Co Biblia mówi o powołaniu. O tym jak powołanie rozpoznać i jak na powołanie czekać. Albo nie czekać. Czy to jest ważne żeby mieć powołanie?
Mi się przyjemnie słuchało. Zgadzam się z tym co Martin mówił o tym rzucaniu się i walce o bycie wielkim. Robienie rzeczy, które zmienią świat. Mam już prawie 25 lat i mi przeszło. Teraz po prostu robię swoje, to co trzeba zrobić w danej chwili i małymi kroczkami przybliżam się do swoich marzeń. :)
Dobry odcinek i przydatny. "Ludzie otwórzcie oczy!!!" :D I coś róbcie, a nie czekajcie na objawienie. Mi na przykład dał dużo do myślenia film "Sullivan's travels" ("Podróże Sullivana" z 1941 r.). Polecam. Ciekawe rzeczy w tym filmie widać na temat tego co ludziom się przydaje, co dla nich jest wartościowe, a dla innych wydaje się zwykłe.
Fajny odcinek, fajne przemyślenia, fajny balkon! :)
Osobiście dostałem od Boga odpowiedź w postaci paru zbiegów okoliczności gdy pytałem Go, na czym się powinienem skupić w najbliższym czasie (podkreślam, w najbliższym czasie). Jednak to było stosunkowo niedawno (kilka miesięcy temu), a wiele lat wcześniej, od kiedy zacząłem robić cokolwiek konstruktywnego, po prostu robiłem to, co mi się wydawało za słuszne, co było fajne, co mnie ciekawiło. I pomimo, że nie wiedziałem, gdzie mnie to zaprowadzi, nauczyłem się mnóstwa fajnych rzeczy, poznałem ogrom ciekawych ludzi, i doświadczenie z przeszłości przydaje się częściej, niż to się wówczas wydawało. Taką historię zapewne można przypisać każdemu, kto cokolwiek robi w życiu.
Ponadto rzeczywiście w Biblii jest sporo rzeczy, które są bardzo uniwersalnymi radami. Jeśli nie mamy jakiegoś osobistego pomysłu na najbliższy czas, to warto się zająć czymś, co ktoś inny już zauważył. Potrzebujący są, byli i będą, kwestia przełamania się i zaczęcia działania.
Ale to jest temat z gatunku bardziej osobistych - jak nie będziesz próbował, to nic się nie nauczysz, o! ;)
@Martin
Ciekawy temat. Ja np. mam powołanie do bycia nikim i do dostawania w dupę od życia przy równoczesnym uprzykrzaniu życia innym ludziom. :D Nic specjalnego robić nie potrafię (a nawet jakbym coś potrafił, to zawsze gdzieś będzie taki Lechowicz, co zrobi to lepiej, więc po co w ogóle próbować :D), głosu Boga nie słyszę mimo ciągłego proszenia Go o wskazówki, bo nie wiem, co z życiem zrobić - najchętniej to bym je stracił tak jak straciłem wszelką nadzieję.
Co do wskazówek dotyczących codziennego postępowania to masz rację, że jest wkoło wielu ludzi (choćby w kręgu rodzinnym), którym trzeba pomóc, ale wielokrotnie przeszywa mnie strach... przed porażką, przed reakcją innych, przed pogorszeniem sytuacji (a często pogarszałem, chcąc pomóc).
I taka mała ciekawostka na koniec - im częściej wchodzę na odwyk, tym mniej wiem. Czytając ST jestem zwyczajnie znudzony, bo 3/4 tych historii znam w najdrobniejszych szczegółach z odwyku... Tylko że nic z tych historyjek nie wynoszę, nie widzę przesłania (a jak je widzę, to szybko zapominam i wracam do gównianego życia po staremu). Im więcej się dowiaduję o chrześcijaństwie i o Bogu, tym bardziej się od tego wszystkiego oddalam...
Po prostu odcinek-odpowiedź na moją wczorajszą modlitwę! Prosiłem o powołanie, a na następny dzień Martin zrobił o tym odcinek :)
Swoją drogą świetny i ciekawy odcinek!
o Martin, chyba trochę utyłeś ;)
@4. Pytajmierz: "głosu Boga nie słyszę mimo ciągłego proszenia Go o wskazówki, bo nie wiem, co z życiem zrobić"
- - -
Idź pobiegać.
@7. Voitas
Bieganie nie sprawi, że moje życie się polepszy i przestanę wybuchać płaczem w miejscach publicznych, Voitas. Ale dzięki za starania.
Powołanie bardzo ładnie jest zdefiniowane w Wikipedii. Pamiętam jeszcze czasy, kiedy do pewnych zawodów trzeba było mieć powołanie. Wcale nie było to złe. Mówiło się, że jest lekarzem z powołania albo, że ktoś minął się z powołaniem. Znalazłam na Wiki ciekawe sformułowanie: powołanie do życia w rodzinie. Przypominam sobie, że używano go aby żony, które były źle traktowane przez mężów zatrzymać w takim chorym związku.
