Bóg bierze łapówki?

10 lat temu

Maraton trwa

Zostało odcinki do końca.
34min

Mistrzostwa świata piłki nożnej, gracze się modlą przed meczami. O co? No chyba o zwycięstwo, bo o co innego? Czy Bóg im pomaga? Czy to dobry pomysł się modlić o zwycięstwo? Co może być nie tak w takiej modlitwie? Zobaczymy czy brałeś pod uwagę punkt widzenia, o którym mówię w tym odcinku.

Dyskusja

Pytajmierz
10 lat temu

Dobry temat, Martinie. I w sumie jest trochę racji w tym, co prawisz, że ludzie modlą się głównie o swoje dobro. Też się na tym często łapię (aczkolwiek jestem solipsystą, więc mam do tego prawo xD). Szczególne wyrzuty czynię Bogu za to, że nie spełnił mojego największego marzenia związanego ze sprawami sercowymi - marzenia, które mam do dziś, choć jest już dawno nie do zrealizowania (bo grozi "dawidowym występkiem"). Na przestrzeni dobrych dziewięciu lat udzieliłem sobie szczerej odpowiedzi: "bo ta osoba zasługuje na kogoś lepszego, a ja jestem śmieciem (było tu jeszcze kilka określeń, ale je pominę)". Mimo udzielenia sobie odpowiedzi, wciąż (w co gorszych chwilach słabości) kieruję do Boga moje gówniarskie pytanie: "dlaczego?!".

Co do boskiego dopingu nasuwa się pytanie: czy Jezus nie był na dopingu? Rozmnażając chleb, uzdrawiając i "cudując na prawo i lewo" wsławiał imię "Ojca, który go posłał". Więc jeśli chrześcijański raper jak DMX pomodli się na scenie (wszak jeden z jego utworów jest modlitwą), to Bóg raczej nie powinien mieć nic przeciwko. Tym bardziej że ludzie zaczynają się wtedy zastanawiać: "jak ktoś tak sławny wierzy w Boga, to może coś w tym jest".

Ella
10 lat temu

Mój mąż twierdzi, że widział wywiad z takim modlącym się piłkarzem i ten powiedział, że prosił Boga, aby miał go w swojej opiece, aby uniknął kontuzji i mógł dalej grać. Nigdy nie myślałam, że taki piłkarz może mówić Bogu:"Pomóż mi ich załatwić". Wydawało mi się raczej, że powierza Bogu swoją pracę, treningi i prosi o wsparcie w tym, co jest jego pasją, radością, przyjemnością. Myślę sobie, że Bóg lubi, kiedy coś robimy z pasją, bo pasja to nie jest życzenie komuś źle, a sport może też być zdrową rywalizacją. Mówienie innym o Jezusie to nie tylko robienie tego dosłownie. Do mnie bardziej nawet dociera kiedy widzę człowieka żyjącego w taki sposób. Człowieka, który zwyczajnie żyje, ale umiał poukładać swoje priorytety, widać, że kieruje nim miłość do drugiego człowieka. Może dzisiejszy sport podporządkował się mamonie i dlatego patrzysz na nich Martin w ten sposób.
Pytajmierz, po co się zadręczać w ten sposób? Sytuacja jest taka, jaka jest. Jak będziesz na nią patrzył, zależy już od Ciebie. Natomiast myślenie o sobie w taki sposób, jak Ty to robisz, obraża Boga. Myślisz, że Mu się nie udałeś? Że coś jest w stanie wymknąć Mu się spod kontroli? Kombinuj!

Damian
10 lat temu

W kwestii nieuczciwości i dopingu, w trakcie słuchania odcinka przypomniał mi się fragment z Księgi Koheleta:
"A dalej widziałem pod słońcem, że to nie chyżym bieg się udaje i nie waleczni w walce zwyciężają. Tak samo nie mędrcom chleb przypada w udziale ani rozumnym bogactwo, ani też nie uczeni cieszą się względami. Bo czas i przypadek rządzi wszystkim."
Skoro "czas i przypadek rządzi wszystkim" i przysłowiowe "niech wygra lepszy" się nie sprawdza tak, czy siak, to modlenie się do Boga, żeby ten czas i przypadek zarządził to, że akurat moja drużyna wygra nie wydaje się specjalnie nieuczciwy. Nie mówię, że dobrze jest sobie z takich rzeczy robić taki priorytet, jak tamci sportowcy i tak żarliwie się modlić o coś, co jest faktycznie pierdołą, ale co do tej nieuczciwości to mam wątpliwości.

