Tajemnice Jezusa

4 lata temu

Maraton trwa

Zostało odcinki do końca.
61min

Jezus w Biblii nie był wcale tak otwarty, dostępny i głośny jak się powszechnie uważa. Więcej ukrywał niż pokazywał i chował się częściej niż wychodził na scenę. W dzisiejszym świecie totalnej promocji nie miałby szans się przebić z takim podejściem.

W tym odcinku pokazuję tajniaczenie się Jezusa w Biblii. I próbuję znaleźć odpowiedź na pytanie: dlaczego u Jezusa tyle sekretów?

Dyskusja

Don Camilo
4 lata temu

42:00 Żydzi stali się synonimem Izraelitów; mieszkańcy Judei to Judejczycy (przeciwieństwo Galilejczyków i mieszkańców regionu Dekapolis. Takie rozróżnienie występuje m.in. w Komentarzu żydowskim do Nowego Testamentu (D. Stern).

Apel o nierozgłaszanie mógł mieć na celu to, żeby ludzie nie zaczęli czcić samego Jezusa w ludzkiej postaci spychając na plan dalszy Boga Ojca. Dla Niego liczyło się tylko "uwielbienie Ojca w Synu". Dlatego też za każdym razem gdy po jakiejś "konferencji uzdrowieniowej" popularność Jezusa rosła, natychmiast userzał na pustynię żeby się "uniżyć" i czyścić w zarodku wszelkie znamiona pychy.
Jezus jako człowiek miał tolkienowski pierścień władzy i wiedział doskonale, że zbyt częste jego używanie może nie doprowadzić do pokonania Zła. W odróżnieniu od Frodowego, Jezusowy Gollum (Judasz) skrojony był pod inny rodzaj zdrady.

Dlaczego Bóg wymaga wiary? Dobry temat na inny odcinek.

Martin
4 lata temu

No tak, z Żydami to wyjaśnia sprawę dobrze i wszystko się tu klei. Ale wygląda na to, że tłumacz pokpił sprawę, bo lepszym tłumaczeniem by było "Judajczycy" właśnie, w znaczeniu: mieszkańcy prowincji Judea.

To jest ciekawe wyjaśnienie tego usuwania się Jezusa na bok. Warto się zastanowić. Nie całkiem mi to pasuje, bo przecież mamy i bardzo mocne stwierdzenia, mesjaszocentryczne takie, zwłaszcza w ewangelii Jana. Na przykład: "to jest dzieło Boże: wierzyć w tego, którego On posłał" jako odpowiedź na pytanie "jak wykonywać dzieła Boga". Albo rozbudowane porównanie się do chleba, z poleceniem, żeby ten chleb jeść i żeby przychodzić do niego. Albo: "nikt nie przychodzi do Boga inaczej jak tylko przede mnie". Albo słowa: "ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym", gdzie w zasadzie powinno być, że Bóg wskrzesi. I wiele takich.

Więc owszem, widzę, że Jezus pokazywał przede wszystkim Boga, nie ma wątpliwości. Ale o Synu Człowieczym mówił wcale nie mało i wcale nieśmiały w tym nie był. I kiedy Tomasz po zmartwychwstaniu powiedział mu: "Pan mój i Bóg mój" to Jezus nie zaprotestował, jak powinniśmy się spodziewać. Aniołowie przecież zawsze protestowali w takich sytuacjach.

Zastanawiające.

Don Camilo
4 lata temu

I w tym momencie zwykle staję się bluźniercą i heretykiem.
Jezus w czasie swej ziemskiej mizji zbawienia ludzi był tylko człowiekiem. "Który chociaż był w postaci Bożej, nie upierał się zachłannie przy tym, aby być równym Bogu. Lecz wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi". W innym miejscu Jezus gani sztuczną kurtuazję bogatego młodzieńca słowami: "Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg".
Wiem - jak ktoś przed nim padł na kolana - nie karcił go, co po raz kolejny czyni sytuację nieszablonową.

Po zmartwychwstaniu faktycznie jawi się już jako 100% Bóg i 100% człowiek (m.in. Tomaszowi).

Sługa o sercu króla zmienił się w króla o sercu sługi. A może odwrotnie.

