Kawiarnia w Suracie - opowiadanie

7 lat temu

Maraton trwa

Zostało odcinki do końca.
19min

Kawiarnia w Suracie to krótkie, a mądre opowiadanie o Bogu, ludziach, sporze o religie i punktach widzenia. Napisał je Lew Tołstoj według oryginału Bernardina de Saint-Pierre. Ponieważ opowiadanie daje do myślenia jak najlepsze odcinki Odwyku, postanowiłem je na Odwyku umieścić, ale ku mojemu zdziwieniu nie znalazłem wersji polskiej.

Więc sam zorganizowałem tłumaczenie i lektora (może ktoś z was pozna go po głosie) i teraz możecie posłuchać, podumać i wyciągnąć wnioski.

"Kawiarnia w Suracie" nie odpowiada na pytanie "jaka religia jest najlepsza", ale daje dużą lepszą odpowiedź na dużo ważniejsze pytanie...

Dyskusja

Heretic
7 lat temu

Doskonale Martin! Mam tylko jeeno zastrzeżenie. To opwiadanie w firmie zakładki dużo bardziej pasujecdo Diamentowej sutry, która to zawszemam przy sobie i każdemu polecam przeczytać żeby zobaczyć prawdziwa twarz Boga :-o

Heretic
7 lat temu

Pełno literówek, przepraszam.

Martin
7 lat temu

No litości, Heretic...
Do sutry???

Petro
7 lat temu

Umieściłeś Martin gdzieś tekst tego tłumaczenia?

megg
7 lat temu

proszę...przypadkowo, po...oj długim czasie "otwieram" Odwyk...i coś dla mnie :)
Muszę znaleźć czas! I koniecznie posłuchać !!! Dzięki Martin! :)

megg
7 lat temu

może jakieś skojarzenia?! :)

Konfucjusz w zakresie cnót podkreślał:
Prawość (yi) - jest powinnością, obowiązkiem, spełnianiem słusznych rzeczy ze względu na zawarte w nich dobro moralne. Prawość jest jedynie wtedy prawością, gdy nie ma w niej korzyści.

Korzyść (li) jest przeciwieństwem prawości (yi).

Humanitarność (ren) - "kochanie innych", człowiek, który kocha innych jest w stanie spełniać dla dobra innych swoje obowiązki w społeczeństwie.
Konfucjusz często nauczał o człowieku ren (humanitarnym), który posiada wiele cnót połączonych w sobie, wtedy można humanitarność rozumieć jako cnotę doskonałą. W praktyce humanitarności muszą być względy dla innych.

"Nie czyń innym, czego dla siebie nie pragniesz" ("Dialogi" XII, 2)

Martin
7 lat temu

Konfucjusz dużo głupot wygadywał.
Mądrych rzeczy też dużo.

To opowiadanie nie jest o Konfucjuszu, konfucjanizm nic tu nie ma do rzeczy.

megg
7 lat temu

skupmy się na mądrych rzeczach, zwłaszcza, że są z ok 500 r. p.n.e. ! :)

Matiq
7 lat temu

Dobra robota, Martin!

Opowiadanie ciekawe, daje do myślenia. Fajnie przetłumaczone no i ten profesjonalny lektor :D
Podłączam się do pytania powyżej - czy wrzucałeś je gdzieś w formie tekstowej?

Don Camilo
7 lat temu

Zbigniew Suszyński?

KarolinaH.
7 lat temu

W formie tekstowej na pewno wrzucono to AgenTomaszowi;-)

Mnie również wielce zaangażowało słuchowisko.

Glen
7 lat temu

Bardzo przyjemnie się słuchało!

Martin
7 lat temu

Kto chce tekst, znajdzie na moim blogu: www.martinlechowicz.com

Mateusz
7 lat temu

Opowiadanie jest dobre, ale moim zdaniem typowy, zaangażowany chrześcijanin nie powinien się zgodzić z morałem.

Załóżmy, tak jak zakłada większość form ewangelicznego chrześcijaństwa, że faktycznie tylko jedna wiara jest prawdziwa i wyznawcy wszystkich pozostałych idą do piekła bez względu na dobre/złe czyny.

Wtedy kłócenie się o religię nie jest przejawem pychy. Z punktu widzenia takiego chrześcijanina, w grę wchodzą niekończące się tortury miliardów ludzi. Trzeba wszelkimi sposobami przekonywać innych, żeby tylko temu zapobiec. To jedyny sposób ratunku. Jeśli by tego nie robił, to albo jest tchórzliwy, albo nienawidzi tych ludzi.

Trzeba uciszyć Chińczyka i debatować dalej.

Oczywiście, ja jestem po stronie Chińczyka. Ale dla mnie jak ten "debatujący" tok myślenia logicznie wynika z założeń danej wiary.

