15. Pieniądze w związku, czyli jak się rozliczamy?
Jakie mamy podejście do pieniędzy w naszych związkach? W jaki sposób się rozliczamy i dlaczego? Czy wspólne konto zabiera kobiecie niezależność? Czy da się oszczędzać mając wspólne finanse?
Pieniądze bywają powodem wielu kłótni w związkach, ale naszym zdaniem warto o nich rozmawiać!
Poprzedni odcinek:
Następny odcinek:
Poprzedni odcinek:
Następny odcinek:
Dyskusja
Gdy facet idiota kobieta go omota😂😂😂kawalerskie zycie ciagle wciaz na szczycie😂😂😂😂
Do tego prowadzenie budżetu, dzięki czemu wiemy na co wydawane są środki i można zaplanować coś na przyszłość.
Dominika
powiesz dobrze ale co będzie jak się rozejdziemy z pralką bo droga i po połowie. Uwierz mi dam jej ją w prezencie niech tylko sobie idzie hehehe :) .
Oczywiście ona mówi że nie po to się zeszliśmy by sie rozchodzić , i szybko dodaje ale po tobie nic dobrego sie nie idzie spodziewać :) i tak jesteśmy 20 lat :) Ma zaskórniaki , czyli swoje konto lokaty itp łącznie 80k powiedziałem dołożę ci kase i kupimy CI mieszkanie byś mogła sie wyprowadzić :) . Nie chce mieszkania myślisz że tak łatwo się mnie pozbędziesz ? , no i dalej siedzimy na wynajętym a tak było by że ja mieszkam u niej itp. mogła by szarogęsić itp. Nie ... nie chce :)
Sytuacja rozwiązana heheeh. Auta 2 są moje, i ja je naprawiam nie dajemy na mechanika, ona kupuje części ale tylko do jednego którym jeździ (nazywa się jej) i to jeszcze sama wybiera by nie były za drogie :) - taka przypadłość :) . Dom , mam "ja " kupić ona się ewentualnie dołoży z kasą bez procentu jak mi braknie. Ale mam oddać :) . Nie będę musiał oddać jak się z nią ożenię. To ja na to - drocząc się radośnie, wolę oddać z odsetkami ustawowymi :).
Więc by ONA nie musiała by się więcej dokładać robi zakupy na promocjach, czy gdzie taniej bo ja ... według niej zawyżał bym średnią. System jest idealny, nie ma wglądu do mojego konta ale robi z niego zakupy, musi mieć rachunki i po rozliczeniu "musi" się zgadzać z stanem konta. Ja mówię że się zgadza :) (miej-więcej). Takie rzeczy jak ubrania, sprzęt elektroniczny czy osobisty każdy sam sobie. Zasada jest że tyle rzeczy jest w domu na ile mnie stać. Ale już pralka (przykład) nagle miała być z suszeniem oj to ty powiedziałem dajesz połowę :) . Zmywarki nie musi być, jednak musiała być i kupiła za swoje, ja montowałem. Auto ja jej naprawiam, ale części ona płaci. Długo by wymieniać plusy, moja nie chce tego zmieniać.
Na koszty stałe się składamy.
Dzięki temu za mam
za sobą szereg udanych związków.
Nigdy nie godziłem się na wspolne mieszkanie, kredyty i pieniądze.
Na szczęście skończyły się czasy że mężczyzna ma utrzymać rodzinę.
Nie wyobrażam sobie żebym miał oddawać całą wypłatę i dostawać na przyslowiowe papierosy .
Gdy dzieci po rozwodzie zostaną z ojcem a alimenty będzie płacić kobieta to możemy mieć wszystko wspólne.
Narazie raczej dziekuje.
Czy udało wam się znaleźć jakieś sensowne rozwiązanie?
Np. 3 konta, jedno na wspólne wydatki, a dwa prywatne?
Salcie, kiedy potrzebujesz pieniędzy jesteś dla mnie bardzo miła - mówi Mosiek do swojej połowicy.
-Ach, Mosze, ale przecież ja zawsze jestem dla ciebie miła.
-No właśnie...
Hehe, jak na forum dotyczącym praw kobiet w Arabii Saudyjskiej ;-D.
A tak serio to widziałem, że na kanale YouTube tego podcastu trochę kobiet się też wypowiadało. Tak, więc może nie jest z tym tak źle...
Same chłopy sie wypowiadajo !
Macie jakieś staty ? bo coś mi tu się wydaje że większość widzów stanowią faceci :D
Podejście Dominiki wydaje się być troszkę jeszcze hmm... infantylne? Nie wiem, w Dziejach Apostolskich jest napisane że pierwsi chrześcijanie sprzedawali majątki i dawali do wspólnej kasy i wszystko mieli wspólne i każdemu rozdzielali według potrzeb, a tutaj chodzi o małżeństwo. Nie wiem czy o prawdziwe czy wymyślane ("bo wg Biblii to już jest małżeństwo") ale jeśli prawdziwe to prawnie macie wspólnotę majątkową. Intercyza i podziały na moje i twoje to są dobre jak sie ma 20 lat, nie zna się drugiej osoby na tyle, albo jest się celebrytą i zmienia "żony" co pół roku albo milionerem czy miliarderem, wtedy ok. Ale to co tutaj jest opisywane to bardziej mi przypomina "luźny związek" niż prawdziwe małżeństwo. A jeszcze jak dojdą dzieci to już w ogóle podział na moje-twoje nie ma racji bytu. Albo jak stracisz prace na 3 miesiące i co wtedy? Będziesz jeść trawe bo mąż Cie nie będzie całkowicie utrzymywał przez 3 miesiące? Albo pożyczysz od niego a potem mu oddasz? :D Jak wspomnialas, że niektórzy wasi znajomi mówią że to chore to ja bym tak samo powiedział. Ale prosze mi sie tu nie obrażać :)
Ja od początku z żoną miałem pełną wspólnotę majątkową. I ja ogólnie nigdy nie wydawałem bardzo dużo (nie licząc jakiś specyficznych okazji), a moja żona chyba podobnie jak Dominika lubiła sobie wiele rzeczy kupić. I po roku od rozpoczęcia w pełni wspólnego życia okazało się, że mamy zero oszczędności. I okazało się, że to w większości zasługa mojej żony. Potem mieliśmy poważne "rozmowy" o finansach, moja żona pracowała i zarabiała samodzielnie pieniądze. To ją sporo nauczyło (i mnie też trochę) i po tym wszystkim zaczęła żyć bardziej oszczędnie i rozsądniej podchodzić do finansów. Dodatkowo większe wydatki zaczęliśmy konsultować. Obecnie dalej mamy wspólne finanse z żoną i nawet jedno konto tutaj wspólne w Czechach na które oboje dostajemy nasze pensje. Mamy do niego dwie karty bankowe i raczej nie ma problemów, pomimo że ja ponad 2-krotnie więcej zarabiam. To znaczy oboje rozsądnie postępujemy i ufamy drugiej osobie, że ona też będzie tak postępować. Jest to trochę socjalizm, ale ten wydaje się działać - wszyscy póki co są szczęśliwi. Spory się zdarzają, ale oboje pamiętamy, że pieniądze nie są najważniejsze, a druga osoba też zarabia i ma jakieś potrzeby.