Szachy? Nie ma to związku. Robisz to dla siebie. Twoja sprawa. Rozwija intelektualnie, bawi, nie ogłupia.
Jeśli jednak coś nazywa się - świadomie? - świętem ku czci Boga, to wypadało by upewnić się czy jest to zgodne z wolą Boga. Wiąże się to z odpowiedzialnością chrześcijanina o której mówiłeś niedawno.
Bo inaczej może się skończyć tak jak sytuacja opisana w 2Mojrzeszowej 32 rozdziale.
Nie było jeszcze obowiązujących przykazań, (Mojżesz się wkurzył i potłukł je jak tylko zobaczył co Żydzi robią. Trudno się było cieszyć z tego. Nerwa dostał. Przechodzi przez to - i różnie sobie z tym radzi - sporo osób, które poznały trochę Biblię i przez to Boga) Bóg oczekiwał pewnie, że naród wyprowadzony z niewoli już Go trochę poznał i nie pomyśli sobie by zrównać Jego chwałę do czegoś co było stworzeniem i miało POCZĄTEK.
Bóg jest cierpliwy, bo strach przed karą nie powinien być kluczowy. Ważniejsze są pozytywne uczucia wynikające z poznawania Boga, miłości do Niego i do ludzi okazywane na codzień, a nie od święta w sposób wymuszony, w scenerii żywcem zapożyczonej z obchodów pogańskich świąt.
Ludzie w ciemnych wiekach zostali wkręceni i zamiast szukać rozwiązania problemów w Królestwie Bożym które ma być realne i na Ziemi (Mat 6:9,10) skupiają się na doczesności żyjąc...od święta do święta.
Ale teraz jest znacznie lepszy dostęp do informacji. Nasze alibi słabnie.
Czy to przypadek, że najgłośniejsze święto „chrześcijaństwa” skupia się na okresie gdy Jezus bezradnie leży w żłobku zdany na łaskę innych?
Czy wogóle jakieś inne urodziny świętuje się w podobny sposób?
Ja wcale nie obchodzę więc mnie popraw, jakie skojarzenia na zimno nasuwają się gdyby w dniu święta wkurzającego sąsiada, który prawie zrujnował Martinowi życie i próbuje dalej szkodzić, rzesze wkręconych ludzi obwieszonych symbolem o którym są przekonani że przysporzyło Martinowi cierpień , urządzały sobie jakieś szopki w sposób identyczny z tym jak bawi się sąsiad? Wplatając w to jeszcze celebrowanie bezradnego niemowlęctwa? Które dawno się przecież skończyło...
Mój wniosek jest taki: sąsiad musi mieć niezły ubaw. Martin...niekoniecznie.
Szkoda też wkręconych ludzi...