Godzinki: Trzeba wziąść się za język!

10 lat temu

Maraton trwa

Zostało odcinki do końca.
98min

I znów powracają żywe rozmowy odwykowe. Letnie rozmowy. A w lecie obowiązuje większy luz.

Dyskusja

joAnna
10 lat temu

Martin, wideo jest fajne, ale audio też może być.

Hoss.. no weź opowiedz co się stało:P.

Można już kupować książeczki?

oscarr
10 lat temu

Odnośnie języka, to sam mam nawyk poprawiania ludzi (głównie dzieci) w kwestiach poprawności językowych.
Z drugiej jednak strony przyznaję rację Martinowi.
Również uważam, że powinna obowiązywać zupełna wolność językowa.
Język powinien sam ewoluować, nie powinno być żadnej naukowej koordynacji.

Moim zdaniem blokowanie naturalnego rozwoju języka tylko po to, żeby można było bez tłumacza czytać 400-letnie książki to to swego rodzaju terroryzm.
Cierpi na tym sam język który kontrolowany przez starzejących się filologów starzeje się i nie nadąża za rozwojem technicznym.
Dzisiejszy świat potrzebuje języka w którym można szybko i zwięźle przekazać maksymalnie dużą ilość informacji. Polski język nie jest taki - ludziom w szkołach zamontowano blokadę, przez co niechętnie tworzą nowe wyrazy. W efekcie gdy trzeba na stronie internetowej umieścić przycisk do opisu którego w języku angielskim wystarczyłoby jedno słowo, to w języku polskim trzeba kilku słów. Ostateczny efekt jest taki, że język Polski po prostu znika. Potrzebne słowa zamiast wymyślać, zapożycza się z angielskiego. Za jakiś czas, większość używanego słownictwa będzie pochodzenia angielskiego.
Pozdro :)

Grizzly
10 lat temu

Naprawdę uważasz, że lekarz kłóci się z Bogiem? Jak masz katar to idziesz do lekarza, to chyba normalne.
A Bóg widzi twój katar, i jak będzie chciał to ci pomoze ;p

kaszana
10 lat temu

A ja lubię w widzeniu martinowej twarzy to, że mimika jest wtedy. I ciężko ukryć naturalne reakcje. I jak się dzwoni na skajpie, to można pokazać swoją twarz nawet. :)

zah1
10 lat temu

e tam, Martin takie 'piepszenie' z tym lekarzem i naszą wiarą. Człowiek medycyny nie wymyślił ( podobnie jak nie wymyślił muzyki, fizyki itd. ), a jedynie ją odkrył i dalej odkrywa Boże prawa i zależności. Skoro jest to taka "Boża apteka" to po co jeszcze czekać na jakieś specjalne przekonanie czy z tego korzystać czy nie? To prowadzi do absurdów ( Bóg nie dał mi specjalnego przekonania, żeby iść do lekarza, więc może On chce, żebym chorował, może jest w tym większy plan?). Koniec końców nasza wiara słabnie, bo sami zamykamy się w ograniczeniach nienarzuconych przez Boga. Pozdro!

McMaciek
10 lat temu

Troszeczkę przesadzasz Martin z tymi lekarzami. Po to jest medycyna, żeby nie dręczyć Boga bólami brzuszka, tylko żeby wziąć i zjeść tabletkę na trawienie. A nie się męczyć.
Przynajmniej tak myślę. Bo inaczej to oznacza, że mam cukrzycę, bo nie zaufałem Boga, że mnie wyleczy (tak mi próbowano wmówić w moim kościele :P) Przecież Bóg sam powiedział, żebyśmy go nie wystawiali na próby...

@JoAnnno - nie powiem. To jest sprawa między mną a Bogiem. Jeżeli bardzo chcesz wiedzieć, to możesz poprosić Ducha Świętego żeby Ci powiedział, ale wątpię żeby to było jakoś specjalnie ważne dla Twojego życia :D

Pozdrówka :*

McMaciek
10 lat temu

Troszeczkę przesadzasz Martin z tymi lekarzami. Po to jest medycyna, żeby nie dręczyć Boga bólami brzuszka, tylko żeby wziąć i zjeść tabletkę na trawienie. A nie się męczyć.
Przynajmniej tak myślę. Bo inaczej to oznacza, że mam cukrzycę, bo nie zaufałem Boga, że mnie wyleczy (tak mi próbowano wmówić w moim kościele :P) Przecież Bóg sam powiedział, żebyśmy go nie wystawiali na próby...

@JoAnnno - nie powiem. To jest sprawa między mną a Bogiem. Jeżeli bardzo chcesz wiedzieć, to możesz poprosić Ducha Świętego żeby Ci powiedział, ale wątpię żeby to było jakoś specjalnie ważne dla Twojego życia :D

Pozdrówka :*

Martin
10 lat temu

No to może nie dręczyć Boga niczym, tylko żyć samemu po prostu?

Według Biblii Bóg lubi być "dręczony". Czy jest jakikolwiek przypadek w Biblii, że Bóg wyraził zmęczenie prośbami albo opieprzył kogoś za to, że chce za bardzo polegać na nim?

Można zjeść i tabletkę, nie mówię, że nie. Ale ja mówię o kwestii zaufania tutaj, a nie o tym co połykać. Jeżeli ktoś tu pisze wyżej, że to normalne, że się z katarem idzie to lekarza, to pokazuje, że wiara w lekarzy stała się normą, ale nie zmienia to w niczym sytuacji. Przykazanie "nie będziesz miał innych bogów oprócz mnie" nie tylko o kapliczkach i ołtarzach mówi. Jeśli ludzie oddają się z całym zaufaniem w ręce systemu, człowieka, idei - to jest to coś de facto bogiem.

