Odcinek audio, bo są wakacje i strasznie gorąco. O chrześcijańskich priorytetach. Bóg, żona, dzieci, praca i tak dalej - jaka powinna być kolejność?
Hehe, "praca na rzecz Królestwa Bożego". Ostatnio odnoszę wrażenie, że Bóg to taki Owsiak gromadzący wokół siebie sanitariuszo-wolontariuszy i Januszy Złotych Rączek (przynieś, podaj, pozamiataj) do nowo otwartego ośrodka, który ma być super miodny, a którego nikt nigdy nie widział na oczy. Tylko że Owsiak ma mniejsze wymagania...
Jak komuś zbrzydło życie doczesne, to czemu miałby chcieć otrzymać nieśmiertelność i to w miejscu, w którym nikt nie zostawi cię w spokoju, bo każdy w tym rozentuzjazmowanym tłumie będzie SUPER-DUPER-POMOCNY. "Hurr, durr, pomogę ci dla Jezusa". Szczerze to mam po dziurki w nosie tego całego chrześcijaństwa i raju. Jezusa nigdy nie dogonię - to wiem na pewno. A skoro go nie dogonię, to i Jahwego nie zadowolę, trudno... wyżej d*py nie podskoczę. Cierpiałem tutaj, to pocierpię i w piekle. A i tam będę miał ubaw z tych, co byli dobrymi ludźmi, a mimo to nie spełnili chorych boskich wymagań, jakie stawia chrześcijaństwo. Siarka dla każdego- i złego, i dobrego. Niedźwiedź dla każdego, co śmieje się z łysego.
Nie da się zasłużyć na zbawienie czynami. Bóg nie daje żadnych wymagań odnośnie zbawienia poza tym "kto uwierzy i ochrzczony będzie". Im więcej będziesz chciał sprostać wymaganiom, tym bardziej sfrustrowany będziesz i tym niżej upadniesz. Przestań pracować na zbawienie, to pierwszy krok do zbawienia. Przyjmij przebaczenie za darmo - taki jaki jesteś i ochcij się.
Byłem kiedyś w takiej spirali, którą sam nakręcałęm. Im bardziej chcialem być swiety, tym bardziej czulem frustrację. Uwolnilo mnie dopiero to kiedy Duch Święty mi powiedzial ze sam próbowałęm być święty, zamiast poddać się aby Bóg to uczynił we mnie. Im bardziej chcialem tym mniejsze rzeczy stawaly się coraz większe i upadlem, potem znowu i znowu. Odpuscilem, nie uświęcam się sam i faktycznie jestem wolny, a grzeszę coraz mniej.
@2. Kacper Potocki
"Bóg nie daje żadnych wymagań"? To najśmieszniejsza rzecz, jaką dziś przeczytałem w Internecie. Jezus prawi: "Kto we mnie uwierzy, zostanie zbawiony", a potem zaczyna dodawać kolejno: "Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego", potem każe wchodzić przez ciasne bramy, a i tak na końcu powie: "sorry, nie znam was".
Źle mnie zrozumiałeś. Nie pracuję na zbawienie, nie potrzebuję zbawienia, a już na pewno nie dążę do bycia świętym. Mam nałóg, który na zawsze zamyka mi te słynne progi raju, a nie pozbędę się go, bo taka jest moja natura. Wiem, że to, co robię, jest złe, bo tak mi podpowiada sumienie i nie ma sensu dywagować nad tym, czy to grzech, czy nie. Koniec, kropka.
Grzeszysz coraz mniej? Skoro grzeszysz, to jak możesz się nazwać chrześcijaninem? Przecież dostajesz instrukcje od Ducha Świętego. Co więc, bawisz się w katolika? "Przeproszę Bozię i znów będę mógł dalej grzeszyć"? Jak Cię wpuszczą do nieba, to przestaniesz grzeszyć? Tam jest miejsce tylko dla "wybranych", którzy się na zawsze odwrócili od grzechu. W przeciwnym razie w niebie jeden łypałby na drugiego spode łba, bojąc się o swoje życie v. 2.0.
Masz jakiś dziwnie ponury obraz sytuacji. To, że ja robię ciągle jakieś błędy w kodzie strony Odwyku, to nie znaczy, że strona nie może porządnie działać. Działa? No działa. Jest idealna? Nie. Ale to znaczy, że nie można mnie uznać za programistę tylko dlatego, że robię ciągle błędy? A co różnica ile ja błędów robię? To nie idealny kod czyni programistę, tylko fakt, że w ogóle pisze programy.
Tak samo dziwne by było nie uznawać kogoś za wyznawcę Jezusa, dlatego, że błędy sadzi co chwilę. Nie to czyni chrześcijaninem, tylko fakt, że się poddał i poddaje Jezusowi.
Opowiadałem o tym niedawno: www.odwyk.com
Ale jak po tylu odcinkach Odwyku dalej nie pokazałem czym się różni ta umowa chrześcijańska od umowy ogólnej to znaczy, że chyba do tyłka to robię i ktoś inny powinien. :-(
4. Martin
Wręcz przeciwnie, Martinie. Słuchałem tego odcinka i zgadza się on z moim światopoglądem. Opowiadałeś o tym, że Bóg wyryje w sercu i w myślach ludzi przykazania. W moim wyrył niechęć i pogardę do owego nałogu, dlatego wiem, że źle czynię, a mimo to nie przestanę. Bo nie umiem. Próbowałem wielokrotnie, ale nic z tego i żaden Duch Święty nie pomoże.
Dzięki, Martin. Myślę, że powiedziałeś tu wszystko, co każdy, kto zna Biblię, podświadomie wie, tylko niekoniecznie chce się do tego przyznać. Ludzie patrzą na siebie nawzajem i mają komfort psychiczny, bo przecież inni też mają relację z Bogiem, a zachowują się tak samo.
Uważam, że robisz świetną robotę. Po prostu nie wszystko da się przekazać online. Zawsze jest tak, że nie wszystko wychodzi, ale patrz na to, ile wychodzi.