Najbardziej zrozumiałe jest powołanie do wojska. Jest i trzeba iść. Nie pójść mając powołanie to bardzo duży problem. Tak samo wygląda nasze powołanie do życia wiecznego. My już je mamy. Olać je to olbrzymi problem. Co z niego ma wynikać? Trzeba nam iść za Jezusem, bo On jest jedyną drogą. Trzeba pracować nad sobą. A na tej drodze znajdą się i mniejsze powołania, bo powołanie potocznie to chęć angażowania się w pomoc i ratowanie innych bez względu na to, ile za to nam zapłacą. Natomiast użalanie się nad sobą to najlepszy sposób, aby minąć się z powołaniem.
Powołanie to ja chyba dostałam do życia...i to wystarczy...reszta (prawdopodobnie) zależy od nas.
Tak dziwne rzeczy w życiu mi się przytrafiają (min. np. teraz mam Was ;P ), że naprawdę trudno mi wymyśleć lepsze powołanie. Choć łatwo nie mam.
@Pytajmierz
Viitas ma naprawdę rację...mówiąc abyś pobiegał, chodzi o zajęcie głowy- to oczyszcza, a dodatkowo endorfiny i adrenalina...i lepsze samopoczucie...ruch: bieganie, taniec...jazda na rowerze, a wierz mi nie każdy ma szczęście doświadczać tego...powodzenia ;)
z Łk
"A gdy szli drogą, ktoś powiedział do Niego:
Jezus mu odpowiedział:
".
Powołanie? Nie zastanawiałem się nad tym nigdy.
Nigdy czegoś takiego nie chciałem ani nie potrzebowałem
chyba nawet. Miałem zbyt bogate życie (bogate w problemy :P)
żeby jeszcze powołania szukać.
z Łk
"A gdy szli drogą, ktoś powiedział do Niego:
'Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz!'
Jezus mu odpowiedział:
'Lisy mają nory i ptaki powietrzne-gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć' ".
ps
zniknęło...więc ....(niepotrzebnie miałam takie znaki
@Pytajmierz
Nie martw sie stary, będzie lepiej. Prędzej czy później ;)
Tylko jeśli stoisz w miejscu i nic kompletnie nie robisz
to wydłużasz sobie ten gorszy okres. Znajdź sobie hobby,
rusz do przodu. Na pewno jest coś co lubisz. To dużo daje,
choćby takie bieganie o którym mówił Voitas. Możesz się zdziwić
jak dużo ci to da. Zrobisz jedno, później z rozpędu drugie i trzecie,
coś się pojawi w życiu nowego, może i małego ale nigdy nie wiesz
gdzie cie to doprowadzi.
Powodzenia!
Podoba mi sie co powiedziales o falszywych prorokach ktorzy nigdy nie prorokuja ze jestes powolany zeby robic rzeczy male i drobne w oczach ludzi , ze w oczach ludzi bedziesz przecietnym czlowiekiem - fajne i trafne. To odwoluje sie do ludzkiego poczucia wyjatkowowsci dlatego powolanie to takie napoleonskie- `kazdy zolnierz nosi w plecaku bulawe generalska` - ale trudno sie dziwic ze wolalbym w sobie odkryc Malysza zamiast sprzatacza. fajny odcinek ! Alleluja.
Kiedyś znalazłem i zapisałem sobie bardzo ciekawy moim zdaniem fragment z Księgi Wyjścia, rozdział 36, wersety 1 i 2. (nie przytoczę tutaj bo nie wystarczy mi miejsca na mój komentarz, ale zachęcam do otworzenia Biblii)
Fragment ewidentnie traktuje o powołaniu, pasji. Widzimy tutaj robotników którzy znali swoje powołanie, których Bóg niejako "zaszczepił" w sercu ich pasję. Myślę, że byli to ludzie którzy kochali swoją robotę, którzy kochali budować,przyozdabiać, i którzy ze względu na swoje oddanie i pasję temu co robią potrafili robić to najlepiej, lepiej niż kto kolwiek inny.
Więc nasuwa się wniosek, że każdy powinien podążać za swoją pasją, a kto jej nie ma - poszukiwać jej. Jeśli robisz coś co Ci sprawia frajdę, i aż serce "podskakuje", i czujesz w środku że to coś kurcze fajnego, jedynego w swoim rodzaju - TO RÓB TO! , staraj się rozwijać to tak aby służyć ludziom i Bogu swoją pasją, bo robiąc to będziesz robił/robiła to najlepiej ze wszystkich, przynosząc korzyść wszystkim na około.
Według mnie pasja rozwija pozytywne cechy charakteru, i coś tak wspaniałego może pochodzić tylko od Boga moim zdaniem, to wielki dar.
