
To co, będzie jakaś zmiana planów? Czy nie będzie?
@Martin
Chyba zostanę solipsystą... Przez ostatni miesiąc w wolnym czasie opracowywałem pewien projekt na konkurs. Wczoraj mijał termin, a ja byłem daleko w tyle z projektem. Na domiar złego w pracy czekała mnie nocna zmiana. Czasu było mało, zostały dwie opcje: iść do roboty lub dokończyć projekt. Długo wysłuchiwałem w milczeniu głosu rozsądku mojej matki - bo "nie wypada nie iść do znienawidzonej pracy, choćby z projektami na boku, choćby na okresie próbnym, choćby z grypą" (którą mam do dziś). Po wysłuchaniu przemowy wybrałem dokończenie projektu. Nie spałem od dwóch nocy, a nie chciałem, żeby cały wysiłek z miesiąca poszedł na marne. O 20 włączam (w tle) Radę Starszych, a tam Martin zachęca do brania udziału w konkursach i mówi o pasji - se myślę, no to znak od Boga jak nic, teraz to już muszę się skupić na moim przeznaczeniu... nie mogłem się bardziej mylić. Wybiła północ (godzina ostatecznego terminu), a ja wciąż byłem w lesie z projektem... Przeliczyłem się niemało, matka jest na mnie zła, a pracy nienawidzę jeszcze bardziej.
Zmieniłem plan na jeszcze bardziej mojszy i dałem du*y. Co prawda sporo się nauczyłem, ale du*a trochę boli...
Ja myślę, że jak się już jest chrześcijaninem, to sama zmiana planów nie jest problemem. Gorzej jeśli tak naprawdę nie wiadomo, czego Bóg oczekuje. Jeśli zajmujemy się jakąś rzeczą i nagle dzieje się jakiś zbieg okoliczności, który nam tą rzecz rozwala, to możliwości może być kilka:
- Bóg nie chce, żebyśmy to robili;
- Bóg widzi, że robimy to w nie najlepszy sposób i chce nas nakłonić, abyśmy zrobili to lepiej;
- Bóg chce nas czegoś nauczyć;
- zawaliliśmy coś wcześniej i teraz Bóg nas karze.
No i jak tu teraz dojść, co tak właściwie powinniśmy zrobić? Głupio tak zmieniać plany, mimo że Bóg wcale tego nie oczekiwał.
Dwie zmiany planów, jedna z biblii, a druga z Mistrza i Małgorzaty:
Po pierwsze Szaweł/Paweł. Tu bez cytatu bo sądzę że każdy wie o co chodzi. Wydaje mi się że to jest największa ze zmian, jaki są opisane w Biblii. Powiedzmy że o 180 stopni.
A że jestem wielkim fanem Bułhakowa to pozwolę sobie na przytoczenie cytatu:
"– Wiem mniej więcej dokładnie, co będę robił dziś wieczór. Oczywista, jeśli na Bronnej nie spadnie mi cegła na głowę…
– Cegła – z przekonaniem przerwał mu nieznajomy – nigdy nikomu nie spada na głowę ni z tego, ni z owego(...)
- Czy mógłby mi pan powiedzieć, jeśli to oczywiście nie tajemnica, co pan będzie robił dziś wieczorem?
– To żadna tajemnica. Teraz wpadnę do siebie, na Sadową, a potem o dziesiątej wieczorem w Massolicie odbędzie się zebranie, któremu będę przewodniczył.
– To się nie da zrobić – stanowczo zaprzeczył obcokrajowiec.
– A to dlaczego?
– Dlatego (…) że Annuszka już kupiła olej słonecznikowy, i nie dość, że kupiła, ale już go nawet rozlała. Tak więc zebranie się nie odbędzie."
A ja mam takie powiedzonko od lat: "Dobry plan, to elastyczny plan".
Jestem bardzo konsekwentna w realizacji moich planów, ale modyfikuję je nieustannie, w zależności od okoliczności i to nazywam elastycznością :)
Ja miałem taki plan aby nie brać kredytu na mieszkanie a wyszło tak, że wziąłem. To źle, że mam kredyt? Chyba, że Bóg ma plan abym został tam gdzie jestem i tu miał coś robić?
Martin; początek genialny - acz oczywisty. No i właśnie o to chodzi z tą Torą - żeby się nie zniszczyć. A gdyby nie było Tory? No cóż - musilibyśmy ją sobie napisać ;)
Do kredytu to pewnie ten fragment z Biblii będzie pasować:
"Zostałeś powołany, będąc niewolnikiem? Nie trap się tym; ale jeśli możesz stać się wolnym, raczej korzystaj z tego" [1Kor 7:21]
Chcesz zobaczyc usmiech Boga ?.... Pokaz Mu swoje wlasne plany. Gwarantuje, ze On zupelnie inaczej widzi Twoja przyszlosc. Czasem warto posluchac co mowi serce, a pozniej skozystac z rozumu. To polaczenie gwarantuje sukces. U nas sie mowi, ze najdluzsza droga na Swiecie ma 18 cali i ciezko ja pokonac.Jjest to odleglosc srednia miedzy sercem , a rozumem. Zycze wszystkim wytrwalosci i pozdrawiam.
Ja jestem "niewolnikiem XXI wieku...jak "zwietrzę okazję..."uwolnię się", a na razie "staram się nie trapić".
Co do mięsa...bardziej je lubię niż słodycze...taka grupa krwi...pierwotnych ludzi...najstarsza...ale najlepsza....ponoć...no i wszystkim można ja "zaaplikować".
Planów dalekosiężnych nigdy nie miałam i nie mam...po prostu "się dzieje" :P
@Adam #1, a czemu miałbyś zostawać? Nie wiem gdzie masz to mieszkanie, ale zawsze możesz spróbować komuś wynająć a samemu mieszkać gdzie indziej. Bo rozumiem, że za czynsz nie płacisz, bo jest twoje dopóki spłacasz prawidłowo kredyt. Więc możesz pewnie ustalić, że wynajmujący ma płacić rachunki i czynsz taki jak wysokość miesięcznej raty. A z pieniędzy, które będziesz na bieżąco zarabiał, możesz płacić za wynajem mieszkania gdzie indziej.
Trochę problem z kontrolowaniem tego, ale jak dobrze zrobisz, np. znajdziesz kogoś godnego zaufania. Albo kogoś kto zostanie na miejscu i będzie pilnował za ciebie, to może być ok.
W każdym razie nie jest przesądzone, że musisz zostać tam gdzie jesteś.
80000 godzin - tyle godzin przeciętny człowiek spędza w pracy. W tym czasie można się wzbogacić albo zbiednieć, można ludziom pomóc albo zaszkodzić. To główna część aktywnego życia. Czy dla chrześcijanina wybór kariery jest częścią jego chrześcijaństwa czy jest niezależną częścią życia? W końcu za coś żyć trzeba.
Praktyka pokazuje, że współcześni chrześcijanie uprawiają chrześcijaństwo raczej PO PRACY. Trzymają te dwa tematy oddzielnie, wprowadzając raczej tzw. wartości chrześcijańskie do swojej kariery, niż dostosowując karierę do światopoglądu. Ale są tacy, którzy dużo myślą nad tym jaką karierę wybrać albo na jaką ją zmienić.
Dla nich poszukajmy odpowiedzi na pytanie: jak wybrać karierę po chrześcijańsku?
Przybywa ludzi, którzy mówią o bogaceniu się jako sposobie na życie dla chrześcijanina. A jak to widzi Biblia? Odcinek o bogaceniu się i pieniądzach. Temat już był, ale wtedy było o innej paranoi, teraz jest o innej.