@Pytajmierz
Myślę, że zapominasz, nie wiesz lub nie chcesz zaakceptować jednej rzeczy. Bóg Cię kocha także grzeszącego. Jedyną rzeczą, którą musisz zrobić, jest akceptacja tego faktu, jakkolwiek nieznośny i absurdalny by się nie wydawał. Będziesz grzeszył. Bóg to wie i właśnie dlatego umarł Jezus, żeby nie było Ci to poczytywane. Nie myśl o tym, że grzeszysz, po prostu zaufaj Bogu i staraj się dawać coś z siebie dla innych.
Aaa, to taka sprawa, Pytajmierz. No, to ja rozumiem teraz o co chodzi.
Ciekawa sprawa.
Trudna sprawa.
Ale ja nic nie powiem i nic nie doradzę. Ja się muszę nad tym wszystkim zastanowić.
Może już jest późno...może ja nic już nie pojmuje...
I chyba jak Pytajmierz,,,nie mam co liczyć na Niebo...
bo ja już nie wiem jak żyć...
Martin...co to jest, albo czym są "Sprawy Królestwa Bożego" ?
ale tak konkretnie...a może kobiet one nie dotyczą....bo w sumie o kobietach w Biblii wiele nie ma...oprócz początku...i w zasadzie końca Biblii...o ile tak można rzecz ująć.
Tak więc najlepszymi kandydatami na chrześcijan są ludzie z nizin społecznych, bez majątku i z patologicznych rodzin. Rodzina, w której stara chleje a stary ćpa i leje dzieci nie ma dla nich jakiejś większej wartości. Odpadają więc 3 największe złote cielce współczesnego świata: władza, kasa i rodzina. No ale w końcu to najmniejsi będą wywyższeni.
Cytaty świetnie dobrane. Wnioski trochę jak przepraszanie leniucha za to, że żyje.
Martin, odcinek dobry, zgadzam się całkowicie.
Pytajmierz, kiedy Ciebie czytam, to mam wyraźny obraz, że mówisz o rzeczach, których boisz się doświadczyć. To tak jak wchodząc do wody myślisz o tym, jaka jest zimna i nie potrafisz się zanurzyć, ale kiedy się zanurzysz, to woda jest przyjemna. Dzieje się tak często w naszym życiu, kiedy nie umiemy się na cos zdecydować, to powstaje w nas jakieś wyobrażenie, ale kiedy już jesteśmy w środku, to poznajemy to od innej strony. Tak jest z Bogiem i wiarą. Jak się zdecydujesz i pójdziesz za Nim, to zobaczysz to inaczej, ale jak długo będziesz stał w Nim po kolana, to będą w Tobie rosły jakieś wyimaginowane wyobrażenia. Nie wszystko da się opowiedzieć. Bóg Cię nie skreśla, On dalej na Ciebie czeka, dlaczego więc skreślasz sam siebie?
6. Orish
Może i Bóg mnie Bóg kocha grzeszącego, ale to nie znaczy, że wpuści mnie do nieba. Tam trafi jedynie garstka chrześcijan. Nie rozumiem, czemu wy (i mówię tu do ogółu odwykowego) sądzicie, że się tam znajdziecie? Nie wystarczy uwierzyć w Jezusa i przyjąć chrzest. Jasne, Jezus tak powiedział. Ale potem zaczął dodawać jeszcze pierdyliard warunków GRATIS. W niebie nie ma miejsca dla tych, co nie odwrócili się od grzechu, i w Biblii jest to dokładnie opisane. Nie wiem, skąd u Ciebie takie myślenie, że Bóg będzie jako ten dobry wujek, PRZYMKNIE OKO na grzechy i wpuści do nieba grzeszników (nawet jeśli byli ochrzczeni i wierzyli w Jezusa)... jeśli na to liczysz, to myślę, że powinieneś zweryfikować tę swoją nadzieję z Biblią, bo możesz się później niemało zdziwić. Bóg to nie jest bramkarz na imprezie wpuszczający małolatów, a niebo to nie dyskoteka. A porada: "nie myśl o tym, że grzeszysz" jest jak wręczenie komuś biletu do piekła (i to w jedną stronę). Dziękuję, nie skorzystam, jeden już mam.
Jezus nie dodał warunków do chrześcijaństwa, Jezus wyjaśnił po czym poznać to chrześcijaństwo.
Inaczej mówiąc: każdy chrześcijanin będzie w niebie (bo przecież tak brzmi ta obietnica), tyle że nie każdy jest chrześcijaninem, kto się za niego uważa.
Słusznie, w niebie nie ma miejsca dla tych co się nie odwrócili od grzechu.
Słusznie, Bóg nie przymyka oczu na grzechy. Nigdy.
Ale tym, którzy do Jezusa należą, ich grzechów nie liczy, a zamiast tego zalicza je Jezusowi. Na tym polega istota tego po co Jezus zrobił to wszystko, to jest właśnie to na czym polega składanie ofiar. Ofiarę składa się zawsze ZA KOGOŚ. Więc po to, żeby ten ktoś nie musiał sam płacić.
Dlatego Biblia mówi: "a grzechów ich i ich nieprawości nie wspomnę więcej" [Heb 10:17]
W jakiej innej sytuacji mogłaby tak Biblia mówić, skoro już ustaliliśmy i zgadzamy się, że Bóg to nie dobry wujek i nigdy nie przymyka oczu na grzech? Za grzech ukarał i karać będzie - ale nie nas.
Pod warunkiem takim oczywiście, że Bóg zaakceptuje sytuację Mesjasza jako tą zastępczą ofiarę. I pod warunkiem, że Mesjasz się też zgodzi.
Dlatego też Biblia mówi, że to Jezus będzie sądzić ziemię - bo to od niego teraz wszystko zależy.
Jeśli jesteś pod łaską nie ma dla ciebie potępienia. Jak się możesz o tym przekonać? List Jakuba dokładnie mówi o tym. Jest tam pewnego rodzaju test dla wierzącego. Kiedy rodzisz się na nowo, zmieniasz się od środka - Bóg ciebie zmienia. Tę zmianę widzą wszyscy, a najbardziej ty :) Niekiedy jest to zmiana powolna, niekiedy bardzo szybka. Zależy to od tego jak bardzo się poddajesz Bogu.
