Jak sobie radzić z tym, z czym sobie nie radzisz

5 lat temu

Maraton trwa

Zostało odcinki do końca.
44min

O dwóch sposobach radzenia sobie z problemami, z którymi nie można sobie poradzić. O tym, jak w tym może pomóc Biblia i jakie podejście jest nieskuteczne i dlaczego. A wszystko na przykładzie Stefana Alkoholika.

Dyskusja

Daniel
5 lat temu

jakis czas temu robiłem piosenki dla jednego troche toksycznego kolesia, pomodliłem się i oddałem sprawe szefowi, napoczatku jeszcze napisałem do tego kolesia że raczej bedę z tym kończył lecz on upierał się przy tym żebym tego nie robił. W dniu w którym mieliśmy sie spotkać nie ustaliliśmy dokladnie czasu spotkania i czekając na niego pomyślałem że wezme prysznic, zbiegiem okoloczności padła mi komórka i koleś dobijał się do drzwi kiedy ja brałem prysznic, póżniej tak się chyba wkurzył że nie odebrał wogole telefonu i kontakt się urwał. W sumie najtrudniejsze było zapanowanie na psyhiką która ciągle podpowiadała żeby wziąść sprawy w swoje ręce, przemyśleć różne opcje itp. Może mało spektakularny przykład czy coś, ale mi pomógł bardzo.

Don Camilo
5 lat temu

Znajomy chrześcijanin-alkoholik wiele razy powierzał ten problem Jezusowi. Niedawno zakończył kolejny, tym razem 5-miesięczny maraton z metą w szpitalu (wątroba w trocinach). Czy jest możliwe, że Bóg posłużył się aż tak drastycznym rozwiązaniem?
Problem jest trudny a granica między poddaniem się Bogu a działaniem na własną rękę płynna. Czy gość po wypadku , który nie może normalnie chodzić nie będzie mógł powierzyć Jezusowi tego problemu do momentu kiedy całkowicie zrezygnuje z zajęć rehabilitacyjnych?

Mateusz
5 lat temu

Don Camilo, a czy może, skoro N razy się czegoś próbuje, i N razy nie działa, to może jednak lepiej następnym razem spróbować czegoś innego? Sorry, ale może gościowi naprawdę potrzebny jest prawdziwy odwyk i terapia uzależnień?

Bo ile razy ma próbować bez skutku? Ja znam ludzi, którzy z różnymi problemami próbowali "powierzać" przez 5 i więcej lat bezskutecznie. A potem zrezygnowali i terapia pomogła.

Commodore64
5 lat temu

Witam mam pytanko jak ściągnąć sobie odcinek na mp3 bo kiedyś tu coś była mowa że można ale nie wiem jak ?

Martin
5 lat temu

Pod opisem odcinka masz zielone linki.
Możesz też użyć pliku RSS i jakiegoś programu do obsługi podcastów albo blogów. Link też jest w tym samym miejscu.

Don Camilo, masz rację, że to nie jest problem łatwy. I granicę postawić też może być trudno w praktyce. Ale wydaje mi się, że prawdziwy problem nie jest z postawieniem granicy tylko z odwagą potrzebną do radykalnych decyzji. Bo kiedy się czyta co Jezus mówił, te jego jednoznaczne i brutalne żądania zostawienia wszystkiego (rodziny, domu, tradycji, życia) to odpowiedź na to gdzie jest granica jest jasna: trzeba zostawić wszystko.

Na tym polega całe ryzyko - i wariactwo - chrześcijaństwa branego dosłownie, że nie wiemy z góry czy pójście w poprzek skończy się spektakularnym cudem czy śmiercią i kalectwem. Czy odwaga okaże się naiwną głupotą czy aktem wiary, który Bóg doceni i nagrodzi.

I nikt nie da odpowiedzi na to pytanie. Nawet mimo tego, że robiłem w życiu sporo tych aktów wariactwa (a i teraz żyję w stanie mocnego wariactwa) nie śmiem nikogo namawiać do tak radykalnego zaufania, bo odpowiedzialność jest ogromna i ryzyko też.

To chcę tylko powiedzieć: kogo nie stać na zaufanie, niech się trzyma rozsądku. Jedno z dwojga.

Mateusz
5 lat temu

Ryzyko jest bardzo realne.

Na własne oczy widziałem miesięczną bezskuteczną modlitwę o uleczenie z dolegliwości, którą potem lekarz załatwił w dwie wizyty, bo akurat trafnie dobrał leki.

Zresztą co chwila się pojawiają drastyczne newsy, jak ktoś umarł na całkowicie uleczalną chorobę, bo wolał się modlić zamiast iść do lekarza. Kilka miesięcy temu w USA była demonstracja, gdzie symbolicznie pochowano ponad setkę dzieci - ofiar rodziców, którzy myśleli, że modlitwa zastąpi leczenie.

