Dzięki, Karolina.
Ciekawe jaką Darmootrzymane ma definicję pracy. Pewnie ilość potu pomnożona przez ilość formularzy.
Definicja naciągania musi być jeszcze ciekawsza. Nie wiem jaka dokładnie jest, ale skoro ktoś, kto najpierw daje za darmo a potem proponuje zrewanżowanie się (bez żadnego przymusu) to naciągacz, to tym bardziej byłby nim ktoś, kto najpierw żąda zapłaty, a potem coś daje.
Ergo, wszyscy sprzedawcy są naciągaczami.
Więc właściwie wszyscy. Bo każda praca kończy się zawsze tym, że to nad czym się pracowało trzeba sprzedać.
No i jak tu nagrywać w takich warunkach? Do wyboru jest umrzeć z głodu, albo zostać naciągaczem. Wychodzi na to, że żeby być uczciwym człowiekiem nie wolny innych uczyć ani dzielić się wiedzą. Bo to nie praca.
A przy okazji, Matka z Kalkuty w ogóle nie pracowała. Przecież nie była zatrudniona na umowę o pracę. Bumelantka jedna.
Och, jakże ciąży mi, że mam mózg pofałdowany! Gdyby nie to, mógłbym mieć tak prostą wizję świata!