Wiara. To, bez czego Bogu podobać się nie można. Co to jest ta wiara i jakie ma znaczenie według Biblii. Przy okazji, ten odcinek może wyjaśnić dlaczego wielu ludziom trudno przeżyć coś z Bogiem. Kto wie.
Martin, bardzo dziękuję za ten odcinek. Czas już był najwyższy. Uzupełnię, czego zabrakło do mojego zrozumienia tego tematu. Wiara jest najcenniejsza dla Pana i dlatego największym grzechem jest zwalczanie czyjejś wiary. Zwalczanie nie koniecznie przemocą, ale sianie zwątpienia. Nawet myślę, że to jest grzech przeciwko Duchowi Świętemu. Dlaczego? Bo Duch Święty został dany człowiekowi, aby mógł go prowadzić, a wiara w sensie technicznym jest kablem łączącym z Duchem Świętym. Po prostu nie masz styku, nie masz połączenia, nie działa.
Moim zdaniem ludzie prości wierzą w sposób prosty, bo oni nie komplikują. Ale piękna jest wiara ludzi inteligentnych, tych jest też wielu. Lekarze znający w najdrobniejszych szczegółach budowę ciała ludzkiego, wszystkie funkcje zachwycają się boską mądrością.
Czas przestać nazywać wiarą to, co nią nie jest. Rzesze martwych członków kościołów to takie małżeństwa na papierze, tego nie należy honorować, bo przynosi szkodę i prowadzi kolejne pokolenia na te same manowce.
Miarą wiary jest przeniesiona góra. Mamy takie w swoim życiu, które przenosimy wspólnie z Bogiem. Czym więcej gór przeniesiemy, tym większa wiara. To do dzieła.:-)
"Niechaj się nikt nie łudzi! Jeśli ktoś spośród was mniema, że jest mądry na tym świecie, niech się stanie głupim, by posiadł mądrość. Mądrość bowiem tego świata jest głupstwem u Boga. Zresztą jest napisane: On udaremnia zamysły przebiegłych lub także: Wie Pan, że próżne są zamysły mędrców" (1 Kor 3,18-20). "Głupi rzekł w sercu swoim: Nie ma Boga! Są znieprawieni, popełniają ohydne czyny. Nie ma nikogo, kto by dobrze czynił. Pan spogląda z niebios na ludzi, aby zobaczyć, czy jest kto rozumny, który szuka Boga." (Psalm 14:1)
To nie jest tak do końca, że ta kobieta wierzyła, że uzdrowi ją kawałek szaty i nie porównywał bym tego z "uzdrowieniami maryjnymi". "Lecz Jezus rzekł: "Ktoś się Mnie dotknął, bo poznałem, że moc wyszła ode Mnie". Wtedy kobieta, widząc, że się nie ukryje, zbliżyła się drżąca i upadłszy przed Nim opowiedziała wobec całego ludu, dlaczego się Go dotknęła i jak natychmiast została uleczona." Ta kobieta może poprostu była skromna i nie chciała i zawracać Jezusowi głowy ("widząc, że się nie ukryje"). Inny fragment "Wynoszono też chorych na ulicę i kładziono na łożach i noszach, aby choć cień przechodzącego Piotra padł na któregoś z nich."
A co powiecie na to- czym się różni facet który rozwala się ciężarówką wypełnioną po dach ładunkami wybuchowymi w budynek hamerykańskiej ambasady od takiego Abrahama, któremu Bóg kazał poświęcić syna w imię czegoś tam? Jedno i drugie to choroba psychiczna, jednemu i drugiemu się wydaje się że można poświęcić życie w imię tzw. "wyższych celów". Przesadziłem? Nie sądzę. Nie zrozumcie mnie źle- nie mam nic do wiary uważam, że daje ona wspaniałą motywację do działania, sprawia że życie jest po prostu ciekawsze jednak mamy też mózg żeby nie robić głupot. Ja tego typu historie ze Starego Testamentu traktuje raczej jako ciekawostki.
Mateusz, kobieta nie "była skromna", tylko nie chciała, żeby ją zabili.
Jak miał krwotok to była według prawa nieczysta. Jak była nieczysta to nie tylko nie miała prawa dotykać czystych, ale powinna ostrzegać ludzi, że uwaga, idzie nieczysty. Bo ten kogo dotknęła, też stawał się nieczysty.
