Praca szkodzi

3 lata temu

Maraton trwa

Zostało odcinki do końca.
54min

Pracowanie, służenie i działanie to generalnie pożyteczna sprawa i dobry miernik wartości człowieka. Sam Jezus mówił: "po owocach ich poznacie" i stawiał jako priorytet to, co ktoś w życiu zrobił.

Wydaje się, że im więcej kto pracuje, działa i służy tym lepiej. Ale w rzeczywistości są i ciemne strony tego. I wcale nie o pracocholizm tutaj chodzi, jest tu daleko bardziej fundamentalny problem.

Opowiem o co chodzi i powiem jaki jest dobry sposób na uniknięcie ewentualnych problemów. Odcinek do zastanowienia dla każdego, niezależnie od poglądów na Boga.

Dyskusja

KiaraSLZ
3 lata temu

Obejrzane, w sumie pierwszy raz tak od razu po zauważeniu nowego odcinka.
Na wstępie parę słów o stronie wizualnej - widoczki z roweru są super do takiego słuchania, bo nie dość że to odpręża (szczególnie kawałki pełne zieleni), to jeszcze ta perspektywa tak jakby "wciąga" w temat i pomogła mi się skupić.

A do rzeczy - bardzo dobry odcinek i bardzo go potrzebowałam, choć nie jestem pewna czy jest tym czego się spodziewałam po tytule. Niby tego nie precyzowałeś, ale jednak czuję że "praca" jest tutaj interpretowana jako działanie dla Boga/dla ludzi, a nie taka... zwykła codzienna praca w zawodzie, jaką ma większość z nas.

Ale nawet to specjalne chrześcijańskie działanie jest czymś nad czym się zastanawiam co z tym począć. Bo nie jestem w stanie zapomnieć tych tekstów, że konieczne jest wydawanie owoców, albo że mamy być zimni albo gorący, bo jak będziemy letni i nijacy, to będzie źle. A ja się czuję taka letnia i co więcej, czuję że totalnie nie wydaję owoców, a już na pewno nie w porównaniu do ciebie Martinie. Co tu kryć, przez swoją rozległą, różnorodną i SKUTECZNĄ działalność jesteś wzorem tego co moim zdaniem można osiągnąć.
[koniec części 1]

KiaraSLZ
3 lata temu

[część 2]
Po dzisiejszym odcinku rozumiem, że martwiąc się o owoce zaczynam od zajmowania się sobą. Nie jestem jednak pewna czy umiem tego nie robić, no ale to idealny moment, żeby zacząć brać to pod uwagę. :)

Rozumiem przedstawioną konkluzję rozmyślań, ale obawiam się, że nie wiem na jakim jestem etapie :P Czy jeszcze mam ze sobą jakieś problemy i powinnam się wstrzymać, czy może jestem już dość dojrzała do działania? Ktoś ma pomysł jak to sprawdzić?

Don Camilo
3 lata temu

1. Umówmy się: odźwierny, barrista, hostessa z cukierkami, a często też grajek kościelny często bardziej biorą, niż dają. Znam pastora, który daje takie fuchy ludziom szukającym chłopaka/dziewczyny. Taki gość jest na widoku, nie da się go zauwarzyć. To ma poprawić jego/jej szanse towarzyskie.

2. "Choćbym drzwi otwierał, grał na uwielbieniu, dawał połowę dochodu na biednych, a miłości bym nie miał, byłbym niczym"

3. Jest jeszcze jeden wątek w tym temacie: "martwe uczynki ciała".
Czy są nimi wszelkie działania, których Bóg nie zalecił ci zrobić - działanie DLA Boga zamiast działania Z Bogiem?

4. Jedną z najbardziej szkodliwych odmian motywacji do roboty wymienionych przez Martina próba zrekompensowania Bogu tago, że nie było się mu posłusznym, jak na przykład Saul, który miał wybić całe bydło zdobyte na Amalekitach, zamiast tego zatrzymał sporo, a część, dla udobruchania Boga, przeznaczył na ofiarę dla niego.
Po niewykonaniu polecenia Boga lepiej chyba z nim pogadać niż, silić się na zadośćuczynienie (Bóg mówi, że masz się pogodzić z teściową, a ty dajesz kasę na bezdomnych).

Martin
3 lata temu

O, to co Kiara mówi, że nie wiadomo na jakim kto etapie i jak sprawdzić, to ja mam ten problem też. W zasadzie to niby zawsze w końcu się zorientuję, tyle że z opóźnieniem. A lepiej by było właśnie z wyprzedzeniem.

