Bo nie miałem wyboru!

6 lat temu

Maraton trwa

Zostało odcinki do końca.
51min

Dlaczego ludzie idą na nudne studia? Dlaczego wybierają nieciekawe prace? Dlaczego się nawracają?

Bo nie mają wyboru!

W tym odcinku o uzależnieniu od okoliczności, miłości do przymusu i jak to wpływa na chrześcijaństwo.

Dyskusja

Grabix
6 lat temu

Zaraz odcinek obejrzę, bo brzmi jakby mógł mi się przydać.

Ale chciałem się podzielić, bo ostatnio na kanale Podziemna TV wydarzyło się coś innego niż zwykle: www.youtube.com (w ogóle cała historia zaczyna się w 7dmej minucie).

Don Camilo
6 lat temu

Pytanie od dupy strony: czy budowanie ludziom okoliczności jest zawsze złe?

Czy taki Paweł poszedłby tą samą drogą gdyby Bóg nie zorganizował mu okoliczności pt. "ślepota i głos z nieba"?
Czemu miały służyć wszystkie cuda?

Jeśli widzę gościa, który 2 lata temu wyszedł na warunkowe zwolnienie, a po spotkaniu na ulicy nieznajomego chrześcijanina jego życie zmieniło się radykalnie, to wiem, że ta ewangelizacja nie była przeprogramowaniem robota.

Przypowieść o siewcy pokazuje, że tylko co czwarty "nawrócony" przestanie być łatwo sterowalnym robotem.
Czy lepiej non-stop siać gdzie popadnie czy przez większość czasu skupiać się na glebie (m.in. uczenie niezależnego myślenia), a siać raz na ruski rok?

ŁukaszSZ
6 lat temu

Ja pierdziele ... to może być prawda.
1 List do Koryntian 9:26.
Paweł mówił o tym że będąc w różnych środowiskach musiał uważać , walczyć z chcicami żeby sam został uznany za przetestowanego.
A więc dziś ucieka się przed testowaniem samego siebie ? Przed ryzykiem popłynięcia z ludźmi z jakiegoś środowiska ?

KKrygier
6 lat temu

Wydaje mi się, że Jezus jest często ostatnią deską ratunku dla osób uzależnionych od okoliczności. Mogą one pójść za Jezusem, bo nie widzą w dotychczasowym życiu niczego fajnego, a nawet, jeżeli z tym Jezusem to ściema, przynajmniej nic się nie zmieni, więc spróbowanie ze wszech stron opłacalne, bo nic się nie traci. Przynajmniej było tak w moim przypadku. Dla mnie on jawił się jako osoba mogąca mnie wyciągnąć z nudy, bylejakości i płynięcia z nurtem. Pójście za nim traktuję jako decyzję najbardziej suwerenną w moim życiu, chociaż konsekwencje jej podjęcia lub nie, były mi znane i po prostu uznałem, że zawierzenie Bogu może coś zmieni a niezawierzenie nie zmieni nic, więc ostateczny rachunek był jednoznaczny. Ogólnie zmieniło się i zmienia wiele, więc była to moim zdaniem dobra decyzja. Sam się zastanawiam, czy przypadkiem i ja nie poszedłem za okolicznościami i przymusem. To raczej czytanie biblii i innych, moje przemyślenia i wcześniejsze postępowanie dały mi bodziec do zrobienia czegoś z tym życiem. Ale pamiętajcie że Jezus przyszedł też do takich dup życiowych. Może po prostu wyleczy taką z jej uzależnienia od przymusu już po uwierzeniu, a nuż ktoś taki ma szczere intencje?

Martin
6 lat temu

Lepsze pytanie brzmi: dlaczego Bóg nie organizuje ślepoty i głosu z nieba wszystkim skoro to tak skuteczne?

Jeżeli już skorzystać z porównania o sianiu i glebie, to sianie będzie opowiadaniem ludziom zachęcających rzeczy o Jezusie, a oranie nauczeniem samodzielności.

