Oto Martin wstał z łoża i wziął się za mikrofon. Teatrzyku jeszcze nie ma (będzie, będzie), ale jest za to wakacyjne kazanie Crzszmana!
Krzyś ma wiele racji. Mało kto głosi :( Mało kto coś robi ...
Crzszman, powiedziałeś na końcu, że pewnie nie mówiłeś tak przystępnie jak Martin. A mówiłeś ciekawiej niż Martin mówił wstęp :P
Martin w ogóle ma tendencję przynudzać przed takimi różnymi wstępami do cudzych wypowiedzi :/ )
Słowa mają konkretne znaczenie. Jezus miał zbawić ludzi od ich grzechów, więc mógł być oczekiwany przez ludzi, którzy chcieli nie grzeszyć, ale nie mieli w sobie "siły" aby żyć uczciwie bez względu na cenę. A nie da się "fajnie" jak to ująłeś komuś powiedzieć, żeby żył moralnie. Chyba, że przez ewangelizację rozumiesz pozyskanie kolejnego członka klubu wzajemnej adoracji o nazwie "kościół chrześcijański" na wzór miłośników zespołu piłkarskiego czy muzycznego.
Ba. Przynudzam, żeby mówca wypadł lepiej na moim tle!
Fajność w mówieniu o Ewangelii nikogo nie zbawi.
Jeżeli kogoś przyciągniesz do zboru (bo do Jezusa to wątpię) właśnie taką fajnością to potem będziesz musiał iść w tę stronę coraz dalej by taką osobę zatrzymać.
Ewangelia sama w sobie ma siłę (i tylko ona, prawdziwa, niepodkoloryzowana, miła dla ucha) by nawracać, tyle, że trzeba ją przedstawić zamiast śpiewać sobie piosenki, które nikogo nie interesują prócz samych wykonywujących je.
Chrześcijaństwo, naśladowanie Chrystusa nie są fajne dla osób niezbawionych, ze świata. Za to jest w kontrze do całej kultury i sposobu myślenia społeczeństwa w którym żyjemy, tak też było zawsze. No chyba, że się idzie na kompromisy ze światem, ale to już nie jest nauka Jezusa.
Oczywiście róbmy, działajmy, czyńmy uczniami, lecz zgodnie z tym co czytamy w Biblii. O Jezusie i Apostołach można powiedzieć wiele, ale chyba nie to, że byli fajni tak jak to świat definiuje.
Wierzący mają być właśnie takimi dziwakami, niepasującymi do czasów, kultury, otoczenia, mają być po prostu święci, oddzieleni od tego wszystkiego.
Pozdrawiam Hej
Bądź dziwakiem, jeśli wolisz, ale ja chcę być przede wszystkim skuteczny.
Nie wiem co się ludzie tak srożą jak słyszą o "fajności". Co w tym takiego odstraszającego znowu? Że trzeba zacząć myśleć od strony tego kto słucha, a nie tylko od strony samego siebie? No trzeba, tak. Egoizm w głoszeniu ewangelii to dalej egoizm. Miłość to właśnie bycie "fajnym" - bo to zmusza do empatii, do zrozumienia, do służenia, a nie do gadania jak trzeba. Ja powiedziałem swoje, a niech ewangelia sobie sama radzi.
Zresztą jak kto uważa. Pokaż mi swoje wyniki, a ja pokażę ci swoje.
Dzięki Bogu, jestem skuteczniejszy w tym swoim gadaniu i głupkowatych piosenkach niż ci, którzy mnie w życiu przestrzegali przed "fajnością" mówiąc, że to takie światowego.
Więc ja ze swoją światowością widzę większy plon niż oni wszyscy razem wzięci.
Przecież ta "fajność" to wcale nie odwoływanie się do niskich pobudek. To tylko przyciąganie ludzi, a jak to się zrobi? Jeden uzdrawia, inny śpiewa, ktoś jest wesoły, ktoś przyciąga charyzmą. Tomek Żółtko też jest fajny. I Crszman jest fajny. I Martin.