Mi pomagały w tym dużo dwie rzeczy: mądry szef i mądry przyjaciel.

Jak pomagałem w tych obozach językowych był tam szefem Greg McKelvey. Obczaił że lubię pomagać to mi najpierw dawał do roboty rzeczy typu "skocz po puszkę do sklepu". Z czasem dopiero zostałem głównym tłumaczem na obozie. Pierońsko odpowiedzialne zajęcie to było. On umiał dobierać osoby do zajęć. To w ogóle ważna cecha dobrego lidera.

A przyjaciele znowuż byli od tego, żeby mi zwrócić uwagę odpowiednio wcześnie, że niby se żyję, do pracy chodzę i wszystko dobrze i miło, tylko że coraz mniej przypominam siebie samego. Jak zombie wyglądam. I to nawet nie głodne zombie, tylko takie nażarte mózgami. I mi takie opinie pomagały, bo w jednym wypadku tylko dały do zastanowienia ale w innym były pożytecznym wstrząsem.

Można kontakty z takimi ludźmi uznać za plus chodzenia do kościoła w usmie. Chociaż u mnie to większość takich rozmów się działa i tak poza kościołami. Mniejsza o kościół, ludzie ważni.

Damian
3 lata temu

Dawanie pieniędzy komuś, kto ich używa do dobrej pracy nie liczy się jako praca? Mi matematycznie wychodzi, że jeśli ktoś pracuje 40 godzin tygodniowo na etacie i 10% wypłaty daje komuś, kto potrzebuje, żeby robić coś dobrego i bez tych pieniędzy by nie mógł robić, to ten kto płaci tak naprawdę 4 godziny tygodniowo pracuje na to dobre.

Te przeciwwskazania do pracowania, które tu przedstawiłeś to w sumie podgrupa szerszego tematu - nie powinno się kazać komuś brać za coś, jeżeli to nie da dobrych skutków. Czyli też nie powinno się kogoś namawiać do takiej pracy, do której się ewidentnie nie nadaje. Ktoś kto nie zna języka nie powinien próbować być tłumaczem, a kto ma problemy z rozmawianiem z obcymi raczej nie poradzi sobie pracując w fundacji z dziećmi itd., pchanie się na siłę do czegoś byleby tylko "coś robić" też uważam za szkodliwe.

A co jak ktoś jak nic nie robi to czuje wstyd i frustrację, a jak trafia się w końcu jakaś okazja to tamtych uczuć nie ma tylko szczera chęć, żeby komuś było dobrze i poczucie przywileju i nagrody, że można pomóc? Wtedy robić czy nie? ;)

Po czym wnioskujesz, że Jezus ostrożnie mówił o pracy? Dla mnie jego słowa zawsze brzmiały bardzo definitywnie

Martin
3 lata temu

Brzmiały, bo zachęcał do roboty, ale gdzie indziej wskazywał, że robota robocie nierówna.

Na przykład: "Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, że obchodzicie morze i ląd, aby pozyskać jednego współwyznawcę, a gdy nim zostanie, czynicie go synem piekła dwakroć gorszym niż wy sami" - nie chwali ich tutaj za wielki wysiłek i pracowitość. Ani słowem nie docenia ich pracy.

Albo krótka historia o bogaczu, która się kończy: "masz wiele dóbr złożonych na wiele lat; odpocznij, jedz, pij, wesel się. Ale rzekł mu Bóg: Głupcze, tej nocy zażądają duszy twojej; a to, co przygotowałeś, czyje będzie?" - i znowu ani słowa pochwały za zaradność, pracowitość czy dobre planowanie. Tylko "głupcze" i tyle z całej pracy.

Wniosek: minusy są w stanie przekreślić wszystkie plusy. Dlatego mówię, że ostrożnie z pracą.

A przykładem matematycznym uświadomiłeś mi właśnie, że cała sprawa jest bardziej skomplikowana. Bo to nie zadziała tak prosto. Bo zjawisko przewagi komparatywnej dochodzi tutaj. W strasznym uproszczeniu: dawanie pieniędzy komuś na pożyteczną robotę może być i tak gorsze niż jakby samemu się za robotę wziąć.

Ale może nie komplikujmy już całej sprawy do reszty, i tak jest trudna.