Martin
10 lat temu

Ja widziałem parę dni temu jak przy rzutach karnych drużyna klęczała na boisku. Ciekawy zwyczaj, klęczeć przy rzutach karnych...

Może jestem zbyt dużym sceptykiem, ale jakoś mi się nie wydaje, że chodziło im o to, żeby "miał ich w swojej opiece, aby uniknęli kontuzji i mogli dalej grać".

Powiem więcej: jestem pewien.

Powierzanie Bogu swojej pracy, poświęcenia, to rozumiem i cieszy mnie to. Ale dziwnym zbiegiem okoliczności robią to tak, że wszyscy widzą i akurat wtedy, kiedy jedyne o co chodzi to już nie praca, nie poświęcenie, nie treningi - tylko zwycięstwo.

Coś jest nie tak z rywalizacją, w której prosi się o pomoc Boga. Jak ja gram w Counter-Strike'a to nie przychodzi mi do głowy, żeby się modlić przed meczem. Gdyby Bóg mi dawał zwycięstwo w każdej grze po takiej modlitwie - to przestałbym grać. A gdyby mi nie dawał - to po co się modlić?

Piotrek
10 lat temu

Szach mat i 1:0 dla modlących się =D

Don Camillo
10 lat temu

No ale może warto się pomodlić o sędziego - żeby uczciwie gwizdał i nie popełniał błędów.

Ella
10 lat temu

A może w życiu warto robić tylko takie rzeczy, przed którymi uczciwie można się pomodlić, wiedząc, że moja postawa jest zgodna z tym, czego nauczał Jezus? Skoro wybieram Jezusa, to na wszystko bez wyjątku, tak aby każdą swoją sprawę móc uczciwie Mu powierzyć, obojętnie co to jest. Wybór, to właśnie to, że już nie ma w moim życiu czegoś, czego nie jestem pewna. Najwyraźniej postawa na klęczkach, znak krzyża, cała symbolika religijna jest formą zabobonu, skoro robi się takie gesty na meczach sportowych, prawdopodobnie nie z wiary, a ze strachu, jak odpukanie w niemalowane drewno, czy przysiadanie gdy się wróciło. Ale to ten konkretny człowiek musi wiedzieć, co nim kieruje. Chyba jednak posuwam się za daleko, bo zaczynam oceniać, a to nie moje zadanie.

Don Camilo
10 lat temu

Bóg zna serca ludzi i to jest najważniejsze, co chcą oni daną modlitwą osiągnąć. Forma to kwestia trzeciorzędna.

Voitas
10 lat temu

To był dobry odcinek. Trafny dla WIELU osobników nazywających siebie chrzescijanami, ale traktujących Boga, Jezusa, Biblię, Ducha Świętego, czy też "Maryję" - jako źródła własnych sukcesów. To dowodzi kompletnego niezrozumienia u samych podstaw. Czyja to wina? No o tym to nie mam zielonego pojęcia :(

Stefan.
10 lat temu

Co za temat! Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Teraz faktycznie trzeba by się głęboko zastanowić czy to o co proszę jest uczciwe.
Jednak wydaje mi się, że ludzie zazwyczaj modlą się właśnie w takich sytuacjach, modlą się o ten doping. Może właśnie to sprawiało, że tak wielu ludzie chodziło do kościołów albo właśnie modliło się przed np.meczem. Zatem modlitwa chyba jest uznawana za "legalny doping", a skoro jest legalny to dlaczego by nie skorzystać :)
Z resztą nie od dziś wiadomo, że uczciwość w sporcie to chyba jest tylko w rozmowach, a to co się dzieje wewnątrz jest wyścigiem o to kto jak sobie pomoże - kto będzie miał ten doping.

