez niezbędnego czynnika.

Bez czego miłość jest szkodliwa? Posłuchaj, pomyśl i napisz czy ma to sens. Jak ty to widzisz, może całkiem inaczej?

Dyskusja

Martin
4 lata temu

Z okazji odcinka nr 500 zrobiłem zupełnie nowe intro ze starą muzyczką z pierwszego odcinka.

Ewentualne gratulacje i prezenty za rekordowo długo nagrywany podcast uprasza się składać w formie słownej albo finansowej. Mogą też być śmieszne e-booki albo audio-booki. Bo inne rzeczy za dużo ważą, a ja się za często przeprowadzam.

Tymczasem idę dumać nad cudem 500 odcinków i zastanawiać się jak można było do czegoś takiego dopuścić.

Dzięki za słuchanie! Oby wam się i oby mi się!

Don Camilo
4 lata temu

49:36 "Miłość bez sprawiedliwości nie jest miłością". Pełna zgoda.
Dlatego chyba cały odcinek jest o czymś, co miłością nie jest, a tylko ją udaje. To jest HUMANIZM.
Zakłada on, że:
- najwyższą wartością na świecie jest człowiek;
- subiektywne poczucie szczęścia i "godności" człowieka jest ważniejsze niż jakieś abstrakcyjne zasady.
Humanista woli, żeby biedny otrzymywał kasę od państwa niż od konkretnego człowieka, bo to nie rodzi w nim nieprzyjemnego, upokarzającego poczucia bycia czyimś dłużnikiem ("dostaje bo się należy"). Podobnie w przypadku podejścia do przestępców ("Zabiłeś? to nie twoja wina, to wina czynników, które cię do tego czynu popchnęły").

Z drugiej strony sama sprawiedliwość bez miłości to też droga do syfu. Prędzej czy później powoduje pychę u tych, którzy najlepiej potrafią nabijać sobie punkty szacuna u innych, a także zgorzknienie i zawiść u tych, którzy sobie nie radzą.

Ala
4 lata temu

Dobry odcinek, dużo do rozkminy. Otwarte mam jeszcze takie pytania:
-co odnośnie takiej pomocy, jak np: w ramach wolontariatu poświęcanie czasu dziecku? Czy za sprawiedliwą “zapłatę” można uznać po prostu satysfakcję, zadowolenie, że się faktycznie robi coś dobrego, wdzięczność dziecka w postaci zwykłego uśmiechu? W sumie ten człowiek, któremu dawalibyśmy te jabłka też mógłby się z wdzięcznością uśmiechnąć. Jak rozróżnić jedno, gdzie jest pożytek od drugiego, gdzie bardziej szkodzimy?
-co robić by uniknąć sytuacji niesprawiedliwości, gdy po prostu ktoś nie zauważa, że trzeba “zapłacić”?

Martin
4 lata temu

W obu przypadkach, myślę, że kluczowa jest przede wszystkim świadomość u tego co coś dostaje, że za to ktoś zapłacił. Bo bez tej świadomości urodzi się szybko przekonanie, że po pierwsze koszt jest nie ważny, a po drugie że to nie prezent, tylko że mi się należy. Człowiek zmieni sobie odruchowo definicję sprawiedliwości na taką: sprawiedliwie jest wtedy, kiedy ja mam to co chcę mieć.

Dawno temu pomagałem w projekcie takim, że dawaliśmy buty na święta dzieciom z Domu Dziecka w Kielcach. To Amerykanie zorganizowali, ja byłem tłumaczem. Dużo gadaliśmy z tymi dziećmi, bo to takie starsze też były. Te dzieci dostawały różne rzeczy ciągle od różnych instytucji, ale nie robiło to na nich wrażenia, podchodziły do tego, że tak jest, dostają i już. Ale z nami było inaczej: bo nie ukrywaliśmy, że to po prostu prywatni Amerykanie przylatują i dają im rzeczy, bo ich lubią. I że to na swój własny koszt, nikt im nie płaci za to. Te dzieci rozumiały to, i robiło to ogromną różnicę. I potraktowały to jako gest miłości i to było wszystko bardzo osobiste i poruszyło wtedy wszystkich. My nie chcieliśmy wracać a dzieci żebyśmy wyjeżdżali.

Miłość kwitnie pięknie na glebie sprawiedliwości, myślę.

Szymon
4 lata temu

Martin czy w tej audycji uznałeś jałmużnę za coś złego czy ja popadam w nadinterpretacje?

