592. Matka Boska kręci ludzi
To jasne, że siła rażenia kultu maryjnego w Polsce jest nieprawdopodobnie duża. Ale dlaczego tak się dzieje? Mało ludzi ma na tyle dystansu, żeby zrozumieć i trzeźwo odpowiedzieć, ale ja spróbuję. Bo wydaje mi się, że jest to dużo mniej tajemnicze i ponadnaturalne zjawisko niż się wydaje. Jak się nad tym zastanowić spokojnie, to kult maryjny jest w ogóle nie tajemniczy i zupełnie naturalny. Zgadzasz się? Nie zgadzasz? Powiedz co ty myślisz.
Poprzedni odcinek:
Następny odcinek:
Poprzedni odcinek:
Następny odcinek:
Dyskusja
Z tym zachwytem nad "de czozen" to lepiej uważać. Nie oglądałem, ale słyszałem, że Mormoni stoją za tym serialem.
A, czy Pan Marcin podejmie czelendż, wyzwanie, by nie używać takich słów jak d...pa, albo, aby mówić o innych w bardziej oględny sposób i nie nazywać np. Henryka Sienkiewicza "debilem"?
Jak to napisał apostoł Piotr do zwolenników drogi Pańskiej? Uzupełniajcie waszą wiarę cnotą, (tj. czystością, szlachetnością), cnotę poznaniem, poznanie powściągliwością, powściągliwość wytrwaniem, wytrwanie pobożnością, pobożność braterstwem, braterstwo miłością.
Zrozumiałeś Marcinie.... Ty ośle, ty... :-)
Ta jedna linijka powyżej, to rzecz jasna mój humor. A całkiem serio, to w tym co napisał Piotr widzę pewne sprzężenie zwrotne, wiara, rzecz jasna ta właściwa, prawdziwa wiara prowadzi do prawdziwej cnoty, prawdziwego poznania, a właściwego poznania nie można mieć (zachować) jeśli nie pielęgnuje się czy nie dba o cnotę.
Pozdrawiam
Dam CI do przeczytania jeden tekst z ewangelii Łukasza 11:27-28: "A gdy on to mówił, pewna kobieta spośród zgromadzonych powiedziała do niego donośnym głosem: Błogosławione łono, które cię nosiło, i piersi, które ssałeś! On zaś odpowiedział: Błogosławieni są raczej ci, którzy słuchają słowa Bożego i strzegą go." Odniesiesz się do tego co powiedział Jezus Chrystus do tej kobiety? Pozdrawiam Cię!
Nie wiem po co piszesz takie oczywistości w kontekście mojego komentarza, że nie warto ludzi gnoić itd.. Czy sugerujesz, że ja chodzę po ludziach i wyzywam ich od kurew? xP
Powtórzę się:
Zgodzę się z Tobą, że głosząc ewangelię warto opowiadać o Bogu, a nie o szatanie. Nie ma raczej sensu wychodzić do niewierzących, czy katolików i wyliczać im co w ich życiu szatan zrobił. Nie od tego jesteśmy, by szatana głosić. Lepiej głosić Boga, skupić się na tym co On robi, a złe rzeczy w obliczu prawdy same się skompromitują.
Co do Twojego pytania... Strategii czego, nawracania? W którymś odcinku mówiłeś, że chrześcijanin wcale nie jest od tego, by nawracać, ale świadczyć [Poszukać tego?]. Ja nie nawracam. Może dlatego nie znam efektów. Bóg je zna. Może mam zero punktów, ale przynajmniej jestem szczery i nie akredytuję zabobonów okazywaniem im udawanego szacunku.
Podoba mi się jak Paweł na Areopagu opowiada o nieznanym Bogu. Zamiast wyzywać od kurew wszystko co się nie rusza, zaintrygował ich opowieścią o jednym z posągów, które sami zrobili. Niektórych tym zdobył dla Chrystusa. Nie mówił im, że ich więź z bożkami jest bardzo dobra tylko źle ukierunkowana.
Nie wydaje mi się, że taki był, to jest selektywna obserwacja. Tolerował daleko więcej niż widać po powierzchni. A widzę tu dobry pomysł na odcinek: czy Jezus wykazywał totalny brak szacunku do ludzkich tradycji?
