Czy to co zgodne z naturą podoba się Bogu? Czy to co przeciwne naturze jest grzechem? Co na to Biblia? Posłuchaj - może inaczej podejdziesz do filozofii gender i homoseksualizmu.
Martin jak ty to robisz, że ja mam akurat jakiś problem w życiu, a ty robisz o tym odcinek? Dzięki za ten odcinek. Właściwie sam doszedłem to takich samych wniosków wcześniej, ale dobrze czasem usłyszeć to samo od drugiego człowieka, wtedy jakoś mądrzej brzmi.
Martin, nie przestajesz zaskakiwać. Rób tak dalej.
Piszę, ponieważ Martin chciał żebym skomentował. Mi się podobało, ale od połowy audycji. Na początku nie zrozumiałem fragmentów o naturze. Zrozumiałem to w ten sposób, że Biblia sobie przeczy i czułem się nie komfortowo. Ponieważ przeczytałem cały nowy testament i nie zwróciłem na to uwagi. Pozdrawiam Martin :)
O. A to ciekawe.
Pozdrowionka, dzięki za komentarz!
Fajna wypowiedź, Martin, ale patrzysz na ten temat od dupy strony (i to dosłownie :D).
Owszem, dałeś kilka cennych wskazówek o walce ze swoją naturą, ale w całym tym wywodzie zapomniałeś o jednej kwestii, moim zdaniem - NAJWAŻNIEJSZEJ.
O MIŁOŚCI - o takiej prawdziwej miłości (nie mylić z pożądaniem). Bo jeśli facet zakocha się w innym facecie (zauważ, że mówię o "zakochaniu się", a nie o "chęci przelecenia"!), to już jest koniec tematu. Możesz się biczować do woli - "chcenie czy nie chcenie" nie ma tu nic do rzeczy, bo na to się wpływu nie ma!
Iluzja, feromony, chemia, nazwijcie to jak chcecie, ale z prawdziwą miłością się NIE WALCZY! Skoro Bóg jest nazywany miłością, a kazałby ci z miłością walczyć, to kazałby ci walczyć z Nim samym...
Jedno wiem na pewno, że gdyby Bóg kazał mi zwalczyć miłość do innej osoby, którą sam mi przecież podarował, to za nic w świecie nie wykonałbym tego rozkazu (i nie sądzę, żeby Bóg tak okrutny rozkaz zechciał komukolwiek wydawać).
Pytajmierz - i dlatego o Abrahamie jest w Biblii. Bo gdy Bóg kazał mu ofiarować Izaaka, to on się nie zastanawiał, czy wybrać miłość do jedynego syna czy do Boga. Pytajmierz- a takie przykład:jakbyś zakochał się w żonie najlepszego przyjaciela i "zrealizował" miłość do niej, grzesząc i krzywdząc przy okazji? Też byś tak tłumaczył swoje postępowanie?
Martin-dzięki za taki odcinek. Ludzie często mówią sobie" to silniejsze ode mnie", "taki już jestem"...a to jednak zwykłe folgowanie swojemu "chce mi się"
Dobre Martin stosujesz nazewnictwo w rozróżnieniu między "tym co chcę" a "tym co mi się chce". Też już kiedyś to zauważyłem, bardzo trafne określenia. Zauważyliście, że w zdaniu "Ja chcę." "ja" jestem podmiotem, a w zdanie "Mi się chce", tylko dopełnieniem?
Seneka Młodszy powiedział "Panować nad sobą to największa władza".
Tylko jak tę władzę uzyskać... I obawiam się, że to w praktyce działa tak, że w każdym jednym aspekcie trzeba o tę władzę walczyć osobno... ech...
@Karolina
W Biblii jest o Abrahamie, owszem, Bóg kazał mu złożyć syna w ofierze, ale zwróć uwagę, że powstrzymał go ostatecznie.
No i nie zapominajmy o Salomonie, który odwrócił się od Boga ze względu na miłość do kobiety innego wyznania.
Odpowiadając na Twój przykład: nie pisałem, że miłość należy zrealizować, ale że nie wolno się jej wypierać, walczyć z nią. Można przecież kochać kogoś po cichu, na odległość.
A teraz pozwól, że ja dam Ci przykład:
stoisz w zaświatach przed obliczem Boga, obok stoi osoba, którą kochasz najbardziej na świecie - za chwilę zostanie ona zesłana do piekła za wyznawanie innej religii. I Bóg daje Ci wybór: idziesz ze Mną lub z nią. Co wybierasz? Moje zdanie znasz. Teraz chciałbym poznać Twoje.
Myślę, że nawet i miłość występuje w tych dwóch odmianach. Podobnie jak "mi się chce", może być i "mi się kogoś kocha". I jak "chcę" to nie to samo co "mi się chce", tak i "kocha mi się" to nie to samo co "kocham".
Mam wrażenie, że ludzie czekają aż im miłość przyjdzie... naturalnie. Inaczej mówiąc: bez wysiłku. Sama z siebie. Automatycznie. Że coś tam zaiskrzy i tak dalej.
I dobrze, czemu nie. Ale pytanie co będzie kiedy "naturalna" miłość się z jakiegoś powodu skończy? Wtedy dopiero jest ciekawie. Jedni zdążą się nauczyć miłości płynącej z czegoś więcej niż natura i przechodzą na ten - znacznie piękniejszy według mnie! - tryb kochania.
A inni sobie idą za głosem natury, zostawiając za sobą domy, dzieci i ogólnie zgliszcza.
A są jeszcze inni zboczeńcy (do których niestety mogę się zaliczać), którzy od dupy strony zaczynają: szukając tego co świadome tak bardzo, że to co naturalne całkiem ignorują. I wtedy też źle, bo się życie suche robi, "prawidłowe" takie, nieludzkie.
To balansowanie między jedynym a drugim, ta ciągła niestabilność czyni życie ciekawym! A ludzi - najbardziej fascynującymi stworami!
Na początku trochę zamotane, ale później fajne porównania. Ode mnie jeszcze notka, że nie żyjemy pod zakonem i też 'nie sądźcie, żebyście nie byli sądzeni'.
Pomyślności w nowym roku !
PS. Jak klikam Dodaj komentarz, to player się wyłącza :(
Dzięki za bardzo mądry odcinek...choć bez gęby.
@Martin
No dlatego wspomniałem, że mam na myśli taką prawdziwą miłość, na którą się wpływu nie ma, taką, która trwa wiecznie. Sam takiej doświadczyłem (a raczej doświadczam od dziesięciu już lat) i ją właśnie uważam za największe dzieło Boga i jednocześnie za jeden z dowodów na Jego istnienie. Osobiście uważam, że wyrzekanie się miłości jest równoznaczne ze śmiercią, to jak buddyjskie odrzucenie własnego ja. I przy wyborze między miłością a Bogiem nawet bym się nie zawahał. Możliwe, że za takie nieposłuszeństwo będę się smażył w piekle, niech i tak będzie. I szczerze nie chciałbym mieć nic wspólnego z osobami, które znajdą się w niebie za wybranie tej drugiej opcji. Takie niebo - to dopiero byłoby piekło :)
Osobiście mam identyczną koncepcję. Trafiłeś w dziesiątkę. :P
Pytajmierz@8-to będę ją kochać na odległość :)
"Prawdziwą miłość, na którą się wpływu nie ma, taką, która trwa wiecznie"?
Brzmi pięknie.
Coś jak Disney.
Ale jak dla mnie za dużo idealizmu jak na wieczór sylwestrowy.
Wesołego 2014! Całego! Codziennie!
No, oprócz dwóch czwartków, może. Powiedzmy: jeden w lutym, a drugi w październiku.
No to wszystkiego co najlepsze Martin, dla Ciebie i wszystkich Odwykowiczów w tym Nowym Roczku
Aby był jaki będzie czyli świetny
I jeszcze tak dodam, ni z gruchy ni z dupy, że książka jest świetna po prostu. Co tu dużo gadać i czekam z niecierpliwością na kolejne przemyślenia
Jezusy lekko mnie rozwaliły;)
Za życzenia dziękuję, ale ja nie obchodzę Nowego Roku.
Z tego co słyszałem, to przedszkola z filozofią "gender" przebierają dziewczynki za chłopców i chłopców za dziewczynki. Przynajmniej ich nie zabezpieczają w antykoncepcję farmakologiczną, więc mogło być gorzej. W dobie, kiedy mężczyzna to rzadkość i prędzej spotka się faceta ze znaku "kibol macht frei" lub "Allah macht frei" próbować wszczepić dzieciakom naleciałości innej płci trąci to trochę dywersją społeczną. Już nie mówię co Biblia na takie przebieranki... Idę słuchać odcinka, ciekawe co do powiedzenia ma Martin.
Straszaki Krzysztof, to tylko straszaki.
Mam dziecko w przedszkolu i gdyby ktoś je zechciał przebrać bez moje zgody to nie omieszka dostać w ryj
Z pięści, nie z plaskacza
A jeszcze tylko dodam, że wstawiłem swoją opinię na temat książeczki owej, a mod mnie olał i nie wstawił
Mam chęć szczerą pizdnąć też modowi bo opinia była pozytywna
Hmm, no tak całkiem pozytywna, a nie wstawił. i jak tu zadośćuczynić smutnemu geraldowi, który podpisał się nawet własnym osobistym nazwiskiem?
