Lepsze pytanie brzmi: dlaczego Bóg nie organizuje ślepoty i głosu z nieba wszystkim skoro to tak skuteczne?
Jeżeli już skorzystać z porównania o sianiu i glebie, to sianie będzie opowiadaniem ludziom zachęcających rzeczy o Jezusie, a oranie nauczeniem samodzielności.
Jak się tylko orze a nigdy nie sieje, to nic nie wyrośnie, prawda. Ale jesteśmy w sytuacji, kiedy mało się sieje, mało się orze, ale o ile do siania chętnych trochę jest to do orania nikogo. Ci co sieją nie zastanawiają się czy na tej glebie w ogóle cokolwiek może wyrosnąć, tylko sieją gdzie popadnie. Albo nawet nie sieją, tylko wbijają gotowe sadzonki.
Widzę tu propozycję: najpierw siać, a potem orać. A nie szkoda roboty? Kto najpierw sieje, a potem orze, ten będzie musiał siać jeszcze raz.
Bywalec kościołów to jeszcze nie chrześcijanin, tak samo naśladowca chrześcijańskiego stylu życia żyjący w chrześcijańskim środowisku to jeszcze nie naśladowca Jezusa. Jak powiada przysłowie: nie wystarczy sobie wsadzić piór w tyłek żeby zostać orłem.
Przemiana wewnętrzna (nowe narodzenie) może być tylko efektem świadomej decyzji.
Można się i dostosować. Ale to nie to samo co narodzić się na nowo.