Moim zdaniem zakładanie, że Bóg decyduje indywidualnie o każdej rzeczy która mnie spotyka (dobrej czy złej), jest jakąś formą megalomanii. To, że Bóg o nas nie zapomniał, nie oznacza jeszcze, że wszystkim ręcznie steruje:
"Czyż nie sprzedają pięciu wróbli za dwa asy? A przecież żaden z nich nie jest zapomniany w oczach Bożych. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli."
To, że mamy się nie bać, nie znaczy jeszcze, że Bóg uchroni nas przed nieszczęściem. Bóg przecież wygnał ludzi z raju nie po to, żeby tutaj było im dobrze. Ludzie wybrali Szatana, odłączyli się od Boga, uznali że sami mogą rządzić światem, że wiedzą lepiej. Więc mamy taki świat, w którym możemy robić co chcemy, ale dzieje się w nim też mnóstwo rzeczy nad którymi nie mamy kontroli, bo wynikają z BEZWZGLĘDNYCH REGUŁ rządzących tym światem:
"On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych"
Bóg dał nam szansę, żeby wrócić pod jego władzę, ale nie obiecuje nam nigdzie, że uchroni nas to przed cierpieniem na tym świecie, a wręcz przeciwnie - mówi że będziemy przez to cierpieć więcej.