Więc normalny człowiek mógłby się wkurzyć, a co dopiero znany rabin. Ryzykowała, że się wścieknie, a wkurzony tłum jego zwolenników ją na miejscu zlinczuje.
Co jest dobrą ilustracją tego, na czym polegała wiara tej kobiety. To ryzykowanie życiem i odważne, desperackie postępowanie. A nie tylko jakieś wewnętrzne nastawienie.
Biorąc to pod uwagę, kiedy czytam jak Jezus powiedział "twoja wiara cię uzdrowiła", to widzę w tym "twój czyn cię uzdrowił" (czyn, który z wiary wynikał, dowodził jej a nawet definiował).
Widać, że muszę przecztać w końcu Stary Testament, żeby zrozumieć niektóre fragmenty ewangelii.
Nie wiem jak to ująć, ale nie do końca podoba mi sie twoja interpretacja czym jest wiara. Chodzi mi o to, że w biblii czytamy, że "Przeto wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa." (Rz 10:17). Ja to rozumiem tak, że żeby mieć większą wiarę to trzeba czytać Biblię. Uważam, że wiarę można porównać do expa w grze rpg. "Apostołowie prosili Pana: "Przymnóż nam wiary!" (Łk 17:5).
Nie wiem jak Bóg odnosi się do wiary w rzeczy nieprawdziwe lub naszych urojeń, ale w Biblii jest napisane, żeby badać każdego ducha, żeby się nie dać zwieść i żeby porównywać wszystko co ktoś mówi z Biblią.
Tam cos było też mowione o miłości, a w Biblii mamy, że "choćbym miał pełnię wiary, tak żebym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym."
No tak. Od czytania Biblii wiara zwykle rośnie. Zwłaszcza jak się ją konfrontuje z życiem. Ale czasem nie rośnie, czasem się ludzie robią sceptyczni całkiem i mówią, że to głupie i już nie wierzą. Bywa i tak. Jest tam opisane przecież, że Jezus raz coś powiedział i dużo uczniów się "zgorszyło" i już z nim nie chodzi. Więc kolejny raz: to nie magia, to nie gra, tu nie ma zasad, że zrób A to będzie B. To żywe jest wszystko, online, na bieżąco, indywidualne.
A możesz traktować wiarę jak tam sobie chcesz - byle tylko efekty były. Bo chodzi nie o to, żeby punkty zbierać, tylko żeby - jak przyjdzie co do czego - umieć zaryzykować i zrobić coś na wiarę. O tym Jakub pisał w liście, że wiara wyraża się w czynach.
Inaczej mówiąc, punkty dostajesz nie za to, że nazbierałeś w sobie siłę, tylko za to, że coś trudnego zrobiłeś.
Martin ciekawy odcinek . Tez dużo się nad tym często zastanawiam . Na początku nie do końca się z tobą zgadzam ponieważ jest różnica pomiędzy tym ze kobieta wierzyła ze szata Jezusa ja uzdrowi a wierzeniem ze figurka Maryji uzdrawia .
Ta kobieta słysząc o Jezusie uwierzyła w Jego Moc a wiec nie zupełnie wierzyła ze szata jako kawałek szmaty ma moc .Jeżeli pójdziemy tym tokiem rozumowania to znaczy ze człowiek który wierzy ze Budda go uzdrowi ma takie same szanse na uzdrowienie jak i człowiek który wierzy ze figurka Maryji uzdrawia. A wiec musimy zadać pytanie gdzie jest koniec tego bo w takim razie ja mogę wieżyc w monitor od komputera uzdrawia i według tego co mówisz Bóg to uszanuje. Myślę ze trochę to się mija z prawda. Nie zupełnie musi to być powiązane z Bogiem .. Pamiętamy ze magowie faraona czynili niesamowite znaki a nie mieli nic wspólnego z wiara w Boga Mojżesza i ta moc nie pochodziła od Boga..
Drugi problem to taki ze jeżeli za tym stałby Bóg to wtedy sam by sobie zaprzeczał bo czym bardziej będzie mnie uzdrawiała Figurka tym bardziej będę polegał na figurce i jej oddawał cześć nie Bogu np .Maryji , Buddy i innych zamiast na Bogu i Jezusie.