Uskuteczniam to "wystawianie Boga na próby" od 20 lat: matura, zdrowie, praca, mieszkanie, pieniądze. I mimo, że ani razu mnie nie upomniał, mimo że w 100% przypadków opowiedział przychylnie, że miałem w tym wyniki lepsze niż ci "normalni" chrześcijanie, wszyscy ciągle w kółko o "wystawianiu Boga na próbę". Choćby na mnie złoto z nieba spadło, oni będą swoje. Będą usprawiedliwiać swój brak wiary.

A nie czytali "wystawcie mnie na próbę! - mówi Pan Zastępów" w Mal 3:10?

Olga1
10 lat temu

Martin, zupełnie cię nie rozumiem. Masz postawę "ufam Bogu, więc nie idę do lekarza. bo Bóg mnie uzdrowi". Ty sam, to "pestka", ale strach pomyśleć, gdybyś miał maleńkie dziecko, które płacze bez przerwy, wymiotuje, jest rozpalone i do tego nie chce jeść. Co byś zrobił wtedy? Modlił się tylko o cud???
Opowiem ci taki dowcip: W pewnej wsi wylała rzeka i podtopiła podwórko jednego z mieszkańców. Gość mówił: Ufam Bogu, nic mi się nie stanie.
Za dwie godziny poziom wody się podniósł na tyle, że zarządzono ewakuację mieszkańców. Do gościa przypływa pontonem straż: Niech pan wsiada, ewakuacja jest!
Odpowiada gość: Eee tam, nic mi nie będzie, ufam Bogu.
Gdy woda zalała pierwsze piętro, strażacy podpływają łodzią: Niech pan wsiada!
- Eeee, ufam Bogu, on mnie uratuje.
Dom zalało doszczętnie, tak, że gość siedział już na kominie. Strażacy przylecieli tym razem helikopterem: Utonie pan! Niech się pan złapie tej liny, to wciągniemy na pokład!
- Eeee tam, Bóg mnie uratuje.
Gość utonął i staje "przed Bogiem". - Tyle razy Cię prosiłem Panie o ratunek, a Ty nic.
Wreszcie Bóg odpowiada: A kto ci strażaków przysyłał ze trzy razy?

bea
10 lat temu

... każdy ma określony poziom wiary i jedno, co w tym najważniejsze - aby ona wzrastała a nie stała w miejscu przez lata ... strach przed chorobą - tą ,która jest czy tą która będzie - nie jest dobrym doradcą . jeśli ktoś nie wierzy,że Bóg go uzdrowi - niech idzie do lekarza, po co udawać ... ale jeśli ktoś wybrał Lekarza lekarzy - doczeka się odpowiedzi z nieba ... więc niech każdy decyduje sam , ale nie wciskajcie proszę , że strzeżonego Pan Bóg strzeże - bo to herezja ... ;-)

bea
10 lat temu

p.s. Martin, w tytule zakradł się byczy byk ;-)

Grabix
10 lat temu

@Olga, e... ale ty mówisz o jakimś wymyślonym Bogu, czy o prawdziwym? Jeśli o prawdziwym, to czemu podajesz jako argument wymyśloną historię?
Tak, to sobie można udowadniać cokolwiek...

Olga1
10 lat temu

@Grabix, bea. Ufaj Bogu, ale nie ludziom, którzy mają wiedzę i też potrafią wyleczyć z dużej liczby chorób??? Bóg dał ludziom rozum, aby odkrywali jego prawa i łagodzili skutki działania niekorzystnych czynników przyrody, jak np. bakterie, wirusy, zły tryb życia, co potrafią robić również lekarze, a wy tak stawiacie sprawę?! Do licha! Nie każdy lekarz to zadufany w sobie piewca rozumu. Są wśród nich też prawdziwi Słudzy Chrystusa. Wierzą, że On ześle im odpowiednie rozwiązania, które uleczą chorych. A ten dowcip (tak, dowcip też może czegoś uczyć) miał dać do zrozumienia, że po to ma człowiek rozum, aby, kiedy to konieczne, korzystać z pomocy tych, którzy mają odpowiednią wiedzę i sprzęt. I że Bóg też działa poprzez ludzi. Wielka wiara sprawia, że Bóg stawia na twojej drodze Odpowiednie Osoby. Jednak to ty musisz sam działać i równocześnie współdziałać z Lekarzem lekarzy, wtedy rzadziej trafisz na głupców. Czasem też tak bywa, że Bóg zamiast ciała uzdrawia duszę.
Dodam, że jestem chrześcijanką.

joAnna
10 lat temu

bea, byczy byk zdaje się być zamierzony ;).
Olga, jeśli to konieczne to tak (np. w sytuacji gdy ręka wisi na skórze i trzeba ją składać). Ale gdy nie jest to konieczne to po co truć się lekarstwami?
Organizm jest tak cudowną machiną, że jeśli się mu nie przeszkadza, sam potrafi poradzić sobie z pierdołami. Już Hipokrates to dostrzegł mnóstwo lat temu.
I w końcu nie byle kto nas stworzył i nie byle jak :).

ps. Lekarstwa i medycyna to wielki biznes, któremu nie pozwolą upaść.

