Ha! Bądź więc posłuszny przewodnikowi twojemu, czyli mi. A ja mówię: nie bądź posłuszny pastorom!
I co teraz? Spowodowałem paradoks i kosmos się rozpada.
Myślę, że "przewodnik" i "pastor" to nie jest jedno i to samo. Niech więc kosmos się nie rozpada jeszcze.
A ja mówię, że respektowanie autorytetu nie opiera się na biblijnym przykazaniu, tylko na wartości osoby. Już wyjaśniam o co mi chodzi:
Paweł był uznawany za apostoła nie dlatego, że "takie jest przykazanie", tylko dlatego, że był Pawłem. Że działy się cuda, że Bóg potwierdzał wszystko, że miało sens to co mówił. Nie mógł przekazać bycia apostołem komu innemu, jak się przekazuje stanowisko.
Dziś się uznaje za "następcę apostołów" faceta, który może być chciwym, małostkowym erotomanem, którego Bóg palcem nie dotknął. Co, jakby wyrzucał demony, to by prędzej one wyrzuciły jego.
Ale ludzie mówią "to ksiądz proboszcz" i są mu posłuszni. Dlaczego? "Bo przykazanie". Czy słuchaliby go ze względu na osobę?
Wśród wierzących nie ma "następców Jezusa". Jezus jest bezpośrednim zwierzchnikiem.
Jeżeli "przewodnik" jest starszy i mądrzejszy to warto go słuchać. Ale słuchanie głupka "bo przykazanie" stworzy tylko następnego głupka.