A Łukasz jak na razie jest ponury. :-P
@Piotr
Jezus wychodził głównie do ludzi, którzy chcieli dalej żyć tak jak żyli.
Ok, stójmy i śpiewajmy chrześcijańskie piosenki. Rozdawajmy ulotki. Umrzyjmy zbudowani.
@Łukasz Kotowski
Nie zrozumiałeś. Treść niezmienna. Forma tak. Bo forma, którą się dzisiaj stosuje jest wyjątkowo nieskuteczna.
"Napisałem wam w liście, żebyście nie obcowali z rozpustnikami.
Nie chodzi o rozpustników tego świata w ogóle ani o chciwców i zdzierców lub bałwochwalców; musielibyście bowiem całkowicie opuścić ten świat."
1Kor 5:9 - 1Kor 5:10
Bądźmy święci, ale nie róbmy z siebie jakiejś sekty, ludzie. Fajni rozumiem jako tacy ludzcy, normalni, bez kija w dupie, od ludzi do ludzi dla ludzi, nie jacyś dziwacy z siódmej gęstości.
Łukasz fajnosc moze nie zbawi.... ale w tradycyjnym kosciele popada sie w druga skrajnosc, mowi sie nadetym glosem, biblie czyta sie w taki dziwny sposob jakby podspiewujac.... troche smiesznie ale nie fajnie.....
jesli o mnie chodzi to mnie przekonuje jak ktos mowi poprostu to co czuje to jak przezywa relacje z Bogiem z wlasnego doswiadczenia tak praktyczne rzeczy.....
wtedy nawet nie przeszkadza mi ze jest z "inngo kosciola".....podswiadomie jakos sie z taka osoba czuje wieź....
Fajowskie nagranie :-D
Jeśli chodzi o głoszenie ewangelii, to nie ma jednej idealnej metody. Do każdego trafia coś innego. Dlatego Martin ma rację, że robi to po swojemu i Łukasz Kotowski ma rację, że zna też inne metody.
Tylko zamiast sobie wmawiać idealność niech każdy robi to po swojemu. Niech każdy znajdzie choć jedną osobę i tak będzie już fajnie. Jednej osobie uratować życie i pomóc dać szansę na życie wieczne to już jest coś.
Nie znam innych osób które ewangelizowali ludzie, którzy mi pomogli, ale ja im dziękuję za przekazanie mi słowa. Choć to i tak Pan wybiera, a my tylko odnajdujemy prawdę :P
Co do bycia dziwakiem to chrześcijanie nie są z tego świata. Jak komuś zależy na aprobacie świata to niech zostanie buddystą.
Piotr, wg mnie można w przystępny sposób mówić o byciu/życiu moralnym/moralnie. Można przyciągać ludzi do czytania biblii mówiąc im o tym w bardzo przystępny i prosty sposób i do tego jeszcze fajny:). Przykładem tutaj jest chociażby Martin i inni piszący i nagrywający na odwyk.com.
Tutaj uczysz się, czytasz, słuchasz nie zasypiając jak nieraz na kazaniach w innych kościołach. I to jest fajne.
A Bóg nie jest nudziarzem i nie wymaga od nas bycia poważnym, sztywnym, bez wyrazu.
I wcale nie chodzi Crzszyszmanowi (zawsze mam problem z Twoją ksywą :D), żeby przyciągać ludzi do zboru/kościoła/sekty, ale żeby ewangelizować (przynajmniej ja tak go zrozumiałam po przesłuchaniu). Żeby ludzie sami chcieli czytać biblię, żeby sami chcieli być moralni, żeby sami chcieli nie zwracać uwagi na świat i jego pokusy. Tak jak wielu zaczęło chcieć po wizycie na odwyku.
Oczywiście nie ma jednego idealnego sposobu.
Ale z moich obserwacji wynika, że nuda tylko odpycha, i te mądrości, górnolotność-tym bardziej. W moim otoczeniu nie znam nikogo młodego kto by wierzył jak wy tutaj wierzycie. Tylko garstka starszych osób - katolików. Ich dzieci mają w nosie tych złych księży i śmieszną religię.