Swojego czasu interesowałem się nazwijmy to z grubsza "filozofią new age" i to co mówisz w tym odcinku poprostu mi się z tym kojarzy. Czytałem nawet kiedyś książkę, której autor uważał, że za pomocą umysłu możemy wpływać na rzeczywistość i argumentował to wyrwanymi z kontekstu cytatami z biblii. To co mówisz w 25 minucie odcinka, to w bardzo podobny sposób autor tej książki argumentował swoje poglądy. Nie będę podawał tutaj cytatów z tej książki, bo poprostu uważam, że tego typu treści są "niebezpieczne". Powiedziałeś w odcinku:
"...tak jak wierzysz tak niech ci się stanie (tu cytujesz Jezusa), zgodnie ze swoim własnym przekonaniem, przy czym nie rozczula się Jezus czy to jest słuszne, czy nie, czy jesteś zgodny z Biblią czy nie, bo to jak się okazuje jest drugorzędne", a potem dokładasz cytat, że bez wiary nie można podobać się Bogu. To czy jak ktoś załóżmy wierzy w to, że jak będzie medytował i wyobrazi (zwizualizuje) sobie to, że ma dużo pieniędzy i drogi samochód, to wtedy ponieważ on w to wierzy to może podobać się Bogu? Otóż nie! Jezus powiedział:
"Moje owce słyszą mój głos a ja daję im życie wieczne", oraz żeby nie dać się zwodzić i badać duchy czy są z Boga czy nie.
Podpisuje się pod tym co napisał Henry, dokładnie tak samo to widzę.
Mateusz napisał, że słuchając odcinka skojarzyło mu się z New Agem, u mnie natomiast pierwsza myśl była raczej w stylu "trochę zaleciało ekumenizmem", ale w sumie faktycznie jak się zastanowić chyba bardziej to brzmiało New Age-owsko, typu "jest wiele dróg do Boga".
Pozdrawiam :)
@Mateusz100, pewnie, że to co mówi Martin jest PODOBNE do New Age'u. Ale diabeł tkwi w szczegółach. Jest nawet takie powiedzenie, że diabeł mówi 90% prawdy i tylko 10% kłamstwa. Tutaj jest to pytanie o to, gdzie są tego granice (które z resztą też zadałeś). Otóż diabeł ci powie, że nie ma żadnych granic i jesteś bogiem. Bóg ci powie, że to On jest Bogiem, a wszystko co masz, masz od niego z łaski, bo akurat chciał ci dać. Koncepcja polega na tym, że lubi dawać bardziej tym, którzy wierzą (ale to raczej w Niego (w jakieś "wersji") niż w cokolwiek). Przy czym, nie musi tak robić zawsze, bo jest osobą i suwerenem, tzn. robi co chce. To jest chyba najważniejsza różnica, w New Age'u też jest "Bóg", ale bezosobowy, działający jak automat, "Bóg" to wykorzystania. A Bóg jest osobą i robi co chce, i nie masz żadnej gwarancji. I Martin to wyraźnie powiedział, tylko ty nie słuchałeś tego co mówi, tylko tego co już miałeś w głowie.
No, ale tak, uważać też trzeba, tylko obawiam się, że to ma się nijak do kwestii cudów. Cuda przecież nie są potwierdzeniem tego, że jesteś po właściwej stronie.
I pamiętaj, że Martin nie powiedział, że wiara czyni cuda. Ale, że Bóg czyni cuda w odpowiedzi na wiarę.
No dobrze Henry mówi.
I tak, jest duża różnica między wiarą faceta, że go figurka Buddy uzdrowi od wiary babci, że ją Jezus z obrazu uzdrawia.
Bo to drugie to efekt błędnego myślenia, ale przecież chęcią jest tu szukanie Jezusa! A czy Jezus szukanie Buddy mógłby uznać za szukanie tak naprawdę Boga Izraela, stwórcy, za cześć w stronę Mesjasza? Nie, nijak tego nie widzę.
Czy wiara w Buddę może pomóc? No może, efektem placebo choćby. I być może prawdziwy Bóg okaże komuś takiemu łaskawość większą niż gościowi, który nie wierzy w nic zupełnie i niczego nie szuka. Ale pewne jest to, że do tego Boga przyjść można tylko przez Jezusa. Nie ma wyjątków, i nigdy nie mówiłem, że są.