Martin
4 lata temu

Popadasz z lekka. Ale raczej w totalitaryzm myślenia. Bo jałmużna jest tak samo dobra albo zła jak nóż. Czy nóż jest zły czy dobry? No zależy od tego kto, komu, jak, kiedy, po co i którą stroną trzonka.

I tak samo jałmużna.

Żyjemy dzisiaj w innych okolicznościach niż dawniej, ludzie mają inne nawyki, możliwości i sposoby myślenia. To co kiedyś rzadko mogło zaszkodzić, dzisiaj może zaszkodzić bardzo - i odwrotnie. Tak że tylko mówię, że mamy dziś nowe problemy i trzeba być świadomym.

Tak że powiadam, że i miłość może być szkodliwa. Zresztą widziałem wiele, wiele razy że była, więc to żadne teoretyzowanie. Na pewno większość z nas, albo nawet wszyscy, znają takie przykłady.

Don Camilo
4 lata temu

" A jeśli zabiera twój płaszcz, oddaj mu również koszulę. Daj temu, kto cię o coś prosi, a jeśli ktoś ci coś zabierze, nie żądaj zwrotu".
Bezwarunkowo, czy po upewnieniu się, czy gość ma za sobą wykład pt. "nic nie ma za darmo"?

Martin
4 lata temu

No ja tam daję.

Pamiętam, jak w wątpliwych sytuacjach się zawsze chwytałem tego fragmentu. Ale to było egoistyczne z mojej strony. Bo wiem, że mi tak naprawdę bardziej zależało, żeby być w porządku wobec Boga niż na tym, co się stanie z tym, kto mnie prosił albo coś chciał.

Między innymi, pamiętam, bardzo pomagałem jednemu żebrakowi, żeby przez rok nie miał szans wyjść z żebractwa. Przestałem dopiero wtedy, jak on zaczął pisać książkę o tym, że żebractwo to nałóg i generalnie to może lepiej ludzi wyciągać z nałogu, a nie go w nich trzymać. Ale chyba nie dokończył książki, bo nie musiał. W ogóle nic ze sobą nie zrobił przez ten rok. Po co miał coś robić, jak go dobrzy chrześcijanie utrzymywali w tym stanie.

No ale to już jego problem, nie mój. Ja mogę być teraz dumny z siebie, że tak długo byłem dobrym uczniem Jezusa i spełniałem polecenie co do litery.

Ale jakoś nie jestem.

W praktyce rzadko się to dzieje, ale czasem miałem w życiu poważny dylemat Musiałem wybierać: albo trzymać się wiernie przykazań i zaleceń z Biblii albo kochać ludzi. Obie drogi się nawzajem wykluczały.

Wiem, że tak nie powinno być i na szczęście zwykle nie jest. Ale świat się zrobił... trudniejszy.

Szymon
4 lata temu

Ja po przeprowadzce do Wrocławia szybko nauczyłem się mówić "nie" w taki sposób, że bezdomy dawał sobie szybko spokój. W końcu raczej głodny nie chodzi. Z czasem przemyślałem sprawę i stwierdziłem, że:
- niech ma jakąś przyjemność w życiu (a że jest nią alkohol to trudno),
- ja jałmużnę dałem, a co z nią zrobi to jego sprawa,
- mógłbym oczywiście spróbować mu pomóc, ale że nie mam na to ani czasu ani ochoty to chociaż dam te 5zł i powiem "wipij Pan moje zdrowie".

W sumie to do przemyśleń skłoniła mnie chyba któraś z twoich starych audycji. Niestety nie mogę jej znaleźć.

A świat zrobił się trudniejszy, ale przecież jest Duch Św. który pomaga nam w ocenie sytuacji :)

Mariusz0
4 lata temu

Nie wiem czy dobrze zrozumiałem... Czyli sprawiedliwe jest wyrzucenie dziecka na śmietnik, bo nic nie dało więc mu nic się nie należy ?