Każdy odpowiada za siebie. Ale ja akurat widziałem zdecydowanie więcej przykładów na "nie" niż na "tak".

Martin
5 lat temu

No to jak bezskuteczną? Przecież mówisz sam, że gość przestał mieć dolegliwości. O to się modlił właśnie, nie?

Drastyczne newsy drastycznymi newsami, ale trzeba pamiętać, że są dobierane selektywnie: zawsze podają te przypadki, w których nie wyszło. Newsy o tym, że wyszło są nieciekawe. I do tego mogłyby być odbierane jako namawianie do nieodpowiedzialnych zachowań. Z drugiej strony jest ten sam problem: jak się pochodzi po specyficznym rodzaju kościołów, to się tam słyszy wyłącznie newsy o uzdrowieniach.

No ja znam jedno i drugie i dalej nie wiem jak to ocenić. Nie wiem dlaczego bywają akty odwagi, które Bóg ignoruje. No, w sumie z tych nielicznych przypadków co znam osobiście, to ta odwaga była połączona z arogancją, z coraz bardziej bezczelnym dyktowaniem Bogu nie tylko co ma robić, ale też jak ma robić.

Zresztą w tamtym roku w Izbie Wytrzeźwień dużo się nakrytykowaliśmy z Hubertem takich uzdrowicieli.

Hm, widzę tu dobry temat na odcinek pod tytułem: lekarz kontra Bóg. Opowiem o tym jak mi ewoluowały poglądy, może komuś się to przyda.

Mateusz
5 lat temu

Bezskutecznie w sensie: uleczenie nastąpiło dopiero jak gość stwierdził "to nie działa", przestał się modlić i poszedł do lekarza.

Czyli albo Bóg nagradza brak wiary, albo... po prostu nie zadziałało.

Mi się wydaje, że my tak bardzo chcemy doświadczyć czegoś niezwykłego, że pomijamy dostępne i skuteczne rozwiązania problemów.

Martin
5 lat temu

Więc bezskuteczna była nie jego prośba, tylko jego sposób rozwiązania problemu. Po prostu człowiek się uparł, że Bóg musi go uzdrowić w sposób ponadnaturalny i koniecznie bez udziału lekarza.

To czego Bóg nie nagradza ewidentnie, to dyktowania mu jak ma rozwiązać problemy. To jest dobra ilustracja do tego, co mówię w odcinku: człowiek próbował połączyć zdanie się na Boga z braniem spraw we własne ręce. Bo przecież to była jego własna decyzja, że ma siedzieć na tyłku i czekać na uzdrowienie z nieba. On tego chciał, niekoniecznie Bóg to chciał.

O to mi właśnie chodzi: te dwie opcje się wykluczają. Wyzdrowiałbym gdyby wybrał albo jedno albo drugie. Bo albo by wziął i poszedł sam do lekarza, albo zdając się na prowadzenie Boga, dał się mu prowadzić i ostatecznie i tak skończył u lekarza. A zrobił coś bez sensu: oczekiwał od Boga działania a jednocześnie zabronił mu działać, dopuszczając tylko swoje własne sposoby działania.

Masz rację: ludzie chcą doświadczyć przeżyć, a nie prawdziwego działania Boga. Gorzej: chcą kontrolować to, jak Bóg ma działać, oczekują że to on się do nich dostosuje.

Dobra lekcja, miałem kiedyś podobną. Mam nadzieję, że ten gość wyciągnął wnioski. Ja tak.

Mateusz
5 lat temu

Ok, ale w takim razie w przykładzie Don Camilo alkoholik nie powinien rezygnować z rehabilitacji. Bo może akurat Bóg chce rozwiązać jego problem przez terapię? Wtedy rezygnując by zabronił Bogu działać.

Martin
5 lat temu

Może.
Jeszcze raz powtórzę: poleganie na Bogu nie polega na ignorowaniu Boga. Nie polega też na tym, żeby Bóg zrobił wszystko sam i najlepiej cudem.

Poleganie na Bogu polega na słuchaniu Boga. Niezależnie od tego czy to łatwiejsze czy trudniejsze w praktyce, zawsze początkiem jest chęć podporządkowania się jego woli i aktywne poszukiwanie tego co on może chcieć tu i teraz.

Co powinien alkoholik od Don Camilo, to wie tylko alkoholik od Don Camilo. To czy faktycznie dopuszcza Boga do kontroli nad sobą, czyli tylko chce jego pomocy jako asystenta, to jest między nim a Bogiem. Musielibyśmy naprawdę dobrze poznać człowieka, żeby wiedzieć o co tam chodziło.

Więc tak, może Bóg akurat chce rozwiązać problem przez terapię. Albo przez lekarza. Albo przez edukację, naukę albo telefon do przyjaciela. Powiem więcej, wydaje mi się, że właśnie takich sposobów najczęściej Bóg chce, a nie od razu jakichś niewiarygodnych cudów.