Bo tak właśnie jest :) Do każdego trafi coś innego. Do jednego trafi muzyka, do innego cytowane wersety z Biblii, do jeszcze innego opowiadanie o życiu Jezusa (swoimi słowami), jeszcze inny usłyszy o miłości i łasce, a ktoś inny przestraszy się potępienia i piekła lub przeczyta książkę o nawróconym muzyku. Ważne, aby ludzie zapragnęli poznać Jezusa i zawrócili z drogi, którą kroczyli w tym świecie. Jak do nich dotrzeć? Można różnymi sposobami, ale wiecie ... mało kto dociera, bo mało komu się chce w ogóle cos robić.
Tak jest, i to piękne i słuszne.
I Łukasz ma rację, że są inne metody. Są metody fajne i niefajne też są.
Ale nie każda metoda jest dobra.
Dobra jest tak, która jest skuteczna. Bardziej albo mniej, ale skuteczna.
Mówię co widziałem przez te 20 lat w kilkunastu kościołach: niefajne metody niefajnych ludzi są zwyczajnie nieskuteczne. Wszyscy tylko pierniczą potem, że "ważne, że zostało zasiane" albo twierdzą, że nikt nie chce słuchać ewangelii, bo ludzie są widocznie do cna zepsuci. Bo przecież ewangelia sama się wypromuje. Nie musi być fajna i przyciągająca, ba - nawet nie powinna!
Jezus mówił o plonach trzydziestokrotnych i stukrotnych. Taki standard owocowania ziarna. Może wydaje się dużo, ale przez całe życie nie wpłynąć pozytywnie na 30 osób?
Więc jak ktoś ma plon zerowy, albo trzykrotny (czyli: żona i dwie córki), to naprawdę wziąłby się i zamknął. Niech się uczy, tak jak wszyscy. A nie napomina innych, że mówią nie tak jak trzeba.
A spotykałem takich mnóstwo w przeróżnych kościołach. Jak byłem młodszy to robili na mnie duże wrażenie tym swoim świętym tonem sprawiedliwego. Potem mi przeszło. Że ktoś starszy nie znaczy że mądrzejszy. Gdyby był skuteczny - to co innego!
Ja bym jeszcze wtrącił że mnóstwo ludzi niewierzących jest moralnych, nawet do tego stopnia że mnie, wierzącego, czesto zawstydzają. Chyba zapominamy że mamy opwiadać
cnoty nie nasze (parafrazując ap. Pawła) ale tego który nas powołał czyli Jezusa bo wątpię
że łotr na krzyżu był moralny a jednak otrzymał obietnice od umierającego Jezusa że będzie z nim w jego królestwie. Pozdro
Może ja jestem nienormalny, ale mi się Jezus wydaje bardzo fajny. Nie wiem dlaczego ewangelizacja nie miałaby być fajna. Jasne, że nie można okłamywać ludzi mówiąc tylko to co słodkie i milutkie, a ukrywając poważne tematy. No kurcze, ale przecież służenie Jezusowi jest na prawdę fajne.
Z drugiej strony, wcale to nie jest tak, że kościoły są niefajne. One są niefajne dla Martina, dla mnie, dla różnych ludzi którzy urwali się z księżyca. Jest jednak masa ludzi dla których kościoły nawet takie jak katolicki czy prawosławny wydają się fajne i przyciągają.
No zobaczmy choćby na powołania zakonne. Przecież te panienki na prawdę chcą chodzić w tych habitach i wyglądać jak pingwiny z Madagaskaru. Dla nich to wszystko jest fajne.
Wszystko zależy od tego do kogo chce się trafić.
Odwyk jest dla ludzi myślących, kontestujących.
Kościoły protestanckie .. nie wiem .. dla takich chrześcijańskich hipisów ?
Tego się nie da dokładnie sklasyfikować. Ludzie są różni. Obierając jakiś styl ewangelizowania decydujemy się tak na prawdę na to do kogo chcemy mówić.
Nawet w ramach poszczególnych kościołów jest różnie. Inaczej mówi misjonarz w afryce a inaczej proboszcz w Wilkowyjach :D