Może też być: miłość od pierwszego więzienia. Albo: miłość od pierwszego włożenia.
Nasze doświadczenia z miłością, która przychodzi niespodziewanie i obala znienacka. Dużo telefonów, dużo doświadczeń, i ciekawie i strasznie i pouczająco.
Przeciwieństwem spontanicznego zauroczenia będzie coś, co zrobiła ta Pani i opowiedziała o tym na konferencji TED. To też ciekawy temat.
Link: www.ted.com
Miłość od pierwszego wejrzenia nie. Natomiast miłość po na przykład godzinie rozmowy tak.
Miłość to nie polisa. W kościołach gadają sporo pierdół. Natomiast rzeczywiście na pewno jest lepiej kogoś poznać zanim się wejdzie w poważny związek. W końcu sam jesteś Panem swojego losu i już nie jesteś nastolatkiem Martinie :).
Swoją drogą Martinie, na serio modliłeś się, żeby zostać gejem? :P
Zauroczenie to chyba zawsze pierwsza faza miłości była, dla większości ludzi.
Romantyzm nie jest głupi, jest po prostu nielogiczny, ale człowiek to nie tylko logiczny jest. A romantyzm, dla mnie to trochę jak wyzwanie oraz zrozumienie drugiego człowieka i przez to ciekawy bywa :).
Osobiście nie polecam jednak portali randkowych. Przez internet tak, ale jeśli już to na przykład przez facebooka.
Co zrobić z miłością od pierwszego wejrzenia... Po prostu kuć żelazo póki gorące ;). A tak serio to spróbować moim zdaniem co z tego wyjdzie. Odważnie. Nauczymy się czegoś najwyżej. Oczywiście rozsądnie, a nie jak napalony nastolatek. To znaczy o ile się da.
Aktorzy się łączą pary, bo to wygodne... Podobne zarobki, dobry wygląd, podobne środowisko, znajomi, wiadomo czego się spodziewać.
O tym jak zostałam nieświadomą swatką miłości od pierwszego wejrzenia:
Przez odwykcamp w Przygłowie poznałam pewną chrześcijankę, którą później zaprosiłam żeby odwiedziła moją grupę.
Ciekawie było być świadkiem jak się rodzi taka miłość. Gościu mówi kazanie i ciągle zerka na nią i oboje nie mogą się powstrzymać od śmiechu, a chemię czuć w powietrzu. Ona 6 lat starsza, rok później wzięli ślub.
Potem opowiadał Gościu, że jak ją zobaczył i zanim mu się przedstawiła, przypomniała mu się jego naiwna modlitwa z dzieciństwa, że chciałby mieć ciemnooką i ciemnowłosą żonę o określonym imieniu... a wtedy przybyła Babeczka się przedstawia tym właśnie imieniem.
Ona nie wiedząc o tym przeżyła nabożeństwo pozostając pod urokiem Gościa, po powrocie do domu stwierdziła, że Bóg ją tam uzdrowił z jakiejś choroby co odebrała jako potwierdzenie, że Gość jest dla niej, oprócz tego, że się jej bardzo spodobał.
Tydzień później już wszystko było ustalone.
A ja już w sumie niezbyt pamiętam jak to jest być zakochaną...