A to i racja. Za dużo, za szybko i w dupach nam się przewraca. A także w głowach.
No ale o czymś innym tu rozmawiamy.
Natura nie wyrocznia, to prawda. Ale jakie ciało dostaliśmy, takie jest. I póki Biblia jasno nie zabrania, to nie zabraniajmy sami sobie. Nie dlatego, żebym pochwalał to czy tamto, ani zachęcać nie chcę. Przeciwnie.
Ale dlatego, że unikanie tego co się da wzmocni człowieka, ale unikanie tego co niemożliwe złamie go. Ludzie przeżywają rozmaite psychiczne cierpienia z powodu tej nieszczęsnej masturbacji, i ja się też kiedyś do tej grupy zaliczałem. Ale problemem, jak się okazuje, jest nie sama "operacja", bo ona jest tak nieistotna, że w Biblii nawet wzmianki o niej nie ma. Ani "rób" ani "nie rób" - po prostu zbyt błaha sprawa, żeby się nią zajmować.
Nie, problemem jest sam zakaz, nieprawdziwe przekonanie, że to coś złego, jako przejaw seksualności. Że sama seksualność jest zła, poza dozwolonymi obszarami.
A ponieważ to jest duży problem dla wielu, dlatego ja głośno i otwarcie mówię: nie, to nie grzech. Seksualność jest jak jedzenie - ani dobra ani zła. Po prostu jest. Jest dziwna, wstydliwa, piękna. Jedzenie też.
Żeby się uwolnić, trzeba przestać się oskarżać.