Jeżeli przed czymś przestrzegam tu, to tylko przed szybkim ocenianiem, że ten należy do Jezusa, a ten nie. Niech Jezus zdecyduje kto należy do Jezusa, a nas nikt sędzią w tej sprawie nie ustanawiał. Do nas należy pomagać, informować, być przychylnym i życzliwym. Róbmy swoje.
Trudny był ten odcinek do nagrania, bo łatwo tu być źle zrozumianym. Dlatego mówiłem, że liczę na waszą dobrą wolę. Nie wszystko precyzyjnie wyraziłem.
Więc dzięki za wasze komentarze, niech one doprecyzują temat.
Martine masz racje temat jest sam w sobie ciężki dlatego ważne jest aby rozważając ten temat nie polegać na uczuciach czy tez na własnych domysłach.
Jest nawet różnica pomiędzy modleniem się do obrazu Jezusa a modleniem się do Maryji lub obrazu Maryji , Buddy czy Allaha. Buddyści tez maja swój różaniec tak samo jak I Ci którzy modlą się do Maryji . Czym więcej ludzie modlą się na różańcu powtarzając to samo w kolko tym więcej ona sie objawia pod rożnymi postaciami I do różańca zachęca . szatanowi chodzi o oddawanie czci komukolwiek poza Bogiem I tak zwodzi ludzi.
Bóg sam powiedział ze nie odda swojej czci nikomu a wiec na pewno nie ma zamiaru dzielić się z Maryja bo skutek jest własnie taki ze czym więcej ludzie modlą się do figurek Maryjnych czy tez Papieża czy Buddy I innych to tym bardziej bieda wierzyć własnie w ich moc a nie moc Jezusa . Bóg sam sobie nie zaprzecza . Pytając takiej osoby kto Ciebie ozdrowił to Ci powie , Maryja czy Papież czy tez inny. Pytając się tej kobiety uzdrowionej o której mówiłeś to Ona powiedziałaby ze Jezus . Ważna tez rzeczą jest to ze uzdrowienie Jezusa nie znaczyło popieranie postępowania tej osoby , Uzdrowienie osoby nie oznaczało zbawienia.
Buddyzm nie opiera się na modlitwie, lecz na medytacji. Tam się nie modli bo bogów nie ma, albo jak są to są zbędni żeby osiągnąć oświecienie, trochę inna rzecz. Żaden mnich nie powie ci że budda to bóg, aczkolwiek nie wiem czy się do niego modlą czy też nie, zapewne każdy człowiek indywiduanie to interpretuje, a mają rytuały bo ludzie lubią rytuały. ;p
Co do wiary to oczywiście że jest to myślenie magiczne... Przecież nie jest to racjonalne myślenie, a co do uczynków to można takie same rzeczy czynić co np. w NT bez wiary (no może oprócz czynienia cudów). A to że wiara jest need to jest raczej oczywiste :). Zawierzyć Bogu trzeba absolutnie.
Zapomnieliśmy dodać, że wiara jest rzeczą intymną. To coś, co dzieję się pomiędzy dwiema osobami (zastanawiałam się nad dwiema, bo przecież jest jeszcze Jezus i Duch Święty, ale ponieważ Jezus i Ojciec jedno są, a Duch Święty też wyraźnie zadanie od Boga ma i wypełnia, to pozwoliłam sobie to nazwać dwiema osobami, bo interesów osób trzecich tu nie ma) i dotyczy najbardziej prywatnej sfery życia. Tak to jest z przeżyciami intymnymi, że należą do tych dwojga, których są, a opowiadanie o nich publicznie jest nie tylko krępujące, ale naraża tę intymność na szwank, bo przestaje być tym, czym z założenia miało być, Poczucie bezpieczeństwa, które w tych relacjach jest rzeczą pierwszorzędną, zostaje zakłócone przez "przeciek", który może wpuścić bolesną krytykę i pozwala podglądać cię w momentach, w których twoja odwaga wynika z intymności. Jednym słowem trąbienie wszem i wobec, co dzieje się w mojej sypialni jest niesmaczne, niewłaściwe, często chore lub fałszywe i naraża tę relację na szwank, bo jak mój mąż się dowie, co o nim opowiadam, to mogę już nigdy nic do opowiadania nie mieć. Dlatego należy z ogromną wrażliwością i wyczuciem do takich wyznań podchodzić.
