Czy chrześcijanin powinien być Stonogą? Czy prezenty na święta to dobry pomysł czy nędzny? Czy nie masz przypadkiem ochoty wyłamać się z tradycji wigilijnej?
Ten telefon pod koniec był mój, sorry, to był totalny bałagan.
Napiszę o co mi chodziło tutaj.
Otóż jest wśród ateistów popularna idea, żeby w życiu maksymalizować swój pozytywny wpływ (positive social impact). I tak, jeżeli dajmy na to pracujesz jako lekarz przez 40 lat, to twój pozytywny wpływ wynosi 1 jednostkę. Ale jeśli zamiast zostać lekarzem zrobisz coś, co stu lekarzom podniesie wydajność o 10%, to twój pozytywny wpływ wynosi 100 * 0,1 = 10 jednostek.
Jest nawet strona 80000hours.org , która doradza jak wybrać karierę i tak pokierować swoim życiem, żeby zrobić jak najwięcej dobrego. Np. popularny model to wybranie jak najlepiej płatnego zawodu np. programista, pracownik platformy wiertniczej, życie z niskimi kosztami i oddawanie większości pensji na organizacje dobroczynne. Nie pierwsze lepsze organizacje dobroczynne, tylko takie, które mają najlepsze wyniki w podnoszeniu poziomu życia w przeliczeniu na dolara datku.
( cały post się nie zmieścił, reszta tutaj: textuploader.com )
Wysłuchałam was na chwilę,i taki stwierdzam wniosek;
chrześcijaństwo to kwas który nie ma nic wspólnego z Bogiem,
a Biblia jest rozrywana na skrawki. Strata czasu na słuchanie was.
,,Nie miłujcie świata ani tych rzeczy,które są na świecie.
Jeśli kto miłuje świat,nie ma w nim miłości Ojca.
Bo wszystko,co jest na świecie,pożądliwość ciała i pożądliwość oczu,
i pycha życia,nie jest z Ojca,ale ze świata.
I świat przemija wraz z pożądliwością swoją;ale kto pełni wolę Bożą,
trwa na wieki.(1Jana.2.15,17)
Aleks, napisałaś jak zwykle niektórzy, jesteście tacy, siacy i owacy.Ulżyło ci?Co ci się nie podoba?,że ja z dziećmi napije się wódeczki i nie jem karpia?, że Martin będzie jadł frytki?, a Hubert nie kupi teściowi wiertarki? Jak to u ciebie wygląda, może rzeczywiście jesteśmy głupie barany:),które niczego nie pojmują,a już Boga to wogóle.
Super Aleks, że potrafisz znaleźć odpowiedni fragment w Biblii, żeby go zacytować!
To lepiej niż 95% polaków, więc jest ci czego gratulować :)
Ale może napiszesz, co Ci się nie podoba? W poprzednim odcinku też tylko rzuciłeś płytkie hasełko, że Bóg nie wysłuchuje próśb, bo prowadzący nie są chrześcijanami.
Może być coś rozwinął, bo w sumie jak na razie, to wygląda to w taki sposób, że próbujesz na siłę komuś dowalić, pomimo tego, że Ci nic nie zrobił.
Pozdrawiam serdecznie :)
Sławka,naucz się czytać dobrze, i ze zrozumieniem,bo nie napisałam
cyt.,,napisałaś jak zwykle niektórzy, jesteście tacy,siacy i owacy.''
To jest kłamstwo! A widać to gołym okiem.Poczytaj sobie Biblie,co
mówi na temat alkoholu.cyt.,,Biada tym,którzy od wczesnego rana gonią
za trunkiem,których do późnego wieczora rozpala wino,
A na ich ucztach jest cytra i lutnia,bębenek i flet oraz wino,
lecz na dzieło Pana nie patrzą,a sprawy jego rąk nie widzą''.(Izajasz 5.11-12).