Olga1
10 lat temu

Gwoli wyjaśnienia: kluczem do zdrowia jest zdrowy tryb życia i badania kontrolne raz w roku. Plus zaufanie Bogu. To wystarczy w 95 %. Ale, gdy ci się coś stanie, np. ukąsi owad czy inna gadzina, ulegniesz wypadkowi czy coś sobie zrobisz, albo organizm zacznie dawać niepokojące objawy, to wtedy interwencja lekarza oraz zażywanie leków staje się zwykle koniecznością. @joAnna czasem czynniki zewnętrzne działają tek silnie, że ta cudowna machina, jaką jest nasz organizm sama się bronić nie potrafi i potrzebuje pomocy z zewnątrz. W sukurs może przyjść psychika podczas leczenia i rekonwalescencji. A człowiek rozsądny potrafi oddzielić ziarno od plew i nie dać się naciągnąć biznesowi medycznemu. @ Martin, Grabix, bea: Historia realna tym razem: moja babcia od dwóch lat prawie nie widzi. Mimo, że żarliwie się modli o swoje uzdrowienie, a przy tym, jak mniemam, mocno w Boga wierzy i trzyma się Jego zasad (co widać w jej postępowaniu), wzroku do tej pory nie odzyskała. I co na to powiecie?

Grabix
10 lat temu

Nie wiesz, jak prawdziwy Bóg zachowałby się w tamtej sytuacji, może by go uratował tak czy siak, a może by mu po prostu powiedział "wsiądź na tę łódkę", zdaje się, że tak to Martin widzi, że poszedłby do lekarza jakby mu Bóg kazał, co ma swój sens. Bo jak powierzasz życie Bogu, to niby czemu miałby cię zostawić? Jeśli pozwoli ci umrzeć, to tylko jeśli i tak tego chciał, przecież nie jest chyba za słaby żeby uratować kogo chce uratować. I pamiętaj, że zarówno to życie, jak i ta śmierć, są jedynie tymczasowe. Kiedyś i tak wszyscy zmartwychwstaną. Ja wiem, że to się łatwiej mówi niż robi, ale Martin najwyraźniej miał odwagę to zrobić i jest za to krytykowany. Co jest tym śmieszniejsze, że nic mu się nie stało :P

Ja nie jestem tak jednoznacznie po tej stronie ani nie wiem, czego tak naprawdę Bóg od nas chce i często się z tym motam, ale doceniam zaufanie Martina i myślę, że Bóg też.

A babcia do lekarzy chodzi? Co, żaden też nie pomógł? Czy się uparła czekać na Boga?

Olga1
10 lat temu

@Grabix: twoje ostatnie zdanie zabrzmiało trochę dziwnie. Babcia już do okulisty nie chodzi i raczej nie pójdzie. Bo najprawdopodobniej żaden na świecie nie ma takiej wiedzy, która by mogła przyczynić się do wyleczenia babci. (Póki co Bóg im nie objawił.) Już mówiłam, że moja babcia bezgranicznie ufa Bogu. Sama to nie raz podkreśla. Może za mało ufa? Tylko On wie. Poza tym, babcia jest za stara, żeby ją poddawać nowatorskim terapiom. Zbyt duże ryzyko. Swoim postępowaniem babcia daje świadectwo wiary w Boga i to moim zdaniem wiary prawdziwej. "Serce by wydarła", żeby tylko komuś pomóc, przynieść uśmiech na twarzy, choć sama ma mało. (Żeby nie było, ma wsparcie i opiekę rodziny). I co powiesz teraz? Ja uważam, że czasem wolą Boga jest to, aby człowiek nie był uzdrowiony fizycznie, ale aby trwał w cierpieniu. I tak czuję, że jest w przypadku mojej babci. Babcia się uparła i przy Bogu trwa. Oczywiście, że gdybanie ba temat Boga to tak, jak wróżenie z fusów. Ale mocno wierzę też w to, że Bóg zsyła nam tych, których potrzebujemy i przez nich działa. Warunkiem sukcesu pomocy jest WSPÓŁDZIAŁANIE z Bogiem i z osobą pomagającą. Ja sama tego wiele razy doświadczam.

Grabix
10 lat temu

Skoro twoja babcia nie może skorzystać z pomocy lekarzy, to nie nadaje się jako przykład na to co Bóg robi z ludźmi, którzy zdają się na niego, gdy mogą uzyskać pomoc medyczną. Nie wiem czemu ją przywołałaś. Ale jeszcze bardziej nie rozumiem - już w poprzednim poście widziałem, to powiedziałaś to prawie bezpośrednio - zakładasz, że ja powiedziałem, że jeśli ktoś ufa Bogu, to zostanie uzdrowiony? Ja nic takiego nie powiedziałem (to samo do Hossa).
Zaufanie Bogu nie polega na tym, że ufasz, że on zrobi to co chcesz. Ty ufasz, że on zrobi to co on chce, że nie chce dla ciebie źle, więc cię nie zostawi. Ale to co będzie się działo to nie musi być to co sobie zaplanowałaś ani co byś chciała - dlatego to jest tak hardcore'owo trudne...

oscarr
10 lat temu

Przypomniała mi się dyskusję w której twierdziłem, że człowiek jest elementem środowiska i dlatego wszystko co robi jest zgodne z naturą. Mój tata twierdził, że człowiek przez narzędzia się wynaturzył. Tylko, że jeśli wykorzystanie narzędzi decyduje o zgodności z naturą, to za nienaturalne należy uznać zachowania niektórych odmian ptaków które wykorzystują kamienie do tłuczenia ziaren, czy małp które korzystają z bardzo wielu narzędzi które same przygotowują.
Wtedy byłem olewającym Boga ewolucjonistą więc mówiłem o naturze. Dzisiaj jednak słowo natura zastąpiłbym "boskim planem".