Bo co by to był za partacz z tego zegarmistrza, który musiałby przy każdej usterce popychać wskazówkę zegara ręcznie, bo znowu czegoś-tam nie przewidział.

Więc twoja trzeźwość w podejściu, Mateusz, zamiast szukania fajerwerków to jest tak naprawdę miód na moje serce.

Julka
5 lat temu

Problem w tym, że wcale nie tak łatwo się domyśleć czego chce Bóg. Czasem takie poszukiwania i próby mogą przekształcić się w obsesję- dopatrywanie się woli Boga w każdej pierdółce, ufanie okolicznościom. Spotkałam się z przypadkiem, gdy dana osoba otrzymując od znajomych smsy z wersetami biblijnymi twierdziła, że to słowo Boże skierowane konkretnie do niej, które musi teraz odnieść do swojego życia. I tak z każdym smsowym wersetem. Łatwo jest przegiąć i na dokładkę łatwo jest popełnić błąd, który jak widać w powyższych komentarzach może dużo kosztować. Więc w tym dopatrywaniu się i szukaniu woli Bożej też trzeba zachować umiar i jakiś rozsądek. No i weź tu bądź człowieku mądry, kiedy tak źle i tak niedobrze. Wygląda na to, że nie ma żadnych instrukcji pt. "jak żyć panie premierze" i zalecanych schematów postępowania, że każdy przypadek jest inny, tak jak ludzie różnią się między sobą i różnią się ich życia. Tylko w przypadku, gdy ryzykujesz i nie otrzymujesz łatwo dojść do wniosku, że Bóg nie działa.

Daniel Wozniak
5 lat temu

Bóg zawsze działa nawet jak nie działa, mi się wydaje, tak też pisał Salomon. Tak naprawdę, jedynym powodem dla którego nie dałbym komuś czegoś kochając go ponad życie było by nie zaszkodzenie mu tym podarkiem jeszcze bardziej, albo przynajmniej w moich relacjach z ta osoba np. widziałem jak osoba z długami, po spłacie tych długów przestaje wierzyć w Boga, albo ex- skryty alkoholik (wierzący) wpada znowu w alkohol bo dostaje wparcie finansowe. Jak harowałem i mi się wiodło finansowo, to mi odbijało (pycha, egoizm), a jak super bardzo czegoś chciałem lub myślałem że to będzie dla mnie dobre (a nie było) to świrowałem, no i jak oglądałem się za siebie to w wpadałem w poczucie winy które wbijało mnie w skrajną uczuciowość. Natomiast jak się człowiek skupia na Jezusie to mu się fajnie robi na sercu i umyśle, i mi się wydaje że to z miłości która pochodzi od Boga. Paweł pisał że jak prosisz to tak jakbyś już dostał (no bo czemu miałby ci tego nie dać, nie świrujesz też) a jak coś masz, to tak jak byś tego nie miał (może żeby nie przysłaniało ci Jezusa?) ale się tym ciesz. A jak ci nie chce czegoś dać to nie musi znaczyć że robisz coś źle tylko Bóg może mieć dobry powód ku temu.

Martin
5 lat temu

A czemu miałoby być łatwo? Ja się tam cieszę, że nie jest łatwo. Strasznie by było nudno, gdyby było łatwo. I jacy byśmy byli my, gdyby nie stawiano przed nami problemów do rozwiązania? I skąd mielibyśmy wiedzieć kim jesteśmy, gdyby nasze podjęte decyzje nie objawiły nam naszych prawdziwych motywacji?

Ja się zgadzam z Danielem - wdzięczność i radość i skupianie się na relacji z tymi, których kochamy (wśród nich i Jezus, jeżeli ktoś akurat i jego kocha) jest chyba najlepszym stylem życia. I paradoksalnie lepiej pozwala rozwiązywać problemy, niż gnębienie się w myślach tymi problemami.

I obyśmy nie mieli ani za mało ani za dużo.

Don Camilo
5 lat temu

Apdejt do komentarza nr 2:
Gościu od kilku tygodni jest trzeźwy jak mormon. Powiedział, że kiedy się, że kiedy śmierć już go głaskała po głowie, pomodlił się mówiąc "chcesz mnie zabrać to mnie zabierz, nie chcesz to uwolnij od nałogu".
Dzisiaj nie musi się spinać żeby nie pić ale skutki uboczne (finanse, kondycja fizyczna) po chorobie musi usuwać sam wraz z kilkoma znajomymi (miejscowy kościół też coś dorzuci od siebie). No ale to już są rzeczy, z którymi człowiek może sobie poradzić bez ponadnaturalnych interwencji, więc nie związane z tym odcinkiem.

Co jeszcze?