Zwolnić moda?
To jeden z twoich ważniejszych odcinków jak dla mnie.
Martin. Wstrzeliłeś się z tym odcinkiem perfekcyjnie w moje ostatnie rozterki. Jesteś niemalże odpowiedzią na moje modlitwy o zrozumienie (zamiast głosów z nieba, jest Twój odcinek). Szkoda tylko, że odsłuchałem tego dzisiaj, a nie wczoraj, bo w sylwka zrobiłem źle i czuję się jak szmata. Ale cóż. Po ptokach i trzeba iść dalej. Dzięki!!!
Świetny odcinek Martin! Mi dał duużo do myślenia :)
A moja natura jest leniwa i muszę nad nią pracować. Z tą miłością to też przereklamowane. Chciałabym, abyś mi tu Pytajmierz zdefiniował miłość, bo dopiero wtedy będę mogła lepiej zrozumieć, co masz na myśli. A może i Ty sam lepiej zrozumiesz samego siebie?
Swoją drogą wcale nam to nie upraszcza, że raz nam natura podpowiada i nawet biblia mówi o jej roli w odnalezieniu właściwej drogi, a innym razem musimy z nią walczyć.
Niech nas każdy kolejny dzień, tydzień, miesiąc i rok życia przybliża do Boga. To moje życzenia noworoczne.
Czy milosc moze byc grzechem?
Czy grzech moze byc miloscia?
@Sterka
Jak chcesz wiedzieć, czym jest miłość, to zamiast szukać definicji, radzę zagłębić się w poezję. Osobiście gardzę każdą próbą uchwycenia tego uczucia w definicyjny bełkot, bo każdy sobie zdaje sprawę, że bez trywializowania tego się zrobić nie da.
Akurat jestem innego zdania. Może dlatego, że my rozmawiamy, a nie kochamy się, więc skoro się rozmawia, to warto uściślać, żeby wiedzieć dokładnie, na jaki temat się wypowiadamy.
Wyobraź sobie, że gdyby każda osoba, której ktoś wyznaje uczucie, prosiła o szczere uściślenie, mogłoby się okazać, że jej potrzeby w tym zakresie nie są zaspokajane przez deklarującą osobę. Więc może jednak warto pokusić się o taki "bełkot", żeby być realistą i budować na trwałych fundamentach. Inaczej podążasz za swoim wyobrażeniem, które może bardzo rozmijać się z rzeczywistością.
Poezja dostarcza emocji. Rozumiem więc, że podążanie za miłością jest dla Ciebie podążaniem za zaspokojeniem potrzeby doznania wzruszeń. W takim razie czym się różnisz od narkomana, który potrzebuje narkotyku, czy alkoholika, który musi wypić?
Najpierw spojrzałam na liczbę komentarzy i myślę "co jest?", ale po przesłuchaniu odcinka już wiem, że niektórzy przełamali swoje lenistwo, to i ja przełamię :)
Nigdy się nie zastanawiałam nad różnicą między "mi się chce" a "chcę", choć w praktyce zdarzało mi się stawiać wewnętrzne zakazy moim chcicom, więc rozumiałam, że jest taka potrzeba.
Od dziś nie piję kawy, to takie postawienie wewnętrznego zakazu mojej potrzebie codziennego delektowania się kawą (żaden inny napój mi tak nie smakuje). Walczę z tym "mi się chce napić kawy" od lat, może odniosę wreszcie zwycięstwo. Co taka kawa będzie mną rządzić?!
A ci Ci się w kawie nie podoba Eliszeba ? ;)
@gerald1972
Właśnie wszystko mi się w niej podoba ;)
Ale poza dobroczynnym wpływem na nastrój to dużo złego robi, więc ze względów zdrowotnych powinnam z niej zrezygnować, a poza tym wkurza mnie, że mam nałóg.
To taki klasyczny przykład z Martinowych Rozważań, że nie chcesz, ale ci się chce.
Martinie, muszę przyznać masz rzadki dar- mówisz głośno to co już w zasadzie niby się wie ALE tak naprawdę o tym się zapomina albo boi powiedzieć głośno.
Z podobnymi koncepcjami spotkałem się w książkach Anthonego De Mello, (polcem wszystkie bardzo dobre) tylko on tam używał trochę innych słów.
Oj, tam. Odcinka jeszcze nie oglądnąłem, ale kafka jest OK
I mam w dupie zalecenia;) Mam sobie wszystkiego żałować?
I tak rezygnuję z masy rzeczy na rzecz upodobań innych
JA sobie kafke zostawię i nazwę po imieniu. To moja ulubioność
Widzisz Gerald, bo to, że ktoś czuje, że nie powinien więcej pić kawki w takich ilościach, bub nawet wcale, nie oznacza, że nikt nie powinien pić kawy. Każdy ma własną relację z Bogiem i każdy musi ją sobie sam na poważnie układać. To tak, jakbyś naśladował inne małżeństwa tylko dlatego, że im się udaje. To co jest dobre dla jednej pary, nie musi działać u drugiej. Nie namawiam do traktowania rzeczy lekko. Należy się jednak orientować bezpośrednio na Boga, a nie równać krok z Kościołem. Jako rodzice też nie traktujemy dzieci identycznie, bo one są indywidualnościami. Każde ma inne potrzeby, inne cele, inne możliwości. Bóg ma też dla każdego z nas inną drogę.
O ideologii "gender" to tu niepowiedziani praktycznie niczego. To znaczy Martin nie wyjaśnił, czy Biblia potwierdza tezę, iż mamy 2 płcie: biologiczną (sex) i kulturową (gender), gdzie tą drugą kształtuje wyłącznie otoczenie kulturowe, tzn., że fakt, iż faceci są częściej żołnierzami, górnikami, czy budowniczymi wynika z tego, że jako mali chłopcy dostawali od rodziców inne zabawki i ubrania niż ich koleżanki.
Co do źródeł homoseksualizmu mam odmienne wnioski niż Martin. Spośród gejów, których znam (a znam wielu - to moi złoci klienci :)) większość pochodzi z rodzin patologicznych lub niepełnych, których matka zmuszona była pełnić rolę głowy rodziny (ojciec albo chlał albo odszedł bądź zmarł).
Co do NATURY:
Komplikacje wynikają z niedopracowanego nazewnictwa. Aby lepiej skumać o co chodzi w przytoczonych przykładach z Biblii rozróżnijmy 2 natury:
1 - naturę człowieka, jako gatunku;
2 - naturę grzeszności - ciągot, które pojawiły się ZARÓWNO U LUDZI JAK I U ZWIERZĄT po grzechu Adama i Ewy.
Trzeba wrzucić do różnych worków zaspokajanie potrzeb wynikających z cech naturalnych (wyżywienie, odpoczynek, dążenie do życia w zdrowiu) i zaspokajanie szkodliwych ciągot (lenistwo, złość..).
Mądrze gadasz Sterka.
Jeśli to co gadasz wprowadzasz w czyn to musisz mieć szczęśliwą Rodzinę
I tego życzę
Ale jak ktoś ma szczęście nie szuka Odwyku;)
Don Camilo nie pierdol proszę
No a ja przepraszam bardzo.
Co do tych piesków i tego trawnika to czyż nikt z was nie słyszał o paradach miłości? :)
Standardowo dobry odcinek :) w ogóle od czasu słuchaniu Odwyku , moje patrzenie na niektóre rzeczy się zmieniły...Także Martinie tak 3mać! Robisz kawał dobrej roboty!!!
Dzięki za odcinek, dobra robota!
Natura versus wola człowieka - ten temat rzeczywiście jest ważny i dobrze by było żeby ludzie przemyśleli sobie co nieco.
W kontekście homoseksualizmu sprawy widziałbym nieco inaczej (Biblia nie jest dla mnie wyrocznią), ale kto wie - mogę się mylić.
W nowym roku życzę Tobie, Martin nieco więcej niepewności :) Bardzo lubię Twoje audycje, ale mam wrażenie, że z czasem tracisz nieco dystansu i swoje przemyślenia zbyt często prezentujesz jako prawdę objawioną.
Wiem, że "Tak, Tak - Nie, Nie", ale jest też miejsce na "prawdopodobnie", "prawie na pewno", "raczej nie". W końcu możesz się mylić.
Jak się mylę, to zmienię zdanie. Ale czy możliwość pomyłki to powód, żeby nie mieć swojego zdania?
A jeżeli masz swoje zdanie, to czy powinieneś go mówić w taki sposób jakbyś go nie miał?
Pewność siebie w wyrażaniu poglądów, to jeszcze nie postawa wyroczni. Proponujesz mi więcej strachu przed popełnieniem błędu? Konsekwencją jest to, że nie będę w ogóle nic mówić. Takie gadanie to same straty - narażam się na wszystko, a sam z tego nic nie mam. Ten strach sprawił, że nikt inny nie zrobił Odwyku. Czekałem 10 lat aż ktoś to zrobi, aż zrobiłem sam.
Wierz mocno, że masz prawo do własnego zdania. Wierz, że masz prawo być dziś pewnym tego czego jesteś pewny! Masz też prawo jutro zmienić zdanie.