Elżbieta
4 lata temu

Miłość na fundamencie sprawiedliwości. Podstawowa zasada, która sprawdza się i można zweryfikować doświadczeniem życiowym. Rzeczywiście jest na tym odcinku dużo zamieszania.
Przypominam, że gdy zaczęłam swoją drogę w kościelnych grupach wspólnotowych, wówczas lansowany był przekaz, o bezinteresownej miłości Boga, a" Bóg ci ę Kocha", brzmiało przy każdej okazji.
Człowiek zaś starał się realizować takąż bezinteresowną miłość, z tym że na dłuższą metę radości było mniej, a rozczarowania więcej, gdyż zakłócał się porządek rzeczy.
Model ten przenikał w sferę wychowania dzieci, które stawały się roszczeniowe, bez świadomości że trzeba coś dać, żeby dostać. Dotyczy to wielu sfer.
Na dziś lubię dawać, ale też jestem wrażliwa na to, że chcę też dostawać. Jestem mniej szybka w dawaniu, aby moje dawanie nie obniżało poczucia godności drugiego.
Czasem, jeżeli coś komuś daję, staram się wyrazić co od tego drugiego otrzymałam, szczególnie, jeżeli dotyczy to dóbr nie materialnych, ale emocjonalnych, czy duchowych.
Dużo można by o tym mówić, stotne jest żeby mieć świadomość wzajemnej korelacji miłości i sprawiedliwości.

Andrzej
4 lata temu

Odcinek kosa :D bardzo fajne nowe intro :P gratulacje 500 odcinka! Kolejne 500 czeka!
Ale wracając do tematu. W kwesti dzieci to się zgodze, że dając im wszystko bezinteresownie to daje złe owoce. Z miłości można czasami zrobić odstępsto od sprawiedliwości przy zdrowym wychowaniu potem to wraca - taka sprawiedliwa lokata miłości. Prosty przykład. Zostawiam Ci mieszkanie na imprezkę ale potem posprzątasz - z miłości zostawiam mieszkanie ale są sprawiedliwe warunki. Wracasz a tam nie posprzątane bo dziecko choruje np boli brzuch bo zatruło się pokarmowo czymś. Ono z poczucia niesprawiedliwości i nie wywiązania się z umowy przeprasza a ty z miłości sprzątasz i odpuszczasz warunek. Lokata polega na tym że dziecko z miłości np bezinteresownie posprząta twój bałagan w innym terminie albo np zrobi ci kolacje jak wracasz po dniu w pracy do domu.
W dawanie tak poprostu na bezdomnych, chore dzieci, biedne myślę że też czasami wplątuje się u niektórych ludzi nadzieja. Nadzieja na to że mogę kiedyś znaleść się w podobnej sytuacji i liczenie na to że inni dadzą wtedy mnie np. Spłonie mi dom, albo ciężka i droga w leczeniu choroba.

Martin
4 lata temu

Dzięki, Andrzej.

Mariusz, czy ty właśnie dałeś nam do zrozumienia, że dziecko traktujesz jak własność? No, można i tak. Ale ja bym chyba wolał mieć innego ojca...

Ok, ale jeżeli chcesz poważnie, to dziecko możesz wyrzucić, zjeść, pociąć na kawałki i sprzedać i co ci się tylko podoba, ale tylko jeżeli uznasz, że dziecko jest przedmiotem a nie podmiotem i może stanowić własność. Ale raczej trudno się z taką wizją świata zgodzić, bo są dwa problemy.

Pierwszy: rozumność człowieka, która czyni go podmiotem a nie przedmiotem własności. To sprawia, że nawet tam gdzie niewolnictwo funkcjonowało, człowieka traktowało się przecież inaczej niż przedmioty, zwierzęta czy inne obiekty praw własności.

Drugi: na własność coś można mieć tylko wtedy, kiedy to coś było sprawiedliwie nabyte. Inaczej mówiąc: złodziej nigdy nie jest właścicielem, to co ukradł nigdy nie jest prawnie jego własnością, jest tylko pod jego władzą na mocy zwyczajnej siły. W przypadku dziecka trudno powiedzieć czy dziecko było sprawiedliwie nabyte, bo przecież wcale nie zostało stworzone. Można by powołać się na prawa własności do ciała (wspólną) ale przecież nie do psychiki ani ducha dziecka.

Tak że bez przesady może...

