Bo chciałbym, żeby wszystko, co jest tu publikowane było dostępne za darmo dla każdego kto chce posłuchać. Ale darmowych rzeczy nie ma. Wszystko kosztuje: kosztuje domena, kosztuje serwer, transfer (a w przypadku plików multimedianych jest ogromny), sprzęt do nagrywania, oprogramowanie. Ale najwięcej kosztuje czas. Czas i praca. I pewność, że odcinek będzie kiedy trzeba a każdy błąd będzie naprawiony natychmiast. Odwyk, żeby dobrze działać, tego wszystkiego wymaga.
Mogę to sam sfinansować - tak zresztą robiłem od początku. Jestem programistą, więc to nie problem. Ale wtedy mój czas i praca będą wykorzystywane gdzie indziej.
Doba ma 24 godziny dla każdego.
Programistę łatwiej zastąpić niż prowadzącego taki program.
Krótko mówiąc, Odwyku nie da się prowadzić bez finansowania. Właśnie dlatego, że jest za darmo. Koniec, kropka, trudno, pech.
Co ciekawe, przez ponad dziesięć lat istnienia Odwyk nie był nigdy sponsorowany przez żaden kościół, fundację ani organizację religijną. Nie, żebym jakoś bardzo nie chciał. Po prostu nigdy się nie zgłosili. Dziwne, nie?
Wydawać by się mogło, że to kościołom i organizacjom chrześcijańskim powinno najbardziej zależeć na tym, żeby ludzi zachęcać do czytania Biblii. Do świadomego, odpowiedzialnego myślenia na własny rachunek o sprawach związanych z Bogiem, życiem i śmiercią.
Możliwe, że mają ważniejsze wydatki niż wspieranie Odwyku. Miejmy nadzieję, że nie chodzi o nowy dywan.
Odwyk utrzymują więc przy życiu po prostu ludzie. Jest w tym coś fajnego, co pasuje do tej inicjatywy. Bo ten program jest właśnie taki: ludzki. Więc finansowany jest też po ludzku.
Jeżeli coś ci się tu spodoba, rzuć czasem parę złotych na tacę. Bo jak ta rozgłośnia zbankrutuje, to co nam zostanie do słuchania? Radio Maryja?... Prymas Polski?... Proboszcz na mszy?...