Teraz twierdzę, że wszystko co robią ludzie jest zgodne z boskim planem. Nie sądzę aby było inaczej. Uważam, że nauka - w tym medycyna - również jest częścią tego planu. Można więc podawać przykłady osób wyleczonych "konwencjonalnie" jako przykłady uzdrowienia z woli Boga - może nie w sensie bezpośredniej ingerencji, czyli cudu - ale jednak.
Co więcej uważam, że oczekiwanie na cud gdy medycyna może sobie łatwo poradzić jest wystawianiem Boga na próbę. Równie dobrze można zamknąć oczy na zakręcie i prosić o cudowne uniknięcie wypadku.
Na szczęście dzięki NFZ liczenie na cuda nie jest grzechem.

Martin
10 lat temu

Olga, może źle wytłumaczyłem moje podejście.

Ja nie widzę Boga jako kogoś kto patrzy z nieba i słucha jak się modlimy i ewentualnie asystuje nam i pomaga w naszym życiu. Przy takim podejściu do Boga, to co mówisz ma sens i jest całkiem rozumne.

Ale sęk w tym, że moje podejście jest fundamentalnie inne. Ja się nie modlę wcale o pomoc. Ja w ogóle inaczej traktuję Boga.

Wyobraź sobie, że masz telefon do świetnego lekarza z olbrzymią wiedzą, najlepszego właściwie, który cię w dodatku bardzo lubi. Czy w takiej sytuacji "idź do lekarza" jest dalej mądre? Czy nie lepiej zadzwonić do niego i zapomnieć o reszcie?

Fakt, że się nie traktuje Boga w ten sposób wynika wyłącznie z tego, że wcale nie wierzymy w to, że on jest pod tym telefonem albo że nas lubi.

Ja nie proszę Boga o pomoc - ja go pytam co mam robić. Dla Boga lekarz to takie samo narzędzie jak wszystko inne. Jakby mi powiedział "wypij jogurt i idź do doktora Hausa" to wypiję i pójdę do dr Hausa. Ale mi nic takiego nie powiedział. W tym wypadku nawet słowa nie było o innych lekarzach.

Powierzenie się Bogu to słuchanie i posłuszeństwo - a nie zmuszanie go do robienia tego po naszemu. A Bóg odsyła czasem i do lekarzy, bywa.

aleks
10 lat temu

Olga, W pełni popieram twoją babcię że tak bezgranicznie zaufała Bogu,bo taka właśnie wiara jest warunkiem uzdrowienia,(zob.Mk.9,23; 10,52; 11,22-25) a jeżeli tak uparcie przy Bogu trwa to niech pamięta o słowach Jezusa,Nie bój się tylko wierz! (zob.Mk.5,36) i takiej wiary życzę wszystkim i sobie też. Z tych fragmentów biblijnych wynika także że Bóg kocha ludzi i pragnie ich szczęścia a nie cierpienia.

Martin,a jeżeli lekarze uczynili już wszystko co mogli dla chorego człowieka,lecz choroba nie ustępuje to co wobec tego? Mam tu na myśli chorobę nowotworową.

Blaise
10 lat temu

A propos raka i kompetencji lekarzy:
www.youtube.com
77 min., ale za to konkretów.

oscarr
10 lat temu

Ja nie bardzo potrafię stwierdzić kiedy i co do mnie mówi Bóg, więc w obawie, że mam urojenia wolę postępować po ludzku.
Jeśli masz Martinie na to jakiś sposób, to podziel się ze mną tajemnicą.

Co do Boga - super lekarza, to nie wiem czy bym z grypą do Niego dzwonił.
Mam wielu znajomych lekarzy którzy mię lubią, ale nie zawracam im głowy pierdołami typu grypa czy coś takiego - leczę to sam.
Jeśli choroba jest poważniejsza (no w moim wypadku to Borelioza), to idę do lekarza, ale nie zawracam głowy Bogu - bo nie uważam, żeby to było konieczne - przynajmniej na razie :) Może niepotrzebnie skazuję się na dodatkowe cierpienie, ale ilu ludzi do rozmawiania o Bogu spotkałem w poczekalniach, albo na oddziale szpitalnym.
Myślę, że choroby są nieraz znakiem od Boga kierującym naszą uwagę w inną stronę.