W ogóle uczciwość jest chyba mało popularna w dzisiejszych czasach. Uważam, że teraz się wszystko rozgrywa dwu-płaszczyznowo - mówi się o uczciwości, a działa nieuczciwie (czyny nie idą ze słowami). Dajmy na to tacy nasi politycy. Żartowałem, oni nie są ludźmi to cyborgi :)

Martin
10 lat temu

Bóg lubi nasze małe sprawy. Jezus zachęcał, żeby prosić.
A przecież jak kupujesz telewizor to nie po to, żeby wygrać z sąsiadem. No, chyba, że po to...

A w ogóle tu nie chodzi o to czy dozwolone jest się modlić tak czy inaczej. Wszystko jest dozwolone, najwyżej Bóg nie posłucha i tyle. Szkody nie ma.

Ale to jak się modlimy, o co i kiedy, zdradza nam samym jacy jesteśmy i jakie są nasze priorytety. I temu się warto przyjrzeć, bo poznanie siebie samego, bycie świadomym i autentycznym człowiekiem, to jest przecież ważniejsza rzecz od tego żeby coś wygrać albo kupić. Lepiej coś stracić, ale się przy tym poznać, a poznawszy móc się stać lepszym sobą, niż coś zyskać a przy tym żyć w jakiejś iluzji czy kłamstwie. Bo życie w kłamstwie na dłuższą metę zawsze odbierze i szczęście i spokój.

Więc ja tam proszę chętnie o nowe zabawki, bo wiem, że jestem chłopcem i już. I akceptuję to. Ale chcę zawsze pamiętać przy tym na ile jest ważne to, o co proszę. I pamiętać o tym, że nie za bardzo wiem co jest dla mnie dobre i co sprawi, że będę szczęśliwszy - że o konsekwencjach dla innych ludzi nawet nie wspomnę.

Tomek Szczepański
10 lat temu

Fajny temat! Ale ja na to patrzę jeszcze inaczej.

Bo kompletnie nie łapę, jak pogodzić chrześcijaństwo z rywalizacją z innymi ludźmi (mówię o zawodach sportowych)? No bo co to są zawody - to próba pokazania, że jestem lepszy, sprawniejszy, szybszy, silniejszy... od pozostałych. Zobaczcie ludzie - jestem najfajniejszy - bijcie mi brawo i rzucajcie mi kwiaty! To mi się jakoś tak kłóci z chrześcijańską pokorą, skromnością - "kto z was chce być pierwszy, niech będzie ostatni"... Nie rozumiem pojęcia rywalizacja fair plany, bo dla mnie rywalizacja z drugim człowiekiem jest z definicji zła.

No i w ten sposób dochodzę do wniosku, że modlitwa przed meczem jest dziwna - żebym wygrał, czyli żeby wszyscy mnie uwielbiali, żeby uznali mnie za najsprawniejszego człowieka w okolicy... Więc modlitwa przed meczem, to tak trochę, jak modlitwa przed napadem na bank, albo przed zgwałceniem kobiety - jest prośbą o pomoc w zrobieniu czegoś złego.
Ktoś mi zaraz powie, że teraz pojechałem po bandzie, porównując rywalizację do gwałtu. Ok - widzę różnicę: konsekwencje są raz małe, a raz potworne. Ale w obydwu przypadkach klasyfikuję to, jako coś złego.

Jezus powiedział: "Jeśli we mnie trwać będziecie i

Tomek Szczepański
10 lat temu

A ja na to patrzę jeszcze inaczej. Bo nie łapę, jak pogodzić chrześcijaństwo z rywalizacją? Bo zawody, to próba pokazania, że jestem lepszy, sprawniejszy, szybszy, silniejszy... od pozostałych. Zobaczcie mnie ludzie i bijcie mi brawo! To mi się jakoś kłóci z chrześcijańską pokorą - "kto z was chce być pierwszy, niech będzie ostatni"... Nie rozumiem pojęcia "rywalizacja fair plany", bo dla mnie rywalizacja z drugim człowiekiem jest z definicji zła.

Dlatego myślę, że modlitwa przed meczem jest dziwna - żebym wygrał, czyli żeby wszyscy mnie uwielbiali. Modlitwa przed meczem, to tak trochę, jak modlitwa przed napadem na bank, albo przed zgwałceniem kobiety - jest prośbą o pomoc w zrobieniu czegoś złego.
Ok, pojechałem po bandzie, porównując rywalizację do gwałtu. Widzę różnicę: konsekwencje są raz małe, a raz potworne. Ale w obydwu wypadkach jest to coś złego.