Jeżeli świadomość ograniczeń ma prowadzić do tego, że nie można nigdy powiedzieć "jestem pewny" to żałosne to życie będzie. Ja w tym raczej widzę ucieczkę przed męską odpowiedzialnością, przed ryzykiem, podejmowaniem decyzji i trzymaniem się ich.
"Raczej" i "prawdopodobnie" też mówię. Po prostu mało się to rzuca w oczy. Nikt nie chce słuchać ludzi, dla których wszystko jest "raczej" i "prawdopodobnie".
Ostatecznie, jak już wybierać, to uważam, że lepiej już wybrać COŚ niż nie wybrać NIC.
W sumie to uświadomiłem sobie, że miałem do tych kwestii z grubsza podobne podejście tylko może nie potrafiłem go dobrze poprzeć takimi konkretnymi argumentami.
Wydaje mi się, że całkiem sensowne jest nazywanie wolnym tego człowieka który po pierwsze walczy a nawet wygrywa z samym sobą. Ja bym nazwał go także silnym, bo dużo łatwiejsze jest poddawaniem się swoim "chcicom" niż walka z nimi.
Dzięki Gerald. Myślę jednak, że tam gdzie są emocje, tam mądrość ma problem dojść do głosu, bo emocje biorą nad nią górę. Więc rodzina profituje, ale nie tak, jak by mogła. ;-)
Zastanawiam się dlaczego nasze społeczeństwo postanowiło załatwić rodzinę. Przygotowanie dzieci do przejęcia w życiu ról związanych z ich płcią ułatwiało im później wywiązanie się z obowiązków, jakie nakładało na nie życie, macierzyństwo, ojcostwo, czy małżeństwo. Bezmyślne rewidowanie takiego postępowania spowoduje, że nasze dzieci już jako osoby dorosłe nie będą potrafiły odnaleźć się w życiu rodzinnym i zbudować bezpiecznych domów dla swojego potomstwa. Nie wystarczy skrytykować skutki uboczne starych metod i zabrać się żywo za ich zmienianie, jeżeli zmiany nie są dobrze przemyślane z przewidzeniem ich konsekwencji. Jeśli ktoś proponuje coś nowego, to powinien nas do tego nowego przekonać. Moim zdaniem politycy postawili sobie za cel kształcenie dobrych pracowników, posiadających specjalistyczną wiedzę i motywację, ale zapomniano, że najważniejsze jest jakimi ludźmi jesteśmy, a dobry człowiek wyrasta w dobrej rodzinie, na dobrych przykładach.
Ciekawy odcinek, ale kiedy przypominam sobie, co mówił Salomon: "Marność, marność, wszystko marność..." to jakoś nie mam motywacji, żeby ze swoją naturą jakoś specjalnie walczyć.
Ja mam inne spojrzenie na "ciągoty" do czegokolwiek. Rozumiem, że założenie jest takie, że jak myślisz żeby coś zrobić, ale tego nie robisz, to to się nie liczy? A w Biblii jest napisane w Mateusza 5:27-32 (ja tu nie będę cytował, bo mi znaków zabraknie :D), że nawet jak pomyślałeś o tym, że chciałbyś z inną kobietą uprawiać seks, ale tego nie zrobiłeś, to jest zaliczane przez Jezusa jako grzech. Wg. cały ten fragment z tego co rozumiem to mówi o tym, że jak coś gorszy, to to odetnij. Czyli...dość radykalne podejście. A jak mają się czuć ludzie, którzy próbują panować nad swoimi ciągotami, ale im nie wychodzi i ciągle "przegrywają"? To już nie lepiej się nie męczyć, bo i tak się nie uda? Przypominam, że dla Boga mamy być idealni, czyli jak raz upadłeś, to już się nie podniesiesz. Jest to jedyny i ostateczny nokaut.
A odcinek mi się spodobał, fajnie się słuchało i wg.
@23 To zależy czy mężatka, około-mężatka, lub jakaś totalnie za młoda. A i tak po jakimś czasie Ci przejdzie.
Po wysłuchaniu odcinka dużo myślałem o tym jak wygląda dzisiejsze społeczeństwo i jak może wyglądać w dalekiej przyszłości.
Wyjdę o około 100, maksymalnie 150 lat w przyszłość. Jeśli nadchodzący kryzys gospodarek świata nie doprowadzi do ogromnej wojny czy cofnięcia ludzkości do średniowiecza to kilkadziesiąt lat później, w miarę rozwoju nauki stworzymy sztuczną inteligencje. Trochę później inteligencję przewyższającą znacznie inteligencje człowieka. Rozumiała by ona jego emocje i sposób rozwoju emocjonalnego, całą psychikę i mechanizmy nią rządzące. Prawdziwie inteligentne maszyny z pewnością zajmą się kształceniem i pomocą w szeroko rozumianym wychowywaniu dzieci. Z racji swojej rosnącej mądrości, z czasem dojdą w tym do perfekcji. Będą mogły kształcić ludzi w sposób budujący ich kreatywność i umiejętność logicznego myślenia, tak że będą dorośli umysłowo i przeróżne złe, szkodliwe zachowania i sposoby myślenia będą w u nich rzadko spotykane. Z czasem głupota, zdziecinnienie, lenistwo itp nie będą już tak powszechne jak dzisiaj. Z pewnością będą ludzie, nie chcący aby maszyny pomagały im w wychowywaniu i kształceniu swoich dzieci, ale i patrząc na dzisiejszy świat, są tacy którzy odmawiają dzieciom książek „bo jeszcze zgupiejesz kurde”.
Może to co napisałem nie jest bardzo związane z tematem odcinka, ale może ktoś ma ochotę podyskutować o przyszłości ludzkości.
Odcinek genialny, tak jak ten o lenistwie!!! Dzięki!!
W przyszłym tygodniu na edX zaczyna się kurs "Early Christianity: The Letters of Paul". Nie polecam, bo nie wiem czy wykłady będą dość ciekawe, ale okiem rzucić można. W każdym razie w zeszłym roku śledziłem jeden kurs na tej stronie i nagrania były bardzo ok. Mimo że był to akurat kurs z programowania.
Się dziwię, że jeszcze ktoś wierzy w te sztuczne inteligencje.
Powinno być już jasne, że to zwyczajnie nie działa. Nie da się, nie będzie, kropka. Deal with it.
Według Odysei Kosmicznej w 2001 miała być sztuczna inteligencja i wyprawy w kosmos. I co, była? Według innych filmów z dawnych lat mieliśmy latać do pracy, a nie jeździć. I co, latamy?
Sztucznej inteligencji nie ma (są oczywiście próby, ale są raczej żałosne) mimo że komputery domowe są tysiące razy szybsze od tego co zakładano. Najbliższe co dało się w tej dziedzinie osiągnąć to wyszukiwarka Google.
Wojny też nie będzie. Historię polecam. Kiedy waluty giną jest taki chaos i bieda, że nie ma mowy o żadnej wojnie. Za co? Wojny to są ewentualnie POTEM. A póki waluta kona to codziennym problemem są raczej bandyci niż żołnierze.
Za to średniowiecze niestety może być realne za te 100 lat. Jedno już przecież było...
Martin świetny odcinek. Brawo !
ps. Dzieki za odwyk...
Masz rację, że pewność w wyrażaniu poglądów ma dużą wartość, ale czasami jest efektem lenistwa umysłowego. O wiele łatwiej jest uznać coś za prawdę, odciąć alternatywy niż drążyć, dowiedzieć się więcej, wysilić się by zrozumieć kontrargumenty.
Postawa "na pewniaka" i wieczne wątpliwości to są pozycje skrajne i uważam, że w wielu przypadkach postawienie się gdzieś pomiędzy jest dobre (jakkolwiek to zabrzmi).
Trzeba jednak odróżnić poglądy natury etycznej i te - powiedzmy - naukowe. W pierwszym przypadku musimy nieraz podjąć decyzję i wypowiedzieć ją bezwzględnie. Nawet jeśli jest ryzyko pomyłki.
Do takich spraw jak teoria ewolucji kontra kreacjonizm podchodziłbym jednak z większą pokorą.
Kiedyś ludzie, z pychą wierni własnym poglądom, palili czarownice i ścigali Galileusza.
Pozdrawiam!
Ale nie można powiedzieć, Martin, że to niedobrze, że Kościół Katolicki zajmuje się gender. On ma jakby za zadanie w narodzie uświadamiać. Tak było i powinno zostać. A gender prowadzi do rozkładu cywilizacji.
A homoseksualizm? Tak, to prawda, że jest takim samym grzechem jak kradzież, czy pijaństwo. I nie powinnyśmy nikogo szykanować. Tylko znowu wychodzi ta nasza wspólna wada, że łatwiej wytykać coś innym. A jeżeli jeszcze to coś się bardziej rzuca w oczy, to już w ogóle...
A niech się zajmuje, czy ja mu bronię się zajmować?
Ale, że ten jakiś gender ma prowadzić do rozkładu cywilizacji, to ja już kompletnie nie rozumiem. Brzmi to dla mnie tak, jakby ktoś powiedział, że pierdnięcie prowadzi do trzęsienia ziemi.
