Dobrze, Andrzej, napisałeś. Ja to rozumiem w każdym razie.
Kapłani pełnili rolę "lekarzy pierwszego kontaktu", i faktycznie Bóg wymyślił taki system. Tak było.
Paheu, jedyną uniwersalną radą może być tu tylko szczerość tych poszukiwań. To jest chyba jedyna zasada, która dotyczy wszystkich: że trzeba naprawdę chcieć tego, co się chce.
Cała trudność polega nie na tym, żeby nie próbować oszukiwać Boga, ale na tym, żeby nie oszukiwać siebie. I to jest też najtrudniejsze, wiedzieć dobrze kim się jest, jakimś się jest i czego się chce.
Bo często ludzie widzą siebie takimi jakimi chcieliby być, niekoniecznie takimi jakimi faktycznie są. Dobrze wiedzieć, do czego się dąży, ale o wiele ważniejsze znać siebie jakim się jest teraz.
I myślę, że zdecydowana większość frustracji jakie mamy przy poszukiwaniach dobrego kontaktu z Bogiem, pochodzi nie ze złej woli, ale z upartego trzymania się nieprawdziwych wizji siebie, świata, ludzi, Boga.
Porzucanie tych fikcji jest długim i trudnym procesem, na który warto poświęcić kawał życia, uważam. I to niezależnie czy ktoś wybrał Boga, Jezusa czy cokolwiek innego. Tak myślę.