Jezus mówił:"Jeśli we mnie trwać będziecie i słowa moje w was trwać będą, proście o cokolwiek byście chcieli, stanie się wam." (J 15,7). Możemy prosić o cokolwiek, o ile spełniony jest warunek, że słowa Jezusa w nas trwają - czyli że przejmujemy się tym, co mówił. Modlitwa ma sens tylko wtedy, kiedy prosimy o dobrą rzecz.

Martin
10 lat temu

Z drugiej strony dzięki tej rywalizacji możesz dzisiaj pisać na komputerze, który kosztuje mniej niż 50 średnich pensji. Doprowadziła do tego konkurencja.

Współzawodnictwo nie musi się wcale wiązać z poniżaniem innym i wywyższaniem siebie. Ściganie się z innymi jest najczęściej jedynym bodźcem, który cię zmusza do stawania się szybszym, silniejszym, sprawniejszym, mądrzejszym itd. W konkursie pisarskim brałem udział nie żeby wygrać, tylko, żeby lepiej pisać.

Rywalizacja nie jest z definicji zła - jeden jej aspekt jest zły. Za to jest cała masa dobrych. Gdyby była zła, to każda gra w każdą grę byłaby "z definicji zła". I w Biblii nie byłoby zdania "wyprzedzajcie się wzajemnie w okazywaniu szacunku" [Rz 12:10].

Dla jednych zwycięstwo nad innymi jest celem, ale w większości przypadków mierzy się człowiek ze sobą, z własną słabością, a inni są dla towarzystwa. Najczęściej po rywalizacji wszyscy czują się dobrze. Bo przyjemność z gry jest większa niż przyjemność ze zwycięstwa.

Ale myślę, że tego trzeba się nauczyć. Z biegiem czasu człowiek zaczyna rozumieć że to, że wygra albo przegra jest dużo mniej istotne niż mu się wydawało.

Ja tam nie widzę w rywalizacji zła z definicji.

Tomek Szczepański
10 lat temu

Masz rację, tylko chyba inaczej rozumiemy słowo rywalizacja.

Bardzo lubię rywalizowanie z własnymi słabościami. Lubię też wspólne treningi, gdzie nawzajem się motywujemy. Jak widzę na treningu, że osoba obok mnie jest tak samo zmęczona, jak ja, a jednak daje z siebie wszystko - to mnie motywuje, dodaje otuchy. Ale tego zwykle nie nazywam rywalizacją, bo mnie nawet nie interesuje, jaki kto miał czas, czy jaki ciężar podniósł. Cieszy mnie sam fakt wspólnego zmęczenia się. Rywalizacją nazywam dopiero zawody, gdzie jest inna intencja. Jest wola zwycięstwa. Jest zadowolenie z publiczności, która wiwatuje.

Trenuję między innymi sztuki walki i uwielbiam sparingi, gdzie nikt nawet nie liczy sobie punktów, czy trafień. Próbujemy się nawzajem od siebie czegoś nauczyć, gratulujemy sobie celnych ciosów, od których zrobiło się ciemno przed oczami... Ale wciąż nie nazywam tego rywalizacją, bo nie próbuję porównywać się tam z nikim.

Nie rozumiem tylko takiej rywalizacji, jaka jest na zawodach. Bo tam celem jest, żeby wygrać, a nie żeby dobrze się pobawić.

Martin
10 lat temu

No wiesz, jedni grają w Simsy, inni w Battlefield.

Wygrywanie nie jest sprzeczne z zabawą. Właśnie ta chęć wygrania sprawia, że gra jest lepsza, że jest sens grać. Te dążenia, chęć zdobywania, pokonywania przeszkód i rywali toż chyba najpiękniejsza rzecz w człowieku.

Kiedy Jakub walczył z Bogiem - a przecież to to, żeby wygrać - to Bóg go za to pochwalił.

Grałem kiedyś dużo w ping-ponga i gra była nudna jak flaki, jak nikt nie liczył punktów. Tak samo badminton - odkryłem jak fajna jest ta gra dopiero jak zagrałem na punkty.