Marcin Mielcarski
4 lata temu

Mi ten fragment z trędowatym trochę zawsze przypominał Fight Club, nie wiem czy pamiętacie tam był taki moment gdzie Tyler mówił do ludzi z nowo powstałej sekty "pierwsza zasada kręgu, o kręgu się nie mówi, druga zasada kręgu itd." A potem ludzie którym powiedział żeby nie przyprowadzali nowych i tak przyprowadzali "świeżaków".
Myślę że Jezus był genialnym znawcą ludzkiej natury i umiał wykorzystać ludzką przekorę - wiedział jak ten facet zaareaguje - polezie i wszystkim rozgłosi, może jakby mu nie powiedział to by nie było takiego efektu.
Mogę się tu mylić bo patrzę na to ze swojej perspektywy, człowieka który lubi się czasem zbuntować i zrobić po swojemu ;-) No i zupełnie luźno jest to związane z tematem.

Kamilowski
4 lata temu

Ostatnio słuchałem pierwszych odcinków odwyku. Wybierałem głównie te o ewolucji bo były ciekawe ale inne tez mi wpadały w ucho. Miałem wówczas taką refleksję, że na początku odwyk prowadziłeś częściej cytując Biblię i nawiązując do niej a w późniejszych latach od tego odszedłeś. Jednak chyba ta refleksja była niezgodna z rzeczywistością. Bardzo dobry odcinek. Takie czyste biblijne mięcho. Mam jeszcze jedną refleksję. Tyle lat to robisz a cały czas słychać w Tobie tę pasję jak z początków odwyku. To jest dla mnie dowód, że to Boże dzieło...

Marcin Mielcarski
4 lata temu

Jeszcze mi się jedna rzecz przypomniała związana z tym co powiedziałeś na końcu, na jednym ze spotkań Fabian Błaszkiewicz opieprniczył dwóch ludzi którzy się kłócili bo jeden uważał że ci co przychodzą na spotkanie z Błaszkiewiczem to elita chrześcijaństwa (navy seals chrześcijaństwa) a drugi uważał że na te spotkania powinno przychodzić jak najwięcej ludzi.
Myśle se że niedobre jest popadnięcie w "elitarność" bo to może się skończyć sekciarstwem a z drugiej strony jak coś staje się powszechne - to znowu idzie to w konformizm i zasady dla samych zasad.
Szczerze - mi będąc chrześcijaninem trudno się czasem w tym odnleźć, pomiędzy dwoma światami - sekciarstwa i/lub masowej i zorganizowanej religii.

Martin
4 lata temu

No ja chcę zawsze "jak najwięcej ludzi". Ale z tym "jak najwięcej" to ja nie umiem. Jestem do dupy w marketingu, w promocji i trąbieniu naokoło o swoich zaletach. I wcale nie chcę być dobry, bo mi to źle działa na psychikę. Nie wiem jakim cudem Odwyk działa. No właśnie pewnie tak: cudem.

Ludzie, ja się naprawdę do tego nie nadaję.

Co do Fabiana mam nadzieję, że to navy seals chrześcijaństwa co tam chodzi, będzie też robić coś elitarnego, a nie tylko elitarnie przychodzić na spotkania i elitarnie słuchać wykładu przez 8 godzin. I przez "robić coś" nie mam też na myśli śpiewania piosenek ani modlenia się kolejne 8 godzin dziennie.

Mam dokładnie tą samą nadzieję co do słuchaczy tego programu. Ale w tym wypadku to ja wiem, że ona się spełnia, bo ilość słuchaczy nie rośnie. Nie rośnie dlatego, bo ludzie słuchają, słuchają a jak już się nasłuchają to idą sobie dalej. I na ich miejsce przychodzą inni. I dobrze. Tak chciałem. Chociaż z punktu widzenia "satysfakcji zawodowej" jest to dla mnie trochu przygnębiające.

Martin
4 lata temu

Kamilowski, refleksja była trochę zgodna z rzeczywistością, bo mniej cytuję Biblię. A trochę nie była zgodna, bo wcale nie mniej się na niej opieram. Ostatnio tematy wybieram trudniejsze i bardziej "całościowe", i wtedy trudno coś zacytować, bo w zasadzie to by trzeba całą Biblię przeczytać.

Tym odcinkom starszym o ewolucji przydałoby się trochę liftingu, bo tu i tam się dowiedziałem więcej, tu i tam różne nowe sprawy wyszły. Ale generalnie z tego co ważne, co jest istotą sprawy, nic się nie zmieniło.

Przygnębia mnie to jak potwornie trudno się rozmawia o ewolucji, i z każdym rokiem coraz trudniej. Zanika do reszty odwaga myślenia samodzielnego i w ogóle samodzielności. Ludzie wybierają sobie tylko eksperta, któremu dają bezgraniczne zaufanie, a ten uzależnia ich od siebie jak tylko może, bo w gruncie rzeczy interesuje go tylko i wyłącznie własny interes.