Grabix
10 lat temu

@Oscarr: "Ja nie bardzo potrafię stwierdzić kiedy i co do mnie mówi Bóg, więc w obawie, że mam urojenia wolę postępować po ludzku." To zrozumiałe, ale chcę ci polecić inny sposób myślenia. I nie mówię ty koniecznie o chorobach.
Ale jak kiedyś będzie coś co wymaga jakiegoś ryzyka i nie będziesz miał dość wiedzy, by wiedzieć co chce Bóg, ale będziesz miał dość wiary i zaufania do niego, to polecam spróbować tak: Nie wiesz czego chce Bóg, ale wydaje ci się, że chyba tego i może masz urojenia, ale Bóg urojeniem nie jest, więc nawet jeśli się mylisz i zaryzykujesz w względu na zaufanie do niego, to nawet jeśli to nie było to co on chciał, to nie sprawia, że Bóg przestaje istnieć. A ponieważ on tam jest i jest potężny i postąpiłeś tak, bo wydawało ci się, że on chyba tego chce, to on raczej cię nie zostawi w tym. I może zrobi tak, że wyjdzie ci to na dobre, albo uratuje cię, żeby nie wyszło na złe, lub będzie odrobinę złe, żebyś wiedział, że to jednak nie to co on chciał, ale nie jakoś masakrycznie złe. I tak stanie ci się to i tylko to, na co on pozwoli i dlaczego miałby cię tak zostawić na pastę losu?Bo się pomyliłeś?
Nie każę ci tego robić,ale polecam,bo to pomoże ci zbudować zaufanie

Martin
10 lat temu

Oscarr, a wiesz, że dokładnie tak samo ludzie mi tłumaczą dlaczego się modlą do Matki Boskiej albo świętych, zamiast do Boga?

No żeby nie zawracać głowy, Bóg to od ważniejszych spraw...

Ja rozumiem argument, ale skąd wyście go wzięli pytam? Z Biblii? No chyba nie. Gdzie to jest konkretnie w Biblii, żeby Boga nie męczyć małymi prośbami? Podobno mieliśmy być jak dzieci - dzieci właśnie męczą. Proszą tak samo o życie babci co o łopatkę do piaskownicy. I widziałeś takiego ojca, co by miał to dziecku za złe?

Więc dlaczego Bóg, który się przedstawia jako dobry ojciec, miałby nie chcieć słuchać naszych małych próśb? Prośmy. Czemu nie? Prośmy i słuchajmy co nam chce powiedzieć.

Czarnobrody
10 lat temu

Podobno cud eucharystyczny w Meksyku się zdarzył. www.fronda.pl

Marcin
10 lat temu

Audio ok.

Grabix
10 lat temu

@Oscarr (bo mi się znaki skończyły a i trochę nie jestem zadowolony z ogólnego wydźwięku):

Tylko, wiesz, ja nie chcę na ciebie kłaść jakiegoś nacisku i nie mówię, że musisz tak zrobić z najbardziej ryzykowną rzeczą jaką masz.
Ale jak wydaje ci się, że Bóg czegoś od ciebie chce i jesteś w stanie mu na tyle zaufać, to spróbuj.

Nigdy nie będziesz wiedział. Tak się chyba uczy odróżniać głos Boga od własnego, że trzeba patrzeć jakie efekty przynosi posłuchanie tego głosu. Z czasem powinieneś się nauczyć (zgaduję).
Badaj od strony logicznej, sprawdzaj z Biblią, ale ostatecznie nie będziesz wiedział na pewno i będziesz musiał zaryzykować.
Tak mi się wydaje.

A jak nie jesteś w stanie Bogu zaufać, gdy nie wiesz czy czegoś chce, albo w ogóle w życiu, to się módl o zaufanie :)

oscarr
10 lat temu

Martin: takie podejście się bierze z tego, że jest naturalne dla ludzi którzy nie mają natury roszczeniowej - tak mi się przynajmniej wydaje. Ja po prostu nie lubię prosić o pierdoły które są dla mnie łatwe. Proszę o pomoc jak napotykam trudność. A pójście do lekarza z grypą to nie to samo co modlenie się do MB o zdrowie cioci, choćby dlatego, że lekarza się nie czci.
Może powinienem mniej ufać sobie i bardziej poddać się Bogu, staram się. Ale na prawdę pewne sytuacje w których można by poprosić Boga o pomoc rozwiązuję zupełnie odruchowo sam.

Poza tym, jeszcze mi się wydaje, że przynajmniej za pierwszym razem liczenie na cud to wystawianie Boga na próbę.

Z resztą mimo wszystko w biblii cuda nie są jedynym sposobem leczenia z chorób. Bóg dał nam zioła którymi mamy się leczyć - więc jednak nie samymi cudami. Poza tym, do Jezusa ludzie nie chodzili z błahymi sprawami - wszystkie uzdrowienia to poważne przypadki których lekarze nie potrafili wyleczyć - ostatnią nadzieją był Jezus. No ale może ewangeliści nie zapisali, że Jezus pomógł komuś z zatwardzeniem. A w ogóle to na ile jest opisany dar uzdrawiania? Skąd wiadomo, że ten dar to nie - przynajmniej częściowo - zielarstwo ?

Łukasz
10 lat temu

Ja również stoję po stronie zaufania do Boga.
Muszę przyznać, że choć wiele razy miałem choroby budzące we mnie trwogę, to ufałem. Oddałem się woli Bożej i dalej jestem tu. Za choroby to bardzo dziękuję. To takie chwile wytchnienia, które dają mi wiele nauki i taka mocną relację. Właśnie wtedy kiedy jej najbardziej potrzebuję.

Łukasz Kotowski
10 lat temu

Hej
Ja może jeszcze postaram się napisać o chorobach z innej strony.

Moim zdaniem mogą być one konsekwencją grzechu oczywiście, np. ktoś cudzołoży i się zaraża chorobą weneryczną.

