Big Unprofessional Risky Plan

W ciągu ostatniego roku zdarzyło się u mnie sporo, a kto wie czy nie więcej. Zawsze się dużo dzieje, ale tym razem natura tych zmian wydaje się prowadzić mnie w określonym kierunku. "O, patrz, tam idziemy" - mówią zmiany.

I co, posłuchać ich? Ryzykowne. O, jakże w takich chwilach człowiek tęskni do bezpiecznego etatu z cichym ubezpieczeniem!

Standardowy chrześcijanin mógłby powiedzieć coś w stylu: oto Bóg kładzie ci coś na sercu, abyś robił to-tamto-i-dziesiąte, alleluja amen.

Ja jednak unikam używania sformuowań, że Bóg mi kazał to, Bóg mnie prowadzi tam (a zwłaszcza, że coś mi na czymś kładzie). Czas o owoce pokażą czy to Bóg czy co innego. I nawet jeżeli na końcu drogi efekty działań dowiodą, że Bóg w tym palec maczał, to na początku, kiedy ubogi duchem chrześcijański podróżnik wyrusza dopiero w niepewną podróż, daleko mu do tej niewzruszonej pewności hiszpańskiego inkwizytora, że oto zaczyna wielką misję, która wypełni Jedynie Słuszną Wolę Bożą!

Nie każcie mi więc mówić: "Bóg mnie natchnął". Bo raz, że projekty, o których zaraz powiem, wydają mi się zbyt... głupie i małe na to, żeby Bóg zużywał na to natchnienia. A dwa, że widzę w takim stawianiu sprawy swego rodzaju zwalanie odpowiedzialności za własne decyzje na kogo innego. Nawet jeżeli tym kimś jest Bóg. A co gorsza - to wymuszanie na innych ludziach poparcia dla swoich planów. No bo jak tu nie popierać, skoro to już nie zwykłe projekty zwykłego człowieka, ale projekty samego Boga!

Zostańmy więc przy tym, że coś mnie pcha, że coś mnie gna. Do nowych projektów. Do konkretnych projektów.

Jak wtedy, kiedy nagrywałem pierwsze odcinki Odwyku.

Jak wtedy, kiedy publikowałem pierwsze piosenki.

Wtedy też nie odważyłem się mówić, że to Bóg mi tak kazał. Za mały jestem na to. Robiłem swoje i już. CSzas pokazał, że był w tym większy plan. Nie mój plan, plan nie do przewidzenia. Plan sprytny, plan skuteczny.

I teraz, w 2016 roku wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że przyszła pora wypłynąć odwykową łódką na ocean. I od razu mówię: może upłynąć sporo czasu zanim w ogóle dokądkolwiek dopłyniemy. Bo to plany długodystansowe. I tym razem sam tego zrobić nie mogę.

Mam coś do zrobienia i nie potrafię tłumaczyć szczegółowo dlaczego. Po prostu: man has to do what man has to do.

Dlatego w roku 5777 według hebrajskiego kalendarza wprowadzam w życie Big Unprofessional Risky Plan, czyli: BURP 5777!

No.

A teraz szczegóły!

Plan zakłada, że obok dotychczasowego Odwyku, powstaną cztery nowe rzeczy. Jeżeli chcesz się dowiedzieć więcej, kliknij w tytuł:

1. Odwyk na Patronite

2. Zajęty ale wolny

3. God Ain't Idiot

4. Don't Be a Moron

Kliknąłeś? Przeczytałeś? To już wiesz. Takie są plany.

Co więcej powiem? Będę robić to, co mogę najlepszego w najlepszy sposób w jaki potrafię, i mam nadzieję, że mnie w tym wesprzesz chociaż trochę. Co z planów wyjdzie, nie wiadomo. Ale już przecież niejedno moje przedsięwzięcie się udało - z nawiązką rekompensując te, które poniosły żałosną kleskę.

Chcę ryzykować, chcę iść dalej. Bo po latach najbardziej żałuje się nie tego, że się niepotrzebnie ryzykowało, ale że się nie ryzykowało. Nic nie jest pewne, nie ma gwarancji na nic, i nikt nie przewidzi, które ziarno wyrośnie a które nie - tylko Bóg. A on nie powie.

Każe wierzyć. Każe ryzykować.

Mój rok 5777 będzie pracowity i pełen nowych rzeczy. Mam nadzieję, że twój też. Ale jeżeli znajdziesz w swoim trochę więcej niż potrzebujesz - czasu, pieniędzy, możliwości - dorzuć mi trochę z tego. Próbuję tu zbudować coś co ma szanse przyciągnąć sporo ludzi. I chociaż trochę im pomóc w tych naprawdę ważnych dla człowieka obszarach.

Jeżeli więc Odwyk czy inne moje pomysły, ci się kiedyś przydały, pomogły, poprawiły nastrój, a czekałeś na dobry moment, żeby się jakoś odwdzięczyć, to ten moment jest teraz. Zaczynałem wszystko sam, ale mam nadzieję, że skończymy razem. Im więcej wsparcia od was, tym bardziej pomnożymy efekt.

Jeżeli więc chcesz wziąć w udział w nowych przygodach (nowa strona! nowy program! nowa gra!) w tym 5777 roku, zapraszam!

Martin Lechowicz