Martin
7 lat temu

Ależ właśnie to jest przejawem pychy!

Nie polega ona przecież na tym przecież, że się źle życzy innym ludziom. Tylko na przekonaniu o tym, że jak ja mam w czymś rację, to już nikt inny jej mieć nie może. I wszystko co nie pasuje do tej tezy po prostu się ignoruje.

Pycha to taki rodzaj ślepoty na własne życzenie.

I teraz ktoś, kto nie przejawia tej pychy w robieniu innym dobrze, nie przejawia jej niekoniecznie dlatego, że mu ludzie wiszą kalafiorem. Może nie robi tego po prostu dlatego, że zdaje sobie sprawę jak wiele nie wie i jak wiele jest poza jego kontrolą i możliwością bezbłędnego poznania.

Muzułmanie mają dokładnie takie same motywacje jak i ci opisani wyżej ewangeliczni chrześcijanie - chcą, żeby cały świat zaakceptował ich, i tylko ich drogę do Boga. Dla dobra świata. I naprawdę niczym się w tym dążeniu nie różnią.

Ale jeżeli prawdą jest, że do Boga można dość tylko przez Jezusa, to nie oznacza automatycznie, że nikt inny nie może nic o Bogu wiedzieć, nic rozumieć, albo go nijak poznać.

Bo kto nie jest przeciwko nam, ten jest za nami - powiedział kiedyś Jezus [Mar 9:40].

Słuchajmy więcej innych. Że coś nie jest bezbłędne, nie oznacza jeszcze, że jest bezwartościowe.

Mateusz
7 lat temu

Zgadzam się, że muzułmanie mają taką samą motywację. I katolicy co nawracali mieczem też być może mieli. I purytanie wśród Indian. I może nawet Izraelici, jak wyrzynali kobiety i dzieci z podbitych narodów. To jest jasne, nie mówię że to wyłączna cecha tych chrześcijan.

Wg mnie pycha to by była wtedy, gdyby chodziło o udowodnienie racji dla samej racji. Pokazanie, że ja wiem, a tamci się mylą.

Ale ci ludzie chcą uratować innych od niekończących się tortur. Jak widzisz, że ktoś je truciznę i jest tego nieświadomy, to przekonywanie go nie jest pychą, tylko normalnym zachowaniem. Jeśli nie chcesz jego śmierci oczywiście. Mówienie "spoko, niech każdy je co chce" wcale nie jest przykładem pokory, tylko obojętności.

Dobry przyjaciel spróbuje przekonać samobójcę, żeby jednak nie skakał.

Dlatego rozumiem tych wszystkich nawracaczy i przekonywaczy. Tłumaczą sobie, że w ten sposób ratują ludzi. Może nie zawsze od początku jest taka motywacja, ale na pewno wyjaśnienie po fakcie. I jest to logiczne wyjaśnienie.

Martin
7 lat temu

To, że tak bardzo chcą ratować ludzi to ja rozumiem.

Czego nie rozumiem, to to, że zapominają, że Bóg chce ich ratować o wiele bardziej.

Przynajmniej tak się zachowują: jakby trzeba było robić wszystko za Boga. Bo widocznie jemu nie zależy tak bardzo jak nam.

A co do dobrych przyjaciół, co przekonuje samobójcę, żeby nie skakał - szokująco często okazuje się, że samobójca skacze właśnie przez tego przyjaciela. Który przyjaźń rozumiał jako obowiązek dyktowania drugiemu jak ma żyć. Po to, żeby go ratować, leczyć i tak dalej.

A mówienie "niech każdy je co chce" może być przykładem czegokolwiek. Pierwsze pytanie, które sobie trzeba zadać zanim się zacznie zabraniać ludziom jeść to: skąd ty tak znowu dobrze wiesz co dla kogo jest trucizną?

Pokora polega na tym, że nie jesteś taki pewny.
Pycha na tym, że nawet się nad tym nie zastanawiasz.

Odwyk to taki projekt, w którym ja postanowiłem mówić to, co według mnie jest trucizną a co nie. Pokazać co u mnie działa, a co mnie truje.

Ale daleko mi od tego, żeby teraz wszystkim dyktować co mają jeść, a czego nie wolno.

Bo to naprawdę nie jest jedno i to samo. Te dwie postawy dzieli przepaść.

Mateusz
7 lat temu

"skąd ty tak znowu dobrze wiesz co dla kogo jest trucizną?"

Z Wikipedii - pod hasłem "strychnina" przeczytałem ;-)

Ale z grubsza rozumiem, o czym mówisz. I się chyba zgadzam.

KarolinaH.
7 lat temu

Kawiarenka w Suracie ma liczne odpowiedniki w "kafejkach internetowych", a ciągi komentarzy mogą tworzyć sequele opowiadania. I od razu widać, o czym ono jest.

Co jeszcze?