No przecież napisałaś, szkoda czasu na słuchanie WAS.A ty co robisz w święta? Biczujesz się i pościsz jak w średniowieczu!?Kobieto, przeżyłam kolejny rok,moja rodzina jest zdrowa, mamy co jeść, czegóż więcej trzeba? Czy my się upijamy? Jest napisane, że pijak nie wejdzie do Królestwa Niebios. A co do cytry.To będę grać kolędy na fleciku. Oj,będziemy płakać, będziemy!!! Ale przy mohito wesoło będzie :)
Aleks, dobrze wszystko, że tylko bez agresji i oskarżeń prosimy. Sławka, ty też bez oskarżeń. Nie wiemy z kim rozmawiamy przecież.
Aleks napisała parę zdań, a Sławka już wie, że się biczuje.
Aleks posłuchała chwilę i już wie czy warto słuchać.
No dobrze, może i nie wie. Ale i tak pewność siebie w ocenie innych ludzi po tak małej ilości informacji robi wrażenie.
Czy to jest kwestia młodego wieku czy dużej ilości emocji czy czego, że tak łatwo przychodzi tak radykalne sądy rzucać? Ile lat Aleks poświęciłaś na badanie kwestii chrześcijaństwa, na testowanie, na pytanie Boga, że wiesz już, że chrześcijaństwo nie ma nic wspólnego z Bogiem? Twoje własne słowa pokazują, że po "słuchaniu chwilę" już wiesz kogo warto słuchać a kogo nie. Chrześciaństwo też zbadałaś chwilę i już wiesz?
Mądrzejsi od nas poświęcają długie lata na badanie spraw, zanim sformułują ocenę - a i tak formułują ją dużo mniej radykalnie. Bo zdają sobie sprawę jak łatwo o błąd w ocenie, zwłaszcza jeżeli się nie umie panować bezbłędnie nad emocjami.
Szybkie, radykalne sądy są domeną dzieci i osób niezrównoważonych, a my dążmy do czego innego. Żeby waga naszych opinii była większa niż krzyk rozemocjonowanego dziecka.
Przyznaję się do błędu;zagalopowałam się nieco.Jeżeli uraziłam wasze uczucia,
to wyrażam skruchę i mówię przepraszam i proszę o wybaczenie i nie będę rzucać już
osądów.
Martin, skąd wiem że chrześcijaństwo nie ma nic wspólnego z Bogiem? No właśnie
na podstawie Biblii i własnego życiowego doświadczenia najpierw w kk a potem
w kchds, bo do tych dwóch chodziłam.Pierwszy jak wiadomo nie ma nic wspólnego
a ten drugi,uważam jednak że też nie.A uważam tak dlatego, bo jak
tam chodziłam to czułam się tam bardzo obco pomimo tego że o Bogu się mówiło,
śpiewano pieśni i różne były kazania. Bogu dziękuję że nie chodzę do żadnego kościoła,
bo teraz moje życie się zmieniło odkąd zaczęłam żyć z Bogiem na co dzień a nie od święta.Bo moje życie z Bogiem jest pełne różnych niespodzianek.
Więc kościoły chrześcijańskie nie są mi potrzebne.
Aleks. Ja też miałem sporo przygód z kościołami, sporo dziwnych, destruktywnych historii. Natomiast moje doświadczenia nie wpływają na opinię o całym chrześcijaństwie, bo to wszystko są ludzie. Czasem trafisz na wspaniałego księdza/pastora (jako człowieka przede wszystkim), a czasem na niebezpiecznego uzurpatora, który będzie dążył do całkowitej kontroli nad Tobą. Tylko to w dalszym ciągu jest kwestia człowieka, jego poglądów, opinii czy urojeń na temat tego co jest w Biblii i jego osobistej, nierzadko
samozwańczo-mesjanistycznej roli w tym wszystkim (czyt. "mój osobisty pastor"). I potem się dziwić, że całe chrześcijaństwo dostaje baty przez jednego czy drugiego. Inaczej musiałabyś obejść wszystkie kościoły chrześcijańskie na świecie ze wszystkimi zborami i na wszystkich się przejechać. Dobre wyzwanie na całe życie.