Jak się tylko orze a nigdy nie sieje, to nic nie wyrośnie, prawda. Ale jesteśmy w sytuacji, kiedy mało się sieje, mało się orze, ale o ile do siania chętnych trochę jest to do orania nikogo. Ci co sieją nie zastanawiają się czy na tej glebie w ogóle cokolwiek może wyrosnąć, tylko sieją gdzie popadnie. Albo nawet nie sieją, tylko wbijają gotowe sadzonki.

Widzę tu propozycję: najpierw siać, a potem orać. A nie szkoda roboty? Kto najpierw sieje, a potem orze, ten będzie musiał siać jeszcze raz.

Bywalec kościołów to jeszcze nie chrześcijanin, tak samo naśladowca chrześcijańskiego stylu życia żyjący w chrześcijańskim środowisku to jeszcze nie naśladowca Jezusa. Jak powiada przysłowie: nie wystarczy sobie wsadzić piór w tyłek żeby zostać orłem.

Przemiana wewnętrzna (nowe narodzenie) może być tylko efektem świadomej decyzji.

Można się i dostosować. Ale to nie to samo co narodzić się na nowo.

Don Camilo
6 lat temu

Taki np. Piotr. Prawdopodobnie chrześcijaninem nie stał się gdy go Jezus wyhaczył nad brzegiem jeziora, a dopiero po "zaparciu się" (gorzki płacz). Wykazała to próba.
Kiedy bujał się z Jezusem rzucił mu właśnie taki rodzaj tekstu, jaki w tym odcinku jest krytykowany:
"Jezus: czy i wy chcecie odejść?
Piotr: Panie, a do kogo pójdziemy?" (czytaj - przecież nie mamy wyboru), (Jana 6:67-68).

Samo bycie sympatykiem wewnątrz wspólnoty nie utrudnia więc "nowonarodzenia". Raczej odkłada je w czasie, aż pojawi się próba.

Martin
6 lat temu

Hm. Dobre spostrzeżenie!

Grabix
6 lat temu

Ciekawe. Wydaje mi się, że to musi być coś pokrewnego do zjawiska, które kiedyś zauważył Saul Youssef. On generalnie mówił o depresji, bo przez lata był nieskutecznie leczony z depresji, a potem coś zrozumiał i sam z niej wyszedł. Tylko, że to chyba nie każda depresja jest taka a i poza depresją też taki efekt zachodzi. Więc jego konkluzja jest pewnie błędna, ale otarł się o zjawisko, które najwyraźniej występuje i jest być może skrajnym przypadkiem (albo ostateczną konsekwencją) tego o czym Martin mówił w odcinku.

Youssef twierdzi: "Depression is caused by an unconscious withdrawal of participation in a person’s own internal decision making processes."

To jego PDF, w którym opisuje to zjawisko (a także przedstawia swoją metodę ("snap club") na wyjście z tej skrajnej postaci problemu): egg.bu.edu . Polecam jako uzupełnienie do odcinka.

Sławka
6 lat temu

W starej kulturze agrarnej (tej ze ST)najpierw się siało później orało pole.Parafrazując można powiedzieć.
Zasiej a Bóg przyjdzie i zaora( zaorze:)?).
Hurrra,zdałam egzamin.Nie jestem uzależniona od okoliczności.!!
Ale pozostaje pytanie.Co z cudownymi zbiegami okoliczności,za pomocą których Bóg pokazuje,że jest,że działa i pokazuje swoją chwałę?(płonący krzak,rozstępujące się morze itd.)Ja jestem uzależniona od tych właśnie okoliczności! Wcześniej,przed nowonarodzeniem byłam taką" Zosią samosią".Doprowadziło mnie to prawie do samounicestwienia.
Po tym nawróceniu Bóg chwycił mnie za mój głupi łepek i pokazał mi,że mam się zdać na niego," nie wyrywać się przed orkiestrę",ale obserwować otoczenie i właśnie te cudne zbiegi okoliczności,które będą mi wskazywać,co mam robić.Przykładów mam mnóstwo.Prowadzenie Boga niesamowite.Totalna zmiana życia.
Więc jak to jest?Dać się prowadzić okolicznościom,czy nie?
Fajny odcinek!!!