Damian
3 lata temu

Jeden z tych fragmentów dotyczy czegoś zupełnie przeciwnego Chrześcijaństwu, a drugi czegoś w najlepszym razie nie po drodze, więc nie wiem czy to są dobre przykłady. Ale z drugiej strony Jezus też mówił o budowaniu wieży i wysyłaniu wojsk na wojnę, co można porównać do przemyślenia dobrze, czy z takim a nie innym podejściem warto zabierać się za robotę. No i samo porównanie o owocach można też tu zastosować i zastanowić się przed czasem, czy ta praca nie wyda złych owoców, czyli sama będzie złym drzewem. Więc jak się wczytać to faktycznie do tych wypowiedzi o pracy można znaleźć też przeciwwagi.

Z innej beczki - czy był odcinek dotyczący pozabiblijnych dowodów na istnieje Jezusa, pobytu Żydów w Egipcie itp.? Często w internecie spotykam się z negowaniem tego pierwszego, a i z tym drugim się raz spotkałem.
I czy był odcinek dotyczący finansowego wspierania rodziców na starość? Bo zarówno Jezus jak i Paweł zdają się zrównywać "czcij ojca i matkę" z tą właśnie kwestią, a mi to w żaden sposób nie wynika. Czy jest gdzieś o tym w ST? A może to była oczywistość dla ludzi wtedy? A może i teraz jest dla wszystkich tylko nie mnie?

Martin
3 lata temu

A chodzi o dowody na istnienie Jezusa czy na to, że był Mesjaszem? Możliwe, że nie ma takiego odcinki. To pierwsze mi się wydawało zbyt oczywiste, biorąc pod uwagę ile już wiadomo z historii. Od jakiegoś czasu skończyły się głosy, że Jezus w ogóle nie istniał. Ale możliwe, że temat znowu wróci, wraz z obniżaniem się poziomu edukacji i tak dalej.

O wspieraniu rodziców nie było, bo to dziwna sprawa teraz. Bardziej kwestia polityczno-społeczna niż biblijna. Póki nie wprowadzono tej abominacji pod tytułem "państwowy system ubezpieczeń społecznych" kwestia utrzymywania staruszków była najważniejszym przejawem "czczenia rodziców". Bo ciężko mówić o czczeniu kogoś, kto umiera z głodu i zimna, bo nie ma fizycznych środków do życia.

Więc to kwestia wyobrażenia sobie świata bez totalitarnego państwa. Co faktycznie może być trochę trudne dzisiaj.

Z czczenia rodziców niewiele zostało po operacji państwo=nasz nowy bóg. Rodzice w coraz mniejszym stopniu są w ogóle ojcem i matką, bo dzieci są państwowe a wychowuje je szkoła. Ojców to praktycznie już nie ma w ogóle.

Ale czy to dobry temat by był? Nie wiem. Ponury raczej i dużo by musiał mieć wątków społeczno-polityczno-historycznych.

Damian
3 lata temu

Chodzi o dowody na istnienie. Na fejsbuku wciąż można w różnych miejscach czytać, że "nie ma dowodów". O byciu Mesjaszem to chyba nie ma możliwości, żeby były dowody poza Biblią, no chyba że jakieś pozabiblijne relacje z cudów czy coś?

Lukszmar
3 lata temu

Tak, warto przypomnieć też, że jak chcesz pracować i robić coś, dla innych w tym dla Boga, to warto jednak poukładać sobie pewne rzeczy w głowie samemu najpierw. Stać się szczęśliwym człowiekiem, kochającym innych ludzi, albo przynajmniej ich lubiącym. Czy lubiącym kontakt z innymi ludźmi. Nauczyć się, że dobrze wykonana praca daje dużą satysfakcję w przeciwieństwie do lenistwa. Z drugiej strony nie należy się bać błędów za bardzo. No tak warto nie być idiotą i nie traktować ludzi jak idiotów, ale od czegoś trzeba zacząć i błędy będą nieuniknione - ja sam mam z tym duży problem, ze strachem przed popełnieniem błędu i skrzywdzeniem innych ludzi, czy narobieniem więcej złego niż dobrego i ogarniającym mnie lenistwem i poczuciem winy przez to. Chociaż wiem, że Jezus powinien nam wybaczyć te błędy i z czasem z doświadczeniem powinniśmy być coraz lepsi w pracy i w tym co robimy. O ile dalej pracujemy i się nie poddajemy. W sumie jest to też forma takiej rozwoju osobistego, ale takiego chyba dobrze/sensownie motywowanego i dającego rzeczywiście dobre owoce.

Bardzo wiele istotnych kwestii tutaj Martinie zebrałeś w całość. Ogólnie super odcinek! Aż trzeba udostępnić...

Co jeszcze?