Zamiast biegać po wszystkich kościołach - życia może nie starczyć, najwytrwalsi może do 20 wytrzymają, cierpliwość im się skończy i dojdą do wniosku, że teatr jednak wolą ;) - to lepiej owoce sprawdzić jak Jezus radził.
Jednym z owoców może być to co w kościele mówi się na temat obchodzenia pogańskich, świąt. Jeżeli jakiś kościół głośno, a nawet powszechnie podaje się za chrześcijański, a uznaje się w nim niebiblijne święta to owoc jest do odhaczenia. Proste.
Z ludźmi bym się tak nie zapędzał, bo nie nam osądzać co kto ma w sercu jak będzie sobie chciał karpia, wódeczkę czy frytki w jakiś dzień spożyć.
Aha, czyli kościoły chrześcijańskie oficjalnie święcą Saturnalia i inne pogańskie uroczystości w ciągu roku ? Ciekawe, dawaj przykłady :D
Cały problem polega na tym,że trudno nam jest pojąć, że chrześcijaństwo nie jest religią i nie powinno nią być, a kk to religia. Zresztą niektóre kościoły protestanckie niewiele się różnią.Jest w nich pastor jako "guru",z grupą wzajemnej adoracji, która bije po pogłowie Biblią niepokornych, takich np.jak Aleks, którzy są pozostawieni sami sobie.
Przecież wiemy, kto wymyślił te niebiblijne święta i po co.Przecież nie wyjdę na znak protestu na ulicę i nie zacznę jej zamiatać, żeby pokazać, że ja tych świąt nie obchodzę.Przesadzam oczywiście. To jest jedna z niewielu okazji, kiedy mogę spokojnie pobyć z rodziną, odpocząć!, ile razy na codzień siadamy przy jednym stole i rozmawiamy? Przecież każdy ciągle biegnie w swoją stronę. Możemy pobyć razem i to jest piękne. A jakie ma znaczenie, co będziemy jedli? Czy będzie choinka, czy nie? Liczą się relacje, a ten czas można wspaniale wykorzystać :)
@Remi, nazywanie czegoś brudnego czystym nic nie zmienia. Czy to saturnalia czy Boże narodzenie, to tylko kwestia nazewnictwa. Ważne jest co się z tym wiąże. Po to jest rozum i sumienie, albo nawet zwykła estetyka by każdy korzystając z wolnej woli mógł wybrać czy brudzić się i jeśli tak to na ile. Nie będę oceniał niczyich pobudek, bo nie mam do tego prawa, ale co do święta mogę się odnieść. Nazywanie Bożym "święta" które jest naszpikowane niebiblijnymi pogańskimi praktykami to zwykła obrażająca Boga hipokryzja.
@Sławka, znam bardzo dużo fajnych ludzi, którzy obchodzą święta "dla rodziny". Choćby podświadomie powoduje to, że czują się usprawiedliwieni do nieprzywiązywania wagi do "rodzinności" i budowania dobrych relacji poza świętami. W różny, czasem nieznaczny, ale bywa, że i w skrajny sposób się to przejawia. Tak to działa niestety. Bardziej rodzinnie jest skupić się na niewymuszonej bliskości niż na celebrowaniu narzuconych przez święta zwyczajów, których znaczna część urąga Bogu. Wiesz skąd zwyczaje choinkowe pochodzą?
Po co uzależniać "rodzinność" i cieszenie się towarzystwem bliskich od świąt?
A co do religii. To owocem wyróżniającym naśladowców Jezusa miała być jedność.
Ja nie uzalażniam cieszenia się bliskimi i rodzinności od świąt, ja po prostu wykorzystuje sytuację i czy trzeba tu mówić niestety? .Po pierwsze, są to dni wolne od pracy,a po drugie atmosfera świąt udziela się moim dzieciom i bliskim też. Stają się łagodniejsi, milsi, bardziej "dostępni". Można porozmawiać nawet o Bogu i Biblii. Dlaczego tego nie wykorzystać? Czy to przeczy jedności?