Co do Buddyzmu. Buddyzm jest to nakładka na hinduizm. Buddyzm różni się tylko tym, że zamiast iść przez drabinę żyć, to z większości pozycji na drabinie można przejść w stan Nirwany. To co napisał Hubert ciekierap tyczy się raczej pewnej ideologii, która rozpanoszyła się w świecie zachodnim. Budda jest uznawany za boga (chodź sam tego nie chciał), wierni oddają pokłony jego figurce i się do nich modlą. Kapłani skrapiają wiernych wodą, a wierni przynoszą pieniążki lub potrzebne rzeczy do klasztorów. Za przejście na chrześcijaństwo buddyzm w swojej azjatyckiej kolebce radykalnie każe i prześladuje wyznawców Jezusa. Jeżeli ja jestem urodzony jako osoba wyższa np. mój ojciec był artystą, a Twój rolnikiem to jeżeli Twój cień padnie na mnie, to mnie zanieczyścisz i mogę nie urodzić się wyżej, ani nie osiągnąć z obecnego życia Nirwany, Tobie należy się chłosta. Nie zatrudnię w swojej firmie osoby niżej urodzonej, chyba do rzeczy nieczystych (sprzątanie wc). Gdybyśmy pracowali razem jako państwowi urzędnicy to domagałbym się osobnych wejść do budynku, żebym się nie zanieczyścił. W Indiach czynności nie czyste podejmowano w południe, dlatego, by cień nieczystych nie padł na kogoś czystego.
chyba Krzysztof opisujesz religijny buddyzm ... taki dla mas.ale jest jescze wersja bez religi i tradycji dla inteligentniejszych buddystow tych co 3maja sie nauki buddy a traducja i religia jest niewazna. zreszta chyba kazda reloigia tak ma.
anyway kiedys widzialem buddystow jak niesli mumie swojego mistrza...fuuuu.
Ogonie Budda madrze nawet czasem prawil i warto sie zaposnzac... ale buddyzm w wersji dla MAS mi nie odpowiada. :)
Buddyzm obojętnie w jakiej wersji ma korzenie w osobie Buddy. Budda oswajał nawet diabelskie byty duchowe. Buddyzmu bez Buddy, czy buddyjska medytacja bez otwierania czakr nie da się zrobić inaczej to nie buddyzm tylko lekka medytacja, lekki trans w który można wpaść w pociągu kiedy wagony miarowo stukają, wtedy to PKP a nie buddyzm. Buddyzm bez całej otoczki duchowej, religijnej, historycznej przestaje być buddyzmem. Dla wiernego buddysty otwarcie czakry podczas medytacji jest doznaniem duchowym, a dla mnie jest to tylko wyrzut hormonów z gruczołów dokrewnych spowodowanych ćwiczeniami fizycznymi, psychicznymi i oddechowymi.
Fajne hasło:
"To nie buddyzm - to PKP!"
A ja trochę co do tego buddyzmu sprostuje. U mnichów buddyjskich i różnych takich medytatorów częsty jest aforyzm „jeśli spotkasz Buddę, to go zabij”. Wiąże się to z tym że nawet jeśli ten pierwszy budda Siddhartha Gotama (o ile właściwie istniał) rozwinął hinduzim w buddyzm, ta cały buddyzm opiera się na indywidualnej medytacji. W chrześcijaństwie jest troche inaczej gdyż Bóg zbawia, a ofiara Chrystusa jest niezbędna, stąd pewnego rodzaju różnice w istocie tych religii są różne.
Co do tego europejskiego buddyzmu to raczej coś na miarę New Age. Połączenie chrześcijaństwa z buddyzmem np. życie wieczne w kręgu reinkarnacji (sam Budda twierdził że cyk reinkarnacji np. to cierpienie). Co do kropienia wodą i posążków to to wszystko jest w Azji, a mnichom nie przynosi się pieniędzy tylko jedzenie.
Pieniążki ofiaruje się w świątyni. Ludzie je zanoszą z jakąś intencją.
Myślę, że Bogu podoba się wiara w Niego!
Dajmy taki przykład:
Jest pewien Czesio ma bogatą ciotkę która jest ginekologiem i usuwa ciążę. Ciotka go lubi i przyszła kasę co miesiąc i on wierzy w to, że tak będzie zawsze i wierzy, że jak nagoni klientów to dostanie więcej! Czy jego wiara podoba się Bogu?