Bez rywalizacji życie byłoby przeraźliwie nudne, a my wszyscy byśmy byli tłuści, słabi i głupi. Nie bez powodu Europa się starzeje, młodzi ludzie nie nadają się ani do pracy ani do biznesu, a umysłowo wszyscy się cofają. Złote lata Londynu czy Paryża, szybki rozkwit nauki, kultury, technologii były spowodowane rywalizacją.

Czy to źle?

Źle jeżeli rywalizacja zmieni się w wojnę, ale ja myślę, że wbrew pozorom rywalizacja i wojna stoją na dwóch przeciwnych biegunach. Bo pierwsze polega na tym, żeby budować siebie, a drugie żeby niszczyć drugiego. Przy rywalizacji wszyscy zyskują, bo każdy staje się lepszy niż był. A przy wojnie wszyscy tracą.

Ella
10 lat temu

I po raz kolejny odkrywamy jak ważne są niuanse. Czasem wydaje się, że to to samo, a to tylko bardzo blisko. Dokładnie tak samo trudno, jak wyznaczyć właściwe granice w wychowaniu dzieci. Gdzie kończy się miłość, a zaczyna rozpuszczanie? Gdzie kończy się zdrowa rywalizacja, a zaczyna bezwzględna walka? Życie to nie bajka.;-)

Tomek Szczepański
10 lat temu

Hej Martin. No to ja właśnie to odbieram inaczej.

Nie chcę powiedzieć koniecznie, że każde zagranie w Chińczyka jest złe... Chyba nie potrafię postawić jasnej granicy. Ale mi się to jakoś kłóci w większości przypadków z postawą Jezusa.
Takim skrajnym przypadkiem (w którym kłóci mi się to bardzo) jest wystawianie reprezentaacji kraju. Cały kraj się zrzuca na reprezentację - nie po to, żeby chłopaki mogli się pobawić, tylko żeby ich zwycięstwo postawiło w dobrym świetle cały kraj. I już nie chodzi mi o pieniądze, ale o chęć wywyższenia się w ten sposób.

A może granica między dobrą i złą rywalizacją jest tam, gdzie kończy się zabawa i pojawia się chęć poczusia się wywyższonym (przez sędziów, przez publiczność, przez samego siebie)... Nie wiem - głośno myślę. :)

Łukasz
10 lat temu

Ja myślę, że z punktu widzenia Boga te wszystkie krajowe reprezentacje to też taka zabawa.

PS. Na reprezentacje to zrzucają się sponsorzy.

Ella
10 lat temu

A ja myślę, że Bóg wie, co my myślimy i wie, że ten sponsoring to też nie dla zabawy tylko z wyrachowania i dla reklamy. Bóg dobrze wie kto się bawi, a kto nie, nawet jeżeli sam przed sobą chcesz swoje intencje ukryć, to zobaczysz je odkryte na sądzie.

Łukasz
10 lat temu

Kto się bawi, ten się bawi, a kto nie, ten nie.

fkiel
10 lat temu

Martin - mówiłeś o tej szkole? www.holsby.org

Krawiec
10 lat temu

@Ella: Bóg podsłuchuje nasze myśli? No nie wytrzymam, permanentna inwigilacja! Bardzo nie elegancko tak bez pytania wchodzić do czyjejś głowy. Pytanie do doświadczonych chrześcijan - czy można się przed tym jakoś uchronić? Jeśli to możliwe, chciałbym uniknąć otwierania głowy i przeróbek w stylu wstawianie metalowej płytki albo chipa.

Martin
10 lat temu

Nie, nie ta szkoła. Jest ich tam pewnie kilka.

Pytajmierz
10 lat temu

@23. Krawiec
Tin foil hat:
4.bp.blogspot.com

Sprawdza się przeciwko reptiliańskim falom, to i powinna się sprawdzić przeciwko boskim. Ewentualnie polecam adamantium w szpreju.