Daniel, to nie tylko kwestia nazewnictwa. Saturnalia były obchodzone od 17 do 23 grudnia. William Warwick Buckland z Cambridge napisał, że było to święto pojednania i równości z mnóstwem hucznych defilad. Jaki zatem mają związek z Bożym Narodzeniem ? Żaden. To, że ktoś coś kiedyś obchodził nie oznacza, że nikt już nie może w podobnym okresie upamiętniać tego czy owego. Wszak sabat jako dzień także był w pogaństwie poświęcony Saturnowi (ang.Saturday). Nie mówiąc już o sabacie, jako o zlocie czarownic. Także co, święta są takie złe, bo choinka ? Bo żarcie na stole ? Bo śnieg ? Nie ma większych zmartwień na świecie ? Bo to ma być norma, by kogoś skreślić, nie ? Oczywiście sama idea tych świąt została dawno zaprzepaszczona i w obecnej formie jest to śmierdzący, zakłamany marketing. Natomiast znam np. luteran czy chrześcijan-adwentystów którzy obchodzą Boże Narodzenie w nieco inny sposób i polepsza to ich relację z Bogiem. No, ale to poganie przecież...
Sławka, czy to naprawdę atmosfera świąt czy bliskości? Czemu uzależniać to od gadżetów (opłatki, choinki itp) i ceremonii? Dużo fajnej atmosfery przez to ulatuje.
Jesteśmy pięknie różni i obdarzeni wolną wolą w najprzeróżniejszy sposób podchodzimy do różnych spraw. Jest to dobre i bardzo rozwijające, ale Bóg jest jeden i to Jego preferencje co do oddawania czci powinny być tu brane pod uwagę. I z tego będzie wynikała jedność w wielbieniu Boga, podejściu do świata,działania, (czy Bogu w odniesieniu do mnie na czymś konkretnym zależy bym coś robił?) unikania grzechu,itp, przy zachowaniu gustów i guścików w innych dziedzinach.
Rozumiem, że można mieć traumę po tym jak się widzi zakłamanie w różnych religiach podających się za chrześcijańskie, ale nie ma co popadać w skrajność i odrzucać religii. Ustalenie w zgodzie z Biblią kilku zaledwie owoców pozwoli znaleźć tą prawdziwą.
Jedna godzinka, kilka fajnych osób i totalnie rozbieżny pogląd na to jak podejść do kilku istotnych elementów "święta ku czci Boga". Tak Sławka, nie ma prawdziwej religii i każdy we własnym sercu może ustalać co jest dobre a co złe zgodnie ze słowami "obrońcy wolności" W Rodzaju 3:1-5 się za nami wstawił
Daniel, u mnie na szczęście gadżetów i ceremonii nie ma. Atmosferę staram się "podgrzewać " jak się tylko da, bo wiem,że jestem głową rodziny i bardzo dużo zależy ode mnie. Bardzo wiele rzeczy doceniamy dopiero wtedy, kiedy nam ich zabraknie. Bóg tak sprytnie nas ćwiczy. Doceniamy zdrowie, kiedy długo byliśmy chorzy. Doceniamy świąteczny czas,kiedy od paru lat nie mieliśmy możliwości być z rodziną. W tym roku wystarczy flaszka i śledzik i będziemy się sobą cieszyć jak dzieci.Bo możemy być razem!
@Sławka i to właśnie fajne jest jak tak się podchodzi.
@Remi, do saturnalii sam nawiązałeś w 11 poście, ale skoro już sięgnąłeś do wiki to sprawdź sobie co robiono 24 grudnia, i jakie zwyczaje się z tym wiązały.
Nie chodzi o to byś mnie przekonał, ale byś w zgodzie z własnym sumieniem do tego podszedł.