Ale co do tematu to ja mam pytanie: jakie miałeś efekty takiej strategii? Ile ludzi sprawiedliwie objechanych i rzetelnie poinformowanych o tym jak są obrzydliwie, zostało naśladowcami Jezusa i zaczęli kochać ludzi, kochać Boga, poświęcać się i tak dalej?
Ja widziałem wiele, wiele razy z bliska tą rewolucyjną zmianę życia, które ludzie nazywają w skrócie "nawróceniem". Czyli tą decyzje o przejściu pod zarząd Jezusa. Ale nie mogę sobie przypomnieć żadnego przypadku, żeby bezpośrednim powodem było pełne pasji wytykanie komuś błędów w uprawianiu chrześcijaństwa.
Świadomość błędów - i grzechów - jest ważna, pewnie, bez tego trudno zrozumieć jaką wagę miało to, co Jezus zrobił. Komu wiele wybaczono, ten więcej kocha i tak dalej.
No ale właśnie: więcej kocha ten komu wybaczono, a nie ten kogo więcej zgnojono.
W skrócie uważam, że Jezus zrobił więcej mówiąc do jednej takiej: "i ja cię nie potępiam" zamiast "ty grzeszna kurwo".
Myślę, że to po prostu lepsza metoda.
Można to wytykać i mieszać z błotem, nie po to by ktoś poczuł się lepiej, ale po to, by nie zapominać, że Biblia wyraźnie pokazuje, że bałwochwalstwo jest obrzydliwością.
"Synowie zbierają drewno, ojcowie rozpalają ogień, a kobiety ugniatają ciasto, by robić pieczywo ofiarne dla Królowej Nieba, a nadto wylewają ofiary z płynów dla obcych bogów, by Mnie obrażać. Czy Mnie obrażają - wyrocznia Pana - czy raczej siebie samych, na własną hańbę?" - Jr 7:18 W Starym Testamencie mógłbym przytoczyć z 50 przykładów, jak Bóg jedzie równo po takiej głupocie. Dobrzy królowie Izraela rozwalali Matki Boskie i święte gaje, Jozjasz nawet kazał wykopać czczone truchła i rozsypać je na zdewastowanych ołtarzach. Nie widać tam patyczkowania się z tym całym syfem.
A sam Jezus jako człowiek? Był cynikiem. Wykazywał totalny brak szacunku do ludzkich tradycji, piętnował kler, nie ważył słów w strofowaniu tych, którzy wypaczają naukę biblijną. W NT też Apokalipsa jedzie równo po religii katolickiej nazywając ją prostytytką z jej Bozią na czele.
Nie mówię, że należy lub nie należy afiszować się ze swoim wstrętem do religii, że należy rozmawiać z katolikami tak, czy inaczej. Niech każdy będzie sobą.
Ja się też nie przejmuję tym co o mnie myślą katolicy. Ale interesuje mnie to co myślą katolicy.
No bo można robić i mówić swoje, przy okazji uprawiając "mam was w dupie" w kierunku tych wszystkich, co nie mają racji. Można, tylko efekt nie jest najlepszy. Nie całkiem bierze się to z naśladowania Jezusa, bo on trochę inaczej to robił. Oczywiście, że nie przejmował się tym, co sobie o nim pomyślą, ale jednak interesowało go co kto myśli, jak co rozumie i co jest w stanie wysłuchać, zrozumieć i zaakceptować, a co nie.
Wiele razy powstrzymywał się, żeby gdzieś iść albo coś powiedzieć. Jak rozmawiał z Samarytanką przy studni to nie wyliczał jej na dzień dobry katastrofalnych błędów w rozumieniu Boga. "Mam wam jeszcze wiele do powiedzenia, ale teraz znieść nie możecie" - powiedział swoim uczniom i też im nie opowiedział wszystkiego. To były kompromisy? Nie, to była mądrość.
Gryzienie się w język może wynikać ze strachu, że mnie ktoś znielubi, może też wynikać z empatii, zrozumienia i sprytu. Dzieciom się nie mówi o wszystkim. Mają swoje bozie i święte mikołaje, i można to wytykać i mieszać z błotem, ale po co? Żeby się poczuć lepiej?
