To nie ma żadnego związku ze stabilizacją, konstrukcją psychiczną, ani dziećmi. Ja wiem, że wygodnie jest powiedzieć, że mam dzieci, dzieci muszą chodzić do szkoły, lepiej jest, że chodzą cały czas do tej samej, itd. To prawda, nie zamierzam polemizować.
Czasami człowiek ma chęć, przeczucie, "zew natury" albo, czasem wprost, nakaz od Boga, aby coś w swoim życiu zmienić. Większość ludzi mówi 'nie". I zaczynają się wymówki, że mam pracę, dzieci, sąsiadów, psa, chorą babcię. Przecież to NIEODPOWIEDZIALNE!
A CO - może bardziej odpowiedzialne jest zarzeknięcie się i odmówienie Bogu? A co, sądzisz, otrzymają w zamian?
Prawda jest taka, że SIĘ BOJĄ zaufać Bogu. A właśnie tego on wymaga. I właśnie dlatego daje taki nakaz. Chce, aby mu zaufać i rzucić pracę, jechać gdzieś, zrobić coś. To jest zwykły sprawdzian.
"Wzięcie się za motór i wyjazd dla relaksu" to bardzo daleko idące uproszczenie. Do niektórych Bóg nie odzywa się wcale, bo i go nie szukają. Niektórych zostawia w miejscu i mają pracować tam gdzie mieszkają. A niektórym daje naturę wędrownika, aby jeździć i rozmawiać z ludźmi.
Martin - powodzenia!