Mi sumienie w świetle tego, co Biblia mówi o tym jak Bóg poważnie do oddawania Mu czci podchodził i podchodzi nie pozwala tego święta obchodzić. Tak jak nie będę z własnej nieprzymuszonej woli narażał się na wdychanie gazu musztardowego, choć musztardę lubię i nazwa mi nie przeszkadza :)
Uważam że forma oddawania czci Bogu jest owocem i świadczy o tym czy jest to wygodna szeroka droga, czy wąska wymagająca wysiłku. Jak coś ma w nazwie "Boże" albo święto to wręcz trzeba to w Biblii sprawdzić. Wymaga to wysiłku, gdy większość na około ma "swoje" kryteria oceny dobra i zła. A właściwie to nie swoje tylko raczej "obrońcy wolności" występującego w Rodz. 3:1-5 pod nazwą węża.
Ja też nie chodzę do kościoła. I nikt z nadających nie chodzi, o ile wiem.
Chrześcijaństwo to nie kościoły, słowo pochodzi od "Chrystus", a nie od "kościół".
Jeżeli ktoś powie "kościoły nie mają wiele wspólnego z Bogiem" to się generalnie zgadzam. Ale nie zgodzę się, że chrześcijaństwo (jako należenie do i naśladowanie Jezusa) nie ma nic wspólnego z Bogiem.
Napisałem o Saturnaliach, ponieważ o tym najgłośniej trąbią przeciwnicy świąt. Twierdzą, że obchodzenie BN to hołd dla Saturna czy jakiegoś innego pogańskiego bożka. Otóż ani KrK ani żaden kościół ewangelicki nie oddaje czci Saturnowi w te dni. Podobnie też niektórzy liderzy twierdzą, że wszyscy, którzy mają nabożeństwo w niedzielę oddają cześć słońcu, czyli Lucyferowi. Skąd oni to biorą ? Chyba, że to wszystko to jedna wielka konspira i wszyscy obchodzący BN wielbią szatana, bo kler i duchowni wszelkiej maści to krypto-lucyferianie. Satanistyczna agentura.
Dla mnie kwestia tego, że kiedyś ktoś coś tam święcił - akurat w tym dniu- jest zupełnie nieistotna. Głupotą jest według mnie święcić coś tylko dlatego, że kiedyś ktoś tak robił i nie święcić czegoś, bo ktoś w tym czasie robił to czy tamto. Pytanie tylko na ile święta jako takie wpływają na relację z Bogiem. Jeżeli ją niszczą, to może rzeczywiście warto dać se siana.
@Remi Ok, pomyślmy...wpadają do Ciebie z krzaczorem sąsiada jakieś nieznane typy podające się za kumpli Twojego syna. W progu tylko tekst rzucą, że świętować Twoje narodzenie przyszli. Dwoi, a właściwie to troi się im w oczach coś i zaczynają opowiadać o synu używając Twoich tytułów. Pierwsze co to do lodówki lecą. Jak już sobie podjedzą i coś tam wypiją to zaczynają śpiewać...kołysanki dla Twojego dorosłego syna. Zastanawiasz się o co chodzi, bo z syna kawał chłopa już jest, który niejedno w życiu przeżył i dokonał sporo, a oni uparcie go lulają jakby celowo chcieli pomniejszyć jego osiągnięcia i znaczenie.Tym dziwniejsze to jest, bo świętowanie urodzin jest Ci obce, celowo nie podałeś nikomu nawet daty urodzin syna. Znasz go bardzo dobrze i wiesz, że ani on, ani nikt z jego otoczenia urodzin również nie obchodzi. Jeszcze dziwniejsze jest to, że akurat są urodziny Twojego sąsiada, którego nie znosisz a ludzie, mimo iż sami w sobie mili to zwyczaje jakieś dziwne mają, które do kumpli sąsiada a nie syna ich upodabniają. Ale co tam, impreza się rozkręca, robi się rodzinnie, prezenty, życzenia. Tylko ... na Ciebie jakoś nikt uwagi nie zwraca. Spoko gość jesteś i komizm sytuacji nawet dostrzegasz. Ugościłeś a na odchodne przypominasz gościom, że o Twojej rodzinie fajna książka jest i z niej mogą dowiedzieć się czego życzylibyście sobie z synem by okazać wam szacunek i radość sprawić. Biorą książkę i sprawa wydaje się załatwiona no bo wystarczy przeczytać i pomyśleć. Za rok sytuacja się powtarza...