Również mogą być prostą konsekwencją odejścia od instrukcji, którą dał Najwyższy w sprawie diety, ale także stresu, ogólnie spraw duchowych-relacji naszego ducha do żyjącego ciała. I jeżeli ktoś je to, co Bóg nie dał do jedzenia to czy pójdzie do lekarza czy też będzie polegał na Stwórcy nie wiele da. Lekarze powszechnie odrzucają fakt istnienia tej instrukcji jaką jest Biblia a i często zajmują się przepisywaniem leków jak im pasuje.
Dlatego większość dolegliwości spokojnie można wyeliminować odpowiednią dietą, taką opartą na zdrowych produktach, odpowiednich relacjach z Bogiem i innymi ludźmi.
A na pytanie iść czy nie iść do lekarza to bym odpowiedział by wpierw sprawdzić czy żyjemy zgodnie z tym jak zostaliśmy skonstruowani.

Trzecia opcja, gdy wykluczymy dwie wcześniejsze to „specjalny” plan Boga, gdy ma doprowadzić nas do zbawienia bądź abyśmy mieli wpływ na innych. Wtedy choroba to nie przekleństwo lecz błogosławieństwo. I przy tej ostatniej wymagane jest duże zaufanie.
Co o tym myślicie?

Andrzej Dubiel (Ondrii)
10 lat temu

@31. Łukasz Kotowski
Ogólnie bym się zgodził (bo sam mam podobne spojrzenie), ale...
Uczepię się fragmentu, choroby jako konsekwencji grzechu - choroba weneryczna za cudzołożenie;
A co jeśli ktoś nie cudzołoży, a trafi mu się choroba weneryczna (od współmałżonka albo w inny sposób)? To to nadal jest konsekwencja grzechu czy już nie? :)
To samo z innymi chorobami, teoretycznie związanymi z jakimiś grzechami (i bardzo często tak jest), ale zdarza się, że ktoś zarazi się tym, np. w szpitalu.

Łukasz Kotowski
10 lat temu

Ondrii

Pisząc to w zasadzie brałem tylko pod uwagę te na które mamy wpływ lub ich sens możemy bezpośrednio wskazać w planie Boga :)

Oczywiście jak dobrze zauważasz, choroba może być konsekwencją grzechu osoby drugiej-zgadza się.
Choć bardziej chciałem zaznaczyć, że jednak chyba większość wynika z naszego bezpośredniego działania, jest wynikiem naszych decyzji, które w swoich konsekwencjach objawiają się jako różne dolegliwości.

Choroby będące wynikiem grzechu też są faktem, dlatego też taki przykład jaki podałem. Nie mam na myśli czegoś takiego, że ktoś będzie niemiły dla rodziców to będzie go boleć w krzyżu. Chodzi mi o prostą zależność typu obżeranie się, znaczna nadwaga czego konsekwencją jest np. ból w krzyżu.
Wtedy nie ma moim zdaniem doszukiwać się jakiegoś mega tajemniczego planu Bogu bądź nawet modlić się o uzdrowienie. Co innego, gdy na chorobę nie miało się wpływu-grzech, działanie osoby drugiej.

Pozdrawiam

McMaciek
10 lat temu

To ja chętnie przeczytam o diecie, która mnie wyleczy.
Na serio, bardzo chętnie. Myślę że to bardzo aroganckie jest pisać, że choroba jest błogosławieństwem. Nie jest, Może idź Łukasz i powiedz to komuś, kto właśnie umiera na raka i powiedz mu, żeby się cieszył, bo go Bóg pobłogosławił chorobą. Jestem pewien że doprowadzisz taką osobę do płaczu, albo chociażby do gniewu i rękoczynów. Choroby które są wynikiem grzechu? Ja znam tylko jedną taką chorobę. Innej nie, ale przyznaję że jestem trochę ignorantem w tych sprawach. . Fajnie by było, gdybyś przytoczył tutaj jakiś przykład oprócz tego cudzołożenia i obżerania.

Ella
10 lat temu

Jestem bardzo za audio. To są długie audycje i najłatwiej słuchać ich w drodze, a wtedy łatwiej jest bez obrazu.
Bardzo fajne Nieszpory były. Co do języka, to trzeba trochę wypośrodkować. Naturalnie język powinien żyć, ale dobrze, żeby był zrozumiały i łączył. Naleciałości regionalne i środowiskowe dzielą.
Podoba mi się Martin Twoja postawa w sprawie ozdrowienia. Też uważam, że wiara zobowiązuje do czynów. Każdy musi podejmować sam takie decyzje, bo od nacisku zewnętrznego wiary nikomu nie przybywa.
Crzszman, ciekawa sprawa, ja niedawno dostałam zakaz picia kawy. Tak nagle, niespodziewanie, ale obeszło się bez rozwolnienia, bo umyłam maszynę i przestałam parzyć sobie kawki. :-)

Ella
10 lat temu

Rozważacie aspekty zesłania chorób na człowieka, jakbyście widzieli szansę rozgryzienia bożego planu. Zaraz za tym pójdzie przypinanie ludziom łatek, że sami sobie winni, skoro Bóg ich chorobą potraktował, albo jak na badania kontrolne nie chodzą.
Choroba jest szansą. Szansą zobaczenia życia w inny sposób. Jest szansą dla człowieka, aby zwrócił się do Boga i dostał od niego odpowiedź. W taki sposób wzmacnia się wiara.
Jeżeli zdefiniujemy wiarę jako coś pomiędzy bajką, a dowiedzioną prawdą, to od takich epizodów nasza wiara przesuwa się w kierunku dowiedzionej prawdy. Wtedy Bóg staje się bardziej realny.
To co mnie osobiście przeraża, to masy ludzi chodzących do kościółka, bo tak trzeba, bo tak robili ich rodzice, dziadkowie, bo taka tradycja i nacisk społeczny, ale za tym wszystkim stoi również nacisk społeczny, żeby nie traktować wiary zbyt serio. Tym bardziej rozbudowuje się obudowę kościelnych tradycji, by w przepychu zagłuszyć brak w nich Boga.
Powiedzcie swoim rodzicom, że odnaleźliście Boga w swoim życiu i przestańcie chodzić na mszę, a zrozumiecie o co chodzi.

joAnna
10 lat temu

Ella, czy masz nam to za złe? Rozmawiamy sobie :).
Myślisz, że choroba jako szansa to jedyna możliwość?