Pamiętaj jeszcze o jednym. Duch Święty przyszedł na ziemię dopiero po wniebowstąpieniu po śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa. Jezus nie mógł wszystkiego wyjawić apostołom, gdyż to nie był jeszcze czas (sam o tym powiedział). Nie mógł wszystkiego powiedzieć, gdyż musiał dochować całości zakonu. Dopiero Paweł był apostołem powołanym dla pogan, a my jesteśmy poganie. Jezus mówił że przyszedł do Izraela, Paweł został wysłany do pogan.
Chrześcijaństwo to nie zbiór zasad. To osobista relacja z Bogiem. Każdy ma inne tempo, inny czas, inne grzechy. Ale chwała Jezusowi, że usprawiedliwił nas przed Bogiem. Nie stajesz się czystym od razu, będziesz oczyszczał się całe życie. I twoje tempo może być inne niż moje. Do nieba wszedł morderca, który powiedział dwa zdania Jezusowi.
13. Martin
"Inaczej mówiąc: każdy chrześcijanin będzie w niebie (bo przecież tak brzmi ta obietnica)"
Czy chrześcijanin może grzeszyć, ale równocześnie nie może grzeszyć? Jaka jest ilość grzechów, które chrześcijanin może popełnić po chrzcie, żeby wciąż mógł się nazywać chrześcijaninem? :D Zbawienie to loteria.
“Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne" (J 3,36)
"Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu"
ALE...
„Bo powiadam wam: Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego.” (Mt 5,20)
A jeśli sprawiedliwość chrześcijanina będzie o trochę mniejsza, to już nie jest chrześcijanin? Gdzie leży granica?
"Zaprawdę, powiadam wam: Bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego. Jeszcze raz wam powiadam: łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego."(Mt 19,23-24)
Skąd bogacz ma wiedzieć, czy jest bogaty? Nie podali konkretnej kwoty. A co jeśli chrześcijanin ma o złotówkę więcej niż powinien, to to już nie jest chrześcijanin? Ile można mieć złotówek w portfelu, żeby wejść do raju?
Pytanie do odwykowiczów: nadal macie pewność, że ujrzycie raj?
Ja mogę odpowiedzieć za siebie - TAK, jestem pewny.
Odnośnie tego gdzie leży granica. Nikt ci tego nie powie, bo to nie chodzi o sprawę materialną, nie chodzi o coś co da się zmierzyć, a jedynie o nastawienie twojego serca. Nikt ci nie powie o drugim czlowieku czy będzie zbawiony czy nie, bo ludzi można oszukać powierzchownością i fałszywą religijnością lub fałszywą pokorą. Można robić różne uczynki, mówiąc różne rzeczy wydawałoby się dobre (jak faryzeusze), ale serce mieć złe. Tylko Bóg widzi najgłębsze tajemnice ludzkiego serca. Bóg patrzy tylko na serce.
Dlatego nikt nie powie ci ile kasy możesz mieć, bo liczy się to co czujesz w sercu do tej kasy. Jajk jesteś szczerze oddany Bogu i nie kochasz bardziej kasy niż Boga i jak wiesz, że cała kasa którą masz należy do Boga, to nie masz się czym przejmować.
To co w ST było materialne (cielesne), bardzo często w NT odnosi się nie do uczynków, nie do materialnych spraw, tylko do nastawienia serca lub spraw duchowych.
Jak najbardziej.
Nie za bardzo się starasz zrozumieć to co czytasz, mam wrażenie. Ale może masz deprechę.
Moja sprawiedliwość jest znacznie większa niż uczonych w Piśmie, bo - jak już pisałem wcześniej - bierze się nie ze mnie, tylko z tego, że jestem usprawiedliwiony przez Jezusa. O czym w listach Nowego Testamentu jest mowa wiele razy.
Dlatego to zdanie Jezusa inaczej dzisiaj rozumiem, jak już całą Biblię przeczytałem, niż kiedyś jak jej nie znałem. Bo kiedyś po prostu rozumiałem to tak, że muszę sobie zasłużyć i w ten sposób osiągnąć sprawiedliwość. I się tym dołowałem, no bo bez jaj, kto takie wymagania spełni? Ale Nowy Testament pokazuje alternatywną drogę do sprawiedliwości.
O której piszę i piszę i nie wiem w końcu czy się z nią nie zgadzasz (i dlaczego nie), czy ignorujesz, czy nie widzisz co ja piszę, czy piszę niezrozumiale, czy tekst magicznie znika z ekranu, czy co. Bo przecież to chyba spójne w miarę, mi się wydawało, ta koncepcja ofiary? No nawet pewno na tyle, żeby się do tego jakoś odnieść, a ty coś nie chcesz zauważyć, że taki alternatywny sposób na osiąganie sprawiedliwości według Biblii istnieje. No albo może się nie zgadzasz?
Do 15
Sprawiedliwość uczonych w piśmie była mizerna (patrz rozdział 12) więc to nie problem,
O tym, że jesteś bogaty wiesz wówczas, gdy Twoje bogactwa zaczynają mieć dla Ciebie wartość i w konsekwencji - trudno jest Ci się pogodzić z ich ewentualna stratą.
A tu nieco bardziej pocieszający wersecik z 1go listu Jana 5:2,3:
"Po tym poznajemy, iż dzieci Boże miłujemy, jeżeli Boga miłujemy i przykazania jego spełniamy. Na tym bowiem polega miłość ku Bogu, że się przestrzega przykazań jego, a przykazania jego nie są uciążliwe (!)".
AD16...no pogratulować dobrego samopoczucia.
...w Niebie...no...ok...pisać można wszystko
Ale Pytajmierz przynajmniej realnie na to patrzy....i lepiej miło się rozczarować...
bo...
"Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć posiłek, oni Go śledzili.
I opowiedział zaproszonym przypowieść, gdy zauważył, jak sobie wybierali pierwsze miejsca. Tak mówił do nich: „Jeśli cię kto zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, by czasem ktoś znakomitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego. Wówczas przyjdzie ten, kto was obu zaprosił, i powie ci: «Ustąp temu miejsca»; i musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce.