SĄSIAD ZNOWU SOBIE JAJA ROBI, CZY CO?!?!
Za którym razem z domu pogonisz?
A może wyjedziesz na jakiś czas, zostawisz im klucze i pozwolisz się wyszaleć i nabrać rozumu?
Jak to wpływa na relacje?
Alegoria jako alegoria przednia, trzeba przyznać. Sporo trafnych uwag pomimo miejscowych manipulacji. Nie wiem tylko na jakiej zasadzie opiera się twierdzenie, że wszyscy chrześcijanie obchodzący BN to "nieznane Bogu typy" wchodzące jakby z buciorami i krzaczorami mu "do domu" i obżerające Boga ze smakołyków w lodówce i traktujący jego Syna niepoważnie. Rozeznania pogratulować. Opisałeś tym wszystkim jeden model osób celebrujących puste rytuały (pseudo-katolicki jak mniemam), ale sugestia, że to dotyczy każdego chrześcijanina z osobna to gruba przesada.
Relacje ... Ale jakie relacje ? Z nieznanymi typami ? Nijak to na nie wpływa, bo z nieznanymi typami nie ma się relacji. Albo przynajmniej się o nie nie dba. I nie wiem jakim sposobem te osoby wchodzą w ogóle do domu Boga. Dzisiaj takie masy nawet u Bogu nie myślą. Także nie mylmy i nie mieszajmy dwóch spraw - obchodzenia świąt jako zakłamanego zwyczaju i obchodzenia ich, by upamiętnić przyjście na świat Jezusa, bo o dziwo są jeszcze ci drudzy, a owoce ich ciężko nazwać złymi.
@Remi Co za manipulacje uważasz?
Mało miejsca miałem, można by to jeszcze ciągnąć. Gości prowadzi kilku przewodników, którzy najbardziej się z wszystkich panoszą, a reszcie bez ich pośrednictwa nawet się do Ciebie odezwać nie pozwolą. I jeszcze kasę za to biorą od innych. Szybko orientujesz się, że większość nie zna nawet Twojego imienia i z książki którą im dałeś imię to wyrzucili i pozastępowali tytułami, przez które bliższe relacje naprawdę trudno mieć. (Przyjaźniłeś się z kimś kiedyś przez jakiś czas nie znając imienia przyjaciela? Można jechać na takiej relacji?) Na dodatek przewodnicy opowiadają reszcie historyjki jak to bardzo lubisz przypiekać gości ogniem - im dłużej, tym lepiej. Słuchasz i...
Jak rozwija się relacja?
Mat 7:13-27
Dlaczego zakładasz, że fragment ten do katolików się tylko odnosi?
Wersety od 21 do 23 mocne są. Warto się w kontekście własnej osoby nad nimi zastanowić, a nie tylko do "tych innych" to odnosić.
Jezus ustanowił prosty wzorzec. Jeśli o święta chodzi, to jedno tylko polecił obchodzić. Jeśli dalej trudno to zrozumieć to warto przeanalizować sytuacje jak Izraelici wrzucali do czystego wielbienia swoje wynalazki.
Jak na ich relacje z Bogiem wpływała taka "innowacyjność"?
To ten sam Bóg przecież jest. Podejścia nie zmienił.
