Dzisiaj słuchałam w telewizji kazań w programie "Arche- Die Fernsehkanze"l i chcę się podzielić tym, co do mnie dotarło.
Zacznę jednak od wyjaśnienia, że Jezus po niemiecku pisze się Jesus Christ bo niemieckie s czyta się w wielu przypadkach jak polskie z.
Dobra, sama miałam często problem z określaniem Jezusa dobrym pasterzem, bo co to niby jest taki pasterz? Tylko, że u nas owce się wypasa przy pomocy owczarków, na halach i nie ma to wiele wspólnego z pasterstwem w ojczyźnie Jezusa. Na noc owce są tam prowadzone do owczarni, której pilnuje nazwijmy go odźwierny. W takiej owczarni nocują owce wielu pasterzy, więc nic dziwnego, że: Jana 10.2 "Kto nie wchodzi do owczarni przez bramę, ale wdziera się inną drogą, ten jest złodziejem i rozbójnikiem." Wcześniej miałam na myśli taką prywatną stajenkę i myślałam, kogo to obchodzi jak ja sobie do swojej owczarni wchodzę? Teraz konkretna różnica, pasterz w krajach Bliskiego Wschodu idzie przodem, a jego owce podążają za nim. On ich nie goni, owczarki nie gryzą ich po nogach, kiedy nieposłuszne owieczki się rozłażą, on je woła po imieniu, a one wiedzą, że mu można zaufać i idą za nim.
Autentyczna historia, jedzie sobie wycieczka autobusem i przewodnik opowiada o tych różnicach.
-U nas- mówi- pasterz idzie zawsze przed owcami.
Wtedy odzywa się turysta:
-To niech pan patrzy, tu przy drodze pasterz goni owce przed sobą. To co pan opowiada, wcale się nie zgadza.
Przewodnik zatrzymuje autokar, wysiada, rozmawia z poganiaczem owiec i wraca do autokaru bardzo zadowolony. Wyjaśnia pasażerom, że ten poganiający owce wcale nie jest pasterzem, on jest rzeźnikiem.
To ja teraz wiem, dlaczego mam iść za Jego głosem i nie mieć poczucia bycia durną owcą, a jestem Jego owieczką.