No trochę to uprościłaś. Ja wiem, że takich typów mało rodzinnych jest dużo, ale według takiej oceny to i Jezus by był "częstym przypadkiem męskim" i że "życie rodzinne go przerosło".
Jeżeli Sam Childers spędzał codziennie godziny z setkami dziećmi, które płaczą nie z powodu tego, że nie mają zabawki tylko, że mina im urwała nogę, albo brat właśnie umarł na malarię, to jakoś mi trudno uwierzyć, że go przerosło jedno dziecko co płacze, że nie może pograć na telefonie. Sam po prostu musiał wybierać. Podobnie jak wielu innych misjonarzy, filantropów, twórców, wynalazców i innych.
Są i tacy co tłumaczą swój wygodny egoizm pasją. I swoje lenistwo, brak woli żeby ze swoją naturą walczyć, usprawiedliwiają tym, że robią Bóg wie jak ważne rzeczy.
Ale są i tacy, którzy naprawdę robią Bóg wie jak ważne rzeczy. I bardzo niesprawiedliwie jest w ten sam sposób oceniać jednych i drugich.
A partnerowi to ty powiedz, żeby mówił za siebie, bo 4 miliardy ludzi mu nie dały upoważnienia, żeby mówił w ich imieniu. Mam wielu przyjaciół-mężczyzn i wcale znowu aż takiej gigantycznej potrzeby ucieczki nie mają. To że tata nie jest mamą, jeszcze nie znaczy, że jest automatycznie egoistycznym samcem.