Ocelotic
10 lat temu

Panie z odwyku, coś słabo oglądasz mundial. ;) Brazylijczycy zazwyczaj dziękują Bogu za bramkę a nie proszą o nią. To Nigeryjczycy mają w zwyczaju ustawiać się w kółeczku i błogosławić mecz i ten czas który spędzą na boisku. Myślę, że tu bardziej chodzi o przyznanie się do Boga i Jezusa przed światem niż prośbę o wygranie meczu, czy strzelenie bramki. Dlatego uważam, że myślenie autora filmu jest niewłaściwe. Kaka np. z Brazylii paradował w koszulce z napisem: "Należę do Jezusa". Więc to bardziej jest taka reklama, promocja wiary i życia z Bogiem, to jest po prostu szerzenie Królestwa Bożego, uwielbienia imienia Jezusa we wszystkim co robimy. Autor filmu przedstawia szczerych piłkarzy którzy chcą rozsławić imię Jezusa jako nieuczciwych. Nie ładnie. :(

jarek93pl
10 lat temu

Dawno temu miałeś audycje o ślubach i powiedziałeś że ślub jest umową. A według mnie to nieprawda. Ślubowanie jest względem honoru a nie osoby z którą się umawiasz. Jeżeli ślubujesz w wojsku lub na uczelni to już nie ma 2 podmiotu.

A 2 sprawą jest niedawna audycja o rozumie. Rozważałeś czy myśleć rozumem czy uczuciami. Ale z punktu widzenia rozumu można im samym myśleć ? Czego taki samotny rozum by chciał ? By wiedział wszystko co było i co będzie. Ale na podstawie tego by nie mógł podjąć żadnej decyzji bo czemu najedzeni było by lepsze od głodu. Albo czemu życie by było lepsze od śmierci.

Martin
10 lat temu

No ja tam nie siedzę ludziom w głowach, może i przyznanie się to było, może podziękowanie, może reklama.

Ja tu tylko zwracam uwagę na jedną rzecz: że szczerość serca nie gwarantuje uczciwości w postępowaniu. Mieszanie Boga do wszystkiego też nie gwarantuje, że się to Bogu podoba. Nie jestem wcale taki pewien, że reklama Boga w ten sposób to "szerzenie Królestwa Bożego". Może tak, może nie, w Biblii nikt w taki sposób nie "szerzył", a efekty mogą być różne.

Jeżeli prośba o zwycięstwo jest nieuczciwym dopingiem, to podziękowanie za zwycięstwo jest jak list do firmy farmakologicznej z podziękowaniem za pomoc.

Odwoływanie się do Boga w zawodach sportowych sugeruje, że ktoś wygrał nie dlatego, że był lepszy, tylko dlatego, że należy do Boga - a to już jest nieuczciwa rywalizacja. I stawia takiego Boga w złym świetle, a nie w dobrym, bo Bóg który powinien tu być rzetelnym sędzią okazuje się stronniczy.

To tak, jakby piłkarz chodził w koszulce z sędzią, a po meczu pokazywał wszystkim, że należy do tego sędziego...

Nieładnie.

Ocelotic
10 lat temu

Ha, a Brazylia podziękowała Bogu na kolanach nawet za przegrany mecz i zrobiła was w bambuko. ;)

Martin
10 lat temu

Chyba dużo ważniejsze, jest to że Bóg pokazał Brazylii co myśli o ich modlitwach.

blog.nieprofesjonalny.com

Ocelotic
10 lat temu

Tak Hiobowi też Bóg pokazał co myśli o jego modlitwach zsyłając na Niego takie klęski. ;) Ciekawa logika.

Martin
10 lat temu

Jeżeli przejmiemy, że utrata majątku, zdrowia i wszystkich synów i córek na raz klęską ranki przegranego meczu w piłkę kopaną, to porównanie jest faktycznie adekwatne.

yerski
10 lat temu

A może nie powinniśmy oceniać innych modlitw, zwłaszcza, że ich nie słyszeliśmy? Skąd wiemy o co przed meczem modli się każdy z piłkarzy? A może któryś z nich ma chora matkę i o jej zdrowie się modli? Czy Biblia wspomina gdzieś, że modlenie się w miejscu publicznym jest złe?

Martin
10 lat temu

Tak, wspomina, w Mat 6:6.

I po raz pięćdziesiąty drugi: to nie ja oceniam, wynik jest oceną. Zakładając, że Bóg faktycznie ma wpływ na to co się dzieje, to on tu coś ocenił. A ja próbuję zrozumieć i pomyśleć, czy można z tego jakiś wniosek dla siebie wyciągnąć.

Co jeszcze?