Albo jest ktoś (i tak może być) kto wierzy w diabła i głęboko wierzy, że jak będzie robił to co on, pomagał mu itd. to otrzyma od niego nagrodę. I może wierzyć też w to, że uda im się pokonać Boga. Czy taka wiara podoba się Bogu?
Jeszcze jedno mi przyszło do głowy:
Bóg zabronił robić rzeźby, figurki, obrazy i się do nich modlić. Nawet swoich wizerunków zabronił robić. Modlenie się do nich Boga obraża sam o tym mówi w Biblii. Bóg nie mówi nigdzie, że nie możesz się modlić do nich chyba, że myślisz o Mnie!
Jednak mamy szczęście, że Jezus będzie sądził, a nie my siebie nawzajem. Jezusa ludzie już osądzili i dalej się nic z tego nie nauczyli. Dalej bawimy się w ferowanie wyroków o innych, byle nie dobrać się do samych siebie.:-(
Adamie, Martin nie namawia do modlenia się do obrazów, ale prowokuje do myślenia, że Bóg sam decyduje, a skoro decyduje tak, to może jest coś ważniejszego w postawie tych ludzi, niż błąd z figurką.
samo skupianie sie na modlitwie do wizerunkow, czy to na obronie jej czy na potepianiu jest splycaniem chrzescijanstwa. i sie za daleko nie zajdzie w chrzescijanstwie. To wlasnie taka wersja religijna dla mas...Wersja splycona...
bo dla nas chrzescijan juz od pierwszej kartki Bibli kazdy czlowoek jest obrazem Boga i licza sie te relacje z innymi...ludzmi ... jakie one sa.
Dlatego chyba wazniejsze niz to czy jestes protestantem czy katolikiem jest to jakie masz te relacje z ludzmi jakich Bog daje ba twojej drodze...Bog przeciez wie ze jestesmy tylko ludzmi i wiele naszych przekonan i wierzen jest blednych....zle interpretujemy biblie, zaboijamy prorokow i uczonych ,..... poproprtu jestesmy ludzmi grzesznymi..
... dlatego potrzebujemu Mesjasza wsyscy, zeby przejrzec na oczy i zobaczyc swoja nedze.... ot co.
Tak się zastanawiam na temat wiary- czy to koniecznie musi być Bóg. Mamy psychikę, jest taka sztuka jak mentalizm, wróżby też działają gdy ktoś w nie wierzy. Przecież przez wiarę było dużo zła, gdyby Niemcy nie wierzyli w obietnice Hitlera nie poszliby za nim. Równie dobrze ktoś może działać cuda i nie opierać się na Bogu, może wierzyć przykładowo w potęgę umysłu. Po za tym Jezus powiedział: „Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Wielu powie Mi w owym dniu: Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia? Wtedy oświadczę im: Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!” Mateusza 7:21-24. Żeby powiedzieć Panie też trzeba mieć wiarę, bo poco mówić coś bezużytecznie, a nieprawością jest przecież łamanie przykazań Boga.
Szczególnie ważne dla mnie było zdanie o wierze innych która jest dobra i żeby nie niszczyć tej wiary tylko dlatego że lepiej poznało sie literę Pisma. Takie docenienie czyjejś wiary automatycznie implikuje cierpliwość w rozmowie z drugą (być może błądzącą) osobą, nie potępianie ale wskazywanie pozytywnego przykładu i zwracanie uwagi bezpośrednio na obiekt naszej wiary: Boga.
Martin argumentuje że wiara zdaje sie dla Boga być najważniejsza i trudno się nie zgodzić. Jednak List do Koryntian mówi o wierze ,nadzei i miłości, że z nich największa jest miłość.
Jaki z tego wniosek?
Bądźmy głupi tak w wierze, w nadziei, jak i w miłości...
Chyba mam zadatki na "uczonego w piśmie". Biblia mówi "poznanie nadyma a miłość buduje" w Kor 8:1. Dlatego odcinek mimo że trudny i pewnie nie mający 100% prawdy to ważny i mam nadzieje przełomowy w konsekwencjach.
Świetne nauczanie rozwijające ten temat - w praktyce. pt. "Zmarnuj swoje życie dla Jezusa!".
befree