Nie mówiąc już o tym, że dalej nie wiem o jaki gender chodzi. Czy o tą koncepcję, że odmienność płci jest warunkowana kulturowo? No przecież jest. Więc pewnie o coś innego chodzi. Ale dalej nie wiem o co.
Według mnie jak już od czegoś cywilizacja rypnie, to najpewniej od czegoś takiego: joemonster.org
No to nam, Crzszman, wytłumacz dokładnie jak się ta cywilizacja ma zawalilić od gender.
Ja tam prawicowy chłopak jestem. I jak na prawicowego chłopaka przystało, uważam homoseksualizm i rożne takie odchyły za wynaturzenia. A gender promuje takie wynaturzenia. Jeżeli nie ma wyższych wartości w społeczeństwie, jeżeli idziemy w wynaturzenia, to później jest degeneracja na maksa, a potem już samo idzie. Dlatego, jak można przymusowo dzieci faszerować jakimiś idiotyzmami, przebierać chłopców za dziewczynki etc. etc. To jest chore. Później takie dziecko wyrośnie i degeneracja się powiększy. Taki rozkład od środka.
A w naszym wspólnym interesie jest chyba temu zapobiec.
@49 Martin
Ja tam nigdy nie miałem -8 lat xDD
Tak właściwie to jaka cywilizacja? W jakiej cywilizacji my niby teraz żyjemy i jaka ma powstać cywilizacja po nadejściu gender (które jest tak nierealne że nie będzie nawet funkcjonować).
A co do przebierania dzieci no to faktycznie dziwne :).
Aha - to znaczy, że masz jakieś poglądy, bo jesteś prawicowy, a nie że jesteś prawicowy, bo masz jakieś poglądy?
Prostota tego rozumowania wzbudza mój zachwyt.
Ale abstrahując od tego pięknego prostego świata, dalej nie wiem jak pogląd, że różnice płci zależą od kultury promuje wynaturzenia? Ja dalej tego nie widzę.
Nie rysuj nam tu malowniczych wizji, tylko napisz jakiś argument.
Chłopcy się od zawsze przebierali za dziewczynki - chociażby dla jaj, albo z ciekawości, albo do teatrzyku w szkole. A dziewczynki to w ogóle cały czas chodzą po ulicach ubrane jak chłopcy, że nie idzie rozróżnić. Tyle, że po pierwsze cywilizacja od tego nie upadła, a po drugie co to ma do rzeczy w temacie rozmowy?
Myślałem, że mówiłeś o koncepcji gender (którą zdefiniuj najpierw, bo cały czas nie jestem pewny o co dokładnie chodzi) a nie o przymusowym przebieraniu dzieci. Jak ci chodzi o zmuszanie dzieci, to mówisz o państwowej przymusowej edukacji, nie o gender.
Nie, nie, nie. Jakby było tak, jak mówisz ze mną, to bym nawoływał do nienawiści do homoseksualistów etc. A tak chyba nie jest, nie?
Ale dobra, masz rację- chodziło mi o przymusowe uczenie i wykładanie tego. Mea culpa.
Dominikanin O. Zięba :"Dodał, że w warszawskim klasztorze Dominikanów organizowano dyskusję o gender. Przyszli eksperci, debatowali merytorycznie i kulturalnie. - Nie było ataku na Kościół, ale już sam fakt istnienia dyskusji sprawił, że przyszli tzw. prawdziwi katolicy i zakłócali ją okrzykami, a kiedy to nie wychodziło, to rzucili zapaloną racę. Ten syndrom oblężonej twierdzy, histerii. To jest bardzo smutne, że słowo "gender" wywołuje reakcję: "spalić", "zniszczyć" koniec cyt.
I na tym to właśnie polega. Szczucie jednych na drugich bez znajomości znaczenia pojęcia, o którym się dyskutuje
Kościół powinien mówić o tym bo czemu nie?
Ale powinien rzetelnie tłumaczyć czym jest gender, a nie krzyczeć o ideologii gender i straszyć ludzi szlag wie po co, jak zwykle zresztą, wróg w/d nich musi być zdefiniowany, ale czy poprawnie czy nie, to im zwisa. Ech
Chęci do posłuchania miałam, ale ostatnio (tak a propo "chcenia") zabieram się za wszystkie moje obowiązki i albo ich nie kończę, albo zaczynam robić inne dziwne rzeczy i wszystko co rozplanuje w czasie i tak robię na ostatnią chwilę. Ale do rzeczy, odsłuchiwałam przy okazji odpisywania na maile więc kilka rzeczy jednym uchem wpadło, ale niestety większość pewnie wypadła drugim, ale mam nadzieję, że kiedyś się zawezmę i posłucham jeszcze raz.
Uważam genderyzm za filozofię fałszywą. To prawda, że kultura wzmacnia tradycyjny podział ról społecznych, jednak ona sama - w zakresie o którym mówimy - wynika z cech biologicznych obojga płci.Jeśli osadzimy kilkoro chłopaków i dziewczyn na bezludnej wyspie to wykszatałcą oni dokładnie taką samą kulturę: chłopak będzie polował i budował szałas, a dziewczyna to co upolowane i zbudowane zagospodaruje. Do tego popchnie ich biologia i tak będzie po prostu ekonomicznie.
Ad 52. Samo gender nie tyle promuje wynaturzenia, co zmianę naturalnego porządku społecznego. Opiera się na lekceważącym podejściu do ewolucyjnego i samorzutnego charakteru rozwoju cywilizacji.
Najbardziej szkodliwy charakter przybiera "gender" wówczas gdy z opisu rzeczywistości przechodzi do propozycji działań, które by ją udoskonaliły. I od tego momentu zaczyna cuchnąć aparatem państwowym.
Tymczasem życie społeczne i ekonomiczne jest zbyt skomplikowane, aby było możliwe opracowanie racjonalnego planu, który przyniósłby spodziewane efekty, nie zaburzając przy tym urzeczywistniającego się w wolnym społeczeństwie spontanicznego porządku.
Gender to promocja nieefektywności.
Gender = wzrost nieświadomego pedalstwa.
Dziękuję, dobranoc.
Gender (ang. gender, czyt. dżender – płeć, rodzaj gramatyczny), inne określenia to: płeć kulturowa, płeć społeczna, społeczno-kulturowa tożsamość płciowa – suma cech, zachowań, stereotypów i ról płciowych przyjmowanych przez kobiety i mężczyzn w ramach danej kultury w drodze socjalizacji, nie wynikających bezpośrednio z biologicznych różnic w budowie ciała pomiędzy płciami, czyli dymorfizmu płciowego. Gender, czyli kulturowy komponent tożsamości płciowej, przekazywany jest poszczególnym jednostkom w sposób performatywny, czyli poprzez uczenie się, odgrywanie i powtarzanie zachowań innych osób tej samej płci. Na płeć społeczną składać się może np. sposób ubierania się, sposób zachowania, oczekiwane funkcje w ramach społeczeństwa, sprawowana władza itp. Gender odróżnia się tym od płci biologicznej (ang. sex), czyli sumy cech fizycznych i zachowań seksualnych wynikających z odmiennych funkcji i ról obu płci w procesie rozmnażania płciowego
Naprawdę Don Camilo uważasz, że to o czym piszesz jest tym co przedstawiłem wyżej za wiki?
Z tymi włosami to sprawa jest dawno nieaktualna. Czasy, estetyka publiczna itp. cały czas się zmieniają, jak było powiedziane w odcinku. W średniowieczu włosy przecież były symbolem waleczności i wolności. Brak włosów albo włosy krótko ścięte były zarezerwowane dla chłopstwa, ze względów praktycznych (długie włosy przeszkadzały w pracy), To co jest napisane w tamtym liście odnosi się do tamtych czasów i tamtych obyczajów, więc uważam, że nie ma co przywiązywać do tego jakiejś wielkiej wagi.
@59 Długie włosy nosiło chłopstwo [w szczególności w późnym średniowieczu] i można znaleźć potwierdzenie tej informacji szukając pod: "kołtun" - oni wtedy wierzyli, że taki niemyty dred chroni przed chorobami osobę co go nosi, a jego ścięcie grozi śmiercią. We wczesnym średniowieczu chłopi dbali o wiele lepiej o higienę. schyłek średniowiecza [wiek XV] był katastrofą higieny [zarazy i pandemie - dżuma najprawdopodobniej w odmianach - Kazimierz III Wielki okazał się wielkim władcą] oraz medyczna teza jednego konowała, że brak kąpieli sprawi, że powietrze morowe nie wniknie przez pory w skórze i nie zarazi chorobą. W Polsce szlachta nosiła włosy krótkie i podgolone z tyłu i skroni[dbali o to], bo była to fryzura żołnierska [z uwagi na pchły od koni]. Kozacy [Zaporożce] nosili dość specyficzną fryzurę bo osełedec [taki śledź] - też malutko włosów na głowie. Królowa Polski, wielka księżna litewska, księżna Rusi, Prus i Mazowsza itd., księżna Mediolanu, Bari i Rossano Bona Sforza d’Aragona- żona Zygmunta Starego do kraju oprócz włoszczyzny przywlekła Włochów - nazwanych Włochami, a nie "Italczykami" ze względu na długie włosy. Nawet w języku polskim mamy państwo Włochy, a nie Italia.
