Do mgrabas: zamiast wpadać w pułapki własnego czucia bożych zamysłów, lepiej starać się używać własnego umysłu.
Samozwańczy prorocy działają mi na nerwy, podobnie jak nauczyciele bez dystansu i bez wątpliwości.
Przypominam co jakiś czas i znów przypomnę: komentarze to jest miejsce na rozmowy, nie na propagandę. Dłuższe wywody mile widziane na forum - tam się dużo rozmów toczy.
Ella mówi: jak tu nie świętować zmartwychwstania, to przecież kluczowe i fundamentalne. No jest tu racji sporo, ale dwie rzeczy mi do głowy przychodzą.
1. Świętowanie czegoś sugeruje, że zwykle, na co dzień się o tym nie pamięta. Np. Dzień Matki - docenia się wtedy coś, co ważne, ale w codziennym życiu zapominamy o tym. Czy bycie chrześcijaninem powinno do takich rzeczy należeć? Nie wydaje mi się, to przecież raczej życie codzienne, ze świadomością przyjaznego oka Jezusa. Da się zapomnieć o tym co zrobił?
2. Skoro istnieje już gotowe święto, które ustanowił Bóg, w którym cała symbolika mówi o tym co Jezus zrobił, to po co wymyślać własne zamiast tego? Pesach jest świętem zmartwychwstania Jezusa - wystarczy tylko na to spojrzeć z tej strony.
Taka alternatywa - dobrze wiedzieć, że jest. Dobrze mieć wybór.