Piotr Dudek
6 lat temu

"Ale pozostaje pytanie.Co z cudownymi zbiegami okoliczności,za pomocą których Bóg pokazuje,że jest,że działa i pokazuje swoją chwałę?(płonący krzak,rozstępujące się morze itd.)Ja jestem uzależniona od tych właśnie okoliczności"

Te okoliczności o których piszesz , nie są w stanie zmienić stosunku człowieka do Boga, a jedynie pogłębić relację między człowiekiem a Bogiem, czyż nie? To już jest raczej pozwalanie na prowadzenie przez te okoliczności, którymi kieruje Bóg.
Więc to chyba nie to samo o czym mówił Martin...

Martin
6 lat temu

Ja uważam, że tego rodzaju zbiegi okoliczności nie tylko nie ułatwiają człowiekowi wyborów, nie sprawiają że sprawy decydują się za niego, ale stawiają go właśnie w sytuacji, z której nie może uciec. W sytuacji, w której musi wybierać. To są zbiegi okoliczności, które konfrontują i zmuszają do działania, wyboru drogi, podjęcia decyzji i ruszenia do przodu.

Nie zawsze, ale często.

I nie, to faktycznie nie to, o czym mówiłem. Ale ciekawe spostrzeżenie, że są takie zdarzenia i w Biblii i w życiu też się dziwnie często zdarzają.

Potencjan Bratnicki
6 lat temu

"Lepsze pytanie brzmi:..." Przedtem Saul z przymierza z Izraelem, potem apostoł Paweł, zaniewidział za gorliwość w prześladowaniu zborów uczniów Jezusa Zbawiciela (Dz. 9,1-9) Ponownie przejrzał gdy został napełniony Duchem Świętym, ochrzczonym, stał się uczniem Jezusa Zbawiciela i został apostołem pogan (Dz. 9,17-21) Czyli jak był gorliwym w prześladowaniu, tak był gorliwym w głoszeniu Ewangelii Jezusa Zbawiciela. Zachariasz natomiast postępował według wszystkich ustaw Pańskich Łuk. 1,6) Ale nie uwierzył w obietnicę wypełnienia słów w owym czasie (Łuk.1,18-20) Obecnie nie ma ludzi gorliwych,jak apostoł Paweł, natomiast są, którzy nie postępują według Ewangelii Jezusa Zbawiciela, i nie wierzą w obietnicę wypełnienia słów Jezusa Zbawiciela, czyli ponownego przyjścia w owym czasie (2P.3,4)

Don Camilo
6 lat temu

A tak przy okazji: po co się modlić “Ojcze nasz…. Nie wódź nas na pokuszenie” skoro to właśnie pokuszenie pokazuje różne wyjścia, a poza tym obnaża prawdę o stanie naszej wiary i relacji z Bogiem - o autentyczności naszego chrześcijaństwa?

Gerald
6 lat temu
Don Camilo
6 lat temu

W tekście z kwadranszpodkopem.com nie ma odpowiedzi na to pytanie. Jest tylko teza autorki, żeby się o próby ("pokuszenie") nie prosić, bo i tak w końcu przyjdą. Tymczasem Jezus uczy żeby iść dalej i wręcz prosić Ojca, by tych prób nie było.

Potencjan Bratnicki
6 lat temu

@Don Camilo
Modlitwa ma być zawsze dziękczynna, nie roszczeniowa, bo wie Bóg Wszechmogący, ojciec nasz czego potrzebujemy, przedtem zanim go poprosimy (Mat.6,8) I nie będzie wiodła na pokuszenie, ale zbawi ode złego (Mat. 6,13)

Don Camilo
6 lat temu

"Chleba naszego powszedniego DAJ nam dzisiaj". Uwielbienie, dziękczynienie, przeprosiny, wstawiennictwo za innych i prośby dla siebie - elementy modlitwy.
To nie modlitwa wiedzie na pokuszenie.