Zobacz Martin jak pięknie wytłumaczyłeś dlaczego nie powinno się masturbować. No i co teraz ci wszyscy obrońcy "Tapirowania Mudżahedina" macie teraz potępić ten odcinek a nie "zgadzam się ", "jaki dobry odcinek" itd.
O gender było bardzo mało i płytko.
Milczenie jest złotem i co ja kobietą jestem?
Ad 58
To, co wkleiłeś z wiki to baza teoretyczna (z której tezami - jak wcześniej napisałem - nie zgadzam się). Sęk w tym, że za teorią idą konkretne, jednoznaczne postulaty działania.
Dokładnie tak samo, jak marksizm, jako nauka, nie zakładał łagrów, ludobójstwa i wszechobecnej inwigilacji - jedynie opisywał świat i prognozował jego przyszłość.
A tak przy okazji rzućmy okiem na przedmioty wykładane na genderologii (przykład poznańskiego UAMu):
Feministyczna krytyka literacka :(
Filozofia feministyczna :(
Historia feminizmu
Historia gender
Płeć i rodzaj w edukacji
Psychologia
Socjologia gender
Teologia feministyczna :(
Czytanie i krytyczna analiza genderowa współczesnych popularnych czasopism dla kobiet i mężczyzn :(
Dzieje edukacji kobiet
Feministyczne strategie pisarskie :(
Gender mainstreaming – polityka płci :(
Kobiety i nowe technologie - feministyczna proza science-fiction
Prawa człowieka a płeć – ochrona praw reprodukcyjnych :(
Muzykologia feministyczna
Przedmioty, które oznaczyłem ":(" to ewidentna agitka, warsztat dla przyszłych polityków/-czek feministycznych. Jest ich siedem, a więc POŁOWA.
Definicja z Wikipedii nie odzwierciedla rzeczywistości.
Nie odzwierciedla to prawda, ale to od nas, dorosłych, rodziców, zależy, jaka to jest rzeczywistość, czyż nie?
Jeśli damy sobie wmówić i przekonam innych, że każda stwierdzona zależność jest złem to będzie złem
Nie przebrałeś sie nigdy za dziewczynkę nawet z czystej ciekawości Don Camilo
Bo ja i owszem.
Czy ktos komuś każe czy zmusza studiować na UAM-mie, o którym wspomniałeś?
Jak mi się nie spodobają studia mojego dziecka to tam nie pójdzie bo ja za to płacę
Jak sobie samo zapłaci to pójdzie, a ja nie bedę miał nic do gadania bo na gadanie bedzie juz za późno troszkę
Kwestia wyboru, a nie walki z wszystkim co wydaje się być złe
Jeśli moje dziecko po studiach, juz pracując będzie miało ochotę przebierać sie za dziewczynke to komu mam napluć na brodę, sobie czy uczelni czy państwu?
Może wprowadźmy zakaz jeżdżenia ścigaczami powyżej 1000 dm3 pojemności bo to z reguły kończy sie śmiercia, a my jesteśmy za życiem, jednak?
Każdy dorosły człowiek odpowiada za siebie i swoje dzieci i od nas zależy kim jesteśmy i kim bedą nasze dzieci
Więc, gdzie tu jakiś problem jest?
Widzisz Gerald, nie wiem jak Ci na to odpowiedzieć, bo problem jest i dobrze sobie go uświadomić. Źle natomiast go rozdmuchiwać i dążyć do otwartej walki.
Problem polega na tym, że szerzenie takiej ideologii przyniesie niekoniecznie dobre skutki. I nie oszukuj się, bo nawet najlepszy ojciec może mieć marnotrawnego syna, a czekanie na jego powrót jest bolesne, długie i nie zawsze się doczeka. A jaki procent społeczeństwa jest świadomy, mądry, przykłada się do swoich rodzicielskich ról? Ilu robi to po omacku? Więc jednak tak całkiem bym lekko do tego nie podchodziła. Za to zawsze można zaufać Bogu i mamy problem z głowy. :-)
No tak Sterka, ale jak zwykle, problemy sami sobie stwarzamy
Ja wychodze z założenia, że zwłaszcza wtedy, jeśli wierzymy w Boga i w to, że Jezus jest naszym panem to musimy pamietać i nie zapominać, że każdy z nas osobiście odpowie przed nim na sądzie i zakazywanie innym dorosłym ludziom czegokolwiek mija się z celem bo i tak zrobią co chcą, a durne zakazy tylko zabijają wolność i myślenie
Jeśli ludzie są na tyle głupi, że nie mogą lub nie chcą zrozumieć tej prostej sprawy, że sami za siebie odpowiadają co co ja im na to poradzę? Mam wprowadzic nakaz myślenia?
Z myśleniem jest, jak z nałogiem, jak sam nie zechce to nikt mnie nie zmusi przecież;)
Może i jestem idealista, ale jak dla mnie każdy sam wybiera swoja ściezkę i każdy za nią odpowie
Sam
Zgadzam się z Tobą całkowicie. Przede wszystkim w sprawie durnych zakazów. Nie durnych też. Zasadniczo jedyny, który wiedział, że prawo należy uprościć, a nie rozbudowywać, był Jezus. Ciekawostka, co?
Tylko jest takie "ale", mianowicie, że nasze dzieci żyją w świecie, a nie wyłącznie w rodzinie. Powiem Ci, że to co ten świat z nimi robi jest okropne!!! Mówię o dzieciach, bo zawsze to najbliżsi, ale to dotyczy generalnie ludzi, którzy się orientują na wzorce z masmediów i środowiska. Ciebie nikt nie zmusi do nałogu, ale ani się obejrzysz, jak Twoje dzieci spróbują. Nawet jeżeli się okaże, że Twoje wychowanie się sprawdziło, a dzieci po własnych doświadczeniach potwierdzają zasady jakich je nauczyłeś swoim życiem, to one nie chcą być samotne. Szukają sobie partnerów, a tych już Ty nie wychowałeś. Tych wychował świat na swoich zasadach. Właśnie na takich, na które przymykałeś oko.
Oj Sterka, znowu sobię pomarudzę;)
Syn "marnotrawny:, że tak wrócę.
Ja bardzo proszę, aby naszej nieudolności nie zrzucać na karby naszych dzieci.Nie ma "najlepszych ojców", którzy mają syna marnotrawnego. To nie są dobrzy ojcowie po prostu.Jak dla mnie przynajmniej.
Nie ma synów "marnotrawnych" są tylko "marnotrawiący rodzice" i nikt mnie nie przekona, że to wina syna, że się zmarnował.
To nie wina syna, ani wina prezydenta, ani premiera, ani środowiska, ani grupy rówieśniczej tylko to MOJA wina, jak mi się dziecko zmarnuje.
Moja i nikogo więcej. To się nazywa branie odpowiedzialności na siebie i ja to nazywam dorosłością po prostu. W/g mnie tak to powinno wyglądać.
To co świat robi z moimi dziećmi mnie nie interesuje, mnie interesuje to co ja zrobię, aby im ten świat "wytłumaczyć"
I mam nadzieję, która wcale nie graniczy z pewnością bo człowiekiem jestem, ale mam nadzieję, że moje dzieci wybiorą sobie takich partnerów na jakich ich stać będzie i będą żyli długo i szczęśliwie i wychowają swoje dzieci nie na obraz świata, ale na obraz Boga;)
Ja nie przymykam oka, broń Boże
Ja strzelam z broni maszynowej na debilizmy, które moim zdaniem głupotami są Sterka
To różnica jest duża
@gerald1972
Oj, Gerald, dużo optymizmu w Tobie, jeśli myślisz, że tylko Ty będziesz miał wpływ na budowanie postaw Twoich dzieci. Ani się obejrzysz, jak Twoje pociechy dostaną się w ręce grup rówieśniczych. U mnie w domu nikt nie klnie, nigdy, a jednak moje dorosłe dzieci potrafią przeklinać i zdarzyło mi się usłszeć z ich ust takie słowa, że mnie zmroziło. Ciekawe skąd je znają?
Sami jesteśmy synami marnotrawnymi, więc nie starajmy się nikogo oszukiwać, że jako rodzice poradzimy sobie lepiej od Boga. Możemy dużo. Powinniśmy się starać jak najwięcej. Jednak myślenie, że mam wpływ na wszystko, zakrawa mi za pychą.
Oj, Eliszeba, ja jestem pesymistą;)
Przecież ja nigdzie nie powiedziałem, że tylko ja będę miał"miał wpływ na budowanie postaw Swoich dzieci"
Czy ja gdzieś tak powiedziałem Eliszeba?;)
Ależ skąd. Ja jestem pesymistą, co prawda, ale mam nadzieję, że nie uważasz mnie za kompletnego idiotę,jednak, tak się łudzę co można nazwać zalążkiem optymizmu;)
Tylko mnie wpływ innych nie interesuje.Prawie wcale
Bo tłumaczenie, że dzieci to mi środowisko wychowało czy jakieś inne ONE jest wyrazem, jak dla mnie kompletnej hmm, nie nazwę po imieniu
Wpływ innych ludzi mnie interesuje o tyle, abym wiedział co, kto , czemu i jaki ma wpływ na moje dziecko, abym miał wieczny kontakt z dzieckiem i był na bieżąco i mógł mu te zachowania czy wpływy tłumaczyć.
