No, to leć Kacper do Korei, wysiądź z samolotu, krzyknij "w imię Jezusa" i blog "cena wiary" zniknie, bo diabeł ucieknie i przestaną torturować chrześcijan.
No ja rozumiem, młodość, wiara, entuzjazm, ale czasem posłuchaj sam siebie. Gdyby to wszystko było takie proste - wyrzucić diabła, świat się naprawi - to bym to sam zrobił.
Tylko, że jak na razie większość problemów to jest z ludźmi, nie z diabłami. Z diabłami to jest akurat prosto - "wyjdź" i wychodzi, po problemie. Ale jak mało jest tak prostych przypadków!
Przywilejem młodego chrześcijanina jest upajanie się tym, jak wiele Bóg mu dał (jak tutaj: Łuk 10:20). Ale trzeba powoli dojrzewać do myśli, że choćby wyrzucić z ziemi wszystkie demony świata, niewiele to zmieni. Bo ludzie zostaną tacy sami.
Jeżeli to jest walka, to jest to walka o umysły. A nie gra w RPG. Trzeba przekonywać, wyjaśniać, uczyć, pokazywać. Kochać, lubić. Rozmawiać. Być cierpliwym, wyrozumiałym. Pracować.
A odpowiadanie na każdy jeden problem zaklęciem "w imieniu Jezusa" to bardziej przypomina zabawę w Harrego Pottera, niż chrześcijaństwo.
Namawiam: więcej o ludziach, mniej o demonach.
Dlatego taki wymyśliłem podtytuł Odwyku: o Bogu po ludzku.