Pozdrawiam
Hej,
fajny odcinek :) Jak najbardziej trzeba robić coś i nie czekać na "sygnał" czy powołanie (rozumiane w jakiś bardziej widowiskowy sposób). Nie jestem pewien czy dobrze zrozumiałem część w której polecasz Martinie słuchanie tych którym nie wyszło. Ja mam dokładnie odwrotne doświadczenia i uważam, że to Ci którym wyszło mają ciekawe historie do powiedzenia i to oni mogą się podzielić receptą na sukces (przynajmniej w określonych warunkach) w przeciwieństwie do tych którym nie wyszło :)
Nie kupuję opcji w stylu - ci którym wyszło to wyszło bo mieli łatwo, mieli "szczęście" i nic się nie nauczyli, wręcz odwrotnie, to są osoby które trudności pokonały.
Cześć
Bardzo dobry odcinek . Sam zadawałem sobie ostatnio podobne pytania . Co dalej ? I odpowiedź , żeby robić dużo co się może jest dobra. A na pewno lepsza niż siedzieć na dupie i czekać na głos z nieba i nie robić nic .
Widzę ostatnio u Martina zmianę . Chodzi o to , że jest teraz taki bardziej wyważony , spokojny , jakby pokory nabrał , sam nie wiem ale zauważyłem coś takiego . Jak dla mnie na lepsze .
Pozdrawiam
Grzegorz Balcerek
@7 pytajmierz; "bieganie nie sprawi..."
- Spróbowałeś?
pytajmierz; "i przestanę wybuchać płaczem..."
- To przestań, albo pomódl się o dar duchowy niepłakania, albo poproś aby Jezus przestał plakać za ciebie...
___
@15 Dobry przykład powolania - Besalel, Oholiab i wszyscy zreczni, "ktorych serce Pan obdarzył mądrością". Zwróćcie jednak uwagę na pewien szczegól oto zaraz dalej w tym rozdz. wersy 6-7 (!) Ciekawe, czy dzisiejsi "starsi" zborów postąpiliby podobnie jak Mojżesz wówczas?
@4.Pytajmierz; ''bo nie wiem,co z życiem zrobić....''
To może rejs żaglowcem ,,Pogoria'', nie ma tam czasu na myślenie o sobie,
tam działa się w grupie.Twarda szkoła życia na otwartym morzu,ale za to jaka niepowtarzalna przygoda,i zwiedzanie po drodze ciekawych krajów.
Wiem to,bo tego doświadczyłam kilka lat temu,i z sentymentem wspominam czas spędzony na tym żaglowcu,dlatego polecam.
@7,18. Voitas
"Idź pobiegać."
Mam stojącą pracę. Jedyna opcja dotycząca moich nóg, jaką rozważam po powrocie do domu, to je sobie upier**lić u samych kolan, bo nie wytrzymuję z bólu. Sam sobie idź pobiegać.
"- To przestań, albo pomódl się o dar duchowy niepłakania, albo poproś aby Jezus przestał plakać za ciebie... "
A ty przestań być wrednym członkiem.
19. aleks
Nie czuję powołania do rejsów, zważywszy na mój paniczny lęk przed wodą. Chyba źle się wyraziłem. Mam jakieś tam plany i marzenia, ale Bóg mi nie pomaga w ich realizacji, zsyłając kolejne kłody pod nogi mi i moim bliskim, dlatego zaczynam myśleć, że obrałem złą drogę i szukam zamiennika, który będzie zgodny z wolą Boga.
@20.Pytajmierz; ,,Nie czuję powołania do rejsów....''
Do rejsów nie potrzebne jest żadne powołanie.Popłynęłam po to( tak nawiasem mówiąc był to mój pierwszy rejs) aby siebie sprawdzić i pokonać swoje słabości,i wiesz co?
Bogu dziękuję za to, że mogłam doświadczyć czegoś nowego w życiu, i to było piękne.
,,Mam jakieś tam plany i marzenia.....''
To bardzo dobrze że masz plany i marzenia, trzeba je tylko małymi kroczkami urzeczywistniać, a Bóg pomaga, tylko musi w tym być również twoja inicjatywa,
aby to co sobie zaplanujesz mogło się spełnić.
21. aleks
"Bóg pomaga, tylko musi w tym być również twoja inicjatywa,
aby to co sobie zaplanujesz mogło się spełnić."
No właśnie tłumaczę Ci, że nie pomaga, tylko dorzuca problemów. Widocznie chce, żebym się zajął czymś innym, nie mówiąc przy tym CZYM. Bóg to nie jest dżin, żeby spełniał wszystkie życzenia. Jak coś jest nie po Jego myśli, to się możesz modlić do usrania, a i tak nic nie zdziałasz.
@22.Pytajmierz;
To że dorzuca problemy to po to,aby trudne nawet sytuacje w życiu wykorzystać ku dobremu,a ty masz Mu tylko zaufać,bo wie co robi.
Proponuję przeczytać w Biblii Księgę Joba,a zrozumiesz działanie Boga.
Bóg nie mówi czym masz się zająć,bo chce abyś odkrył sam taką dziedzinę życia,żeby się Mu podobać.
Ja tę dziedzinę w sobie odkryłam sama i myślę że jest właściwa.