W związku z tym nie wiem czy mam dalej taką samą pasję, bo mam teraz dużo większą świadomość bycia Syzyfem tutaj. Ale mam na pewno takie samo przekonanie, i nawet solidniejsze, bo przetestowane uczciwie, otwarcie, racjonalnie. Próba czasu naprawdę pokazuje co ma jaką wartość.

Ale i tak ciężko mi to trochu siedzi na psychice.

Grzegorz Maj
4 lata temu

Martin, pozostań Syzyfem, ale też pozwól innym nim być. Przecież nigdy nie wiesz na kogo trafisz i czy rzucasz perły, czy ziarno na żyzną ziemię (?) Kwestionowanie wiary kogoś o kim nic nie wiesz jest mało rozsądne. Podobnie jak jego intencji. Wypadałoby raczej poprzestać na ocenie na podstawie Biblii, czy ktoś stara się postępować zgodnie z wskazówkami Jezusa. Gdy się nie wie (bo przecież nie jest się Jezusem) niech najlepiej każdy głosi jak uważa, czyż nie ?

Kamilowski
4 lata temu

Martin ja Ci już to kiedyś mówiłem ale to twoje stare odcinki o ewolucji "wyprostowały" mój pogmatwany światopogląd. Ten światopogląd mógłbym zdefiniować jako mieszankę dziwnej wiary w Boga z mieszanką wiary w teorie spiskowe, szczyptę ewolucjonizmu doprawione starożytnymi kosmitami. Pomodliłem się wtedy i prosiłem o wyprostowanie bo mnie to bardzo już męczyło takie miotanie się w tej mieszance wierzeń jaką miałem. Wtedy wpadłem na Odwyk i nagle światopogląd zaczął się prostować prowadząc mnie prosto do Boga. Odrzucałem po kolei wszelkie bzdety a kolejne wątpliwości zaczęły znikać. To jest owoc. Twój owoc i nie umniejszaj sobie tego...

Mirosław
4 lata temu

Hej, według mnie to w przypadku trędowatych Jezus mógł nakazywać im nie rozgłaszanie sprawy dlatego że dotknięcie chorego, zgodnie z Prawem oznaczało konieczność przymusowej kwarantanny na miejscu odosobnionym, poza miastem. Dlatego gdy uzdrowiony rozgłosił że Jezus go dotknął i uleczył, Jezus musiał przymusowo zostać poza miastem i to ludzie, jeśli chcieli, mogli do niego przychodzić.
Don Camilo, Jezus nie ukrywał tego że jest równy Bogu, nawet faryzeusze mówią mu że nie chcą go kamienować za żaden z uczynków ale za to że będąc człowiekiem czyni się równym Bogu (J10:30). Wydaje mi się że w rozmowie z tym młodzieńcem o której wspominasz Jezus powiedział mu między słowami że jest Bogiem tzn. Ty mówisz że jestem dobry, a dobry jest tylko Bóg, więc...
Według mnie Jezus bardziej miał interes w tym aby ludzie zawczasu nie okrzyknęli go Królem, bo w "światowym" rozumieniu znaczenia tego słowa oznaczało to że jest wrogiem Cesarstwa Rzymskiego. Taki był argument faryzeuszy gdy donosili na Niego do Piłata, i ostatecznie właśnie za zarzut bycia królem tamten dosyć szybko go skazał i tablicę z taką winą przybił na krzyżu. Gdyby się to wydarzyło wcześniej Jezus mógłby nie mieć tych 3 lat

Martin
4 lata temu

Interesująca teoria z tym dotykaniem, ale nie całkiem mnie przekonuje. Bo pasuje faktycznie do paru sytuacji, ale do innych znowu nie pasuje. Przykładowo ta dziewczynka, co to umarła a Jezus powiedział, że śpi i ją obudził. Tutaj też kazał wszystkim być cicho i nie rozgłaszać. Poza tym Jezus lubił wrzucać kij w mrowisko i kontestować zasady społeczne, zwłaszcza w szabat robił daleko więcej niż normy przewidywały. I też trzeba pamiętać, że wcale nie musiał nikogo dotykać, żeby uzdrowić. Robił to tylko ze względu na przekonania ludzi, a nie z powodu skuteczności. W ew. Łukasza jest przypadek 10 trędowatych, którym Jezus po prostu kazał iść a oni jak szli to się zrobili zdrowi.

Więc zdaje mi się dalej, że ta tendencja do nierozgłaszania to była sprawa bardziej strategiczna niż techniczna.

Co jeszcze?