Czy ja coś zakładałem, że fragment z Mateusza się do wyłącznie katolików odnosi ? Gdzie ? I to są właśnie tego typu manipulacje - m.in przypisywanie komuś wymyślonych opinii. I oczywiście sugestia, że powinienem pewne rzeczy odnieść do siebie, a nie do innych (jak gdybyś oczywiście wiedział jak, co i do kogo odnoszę). To się nazywa osąd.
Rozumiem, że można mieć uraz do duchowieństwa katolickiego, ale nie rozumiem dlaczego ciągle o nim jednym gadać i ślepo brnąć w jedną opcję uzależnioną od KrK, jakby rządził on przynajmniej całym światem chrześcijańskim i za wszystkich o wszystkim decydował. Nie wiem czym to jest spowodowane.
W czasach Izraelitów niemal każda innowacyjność pokrywała się z łamaniem Prawa (bałwochwalstwo czy lekceważenie systemu świątynnego). Natomiast Święto Chanuka nie łamało samo w sobie nakazów Tory i Bóg jakoś nie zakazał tego święta, pomimo że go też nie nakazał. I co, kończyło się to tragedią ? Obchodzenie pamiątki narodzin Jezusa Bóg też nie zakazał i nie widzę powodu, aby uznawać to za jakieś wielkie bezeceństwo, nawet jeśli ktoś chce sobie to uczcić w połączeniu czy oderwaniu od Kościoła Rzymskokatolickiego i jego wewnętrznych zasad.
@Remi Mat 7:21-23 - na tym się oparłem nazywając gości "nieznanymi typami", nie napisałem nigdzie, że opis dotyczy tylko katolików albo duchownych katolickich. Ty to z tymi dwoma grupami połączyłeś:
22"Opisałeś tym wszystkim jeden model osób celebrujących puste rytuały (pseudo-katolicki jak mniemam)"
24"Rozumiem, że można mieć uraz do duchowieństwa katolickiego"
Paweł przyrównał życie chrześcijanina do biegu. Sukces to będzie ukończenie go, dlatego nie rozumiem czemu niektórzy mają więcej radochy z porównywaniem się do kogoś, kto wg nich zostaje w tyle, zamiast na skupieniu się na biegu. Nabijanie się z katolików albo kogoś innego to nic więcej niż wyprzedzenie ich o dwa kroki, odwrócenie się i poświęcenie całej energii na szydzenie z nich. Takim ludziom powinno się pomóc, a nie udowadniać swoją wyższość. W biegu długodystansowym trzeba dobrze rozłożyć siły. Raz jesteś za kimś, raz przed kimś, ale liczy się i tak tylko końcowy wynik, albo przynajmniej ukończenie biegu.
Urodziny. W całej Biblii nie ma śni jednego fragmentu gdzie jest mowa by "koledzy Syna" obchodzili je. Od początku do końca. Nie wydaje Ci się to dziwne?
Nie zakazał Bóg obchodzenia narodzin Syna. Nie zakazał też czczenia ciała Mojżesza albo miejsca jego pochówku. Zrobił coś lepszego. Nikt z ludzi nie wie gdzie jest ciało Mojżesza i nie ma problemu. Chociaż o znalezieniu grobu Mojżesza czasem też jakaś pogłoskę się usłyszy i znajdzie się ktoś kto daje temu wiarę i "na wszelki wypadek" ktoś wyskoczy tam się pomodlić. :)
W Biblii nie ma ani jednej sugestii by narodziny Jezusa obchodzić, a fakt, że nie ma podanej daty narodzin też skłania do jednoznacznych wniosków.
