... bo odpoczywać i żyć winniśmy w zgodzie ze sobą... i innymi też. I myślę też, że równolegle winniśmy poznawać i siebie i innych-byle bez skrajności. Co więcej uważam, że grunt w życiu to równowaga, a nie skrajności :)
Dla mnie nie ma czegoś takiego jak wakacje od Boga-dla mnie są ewentualnie wakacje (odpoczywanie) w zgodzie ze sobą (i z innymi), a jak już to życie. Poza tym nie lubię się nudzić, ale i imprezować też nie-preferuję zajęcia w dużej mierze intelektualne, ale np. warsztaty angażują też przecież ciało-właściwie każda czynność jaką wykonujemy angażuje nas w pełni i na tym polega świadome wykonywanie różnych rzeczy, gdy uświadomimy sobie, że mamy starać się w nie w pełni angażować, bo tylko wtedy są to działania skuteczne. Nie wiem czy to się ima działań złych, ale dobrych na pewno.
Może wakacje 2-miesięczne mają rzeczywiście coś wspólnego z rokiem szabatowym-o ile Martin dobrze to policzył ? :P
Co do przypowieści zaś... Ja znalazłam w niej jeszcze inny sens-że nie powinniśmy marnować niczego, w szczególności to nad czym się trudzimy :)
Dawniej nasi przodkowie sami siali, żęli, robili mąkę, piekli chleb, a jak mieli nadmiar to się dzielili z innymi lub sprzedawali :)