I o to mi chodzi.
Bo to ja mam władzę absolutną nad moimi dziećmi (prawie) i to ode mnie zależy jak tą władzę wykorzystam
Tłumaczenie, ze to ONE są złe uważam za przejaw naszej nieudolności i słabości
Dla mnie to proste, jakoś, ale jak wyjdzie to powiem za lat 20;)
Choć pochwalić się muszę z fałszywą skromnością, że już mam niezłe efekty;)
Martin dobry odcinek, tylko tak dalej.
Zgadzam sie z Geraldem,opierac sie na Bogu, to znaczy korzystac z prawa i obowiazku danego rodzicom przez Boga do wychowania swoich dzieci.To nie jest pycha to jest odpowiedzialnosc.Mam 58 lat i trojke doroslych dzieci. Znajomi mowia nam, ze mamy
szczescie(tak dobrze wychowane dzieci),ale czy to szczescie?czy ciezka praca?
Ojcostwo jest powolaniem i z tego powolania rozliczy nas Jezus.
Dzieci naleza do rodzicow i nie sa wlasnoscia panstwa, czy tez tak zwanego kosciola.
Tak mowi pismo ,, ojciec ktory nie karci swojego syna,to znaczy, ze go nie kocha.
@ Marek i Gerald
Z tonu wypowiedzi Marka wnioskuję, że włożył dużo wysiłku w wychowanie dzieci, jednak będę się raczej zgadzała z tymi, którzy mówią, że miał szczęście albo łaskę od Boga, dzięki czemu jego dzieci "wyszły na ludzi".
Ja włożyłam mnóstwo wysiłku w to, żeby moje dzieci na przykład nie paliły, robiłam pogadanki, dyskusje, oglądałam z nimi filmy w temacie używek, robiłam kalkulacje, co można kupić za pieniądze zainwestowane w coś, zamiast w papierosy, omawialiśmy przykłady osób w rodzinie, które palą - wszyscy się zgadzali, że palenie jest głupie. I co? Mój syn pali! Potem próbowałam kilku sposobów oduczenia go palenia, groziłam mu wyrzuceniem z domu nawet (głupota moja oczywiście, ale byłam zdesperowana).To dla mnie największa rodzicielska porażka. I czasem sobie myślę, że dostałam takiego pstryczka w nos, żeby nie popaść w samozachwyt, jak to mi się udało wspaniale wychować dzieci, a inni to mają na co zasłużyli.
Panowie, dzieci są różne i czasem mają na nie wpływ zupełnie od nas niezależne rzeczy i mogą się pojawić takie sytuacje, że sami NIC nie będziecie mogli zrobić i zostanie Wam tylko (albo aż) modlitwa.
Gerald - ja sobie tylko myślę, że dużo przed Tobą :)
No w końcu jakaś głowa rodziny;)
Dzięki Marku bo by mnie babeczki zeżarły:)
Wiem, ze BARDZO dużo przede mną, Eliszeba, ale ja sobie myślę, że to jest możliwe i wierzę, że to jest możliwe i zrobię wszystko, aby to stało się możliwe bo tak powinno się chować dzieci, a nie szukać wytłumaczeń różnymi czynnikami, żebyśmy alibi mieli, jak nam coś nie wyjdzie bo coś po drodze spapramy
Eliszeba
"Panowie, dzieci są różne i czasem mają na nie wpływ zupełnie od nas niezależne rzeczy i mogą się pojawić takie sytuacje, że sami NIC nie będziecie mogli zrobić i zostanie Wam tylko (albo aż) modlitwa"
To właśnie to tłumaczenie, którego ja osobiście nie akceptuję. Modlitwa oczywiście, ale Z , a nie zamiast
Czy, aby na pewno to, że Twoje dziecko pali papierosy to Twoja największa porażka wychowawcza? Przecież to popierdółka jakaś. i co z tego, że pali? Krzywdzi tym kogoś? Najwyżej umrze szybciej i już, a jak mu będzie zależało na rodzinie to rzuci i już.
To żadna Twoja porażka to jego wybór przecież.
A jakież to "zupełnie od nas niezależne rzeczy" mają większy wpływ na Twoje dziecko niż Ty sama?
Chyba tylko nasza niewiedza bo sam nie wiem, jakie inne to i pytam;)
Czy to jest pycha Sterka?
Geraldzie kochany, bardzo się cieszę Twoimi sukcesami, ale jak sam zasugerowałeś masz dzieci małe jeszcze i wychowanie nastolatków przed Tobą. Bądź czujny.
Głównym zagrożeniem są grupy rówieśnicze. Są dzieci które przeciwstawią się głupim pomysłom grupy, a są takie, które tego za nic w świecie nie zrobią i pójdą "z prądem", bo nie znoszą się wyróżniać. Przykładów mogłabym wymieniać w nieskończoność, ale one Ci nic nie dadzą, bo życie Twoich dzieci będzie różne od moich.
Jedno co mogę Ci doradzić, jeśli faktycznie pragniesz mieć jak największy wpływ na swoje pociechy, to wyrzuć z domu telewizor - ja to zrobiłam trochę za późno, bo dzieci miały 15 i 13 lat. Komputer jest 100 razy lepszy.
Co do palenia przez mojego syna, to jednak odbieram to jako porażkę, bo nie udało mi się wtłoczyć mu do głowy, że palenie jest czymś złym jednak. W końcu jest moim synem, więc obchodzi mnie to, że szkodzi sobie i przeznacza pieniądze na głupotę.
Ale spotkałam się z takim zdaniem, że to pierdoła i wyolbrzymiam - jak dotąd to mężczyźni mi tłuką do głowy, żebym przestała rozpaczać z tego powodu :
Moj syn tez palil i nagle przestal, ciesze sie z tego ,ale to naprawde jest popierdolka.
Najlepszym srodkiem wychowawczym jest nasz przyklad,jezeli bedziemy mowili, a cos innego robili, dzieci nie nabiora sie na to.Dzieci musza tez wiedziec, ze nie sa najwazniesze, pierwszy jest ojciec i matka.Teraz rodzi sie malo dziedzi, a jak juz to sa ksieciem albo ksiezniczka.Ja wiem ,ze wszystko jest od Boga,ale my musimy robic wszystko co w naszej mocy.Bozym blogoslawienstwem , moze byc cierpienie zadane przez nasze dzieci.Jezeli pojdziecie za mna przesladowania znosic bedzicie.
Heh, bądź czujny.
To samo mi mówili, jak dzieci jeszcze nie miałem, a ulubiony powiedzonkiem mojej rodzinki i znajomych było:
"Jak będziesz miał to zobaczysz, że to nie takie proste i się nie będziesz wymądrzał":P
No i mam i się dalej wymądrzam z bezczelną beztroską bo jakoś nikt kontrargumentów dotychczas nie znalazł, choć oczywiście rodzinka z rodzinną miłością przygląda się bardzo uważnie moim metodom wychowawczym i postępom, aby mi z miłością przywalić:P
I ciągle mi mówią zobaczysz w szkole to dopiero jest och i ach
Zobaczymy. Ja się nie boję.
No i to jest pycha Sterka, zdaje się, ale mam nadzieję, że taka troszkę niegroźna bo nie chodzi mi o to, aby coś komuś udowodnić, tylko chodzi mi o to, aby dzieci dobrze wychować;)
Bo wiem, że to ode mnie zależy, a nie od dzieciaków w przedszkolu czy w szkole
No bo to jest popierdólka. To palenie.Gdyby był ćpunem to byłby powód to troski bo prochy robią wodę z mózgu nie tylko tym co biorą, ale i ich otoczeniu.
A telewizor jest super Eliszeba;) Tylko trzeba dawkować z umiarem, jak wszystko zdaję się.
I odnoszę wrażenie, że mam większy autorytet i siłę przebicia niż telewizor;)
Bo to on milknie jak ja mu każę;)
@75
Zgadzam się Marku;)
@Marek
Pewnie, że wychowanie przez przykład jest najlepsze.
Ja nie palę, ani mąż, a jednak syn się skusił i wiem, że pod wpływem palących kolegów.
Co do miłości, to też się z Tobą zgadzam, że na pierwszym miejscu miłość do Boga, na drugim miłość małżeńska, a do dzieci na trzecim. Dzieciom wcale krzywda się nie dzieje, jak widzą, że miłość i szacunek rodziców względem siebie jest przed miłością do nich, wręcz przeciwnie, czują się w takiej rodzinie bezpiecznie i uczą się, jak budować zdrowe relacje w swoim przyszłym związku.
Cześć!
Jako osoba młoda, nawet bardzo (pewnie nawet bez problemu mógłbym być waszym dzieckiem ;) powiem wam, że rodzic nie ma aż takiego wpływu na myślenie i działanie dziecka jak może się wam wydawać. Ogromny wpływ mają rzeczy i osoby, które potrafią zaciekawić, ludzie o silnej osobowości. Chyba dla żadnego z moich znajomych rodzice nie są dużymi autorytetami, inna sprawa to to, że modna jest teraz głupota i brak autorytetów. Przyznam szczerze, że mój charakter w dużo większym stopniu ukształtował internet i książki niż rodzice. Naucz dziecko odróżniać głupotę od prawdy, z resztą sobie poradzi.
