Nieskończona kara za niespełna 100 lat złych uczynków nie jest sprawiedliwością? Nie wiem czy jest czy nie jest, ale jak się rzuca tezę to trzeba by ją jakimś argumentem poprzeć, a nie uważać za domyślną.
Generalnie intuicja podpowiada, że im większa czyjaś dobroć, tym większa należy się kara za splunięcie w twarz komuś, kto tą dobroć wyświadcza.
Jeżeli więc ktoś ci dał pracę jak nie miałeś co jeść, a ty popracowałeś tydzień, a potem mu ukradłeś 500 złotych z kasy i uciekłeś, to przydałoby ci się coś więcej niż tylko oddać te pieniądze.
Ale jak ktoś ci dał dom jak byłeś bezdomny, jedzenie jak byłeś głodny, a ty po tym wszystkim oskarżałeś go, obraziłeś a na końcu zabiłeś mu syna, to jaka kara ci się należy?
Dlatego mówię: im większa dobroć tym większa potem nagroda za opluwanie benefaktora.
Należy to wziąć pod uwagę jak się ocenia co jest sprawiedliwe a co nie. Bo jeżeli wierzyć Biblii nie ma nic, czego byśmy. Więc winni jesteśmy wszystko.
Jedni uważają, że to co dobrego mają w życiu i samo życie im się należy i Bóg powinien ich traktować jako równych sobie.
Inni uważają, że to łaska.
Jedni mówią, że Bóg jest dobry. Inni twierdzą, że niesprawiedliwy.
Trzeba sobie wybrać.