Niczego nie radzę, tylko uświadamiam.
Całkowita bierność i bezużyteczność daje dokładnie te same efekty co śmierć.
Pomyśl: jeżeli celem rośnięcia drzewa jest wydawanie owoców, jeżeli obecność owoców uzasadnia istnienie drzewa, to czym się różni drzewo bez owoców od drzewa wyciętego?
W sytuacji chrześcijanina, który oczekuje na lepsze przyszłe życie, życzenie śmierci staje się błogosławieństwem, a nie przeklinaniem. Gdybyśmy być konsekwentnym, jeden drugiemu powinien życzyć rychłej śmierci, a tamten za to dziękować.
Biorąc to pod uwagę jaka korzyść dla chrześcijanina być na tym świecie zamiast na tamtym? Paweł pisze, że żadna. Na tamtym jest daleko lepiej.
Więc bezużyteczny chrześcijanin równie dobrze mógłby przyspieszyć to co i tak nieuniknione, a oczekiwane z tęsknotą przecież.
Ale nie do tego namawiam przecież. Ja namawiam do bycia użytecznym. Jeżeli ktoś widzi, że jest bezużyteczny, to niech się poczuje nieswojo jeśli moja logika doprowadzi go do myśli, że w zasadzie to mógłby się powiesić. Ktoś na tym coś straci? Nie. Wszyscy zyskają. Nawet on sam.
A co, nie?
Jeżeli ktoś straci, znaczy to, że nie był taki bezużyteczny wcale!
Więc krótko: nie wieszać się, tylko pracować.