Lecz gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu. Wtedy przyjdzie gospodarz i powie ci: «Przyjacielu, przesiądź się wyżej»; i spotka cię zaszczyt wobec wszystkich współbiesiadników. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony”.
Do tego zaś, który Go zaprosił, rzekł: „Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę. Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich..
"A wiara jest pewnością tego, czego się spodziewamy, przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy. " - Hebrajczyków 11,1.
Bóg obiecał, że każdy, kto wierzy, będzie zbawiony. Nie da się wierzyć, nie mając tej pewności, bo to oznacza, że nie ufamy obietnicy Boga.
... ułomnych, chromych i niewidomych.
A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym tobie się odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych”.
(Łk 14, 1. 7-14)
Ja nie znam nikogo kto tak postępuje....siebie też w to włączając ...tak z grubsza...,
niestety...
@15. Nie ma żadnej "granicy", którą dałoby się wyrazić jakąś liczbą grzechów. Hubert kiedyś porównał sytuację chrześcijan ( www.odwyk.com ) do tego, że starszy brat zdeklarował się, że będzie płacił za błędy młodszego. Posłuchaj tego nagrania, bo dużo tłumaczy. Ten brat może się w końcu wypiąć na tego drugiego, jeśli będzie tego nadużywał. Ale po ilu razach? Tutaj widać, że to pytanie jest głupie, nie ma ile-razy, to jest kwestia relacji. To nie jest przymierze na zasadach prawa, tylko na zasadach relacji, dlatego to się wydaje takie nieprecyzyjne, ale jak to przeniesiesz na grunt międzyludzki to okazuje się dość naturalne. Dopóki ta relacja jest dobra, szczera, to jest ok. Jak będziesz chciał się powoływać na tę relację, ale będziesz miał Jezusa w dupie, to tak naprawdę jej nie masz i Jezus o tym wie. Ludzie nieraz nie wiedzą, zgadują czy ich lubisz, czy tylko wykorzystujesz; czy szczerze przepraszasz, czy ściemniasz, bo wiesz, że są naiwni. Jak uznają w końcu, że ściemniasz, to przestaną ci przebaczać. Z Jezusem jest tak samo, tylko że on wie jaka jest prawda.
Wracając do tematu:
To prawda, że biologiczna rodzina nie ma dla osób trzymajacych sie Biblii pierwszeństwa przed "bydowaniek Królestwa Bożego", jednak nie możemy mówić o jej całkowitej deprecjacji. Pierwszym przykazaniem z dekalogu, który odnosi sie do relacji międzyludzkich jest: "Czcij ojca swego i matkę swoją, aby długo trwały twoje dni w ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie" - przed "nie morduj" I "nie kradnij".
Inny dylemat priorytetowy z czasów współczesnych to zaspokojenie potrzeb człowieka vs. "dobro zwierząt".
- czy jest coś niedobrego dla chrześcijanina w uczestniczeniu w takich imprezach jak brutalne walki psów czy polowania dla rozrywki?
- Biblia mówi żeby zwierzęta zabijać i zjadać ale czy odnosi się do ich zabijania czy zamęczania dla przyjemności?
- jeśli nadmuchanie słomką żaby czy podpalenie kota jest biblijnie ok., to czemu chrześcijanie tego nie robią?
@18 (do megg).
Dziękuję, dobre samopoczucie mam, gdyż ewangelia to jest dobrą nowiną dla wszystkich ludzi.
Dlaczego jestem zbawiony? Gdyż opieram to na wierze w coś co jest niezachwiane - Boże Słowo. Byłbym obłudnikiem i hipokrytą, gdybym mówił, że wierzę Biblii, a nie wierzył, że jestem zbawiony. A czym jest wiara? Biblia mówi, że pewnością tego, czego nie widzimy, a o się na 100% stanie. Ja nie mam nadziei, ja mam wiarę i chyba każdy chrześcijanin powinien wierzyć w swoje zbawienie wiedząc jak Bóg od środka działa.
Druga sprawa, przykład który cytujesz nie bardzo potrafię odnieść do mojej wypowiedzi. Zauważ, że w tym fragmencie zostali zaproszeni na przyjęcie, przyszli i faryzeusze siadali na najprzedniejszych miejscach. Ja wierzę, że pójdę do nieba, ale nie upieram się by siadać tam na najprzedniejszych miejscach. W sumie to zdaję się na mojego Pana - Jezusa Chrystusa jaką rolę mi w niebie przydzieli. Mogę być nawet sługą najmniejszym, ale do Nieba zostałem zaproszony w obietnicy danej przez Boga.
Pytajmierzu (komentarz numer 15).
Chcesz wiedzieć ile dokładnie złotych to bogaty,a ile to biedny?
Wyjaśnię Ci dlaczego nie ma podanej konkretnej kwoty.
Jest sprzątaczka,która zarabia 1000 zł miesięcznie. Raczej mało. Jak na sprzątaczkę jest biedna.
Jest inna sprzątaczka, która zarabia 2500 zł / mies. Jak na sprzątaczkę,to całkiem dużo.
Jest programista,który zarabia 2500 zł / mies. Jak na programistę to mało - albo jest początkujący,albo kiepski, albo leniwy itp.
Inny programista zarabia 20 tys. zł / mies. Ten już można powiedzieć jest bogatszy.
To opisałem po to, abyś wiedział dlaczego nie ma konkretnej ilości pieniędzy czy grzechów dozwolonych u chrześcijanina. Bo u każdego będzie to inaczej.
Bóg zna nasze serca / dusze / umysły. Na każdego znasz patrzy indywidualnie.
Jeden będzie dużo grzeszył, ale jak na skurw... to i tak Duch Święty dużo w nim zmienił. A inny był łagodnym barankiem i może grzeszyć niewiele, ale nawet z tą niewielką ilością grzechów nie chce się poddać Duchowi Świętemu do zmiany.
Tak jak wcześniej wspominali. Bogaty, to taki, któremu ciężko rozstać się z bogactwem.
Chrześcijanin wie, że wszystko otrzymał od Boga tymczasowo i pogodzi się z odebraniem tego.
Ondrii to ładnie opisał :)
Taki fragment mi teraz do głowy przyszedł. Przeczytajcie ten kawałek ewangelii.
"Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie."
