Jak się mylę, to zmienię zdanie. Ale czy możliwość pomyłki to powód, żeby nie mieć swojego zdania?
A jeżeli masz swoje zdanie, to czy powinieneś go mówić w taki sposób jakbyś go nie miał?
Pewność siebie w wyrażaniu poglądów, to jeszcze nie postawa wyroczni. Proponujesz mi więcej strachu przed popełnieniem błędu? Konsekwencją jest to, że nie będę w ogóle nic mówić. Takie gadanie to same straty - narażam się na wszystko, a sam z tego nic nie mam. Ten strach sprawił, że nikt inny nie zrobił Odwyku. Czekałem 10 lat aż ktoś to zrobi, aż zrobiłem sam.
Wierz mocno, że masz prawo do własnego zdania. Wierz, że masz prawo być dziś pewnym tego czego jesteś pewny! Masz też prawo jutro zmienić zdanie.
Jeżeli świadomość ograniczeń ma prowadzić do tego, że nie można nigdy powiedzieć "jestem pewny" to żałosne to życie będzie. Ja w tym raczej widzę ucieczkę przed męską odpowiedzialnością, przed ryzykiem, podejmowaniem decyzji i trzymaniem się ich.
"Raczej" i "prawdopodobnie" też mówię. Po prostu mało się to rzuca w oczy. Nikt nie chce słuchać ludzi, dla których wszystko jest "raczej" i "prawdopodobnie".
Ostatecznie, jak już wybierać, to uważam, że lepiej już wybrać COŚ niż nie wybrać NIC.