Z tym kościołem to się zgadzam, chrzcić się wypada, bo wszyscy tak robią, do kościoła iść też, komunię przyjąć też, ale i do lekarza iść i jeść tabletki i do szkoły i uczyć się często głupot, albo w głupi sposób. Ja np. też nigdy nie zastanawiałam się nad tym kiedyś, bo nie sądziłam, że tyle osób może się mylić, albo ulegać wpływowi. Szłam po prostu z tłumem. Oni do lekarza to ja też, oni do bierzmowania - no ja też muszę. Dzisiaj na szczęście jest inaczej, może nie zawsze, ale w wielu kwestiach :).

Mateusz100
10 lat temu

Hoss. Osoba chora, która wierzy w Boga może być doskonałym świadectwem dla innych. Wiele ludzi przestaje wierzyć, gdy spotyka ich coś złego. Tymoteusz chorował np na żołądek i Paweł kazał mu dolewać wina do wody :) i nie został wcale uzrowiony.
Odnośnie tych lekarzy to ludzie są chyba nieromalni. Katar i temperatura 37,5 i oni już by brali kilogram koksu od lekarza. Nie jestem specjalistą i mogę się mylić, ale gdy chyba spada nam odporność jak bierzemy leki. Ja jak miałem grypę to powiedziałem, że nie idę do żadnego lekarza. Fakt, że przez pierwsze 2 dni umierałem, ale po 5 dniach byłem w lepszym stanie niż statystyczny chory na grypę. Ktoś też kiedyś powiedział, że lekarzom nie zależy na naszym zdrowiu. Ile razy mieliśmy taką sytuację, że konował wypisał recepty, a nawet się nie zapytał o naszą dietę, ruch i takie tam. W przypadku poważniejszych chorób głupek zrzuci winę na papierosy/alkohol(niepotrzebne skreślić), a nie np na zbyt dużo cukry i za mało ruchu.
Przykład uzrowienia przez Boga (Iz roz. 38):
"...Słyszałem twoją modlitwę, widziałem twoje łzy. Oto dodam do twoich dni piętnaście lat...
I rzekł Izajasz: Niech wezmą plaster figowy i przyłożą go na wrzód, aby wyzdrowiał..."

Ella
10 lat temu

Myślę, że dobrze jest chorobę widzieć jako szansę, bo rozważanie nad karą nie ma sensu. Jeżeli uznasz chorobę za karę, to nie przyniesie to nikomu ani pożytku, ani nie da odpowiedzi na temat Boga i Jego planów. Jeżeli Jezus umarł za nas i nasze grzechy, to one są skutecznie odkupione, nie wymagają kar. Nie po to to piszę, żeby kogoś oceniać, tylko raczej podsunąć taki punkt widzenia. To jest coś, co można i należy robić dla siebie. Odpowiedzieć sobie na takie pytania: Do czego porusza mnie moja wiara? Jaka ta moja wiara jest? Do czego mnie zobowiązuje? Na ile potrafię zaufać Bogu? Piękne słowa to nie wszystko. Łatwo je powiedzieć, czy napisać. Trudniej jest żyć zgodnie z założeniem, że Biblia mówi prawdę, bo takie założenie zobowiązuje do życia zgodnie z tym, co tam jest napisane. Bóg ciągle podsuwa nam jakieś doświadczenia, które nas uczą poznawać siebie i Jego. Myślę, że choroba jest jedną z takich szans. Ale wszystko zależy od punktu widzenia. Kiedy stać nas na szczerość wobec siebie, to jest to dobry początek.

joAnna
10 lat temu

"Jeżeli Jezus umarł za nas i nasze grzechy, to one są skutecznie odkupione, nie wymagają kar."
Nigdy od tej strony o tym nie myślałam, szczerze mówiąc.
Myślę tak sobie, że jest to warte przemyślenia;).

Łukasz Kotowski
10 lat temu

"Jeżeli Jezus umarł za nas i nasze grzechy, to one są skutecznie odkupione, nie wymagają kar."
Ciekawa teoria. A jak rozumiesz w takim razie ten fragment:

"Ja którychkolwiek miłuję, strofuję i karzę. Bądź tedy gorliwym, a pokutuj."-Objawienie 3:19

Za, co według Ciebie Bóg strofuje i karze wierzących ?