Pozdrawiam i życzę dużo sukcesów w nowym roku,
Glen
Fajna wypowiedź Glen, a Gerald to mnie po prostu chyba prowokuje, żebym mu powiedziała, jaką mam opinię na temat wychowywania dzieci w wielu do lat 12 :)
Fajnie Glen, że chciałeś nam pokazać swój punkt widzenia. Ja z tą pychą to tak tylko zaproponowałam pod rozwagę i nie będę nikogo gromić. Sama musiałabym być bez winy, a przecież Jezus był i nie wziął kamienia.
Gerald, cieszę się, że jesteś tak pewny swego. Może dzięki temu kiedyś będziesz potrafił sobie łatwiej wybaczyć. Mnie przecież nie chodzi o to, aby komukolwiek udowodnić, że nie ma racji. Ale niestety tak jest, że dojrzewanie ma swoje prawa i wtedy dzieci muszą się zmienić, aby umiały się uwolnić i odejść z domu. Moje dzieci są już na tyle duże, że wiem jak udało mi się je wychować. Powiem szczerze, że dzisiaj zrobiłabym to lepiej, bo jestem mądrzejsza. Nie jest to jednak samokrytyka. I jeszcze jedno. Takie podejście, jakie tutaj prezentujemy zakłada, że nasza rola w życiu naszych dzieci jest większa, niż w rzeczywistości. To jest oszukiwanie samego siebie. Bóg ma względem nich swoje plany i nam trzeba o tym pamiętać. Przyjdzie po przestępcę i grzesznika, a powoła ich do pracy dla siebie. Nie będzie wybierał wśród naszych "dobrze wychowanych". Jego wola, bo dla Boga nie są stracone.
Też się poniekąd zgadzam z Glenem zwłaszcza z tym zdaniem:
"Ogromny wpływ mają rzeczy i osoby, które potrafią zaciekawić, ludzie o silnej osobowości."
I to prawda jest, że jeśli internet czy telewizor czy książka zwycięży z rodzicem to cóż...
I z tym się bardzo zgadzam:
"Naucz dziecko odróżniać głupotę od prawdy, z resztą sobie poradzi",
brawo:)
Mógłbym tylko zapytać, jak sądzisz Glen, większą część swojego czasu rówieśnicy Twoi spędzają z rodziną czy z internetem?
Eliszeba broń Boże nie chcę Cię prowokować, ale tak normalnie to zapytałbym jak sądzisz do jakiego wieku mamy większy wpływ na psychikę dziecka do lat 12stu czy później? I w jakim wieku łatwiej je ukształtować?
Ale nie zapytam, żeby nie prowokować;)
Sterka, no widzisz, a jak dla mnie mówienie, że mamy mały wpływ na swoje dzieci to właśnie jest oszukiwanie samego siebie.
Myślisz, że Bóg mi nie pomoże wychować mojego dziecka tak, aby wyrósł na dobrego człowieka z wartościami z Biblii, a nie z internetu?
Pewnie, że przyjdzie i wybierze i niekoniecznie moje dziecko, no, ale to już nie ode mnie zależy. Cóż począć.
Dobra, ja dziękuję za dyskusję bo w sumie powiedziałem co chciałem;)
A można by gadać godzinami:)
@81 Rodzice nie są idealni, jak dziecko jest w nich zapatrzone jak w święty obrazek to ratuj nas przed tym Panie. To nie mija wraz z wiekiem. By zilustrować: kiedyś powiedziałem na forum co sądzę o firmie wodociągowej w mojej gminie - ta sama ekipa od głębokiej komuny i spieprzyli tak wiele rzeczy, są drodzy, powolni, niezorganizowani i robią wadliwe przyłącza, które co mroźniejszą zimę muszą naprawiać, bo je niszczy mróz, tam nigdy nie było innej ekipy więc nie mogą mówić, że taki stan ZASTALI. Moja koleżanka [21 lat] zeszmaciła mnie dokładnie jak ja tak mogę pisać, bo pracownicy wodociągów to bohaterzy i czy chciałbym w zimie po kostki w wodzie naprawiać rury - ja na to, że jeżeli bym zdupił zadanie tak jak oni to bez gadania bym to naprawiał nawet jakbym musiał kuć tą ziemię kilofem. No i ona znowu, że nie obchodzi jej jak to zrobili, ile to kosztowało [zapytałem wtedy z subtelnością siekiery po co zabiera głos, skoro mówi, że ją to nie obchodzi(?)] i wtedy właśnie usłyszałem, że jej mama pracuje w wodociągach w innej gminie i dlatego "pracownicy wodociągów to bohaterzy i czy chciałbym w zimie po kostki w wodzie naprawiać rury". Złote proporcje Panie Gerald [jak to odmienić?]
Heh, nie byłbym ludziem, gdybym sie nie odniósł Krzysztof, ale ludziem jednak jestem, a to dosyć istotna sprawa, która poruszyłeś
Znamy się nie od dzis bo dłużej jestes na Odwyku niż ja. Czy przyszło Ci do głowy, że ja chcę siebie idealizować w czyichkolwiek oczach?:)
Ech, daj spokój, ja znam siebie;)
Moim zdaniem, aby być dobrym rodzicem i dobrze wychować dzieci wcale to, a wcale nie potrzeba być idealnym.Bycie idealnym jest nawet przeciwskazane bo dzieci nie potrzebuja ideału.Dzieci potrzebuja rodziców i to nawet lepiej, jak rodzic nie udaje ideału bo dziecko widzi, że może sprostać oczekiwaniom
A jak rodzic udaje idealnego to dziecko sie frustruje po pierwsze dlatego, że wyczuwa obłudę a po drugie bo chce sprostac oczekiwaniom "ideału",a ideałów nie ma wiec i sprostac nie można.Kółko graniaste;)
Pracujesz z dziewczyną, której nie nauczyli myśleć, tylko sprzedali slogany, cóz począć Krzysztof
I nie chciałbym, aby to co mówie było odebrane, że sie wymadrzam czy cos.
po prostu tak mysle i wiem, że takie wychowanie dziecka jest mozliwe bo mam na to przykłady wśród znajomych
A i ja jestem gerald a nie pan gerald, nie musisz mnie tak postarzać przy ludzaich:)
A odmienia się gerald
Gerald dla Ciebie i inych, którzy uważają, że telewizor nie ma wpływu na wychowanie dzieci (krótkie, ale treściwe)
Dobrze mówi pani z nagrania, aczkolwiek mam alergię na słowo "powinni".
Jednoznaczność oceny (wyłącznie złe strony) też obniża wiarygodność. Argumenty typu "naukowcy powiedzieli", bez podawania nazwisk i konkretnych badań sprowadza całe rozumowanie do rangi plotki.
Pamiętam jak ci sami "bijący na alarm" mówili to samo o komputerach domowych, kiedy ja byłem mały. O bezpiecznych dawkach z komputerem opowiadali najwięcej ci, którzy nie potrafili gry wczytać z kasety. A to moje siedzenie godzinami z komputerem dało mi więcej umiejętności, inspiracji i bardziej rozwinęło niż cała szkoła razem wzięta. No, fakt, że gry były trochę inne wtedy... Chyba zrobię o tym program kiedyś.
Telewizja to akurat niewiele ma dobrych stron. Fakt. Ale chciałem tylko powiedzieć tyle przy tej okazji, że takie wyznaczanie ludziom jedynie słusznych dawek z pozycji wszechwiedzących kapłanów nauki, daje przecież odwrotny efekt do zamierzonego. Podobnie jak pisanie "palenie jest przyczyną wielu groźnych chorób" na papierosach. Albo jak przyciąganie ludzi do Boga teologicznymi kazaniami.
A co do telewizji - straszny rynsztok robi z mózgu. Z drugiej strony YouTube wcale nie lepszy. I jak tu być rodzicem?
@85. Martin: " I jak tu być rodzicem?"
ŁATWO NIE JEST
@81 Gerald, to zależy raczej od jednostki, ale jeśli chodzi o większość to więcej czasu w internecie niż z rodziną. Warto jednak wziąć też pod uwagę, że internet to największe źródło wiedzy i najłatwiejszy sposób komunikacji z dużo liczbą ludzi w tym samym czasie, więc spora część życia przenosi się do świata wirtualnego.
Pozdrawiam, Glen
@83 Co do tego dziwnego zapytania, to czasem mam problemy z odmianą słów, a tego konkretnego imienia - to problem wynikł przez Sapkowskiego. Jestem na Odwyku długo [nie daję się wyrzucić Martinowi], bo są tu fajni ludzie. Dwa razy do roku opłacam sobie taki dobrowolny odwykowy abonament - tylko, że pocztą. Nigdy nie mam pewności, czy kasa doszła - bo mam uraz do poczty, a z płatności internetowych nie korzystam, bo raz okradli mnie z 30 zł. Ostatnio wysłałem z datą stempla 30.12.2013 r. stówkę z dopiskiem "Odwyk". Mam nadzieję, że doszło bez problemowo.
Dochodzi, dochodzi, dzięki. Tylko czasem długo trwa. Jak doszło to potem jest na stronie.
