O, a to masz tezę, że Bóg nas bardzo potrzebuje? A do czego?
Ja w Biblii widzę to tak, jak to jeden Elihu podczas z rozmowy z Jobem opisał. Zacytuję staropolszczyzną (Biblia z 1632 roku), bo ładne i poetyckie w tej wersji:
"Spojrzyj w niebo, a obacz; przypatrz się obłokom, jako są wyższe nad cię.
Jeźli zgrzeszysz, cóż uczynisz przeciwko niemu? a jeźliby były rozmnożone nieprawości twoje, cóż mu uczynisz? Jeźlibyś był sprawiedliwym, cóż mu dasz? albo cóż weźmie z ręki twojej?"
"Człowiekowi podobnemu tobie niezbożność twoja zaszkodzi, a synowi człowieczemu pomoże sprawiedliwość twoja."
Cała reszta Biblii maluje obraz podobny: że ludzie Bogu potrzebni do niczego nie są. Ich stworzenie czy dbanie o nich jest przejawem raczej łaskawości raczej niż potrzeby. Jeżeli nawet jest tu jakaś potrzeba to nie jest wskazana. Możemy się domyślać ewentualnie. Ja póki co żadnej nie widzę.
Ktoś by mógł powiedzieć, że miłość to ta potrzeba Boga. Z tym się nie zgodzę na pewno: miłość to kwestia woli, a nie przymusu. Jak ktoś ma potrzebę, to już nie miłość. Miłość nie jest zaborcza.
Zresztą potopem Bóg jednoznacznie pokazał, że mu ludzkość nie jest do niczego potrzebna.