Najpierw piszesz o świętach. Potem przypinasz to pod Mat 7. Później twierdzisz, że interpretując Twoje alegorie o świętach przypasowuję katolików pod metaforę dwóch dróg z Mat 7. Stary, to jakaś paranoja.Tworzysz zawiłe alegorie i potem dziwisz się, że czytający interpretuje je nie tak, jakbyś chciał. Przewodnicy, pośrednicy, biznes z kasą za rytuały- o kim to? Nie o systemie katolickim? To wybacz, jestem za głupi na te metafory. Jeśli to nie dotyczy tylko kleru to kogo ? Maoistów? Z Twoich słów jednoznacznie wynika, że nie pasuje Ci model zastępczego pośrednictwa i uzurpacji jedynego prawa do kontaktu z Bogiem, a występuje on (oficjalnie) jedynie w Kościele Rzymskokatolickim w postaci kapłaństwa jako taki.Słusznie. Niektórzy protestanci robią to samo, a nawet i gorsze rzeczy i boją się do tego przyznać głośno. Natomiast ich interesuje bardziej kontrola umysłu niż biznes, stąd mój typ to bezsprzecznie KrK. I to też nie w całości, bo ludzie są różni, tam też.
Kto ukazuje swoją wyższość nad kimś ? Kto się z kimś porównuje ? Kto szydzi ? Póki co, to z Twoich historii można wywnioskować krytykę KrK i jego systemu w kontekście świąt BN. Bo nie wiem do kogo innego można to odnieść.
@Remi pokój, wyluzuj.
Krytykuję postawę ludzi, którzy uważają, że oddawanie czci Bogu "po swojemu" jest lepsze niż robienie tego w sposób podany w Biblii. Odnosi się to również do świąt, ale nie tylko.
Z każdej przypowieści można się coś nauczyć. Nie twierdzę, że moja jest idealna, ale parę spraw naświetla. Wnioski każdy wyciąga jakie chce. Może też wybrać czy wyciągnąć lekcję czy focha na opowiadającego puścić. Z tego jak emocjonalnie odpowiadasz wynika, że to w tę drugą stronę zmierza. Nie o to mi chodzi, więc nie będę w takiej atmosferze dalej pisał.
Przewodnicy to rzeczywiście duchowieństwo, ale skupiłybym się bardziej na tym co jest "rzeczywiście" a nie "oficjalnie".
Dnia pełnego fajnych przemyśleń i zacieśniania relacji z Bogiem życzę.
Sobie zresztą też, jeśli mogę? :)
Pozdro
Jeśli mój język dyskusyjny Cię uraził, to przepraszam.
A przypowieść daje do myślenia, co zresztą zaznaczyłem (żeby nie było, że zlewam to, co piszesz - wręcz przeciwnie), natomiast chciałbym mieć pewność co do interpretacji symboliki, stąd może owo "niedogadanie". Interpretacja nasuwa sporo niedociągnięć i w końcu nie wiadomo już do kogo się to odnosi i co ten ktoś konkretnie robi i czego robić nie powinien. I czy coś jest złe samo w sobie, bo jest złe i koniec. Jeżeli jakiekolwiek święto nie jest bałwochwalstwem czy łamaniem Bożych zaleceń, to uważam obchodzenie ich za sprawę sumienia.
By nie przedłużać - polecam posłuchać, by poczuć klimat tego, jak BN wygląda w jednej ze wspólnot i co z nich wynika. Nie jestem zwolennikiem współczesnych świąt jako takich, ale jeśli niosą one ze sobą pewne wartości to bardzo chętnie z nich skorzystam.
Pozdro również.
@Remi nie uraziłeś mnie, każdy wierzy jak chce i ja to szanuję.
Starałem się możliwie delikatnie wyjaśnić Ci jaki jest mój stosunek do świętowania narodzin Jezusa, ale najwyrażniej nie dotarło i zapraszasz mnie do zobaczenia "jak to jest"
Dla jasności:
Uważam, że świętowania narodzenia Jezusa, jest niebiblijnym zwyczajem.
Obojętnie w jakiej formie miałoby się odbywać to ani data, ani zwyczaje nijak mają się do oddawania czci Bogu w czystej formie. Świętowanie tego święta w najlepszym razie świadczy o nieznajomości Biblii, albo o olewaniu tego co jest w Słowie Bożym napisane. Wolę na codzień skupić się na tym co polecił robić Jezus niż "od święta" szopki odprawiać.
Więc uszanuj to :)