Julka
6 lat temu

Czy to naprawdę takie złe dla ludzi "automatów", że pójdą za Jezusem wyłącznie przez okoliczności? Czy bycie z Bogiem przez okoliczności nie jest lepszą alternatywą od bycia w ogóle bez niego? Mi się wydaje, że jest lepszą. Inaczej, kiedy jest wybór pomiędzy świadomym lub nieświadomym wybraniem Jezusa, wtedy świadoma decyzja jest nieporównywalnie lepsza. Ale inaczej jeśli wybór ma dotyczyć życia z nim z powodu okoliczności lub życia bez niego też z powodu okoliczności. Skoro większość z nas zawsze będzie płynąć z prądem, niech przynajmniej ten prąd płynie w dobrą stronę

Martin
6 lat temu

To jest naprawdę trudno powiedzieć czy lepsze czy nie.
Czasem jest to taki etap pośredni, który jest potrzebny.
Czasem znowu skutek jest taki, że się wyrządza dużo złego swojemu otoczeniu.
Znam ludzi co stracili żony przez to. Znam takich co zostawili chrześcijaństwo w ogóle i przeszli na przeróżne ideologie. Znam i takich, co nic złego się nie stało i był to właśnie jakiś-tam etap.

Nasze historie są skomplikowane i unikam dawania rad "dobrych dla każdego".

Więc lepiej nie oceniać czy lepiej czy gorzej, tylko po prostu robić dobrze i już. I naprawiać co się da, i pomagać w czym się da. I kochać ludzi i pokazywać, o ile lepsze efekty daje ta wolność nowego przymierza niż ograniczanie się starym.

Poza tym bardzo fajny obrazek, Werka!

Potencjan Bratnicki
6 lat temu

Należy być świadomym, że żyjemy w systemie duchowo-informacyjnym, że wszystkie myśli, słowa i uczynki, które zbieżne są z Ewangelią Jezusa Zbawiciela kodowane są na poziomie wysokich częstotliwości wibracji. Natomiast myśli, słowa i uczynki o niskiej częstotliwości wibracji kodowane są na poziomie niskich częstotliwości, według fizyki kwantowej tunelowe kodowanie informacji o niskiej częstotliwości wibracji, czyli tunel swoich uczynków.

Julka
6 lat temu

Owszem, obrazek mam fajny ;). Może i masz rację, że lepiej nie oceniać co jest lepsze a co gorsze. Ale tym samym nie ma co wyolbrzymiać negatywów głoszenia przez stwarzanie okoliczności, skoro może przynosić dobre skutki. I tak jeszcze odnośnie odcinka, faktycznie brak świadomej odpowiedzialności za swoje wybory może być przyczyną bylejakości. Czasem nie chodzi tu nawet o ten główny wybór pójścia za Jezusem, ale o każde kolejne i mniejsze decyzje. Chrześcijanie często decydują o swoim życiu na zasadzie metody tzw zamkniętych/otwartych drzwi, czyli zdają się we wszystkim na Boga/okoliczności. U niektórych przynosi to bardzo dobre owoce, zmianę życia itp. U mnie nie do końca. Zdaję się we wszystkim na Boga/okoliczności, sama z siebie raczej nie podejmuję inicjatywy i mam fajne, wygodne życie, ale chęci do niego często kuleją. Może to jest właśnie sedno sprawy. W każdym razie najwyraźniej nie ma reguły. Ten sam sposób, zdawałoby się to samo "zaufanie", różne skutki.

MiśKendi
6 lat temu

Mocne... muszę przemyśleć... bo często idę z prądem ale nie wtedy kiedy jest coś dla mnie ważne bo wtedy wale na oślep za tam co uważam za słuszne, mimo niesprzyjających okoliczności. Gorzej jak nie wiem czego chce... wtedy lepiej się najpierw dowiedzieć a potem podjąć decyzje.

Co jeszcze?