- złe duchy wyrzucać będą (jest)
- nowe języki (jest)
- węże (nie próbowałem, ale wierzę że po ukąszeniu nie stanie się nic)
- trucizna (nie wiem czy piłem coś zatrutego, czy nie, ale wierzę, że się nie otruję kiedy wypiję)
- uzdrowienia (jest)
Opierając się na tym fragmencie ewangelii mogę mieć pewność, że jestem zbawiony? Chyba tak :) Weźmy Huberta Sebeste, znam kilka jego świadectw - uzdrowił raka mózgu, wygonił demona, mówił innymi językami - też się potwierdziło u niego. Myślę, że jest pewny swojego zbawienia.
@24 Cytat był tak...do myślenia ogólnie,
ale mówiąc, że Masz Niebo za pewnik...to czy to nie jest aby SAMOCHWALSTWO, PYCHA....?
Zresztą, w v. 2,0 mamy żyć na Ziemi pod wodzą Jezusa...więc, nie o Niebo nam chyba chodzi...
No i czy czynisz tak jak Jezus zalecał....czy tylko liczysz na łaskę, że mimo wszystko Jezus Ci wszystko wybaczy.....
Ja (nie wiem skąd) ale wiem, że to co tu robimy jest ważne...to TEST...i nie wyłgamy się sama wiarą...jeśli będziemy tu draniami, zwłaszcza dla innych ludzi...nie ma mowy.
Ale co ja tam wiem...
@27 (do megg)
Samochwalstwo i pycha? Myślę, że to raczej radość i próba podzielenia się dobrą nowiną na podstawie Bożego Słowa. Chęć podzielenia się szczęściem, które mam w środku. Chęć powiedzenia komuś - Owszem, nie mozesz zapracować na zbawienie, gdyż i tak nie jesteś w stanie uczynkami zbawienia osiągnąc, a tylko dzięki łasce Bożej możesz przyjąc to jako dar. To jest najpiękniejsza prawda Nowego Przymierza. Przyjmij ten dar, będziesz pewny, a kiedy Jezus zacznie ciebie zmieniać to zobaczysz innego siebie, nowego siebie. Uczynki same zaczną się pojawiać, cuda i znaki zaczną się pojawiać. Poddaj się Bogu i przestań się buntować.
Zanim będziemy w 1000-letnim królestwie, a później w ziemi v2.0 to będziemy przebywać w niebie. Nawet jeśli doczekamy czasów końcowych i przyjścia Jezusa, to i tak zostaniemy wcześniej pochwyceni do nieba, aby nie musiec cierpić tych końcowych dni.
Więc tak czy siak dane jest nam być w niebie, nawet jeśli to tylko na krótki czas. Natomiast to o czym mówisz, czyli 1000-letnie królestwo i ziemia v2.0 owszem - dlatego warto działać zgodnie z wolą Pana i pracować dla Niego, bo od naszej pracy tutaj jako sług zależy kim będziemy tam.
Może dobrze, że jest tak gorąco i zaraz chyba "zejdę", bo przynajmniej nie mam siły komentować tego bajkopisarstwa :)
Pozdrówka!
Ad 20 Orish, krótko i zwięźle powiedziane. Racja, nie przesadzajmy już z tą pokorą, bo skromnie wierzyć w Boga Wszechmogącego to się kłóci u samego założenia.
Co do kwestii, że im częściej coś jest wspominane w Biblii, tym ważniejsze to jest to niby brzmi sensownie, ale jestem co do tego sceptyczny, biorąc pod uwagę jak rzadko wspominane jest bluźnierstwo przeciwko Duchowi Świętemu, a nikt chyba nie będzie chciał się kłócić, że to jest mega ważna rzecz według Biblii.
Tylko kto jest przekonany, że wie o co chodzi z tym bluźnierstwem?
Nie...no ..Kacper...."jaki jest koń każdy widzi" spox ;)
Ella z bluźnierstwem ...nie ma co kombinować...to też wg jw. nie kombinować...
proste...jasne przekazy
za wiki
Bluźnierstwo (inaczej: blasfemia) – znieważanie mową lub czynem kogoś lub czegoś uznanego przez daną religię za święte (sacrum) (np. Boga, świętych rzeczy itp.)
I co w tym takiego oczywistego? Może jednak warto spróbować wejść głębiej i poszukać drugiego dna? Moim zdaniem skoro bluzganie Duchowi ma być czymś na tyle szczególnym, że jest gorsze od bluzgania Ojcu i Synowi, to przestaje to być tak oczywiste Megg.
megg: jeśli w jakiś sposób cię zgorszyłem i odczuwasz pychę w moich wypowiedziach, bardzo cię przepraszam. Jednak czym jest pokora? Jest słuchanie Słowa Bożego, wierzeniem i życiem zgodnie z tym słowem. Czym jest fałszywa pokora? Nie przyjmowanie od Boga tego co nam chce dać dlatego, że czujemy się niegodni. Owszem, nigdy nie będziemy godni. Na tym polega łaska. Człowiek nigdy nie będzie godny i doskonały, aby móc dostać coś od Boga. Zawsze jednak może dostać coś z łaski, a skoro Bog mówi "chcę wam to dać" to bierzcie niezależnie od tego czy czujecie się godni, bo nigdy nie będziecie. Czy jesteś w stanie to zrozumieć? Ja widzę pełno fałszywej pokory. Ludzie mówią - tak, przyjąłem zbawienie, ale to wystarczy, nie jestem godny, aby więcej od Boga brać. Pytam wtedy - dlaczego więc przyjąłeś zbawienie, skoro nie byłeś godny, aby je dostać? A skoro przyjąłeś to dlaczego nie bierzesz więcej? Bóg ma dla nas tak wiele, tak wiele i to może budować w niesamowity sposób kościół. Kiedy to zrozumiałęm moje podejście do pokory się zmieniło. Pozdrawiam i gorąco i błogosławię was wszystkich w imieniu mojego Pana Jezusa Chrystusa.