Elżbieta
4 lata temu

w kwestii dawania i brania względem dzieci swoich, ale nie tylko...
Wychowując noworodka, później niemowlę jest jasne, że jest to sfera dawania. Matki to wiedzą najlepiej. Jednakże w procesie dalszego wychowania dochodzi do przesuwania akcentów, w kierunku wzajemności, tzn. dawania i brania. Jest to bardzo dynamiczny i raczej trudny czas, gdyż dochodzenie do równowagi trwa często lata całe. Jest to też wnoszące wiele dla samych rodziców, gdyż jest okazja do wychowywania nie tylko dziecka, ale samego siebie i nadrabiania braków.
Jest to też czas weryfikacji swoich postaw i motywacji przy decyzji tzw. "posiadania" dziecka, gdyż mogło być przekonanie , że dziecko wypełni jakiś tkwiący w nas brak. Nie, dziecko nie wypełni żadnego braku, a raczej go uwypukli.
Bet Herlinger, w swoich rozważaniach w kwestii dawania i brania w systemach rodzinnych uważa, że dzieci raczej nie są w stanie wyrównać, czy oddać rodzicom ich rzeczywisty wkład w zaspokojenie nawet podstawowych potrzeb życiowych, dlatego to naturalne zjawisko, dążące do wyrównania, realizuje się w kolejnym pokoleniu, w dawaniu wobec dzieci, które sami powołaliśmy do życia. Wszystko dąży do wyrównania.

ŁukaszSZ
4 lata temu

Problem polega na dwóch skrajnych poglądach :
- dzieci są własnością państwa,
- dzieci są własnością rodziców i są po to by utrzymywać rodziców na starość.
Poglądy są skrajne i lansowane przez dwa środowiska prawicowe i lewicowe.
Sądzę że w Polsce spotyka się albo jedno albo drugie.
Nikt nie myśli o dzieciakach jak o ludziach których wychowuje rodzić który je kocha.

Mariusz0
4 lata temu

Oj moje pytanie zostało inaczej zinterpretowane niż chciałem, ale też źle je sformułowałem. Chodziło mi, czy przychodząc na świat mamy niejako w pakiecie z życiem pewne prawa, będąc podmiotem, i w związku z czym np państwo stając na straży prawa może ingerować w wychowanie, i jakie to są prawa.

grzes
4 lata temu

Hey
Ciekawy odcinek.
Wszystko się zgadza jak najbardziej z logiką Ain Rand.
Jednakże Jezus mówił dawajcie i nie pytajcie.
Wszystko co uczyniliscie jednemu z najmniejszych mieście uczynili....
Tu mam lekki problem.
Ja jestem jak mogę być mocno za Ain Rand
Chociaż ona była ateistką.
Wygląda na to że jej poglądy są bardzo zdrowe ale z ewangelią trochę się rozchodzą.

romek
4 lata temu

Ciekawym przykładem o sprawiedliwości w oczach Boga jest przypowieść o robotnikach w winnicy, ci co harowali cały dzień w upale uznali za niesprawiedliwość wypłatę w wys. jednego denara na równi z tymi, co jedną godzinę pracowali. Właściciel jednak miał inne zdanie w tym temacie, i to też było sprawiedliwe.

Michał
4 lata temu

No ja też miałem takie skojarzenia z Ayn Rand.

A w ogóle napisałem, ale chyba się nie wysłało, że widać za przeproszeniem ewolucję Odwyku przez to 500 odcinków. Kiedyś był to podcast "edukacyjny" "co Biblia mówi o", teraz bardziej "życiowy" "co Martin sądzi o". Przy czym nie jest to zarzut, raczej obserwacja i nie twierdzę, że treści są niebiblijne.

Martin
4 lata temu

No tak, więcej odcinków trudniejszych ostatnio, ale to tylko taki trend chwilowy. Wydaje mi się, że brakowało takich odcinków o sprawach ważnych, ale dotyczących całości Biblii i życia, a nie tylko prostych, zamkniętych tematów, gdzie można pokazać 3 wersety i wszystko jasne.

Żeby coś powiedzieć coś do myślenia o sprawach takich jak nadzieja czy sprawiedliwość, to już trzeba ogarnąć całość Biblii i jeszcze skojarzyć to jakoś z praktycznym życiem w tej naszej technologicznej rzeczywistości.

No i stąd takie wrażenie ewoluowania, ale to tylko na chwilę tak. Po prostu o tych wąskich sprawach było już dużo, a w tych szerokich była dziura. Teraz dziurę zasypuję. Jak zasypię to będzie znów bardziej prosto. Odwyk się nie zmienił, tylko trochę większą różnorodność w odcinkach robię.

Minusem jest to, że trudniej teraz rozdzielić to co ja sądzę od tego co mówi sama Biblia, bo już nie da się wskazać jednego zdania, zacytować i jest czysto. Im trudniejsze sprawy tym większy kontekst. Dlatego unikałem takich tematów długo.

Ale to jednak słaby pomysł nie gadać o czymś ważnym z obawy, że będzie tam też i domieszka subiektywności. Zapraszam, żeby tą domieszkę sobie odsiewać, jak kto chce!

Co jeszcze?