Pozdrawiam

Robert B
10 lat temu

To jeszcze dorzucę fragment

Hbr 12,6-8
Bo kogo miłuje Pan, tego karze,
chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje.
Trwajcież w karności! Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi. Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił? Jeśli jesteście bez karania, którego uczestnikami stali się wszyscy, nie jesteście synami, ale dziećmi nieprawymi.

joAnna
10 lat temu

Właśnie się tak zastanawiałam co na to Łukasz Kotowski, hehe :P.
No właśnie też widziałam takie fragmenty i w całej biblii jest ich mnóstwo..
Jednak jeśli faktycznie Jezus umarł za nasze grzechy i został za nie ukarany to dlaczego dodatkowo jeszcze jesteśmy karani za popełniane zło? To faktycznie może wyglądać jak 'niewystarczająca ofiara'. Co wy na to chłopaki (ewentualnie dziewczyny:)?

Nawet przykład Krzyśka można wziąć tutaj pod uwagę. Nie posłuchał i dostał sraczki :D.
Miałam w ostatnim czasie podobny przypadek (tyle, że bez kibelkowych przygód). Ale też nie posłuchałam i teraz ponoszę konsekwencje - przynajmniej tak to odbieram.

Robert B
10 lat temu

@43 joAnna
Ofiara była wystarczająca, Pismo mówi o tym wyraźnie.

Zamiast karani ja wolę słowo wychowywani. Każdy chrześcijanin na chrzcie uznał Jezusa za swojego Pana i jak Panu się nie podoba jak jego sługa się zachowuje, to czasem trzepie go po uszach.

Ella
10 lat temu

Ustalmy, że choroba jest mniej więcej jasnym pojęciem. Natomiast jak ją sobie zinterpretujemy, to już jest mniej jasne. Jak ojciec ci zabierze komórkę, bo się nie bierzesz do nauki, to możesz to nazwać karą. Możesz to odebrać jako szansę, aby wykorzystać wolny czas i zabrać się do nauki.
Kara miała mieć znaczenie wychowawcze. Jeżeli ojciec cię prowadzi, to jest to twoja szansa, czy sadyzm z jego strony? Punkt widzenia wybierasz sam. Sam decydujesz, czy będziesz szczęśliwy, czy nieszczęśliwy. Sam decydujesz, czy bycie z Bogiem jest radością, czy pasmem klęsk i udręk.

zuzel
10 lat temu

Chciałem podać ten sam fragment, ale już koledzy mnie uprzedzili :)

Kara to jest taki środek wychowawczy. Jezus umarł za nasze grzechy, żebyśmy nie byli potępieni, a nie za to, żeby Bóg stracił możliwość nas czegoś nauczyć. Nie można mieszać tych dwóch spraw.
Jest prawo, które mówi, że karą za grzech jest śmierć. To prawo wszyscy złamali, i dlatego Jezus karę wziął na siebie.
Nie ma prawa, które by mówiło, że karą za palenie jest sraczka, a pomimo to, Bóg z racji tego, że jest ojcem, może zabronić komuś palić i nawet go ukarać tak jak uzna za stosowne. Bo od tego jest ojciec.

Ella, a mogła byś napisać jak to wyglądało, że Ci bóg zabronił picia kawy? Jakiś głos słyszałaś, czy przeczucie, czy coś innego? Pytam, bo mnie to strasznie ciekawi, a do mnie Bóg się nie odzywa, przynajmniej nie w jakiś taki jawny sposób.

Ella
10 lat temu

Obudziłam się rano i zaskoczyła mnie taka myśl, że nie mam pić kawy, mam pić wodę. Ponieważ to nie pochodziło ze mnie, bo mnie zaskoczyło, to wiedziałam, że jest to polecenie od Boga. Umyłam maszynę do parzenia kawy i odstawiłam ją do kąta. Jeden dzień miałam oznaki głodu. Byłam roztrzęsiona, niespokojna. Na drugi dzień było już dobrze. Kawa wypłukuje z organizmu wapń.

joAnna
10 lat temu

Zgadzam się w kwestii zbawienia, zuzel.
Też nie lubię słowa 'kara'. Bardziej nauczka. Zrobiłam po swojemu, nie posłuchałam jego i mam nauczkę. I teraz pokornie wracam do ojca i przepraszam, jak w pewnej przypowieści syn wracał. I faktycznie jest to szansa również. Mogę się zastanowić dlaczego wyszło tak a nie inaczej, co poprawić w przyszłości, czego starać się nie robić.

Dziwnym zbiegiem okoliczności tematy na odwyku pasują do wydarzeń w moim życiu, a nawet jeśli filmik nie pasuje, to komentarze zbaczają w różne fajne kierunki. I to baaaardzo często. Dzięki wam wszystkim wiele mi się rozjaśniło dzisiaj w związku z pewnymi ostatnimi wydarzeniami w życiu. Hmm, dzięki :).

Blaise
10 lat temu

@Mateusz100
"Osoba chora, która wierzy w Boga może być doskonałym świadectwem dla innych."
Ale świadectwem czego? Miłości Boga? Jego Mocy? Czy może wytrwałości ludzi?

@Wszyscy
A propos karcenia, wychowywania i nauczek... Przekład Dosłowny ma:
"bo kogo Pan kocha, tego poucza, i okazuje surowość wobec każdego syna, którego darzy uznaniem. Dzięki pouczeniom jesteście wytrwali; Bóg obchodzi się z wami jak z synami; bo co to za syn, któremu ojciec skąpi pouczeń? Jeśli nie jesteście pouczani — czego wszyscy stali się uczestnikami — to jesteście dziećmi nieprawymi, a nie synami." (Hbr 12:6-8)
"Ja tych, których kocham, poprawiam i wychowuję; obudź więc w sobie zapał i opamiętaj się." (Obj 3:19)

Co jeszcze?