Wierzę że istnieją rzeczy i zjawiska których istnienia przynajmniej na razie nie potrafimy dostrzec tak samo jak bakterie nie mają pojęcia o naszym istnieniu - w życiu jak one korzystamy z czegoś niesamowitego - bo czym jest świat, jak to możliwe że sam z siebie powstał, i co było wcześniej? Czy to świadczy że takie zjawisko mogło zdarzać się wielokrotnie? Kosmos się rozszerza - to fakt naukowy więc ma granicę. co jest za nią? Coś czego człowiek nie może sobie wyobrazić. Fizyka teoretyczna kiedyś pewnie w tym pomoże o ile nasza cywilizacja prędzej nie upadnie - jak wszystkie inne wcześniej. Kościół to instytucja czysto finansowa, Biblia to zbiór cennych porad jednak nie są to słowa Boga a myślicieli.
Mogę nawet stwierdzić że istnienie stwórcy tego bajzlu jest możliwe, jednak jeśli nie jest to eksperyment to po prostu jakiś odpad jakiegoś mechanizmu lub istoty który fartem zapewnia nam istnienie - skoro istnieją miejsca gdzie nie ma kosmosu to właśnie tam jest ta siła, drugim wnioskiem tego że miejsca tam jest oporowo (p.w.- rozszerza się od zawsze) jest to że bardziej niż prawdopodobnym jest że podobna reakcja zaszła w innym miejscu nicości czy jak to nazwac.
Pozdrawiam
Mądrował się kiedyś śledź, że to nie jest możliwe, żeby oddychać poza wodą. Poza wodą nie ma życia!-mówił. Kiedy wyjęli go z wody, zobaczył rybaka i jego kolegów, mewy fruwające w powietrzu i musiał umrzeć. Dlaczego zawsze zakładamy, że nasz punkt widzenia uwzględnia wszystkie aspekty? Przecież życie dostarczyło nam dostatecznej ilości dowodów, że rzeczy widziane od środka są innymi, niż postrzegane z zewnątrz.
Fizyka klasyczna dotyczy tylko świata postrzeganego przez nasze zmysły. Fizycy kwantowi znajdują coraz więcej zasad rządzących tym światem i odkrywają niesamowite możliwości.
Brak szacunku do dzieła stwórcy świadczy tylko o tym, że jest ono dla Ciebie niepojęte, bo gdybyś był w stanie pojąć choćby funkcjonowanie najmniejszej komórki, padłbyś na kolana. To tylko potwierdza fakt, że butelka jest w połowie pełna, w połowie pusta, a wybór czy się cieszysz z tego, co masz, czy ubolewasz nad tym, czego nie masz jest Twój. To fakt z którego warto sobie zdać sprawę. Ja bym nigdy nie dyskredytowała dzieła, którego sama nigdy bym nie stworzyła.
Ella czy pijesz do mnie?
Ella ja też mam tylko ludzki umysł...i nie pojmuję czemu akurat Bluźnierstwo przeciw Duchowi świętemu jest najgorsze....ale.... Trzy Osoby...Jeden Bóg....czyli dalej proste...zakaz wszelakiego bluźnierstwa wobec Boga......
a to już nie takie proste....bo jak często...się mówi/słyszy..."Boga nie ma"
... a przecież
Ewangelia wg św. Jana 3:16 „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”.
i co z tego wynika....no to już wiadomo....wierzyć ...wierzyć ...i jeszcze raz wierzyć...... w Boga.
Kacper...dzięki za błogosławieństwo...bo ja tylko pozdrawiam...;) i z Bogiem :)
Jeżeli pisze... bez ładu i składu...przepraszam...bo późno już :P
Ja to pojmuję tak:
Nie da się prawdziwie bluźnić komuś, kogo się prawdziwie nie zna. Możesz mówić na mnie bluźnierstwa, ale mnie to nie rusza, gdyż nie znasz mnie osobiście, nie mieliśmy relacji i masz o mnie mylne pojęcie na podstawie tego co przeczytałaś w internecie. Jeśli byś mnie poznała lepiej, osobiście i wtedy bluźniła, to ten bluzg by mnie osobiście dotknął, bo byłby oparty na prawdzie, nie na fałszywym wyobrażeniu mnie, jako osoby.
Prawdziwie poznać Boga można tylko dzięki Duchowi Świętemu. Możesz wiele słyszeć o Bogu i mieć na tej podstawie fałszywe zdanie na Jego temat, ale jak już Duch Święty zamieszka w tobie i da ci prawdziwe objawienie Boga (utwierdzi ciebie w prawdzie) i wtedy zbluźnisz, to nie zostanie tobie wybaczone, gdyż miałaś poznanie Boga i go świadomie odrzuciłaś.
Czy to co mówię jest spójne i logiczne? Nie mówię, że tak jest na 100%, ale wydaje mi się to logiczne.
Fajnie Kacper, że masz odwagę zabierać głos i mówić o swoim rozumieniu tego fragmentu. Ja uważam zasadniczo podobnie. Ponieważ Duch Święty jest w nas i jest jakby oddany na nasze usługi, aby nas prowadzić i wskazywać drogę, przez co sam staje się tą drogą, to bluzganie mu jest odrzuceniem tej możliwości. Jezus co prawda powiedział, że to On jest drogą, prawdą i życiem, ale tym co w Niego wierzą przysłał Ducha Prawdy i to On jest stale przy mnie i ma mnie prowadzić. Skoro oddaję się Jezusowi, to konsekwencją tego jest pójście za tym, kogo posłał, aby ten mnie prowadził. Jeżeli więc nabluzgam swemu przewodnikowi, to wypnę się na wszystko, co wcześniej zadeklarowałam. Czyli jak ktoś dokonał wyboru, że nie chce, to o niego nie prośmy, bo miał prawo sam wybrać. Tak myślę.
A ja lubię prosto i logicznie...bez specjalnych teorii ;)
Ale wiadomo...co człowiek..to teoria...
no co kto lubi...
ale w dawnym stwierdzeniu..."Bój się Boga"..coś jest...
"Takie są polecenia, prawa i nakazy, których nauczyć was polecił mi Pan, Bóg wasz, abyście je pełnili w ziemi, do której idziecie, by ją posiąść. Będziesz się bał Pana, Boga swego, zachowując wszystkie Jego nakazy i prawa, które ja tobie rozkazuję wypełniać, tobie, twym synom i wnukom po wszystkie dni życia twego, byś długo mógł żyć". - Powt. Prawa 6, 1- 2.
