Kiedy spotyka cię ciąg złych wydarzeń, możesz mieć wrażenie, że ciąży na tobie fatum. Los się na ciebie uwziął. Różnie się to określa, ale chodzi o to samo. A czy w Biblii jest fatum?
No,te dziury w mózgu.
O widzę, że temat w sam raz dla mnie...muszę szybko wysłuchać..ehh
@Martin
Jak to tak można obrażać nasz piękny kraj cierpiący męki dla zbawienia świata?! Pewnie "Dziadów" nie czytałeś, więc cię informuję, że "Polska jest Chrystusem narodów"! Super naród, kur..! Pewnie jeszcze nie szanujesz starych ludzi i nie ustępujesz im miejsca w autobusie, a oni przecież "HITLERA PRZEŻYLI"! Im się szacunek należy, bo oni "mają siwe włosy"! "Nie pyskuj, gówniarzu"!
No dobra, kłamałem.
A właśnie, twierdzisz, że jak na kogoś zostało rzucone przekleństwo, a ta osoba będzie należała do Chrystusa, to Chrystus bierze przekleństwo na siebie. A co jeśli z przekleństwem wiąże się dolegliwość lub choroba? Czy taka osoba zostanie automatycznie uzdrowiona po zadeklarowaniu się? Tak się przecież nie dzieje. Może coś źle zrozumiałem...?
Btw. Cały dzisiejszy dzień spędziłem na naprawie komputera, bo mi padł. Nie wiem, za co ta kara, bo ostatnio zrobiłem coś zasługującego na co najmniej "kulę w łeb i do piachu", a nie jakieś techniczne usterki... no ale czekam na dalszy ciąg.
A ja myślę, że dobre i złe rzeczy przytrafiają się wszystkim bez względu na wiarę lub jej brak, po prostu wynika to z tego, że świat i życie są porąbane [taki urok życia tutaj] i kwestia dotyczy tego, jak do nich podchodzić. Swoją drogą każdy, kto do czegoś dąży w życiu właściwie zawsze napotyka opór czy to "dobrych ludzi" czy to okoliczności. Przypomniał mi się przykład: można sobie wyobrazić, że z dnia na dzień zaczynamy funkcjonować w świecie, gdzie każda sekunda zamienia się w godzinę. Czyli dzień to 12 sekund; życie w takich warunkach to zupełnie inna bajka [długość życia, gospodarowanie sił itd.] i można zrobić dwie rzeczy, albo się załamać, albo próbować się w tym wszystkim odnaleźć. I chyba podobnie jest w naszym świecie, że on taki jest, czasem jest dobrze czasem źle. Co do Biblii, znajomy pastor opowiadał mi historię, jak jego żona wdała się w konszachty z demonami [magia, tarot i te klimaty], ale przeczytawszy Biblię zawróciła z tej drogi. Po jakimś czasie jej brat utopił się pływając w jeziorze (chyba był po alkoholu). Była sugestia, że to zemsta demonów. Ale w sumie, skoro pił i pływał to w sumie jego ryzyko, nie ?
No ja myślę, że i bez siostry czytającej Biblię pijani bracia topią się w jeziorach.
Ale jedno drugiego nie wyklucza.
Bo najpierw demon mógł szeptać: "wypij, wypij!" a potem (potem już łatwiej, bo narąbany lepiej słyszy głosy a siebie mniej kontroluje): "pływaj, pływaj!"
Ale to faktycznie ważne, żeby paranoi nie dostać w tym wszystkim. Nieprzyjemne rzeczy spotykają wszystkich. Wszystkich! I zachowywanie się wtedy tak jakby nas coś niezwykłego spotkało jest strasznie głupie.
Lepiej się od początku nastawić, że trochę będzie trzeba powalczyć w tym życiu. I do trudnych chwil podejść z odpowiednią pokorą. Bóg nie jest nam nic winny, a my jesteśmy tylko ludźmi.
O błogosławieństwie i przekleństwie było już kiedyś na podkopie. Polecam
www.odwyk.com
Skalagrim....to ja teraz widzę ...że chyba ... jestem błogosławiona...hmmm
Swoją drogą....podkop..to mądre i dobre odcinki...były...
dupa
nie d..., ale "towarzystwo "wzajemnej adoracji" :PPPP
O, a ciekawe, że o tym mówisz. Od jakiegoś czasu o tym myślę i myślę i myślę... Ale jakoś nie mam przekonania, że byłoby do kogo mówić. I jakoś nie mogę znaleźć nazwy.