To jest najlepsza strategia na jaką nas stać?
Dzięki Martin, ciekawe przemyślenia.
Katolicy przypisują Bozi atrybuty Boga. Już samo myślenie, że Matka Boska rzekomo słyszy wszystkie modlitwy i jest wszechobecna oraz ma moc sprawczą, jest robieniem z niej Boga lub myleniem jej z Bogiem. Wiadomo kto jest jedynym pośrednikiem, orędownikiem i pocieszycielem w Biblii.
Zgodzę się z Tobą, że głosząc ewangelię warto opowiadać o Bogu, a nie o szatanie. Nie ma raczej sensu wychodzić do niewierzących, czy katolików i wyliczać im co w ich życiu szatan zrobił. Nie od tego jesteśmy, by szatana głosić. Lepiej głosić Boga, skupić się na tym co On robi, a złe rzeczy w obliczu prawdy same się skompromitują.
Jednak na codzień nie przejmuję się co myślą o mnie katolicy. Nie krępuję się bezcześcić "Zawsze Dziewicy" i nie kryję się ze swoim brakiem szacunku, a nawet obrzydzeniem do tego czy innego bożka. Rozmawiając z chrześcijanami, nie toleruję głoszenia kompromisów w tej materii. Nie można czcić Bozi i być chrześcijaninem. Albo albo. Jeśli ktoś umiera z nadzieją, że przed złym Bogiem uchroni go Bozia to jak Jezus ma go zbawić?
Pozdrawiam!
Maryja jest Matką naszego Pana Jezusa, Mesjasza, który złożył Siebie w Ofierze za grzech całej ludzkości. Za twoje grzechy także. Inaczej byś tu dziś nie rozmawiał. Przecież Sam Bóg przyjął ciało z Maryi i chodził po ziemi. A teraz Ona wstawia się za nami i prowadzi nas do Jezusa. Naprawdę tak trudno ci zrozumieć, za co się Ją czci i kocha?
Matka Boża nosiła pod Swoim Sercem twojego Boga, który zadośćuczynił za twój grzech także. Zastanów się dlaczego Ją jedyną wybrał Bóg na Swoją Matkę? Maryja to kwintesencja kobiecości, to "Dziewica" dziewic, która poczęła z Ducha Świętego. Ona jest wzorem czystości, pokory i cierpliwości dla wszystkich kobiet. Gdyby chociaż trochę stawały się podobne do Maryi, to by na świecie zapanował pokój i mężczyźni byliby inni.
Zamiast szpanować, trzeba nauczyć się pokory. Wtedy więcej się zrozumie.
Słowo "Odwyk" pasuje do tych ludzi, którzy aktualnie potrzebują pomocy Boga. Muszą się nawrócić i "odwyknąć od grzechu", odejść od nałogów i od złych rzeczy, które prowadzą na manowce.
U św. Łukasza Maryja mówi "Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny." ... no jednak z pewnymi wyjątkami, bo protestanci i ty też nie jesteście tu wierni Pismu.
„Wprowadzam nieprzyjaźni między ciebie i niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę.”
W IV wieku święty Hieronim, jeden z Ojców Kościoła, o najbardziej bogatym i ciekawym życiorysie, dokonując tłumaczenia Wulgaty, napisał: „Ona zmiażdży ci głowę”, odnosząc ten najważniejszy tekst Starego Testamentu do Maryi. W ślad za nim poszli inni Ojcowie, pasterze i wierni, odczytując zawsze od tego momentu zapowiedź nadejścia Mesjasza w perspektywie nowej Ewy – Maryi, która zwyciężyła wszelkie zakusy złego ducha i zmiażdżyła jego głowę.
Bóg nie powierzyłby swego Syna, a poniekąd dzieła zbawieni świata, w ręce kogoś zwykłego... Ten ktoś musiał być najświętszym z ludzi...komu winniśmy naszą dozgonną wdzięczność i cześć. Tak Maryja prowadzi najprostszą drogą do Jezusa, do Boga ( nie zatrzymując wiernych na sobie)...bo Ona jest też prawdziwą Arką w której spoczywał Bóg.