"Boga się bój i przykazań Jego przestrzegaj, bo cały w tym człowiek!" - Koh 12, 12.
"Korzeń mądrości to bać się Pana, a gałęzie jej - długie życie" - Syr 1, 20.
"Lepszy jest mniej zdolny, ale bojący się Pana, niż bardzo mądry, co przekracza Prawo" - Syr 19, 24.
"Ten, kto boi się Pana, niczego lękać się nie będzie ani obawiać, albowiem On sam jest jego nadzieją. Szczęśliwa dusza tego, który się boi Pana. Kogóż się on trzyma i któż jest jego podporą" - Syr 34, 14 -15.
"a swoje miłosierdzie na pokolenia i pokolenia [zachowuje] dla tych, co się Go boją." - Łk. 1, 50.
"Wszystkich szanujcie, braci miłujcie, Boga się bójcie, czcijcie króla! " - 1 Piotr 2, 17.
megg: Jeśli jesteś w Jezusie i Jezus jest w tobie zobacz co pisze apostoł Jan (zwany apostołem miłości, jedyny, który nie został zabity, a dożył starości).
(12) Boga nikt nigdy nie widział; jeżeli nawzajem się miłujemy, Bóg mieszka w nas i miłość jego doszła w nas do doskonałości. (13) Po tym poznajemy, że w nim mieszkamy, a On w nas, że z Ducha swojego nam udzielił.
(16) A myśmy poznali i uwierzyli w miłość, którą Bóg ma do nas. Bóg jest miłością, a kto mieszka w miłości, mieszka w Bogu, a Bóg w nim.
(17) W tym miłość do nas doszła do doskonałości, że możemy mieć niezachwianą ufność w dzień sądu, gdyż jaki On jest, tacy i my jesteśmy na tyświecie.
(18) W miłości nie ma bojaźni, wszak doskonała miłość usuwa bojaźń, gdyż bojaźń drży przed karą; kto się więc boi, nie jest doskonały w miłości.
Więcej o bojaźni Bożej napisałem tutaj: kacperpotocki.pl
PS. Cytujesz Księgę Syracha, której w Biblii nie ma. Ta księga nie może być autorytetem skoro w niej jest napisane niebiblijne stwierdzenie jakoby jałmużna obmywała ludzi z grzechów. To herezja, dlatego nie można się tą księga podpierać, bo nie ma jej w Biblii.
Kacper Amen :)
ale
"PS. Cytujesz Księgę Syracha, której w Biblii nie ma. Ta księga nie może być autorytetem skoro w niej jest napisane niebiblijne stwierdzenie jakoby jałmużna obmywała ludzi z grzechów. To herezja, dlatego nie można się tą księga podpierać, bo nie ma jej w Biblii. " - dajże spokój...w końcu Biblię ludzie pisali...mogli się pomylić...bo to tylko ludzie ;)
+
"Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle". - Mt 10, 28.
"Któż by się nie bał, o Panie, i Twego imienia nie uczcił? Bo Ty sam jesteś Święty, bo przyjdą wszystkie narody i padną na twarz przed Tobą, bo ujawniły się słuszne Twoje wyroki" - Apok. 16, 4.
Skoro tak się Biblii trzymamy...to czemu teraz nic do nie dodajemy...przecież wszystko się zmienia...czy może dlatego, że Bóg do nikogo już nie przemawia wprost?!....
No właśnie nie. Nie mogli się pomylić, gdyż pisali nie od siebie, tylko z Ducha Świętego. Wszystkie 66 ksiąg jest spójna i nie ma pomyłki. Ale deuterokanoniczne studiowałem i więcej jest takich niebiblijnyh praktyk. Właśnie o to chodzi - człowiek się myli, ale Duch Święty się nie myli. Skoro w tej księdze jest taka herezja, to znaczy, że nie warto jej brać pod uwagę, bo nie została napisana przez Boga. Równie dobrze można studiować "Baśnie 1001 nocy" i na podstawie tamtych mądrości wskazywać obraz Boga.
To jest piękne w Biblii, że każde słowo jest tam gdzie ma być. Ani jedno za dużo, ani jedno za mało. Nie ma miejsca na zbędne słowo, co dopiero na niebiblijną praktykę oczyszczania z grzechów przy pomocy płacenia pieniędzy. W innych księgach jest jeszcze więcej herezji, ale to może być temat na inną rozmowę.
Megg, dzieje się wiele, trzeba mieć oczy otwarte, ale sama musisz patrzeć i wybierać, by wiedzieć skąd co pochodzi.
:)
Jasne...jasne..
Dla mnie najważniejsze jest to co mówił Jezus.
A Jego słowa z kazania na górze wg Łk, czy na prośbę wg Mt
"Ojcze nasz, któryś jest w niebie
święć się imię Twoje;
przyjdź królestwo Twoje;
bądź wola Twoja, jako w niebie tak i na ziemi.
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj
i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom.
I nie wódź nas na pokuszenie,
ale nas zbaw ode złego.
[Bo Twoje jest królestwo i potęga, i chwała na wieki.]
Amen."
po prostu genialne...ale to mógł tylko Jezus tak ująć...wszystko co ważne dla ludzi...tu jest...
a teraz proponuję na wyluzowanie...pooglądać Dzieła Boskie....
dzisiaj jest pełnia ...i "super Księżyc"...bo jest najbliżej Ziemi....i najjaśniejszy :)
no..i ...jest ...szabat...i ..saturday night...i przynajmniej ja...idę się zabawić....w końcu Bóg lubi na nas patrzeć...jak jesteśmy szczęśliwi...i ....nawet Martin...o tym nauczał :)
Szalom Alejhem
;)
Jezus powiedział jedną niesłychaną rzecz, która mnie zadziwiła. Mianowicie, że nie wszystko co jest w Ewangeliach jest wszystkim co Bóg ma dla nas. Wtedy nie mógł wielu prawd objawić i o tym wyraźnie powiedział. Dlatego tak ważne jest aby bardzo poważnie, nawet powiem "na równi" brać pod uwagę listy Pawła, gdyż wedle Biblii Paweł miał najwięcej objawień więc i najlepsze poznanie Boga. Zobacz co Jezus powiedział:
(7) Lecz ja wam mówię prawdę: Lepiej dla was, żebym ja odszedł. Bo jeśli nie odejdę, Pocieszyciel do was nie przyjdzie, jeśli zaś odejdę, poślę go do was.