A na Odwyku są tak fajni ludzie, że zapominam czasem jaki chlew panuje w polskim internecie. Popatrzcie jak wyglądają rozmowy w komentarzach na Onet albo Interia albo Gazeta.pl a jak tutaj.
Tutaj ludzie naprawdę rozmawiają.
"Sterka, no widzisz, a jak dla mnie mówienie, że mamy mały wpływ na swoje dzieci to właśnie jest oszukiwanie samego siebie." Nie mówię, że mały, ale nie wszystko od nas zależy.
"Pewnie, że przyjdzie i wybierze i niekoniecznie moje dziecko, no, ale to już nie ode mnie zależy. Cóż począć." Też nie to miałam na myśli. My się tu chełpimy swoim wychowaniem, a dla Boga każdy jest równo ważny. Nawet ten, który nie miał szczęścia i nie trafili mu się tacy zaangażowani rodzice. Więc może i my nie mamy się tak mocno koncentrować na swoich dzieciach, czasem można pomyśleć o wszystkich.
Kurcza, a miałem zamilknąć. Słaba, silna wola:P
Że się chełpię Sterka?
Heh, jak wspomniałem to jeszcze nie mam za bardzo czym chełpić, ale pogadamy za lat 20;)
Jak dla mnie myśleć o wszystkich to myśleć o nikim bo nie da się wszystkich zaspokoić. To niemożliwe jest. Chyba lepiej jest skupić się na tym co naprawdę możemy, a nie żyć kosmosem?
Co jest największym wyzwaniem dla człowieka, największym "krzyżykiem"?
Jak dla mnie to prokreacja właśnie i wychowanie swoich dzieci. Do tego nas stworzono, a nie do myślenia o wszystkich. O wszystkich to myśli Bóg, a ja mam swoje poletko do obróbki, już kiedyś o tym rozmawialiśmy zdaje się
Z Księgi Rodzaju:
"I błogosławił im Bóg, i rzekł do nich Bóg: Rozradzajcie się, i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię; i czyńcie ją sobie poddaną; i panujcie nad rybami morskimi, i nad ptactwem niebieskim, i nad wszelkim zwierzem, który się rusza na ziemi"
Nikt nie mówił, że ma być łatwo Voitas;)
To jest wyzwanie ogromne, no, ale... czemu mamy mu nie sprostać?
Zadałem to pytanie Eliszebie to i Tobie zadam Sterka co Twoim zdaniem od Ciebie nie zależy jak wychowujesz dziecko, oprócz śmierci i choroby?
Bo może czegoś jeszcze nie wiem, to dopytam
Gerald, ja już nie mam ochoty na tę dyskusję. Mówię przecież, że generalnie się z Tobą zgadzam, a to co widzę inaczej, nie jest na tyle istotne, żeby o to kopie kruszyć. Jakoś odeszliśmy chyba z tymi dziećmi od tematu odcinka i myślę, że nie jest to istotne, aby w tym zakresie jedno drugie przekonało. My tu sobie możemy teoretyzować do bólu, a Bóg ma swoje plany, które w swoim czasie nam pokaże.
Kiedyś pracowałam w Urzędzie Miejskim w Gdyni. Były to dawne czasy. W pokoju byłyśmy we trzy. Jedna z koleżanek nie miała dziecka, choć się starała. Długo bolało ją, kiedy jej mówiono, żeby nie zabierała głosu w kwestii wychowywania, bo się nie zna. Kiedyś pojechała na zaplanowane narty, po których została mamą. Z jaką satysfakcją wtedy zabierała głos o wychowaniu. A ta trzecia miała za towarzysza towarzysza i żyli bez ślubu i bez dzieci. Ona kupiła sobie dużego psa. Wtedy już mogłyśmy wszystkie trzy rozmawiać o metodach wychowawczych.;-)
Homoseksualizm to raczej pewnego rodzaju schorzenie, które wynika - powstaje w pewnych w odpowiednich warunkach wychowania, przykład jesli jeden rodzic dominuje a drugi jest wycofany mamy duze prawdopobieństwo powstania skłonnści homosekualnych u dzieci (psycholodzy by pewnie jescze coś znaleźli). Ale czy to wina tych dzieci że mieli takich rodziców...
Sterka o to chodzi właśnie, że to JEST istota problemu i miałem nadzieję, że to dostrzeżesz
Ta bezradność, która każe nam mówić, że nic się nie dało zrobić bo są "czynniki" na które nie mamy wpływu
Ech
Ale nic to
Nie ma co się obwiniać nawet, jak coś nie pójdzie po naszej myśli, nikt święty nie jest
A my czasem mamy większe wymagania w stosunku do naszych dzieci niż one udźwignąć są w stanie bo nam się wydaje, że muszą być "święte"
Starczy jak krzywdy innym robić nie będą i już sukces jest i nawet w Boga wierzyć nie muszą bo to z czasem przyjdzie, a jak na siłę zmuszamy to raczej ochota odejdzie niż przyjdzie;)
Ateiści przecież też mają super dzieci:D
Głowa do góry i do przodu nawet jak papierochy palą;)
Dumnym trzeba z siebie być:)
A co
Sorki, że Cię zadręczyłem, ale dla mnie dzieciorki to ktoś kogo Jezus ukochał najbardziej:
"Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: "Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego".
Buziak:D
Odcinek super, jeden z lepszych.
Na początku się trochę przestraszyłem bo mam długie włosy ;3! ~ oczywiście mówię tutaj żartem
Buziak od Geralda - bezcenne :)
@93 Naciągane to trochę, ale czuję do czego zmierzasz. Jak ktoś nie jednego ma rodzica [ani, kogoś kto pełni funkcję tego drugiego rodzica: ojczym, macocha] lub jedna strona bardzo dominuje w rodzinie np.: matka to dzieci będą mieć więcej cech i zachowań osoby dominującej. Ale to nadal nie jest żaden wstęp do homoseksualizmu.
Martin nieźle zmotywowałeś ludzi do pisania komentarzy albo temat taki dyskusyjny. Mnie "problem" homoseksualizmu dotyka codziennie. Mój brat jest gejem, od razu nadmieniam że to nie typ, którym karmi nas telewizja i dzięki temu błędnemu wyobrażeniu rodem z parady wolności powstają spięcia na linii homo-hetero. Odcinek sromotny akurat nie poszerzył moich horyzontów, ponieważ sytuacja rodzinna spowodowała, że musiałam się nad homoseksualizmem zastanowić wcześniej i doszłam do identycznych wniosków, co ty ;)
Teraz moim problem jest to, jak podejść do tematu z moim bratem, bo bardzo boję się, że uzna on mnie od razu za "oburzoną", która chcę mu pokazać, jak grzeszny jest. Spotkał się już w swoim życiu z wystarczającą ilością odrzucenia ze strony ludzi, a ja nie chcę stać się następną osobą, która go tak potraktuję.
@97 poprawka bo się rypnąłęm "Jak ktoś nie jednego ma rodzica" miało być: "Jak ktoś nie ma jednego rodzica"
@98 co z tym zrobić to zależy od brata. Jedne rzeczy trzeba akceptować, inne można, a jeszcze innych nie wolno, to chyba zależy od jego sposobu życia jako geja, a nie od samego faktu bycia gejem.
Kawałek z autentycznej rozmowy pewnego faceta z gejem, ale takim co się nie afiszował z odmiennej orientacji seksualnej:
- No to co w takim razie czujesz na widok pięknej kobiety?
- To samo co ty na widok pięknego konia: podziwiasz jego piękno, elegancję i siłę, ale przelecieć go nie chcesz.
Wielu ludzi można skrzywdzić lub uświęcić wbrew prawdzie wrzucając ich do jednego wora z jedną plakietką.
@97 Wiesz to nie jest wyznacznik ( nikt z palcem nie wskaże ze ktoś jest homosekualistą po tym jacy byli jego rodzice - przecież nawet w rodzinach gdzie jest homoseksualista spokojnie moze mieć przeca rodzeństwo 'normalne'), Nie wytłumacze Ci tego dokładnie, ale musiałbyć pogadać z kimś kto zajmuje sie terapią reparatywną (w necie znajdziesz ze to 'pseudonauka' - informacje podaja przez zwiolenników LGBT - tak sobie walcza w tym środowisku nazwajem sie dewaluując zamiast sie dogadac). Popytam i odpisze za jakiś czas, żeby Ci to lepiej wytłumaczyć juz raz mi to tłumaczyli ale jakos mnie to nie interesowao wiec nie zapamiętałem, w kazdym razie całkiem logiczne to było. W każdym razie sytuacja ta rodzinna jest dosyc dobrze pokazana w filmie 'Bobby Griffith'
@Krzysztof1
Zgadzam się w pełni z tym, co napisałeś. Tylko mam poczucie, że to co robi mój brat dla niego dobre nie jest i chciałabym mu jakoś zwrócić uwagę, ale w taki sposób, żeby nie czuł ostracyzmu z mojej strony, a to jest trudna sztuka.
Doczepie się do czegoś, mówisz że Bóg włożył na nas te złe naturalne pragnienia, nie zgadzam się. To co złe jest grzechem, niezależnie od tego jak najbardziej było by naturalne. Bóg nikogo do grzechy nie kusi a nasza natura jest skażona grzechem i Bóg nie ma w tym żadnego udziału, tylko my....