(12) Mam wam jeszcze wiele do powiedzenia, ale teraz znieść nie możecie; (13) lecz gdy przyjdzie On, Duch Prawdy, wprowadzi was we wszelką prawdę, bo nie sam od siebie mówić będzie, lecz cokolwiek usłyszy, mówić będzie, i to, co ma przyjść, wam oznajmi. (14) On mnie uwielbi, gdyż z mego weźmie i wam oznajmi.
Czyż to nie jest niesamowite? Dlatego mówienie ze słowa Jezusa są najważniejsze oznacza dla mnie rozumienie tego "Duch Święty, któego przyślę wam, objawi więcej i Jego słuchajcie, bo mówić będzie ode mnie."
Zakładając, że kwestia bluźnierstwa Duchowi Świętemu jest niejasna, tym dziwniejszy jest fakt, że tak mało jest o tym w Biblii, biorąc pod uwagę konsekwencje.
#47 megg
Fajnie, że zacytowałaś "Ojcze nasz", bo to daje mi pretekst do poruszenia pewnego tematu.
Ja od dość dawna miałam awersję do odmawiania jednego wersu z "Ojcze nasz", a mianowicie słów "i nie wódź nas na pokuszenie ...". Ktoś mi kiedyś zwrócił uwagę na ten wers, że to brzmi jak modlitwa do Szatana, bo zwykle skojarzenie mamy takie, że to Szatan wodzi ludzi na pokuszenie. Zaczęłam szukać innych tłumaczeń i w jednym wydaniu (Wydawnictwa Święty Paweł) znalazłam tłumaczenie tego wersu "i nie dopuść do nas pokuszenia" - to do mnie przemawia bardziej, jako prawidłowe tłumaczenie.
A czy prócz mnie, ktoś jeszcze miał jakieś rozkminy na ten temat? Co myślicie?
A ja myślę, że to jest szalenie ważne:
"...
odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom.
...,
znów proste..
My odpuszczamy innym
to i nam zostanie odpuszczone
ile damy z siebie...tyle i Bóg da dla Nas
proste
a jak trudne...
ale jednak, jasne i proste...
relację z Bogiem, określają nasze relacje z ludźmi...
może to właśnie przez te relacje Bóg nas postrzega....
tak sobie głośno myślę...
"siedząc w berecie na parapecie"...
Relacje z Bogiem określają relacje z ludźmi. To jest mądrze powiedziane, gdyż list Jana o tym mówi. Kto mówi, że miłuje Boga, a nie miłuje swojego bliźniego, znaczy, że okłamuje sam siebie.
Niemniej to nie jest wszystko. Bogu należy też oddawać dziękczynienie, chwałę i cześć. Dziękczynienie za Jego łaskę i miłość, chwałę za Jego wielkość i wszechmoc oraz cześć Jego świętości!
Co do modlitwy "Ojcze Nasz" to faktycznie jest niefortunnie przetłumaczona w brytyjce. Dlaczego? Dlatego, że święty Bóg nikogo nie kusi, co jasno opisuje Biblia w innym fragmencie. W oryginale w Grece jest dokładnie napisane tak (słowo w słowo):
"I nie wprowadź nas w doświadczenie (pokusę), ale wyciągnij (ocal) nas ze złego."
Bóg nie kusi - jest święty, ale kusi diabeł. Bóg może ochronić nas przed diabłem i kuszeniem lub dopuścić do tego, by diabeł nas kusił.
50. Eliszeba
Jak zaczęłam pisać wczoraj nie było Twojego postu...a jakie zdziwienie, gdy nagle ukazały się oba ..."w jednej tonacji"....
i faktycznie z tym kuszeniem....to też prawda...ileż ja miałabym grzechów mniej...gdyby nie pokusy/okazje...nad którymi nie mogłam/nie chciałam zapanować....
brak pokus....mniej grzechów...
szczerze ,,,dla mnie mniej ważne te tłumaczenia...ale dzięki za nie...bo chyba lepiej to brzmi..
Ja tam problemu z pokuszeniem nie miałam, bo sama z siebie od razu stwierdziłam, że to skrót myślowy. Czy to kolega, dziwka czy szatan, Bóg jest ponad i Jego słowo zawsze jest najważniejsze.
Kacper, skąd Ty masz ten język? Aż mną wstrząsa, jak czytam i nie jestem w stanie przetłumaczyć na żadne rozsądne, współczesne, zrozumiałe słowa. Wybacz, ale to brzmi jak pochwała struktur kościelnych. Powiedz rzesz po ludzku bezwzględne pierwszeństwo, wyjątkowy szacunek, powiedz nawet szacun, ale to dziękczynienie kojarzy mi się tylko z "Tobie chwała i cześć i dziękczynienie.." czyli masa masła maślanego, z którego nic nie wynika, tylko jakieś magiczne obrządki w niedzielę i święta.
Dziękczynienie to dziękowanie. Chwała, to chwalenie, a cześć to uniżenie serca i ciała :) Co mam tłumaczyć? Takie słowa są w Bibliach (w różnych przekładach), więc ich używam. Jak się czyta Biblię codziennie i praktycznie nic innego nie czyta, to słowa same wchodzą do obiegu, nic na to nie poradzę.
Kiedy zrozumiałem co znaczy "dziękczynienie, chwała i cześć" Bóg podarował mi obraz tego jak mogę się z Nim połączyć w duchu. Bardzo mnie to uwolniło, bo do tej pory starałem się w modlitwach przebijać i nie zawsze to się udawało.
To może zacząć czytać też inne rzeczy? Mówienie jak fanatyk nikogo do Boga nie zachęci. Zbliżanie się od Boga to niekoniecznie to samo co odrywanie się od rzeczywistości. Przeciwnie, zbliżanie się do Boga to zbliżanie się do ludzi.