Zajęty ale wolny: Rady dla młodej żony

7 lat temu

Maraton trwa

Zostało odcinki do końca.
63min

Dwie żony - starsza stażem i młodsza stażem - rozmawiają o tym jak sobie poradzić w temacie męża. Dowiesz się m.in.: czy seks się nudzi, czy w związkach się tyje, w którym roku są największe kryzysy, jak naprawiać mężczyznę i czy chrześcijaństwo pomaga. Ważny temat, praktyczna wiedza i ludzki język.

Dyskusja

Andrzej
7 lat temu

Ciekawa rozmowa. Dziewczyna Martina mądra i piękna, ale biorąc pod uwagę wcześniejsze związki Martina jestem pesymistą co do trwałości tego obecnego związku. Bardzo chciałbym się mylić. Oczywiście, życzę, by Bóg im błogosławił i by byli razem na zawsze. Chyba każda kobieta tego pragnie.

Martin
7 lat temu

Hm. Nie pamiętam, żebyś był obecny w moich związkach. Może przeoczyłem, ale wydaje mi się, że nie brałeś w ogóle udziału w moim życiu prywatnym. Czy po prostu lubisz wydawać publicznie ryzykowne oceny życia innych ludzi na podstawie absolutnego braku informacji?

Ja miałem w zdecydowanej większości bardzo udane i fajne i szczęśliwe związki. Zwłaszcza jak porównam ze średnią krajową. Także chrześcijańską.

A wydaje mi się, że jestem dość kompetentną osobą, żeby wydać taką ocenę, bo - w odróżnieniu od innych oceniających - ja w tych związkach obecny byłem i wiem o czym mówię.

A nietrwały związek z kolei to taki, który trwa tygodnie albo miesiące. Jak coś trwa lata i dobrze funkcjonuje to głupio mówić, że to nietrwałe. To ile by musiało coś trwać, żeby było trwałe? Hej, to rok 2016, nie średniowiecze, teraz 2 lata to tyle co kiedyś 20. Źle, że nie wszędzie w Polsce to do ludzi dociera.

Poza tym przypominam, że odwyk.com to nie plotek.pl.

Kulturalniej by też było, gdyby ktoś, kto publicznie komentuje i ocenia prywatne związki kogoś innego, zaczął od ujawnienia meandrów swoich prywatnych związków.

Niestety narażanie się samemu na oceny innych wymaga bardzo dużo odwagi cywilnej.

Andrzej
7 lat temu

Ja także sobie nie przypominam, bym był obecny w Twoich związkach. Moje przypuszczenie, a nie ocena, wynika z faktu, iż bardzo uważnie słuchałem Twoich refleksji na temat własnych przeżyć osobistych w ciągu ostatnich 5 lat.

Mógłbym dużo pisać, co rozumiem poprzez stały i szczęśliwy związek, ponieważ nie zgadzam się z pojmowanie tego przez Ciebie. Jednak milkę, bo denerwowanie kogoś to głupota i zachowanie nie chrześcijańskie.

Przyjmuję do wiadomości krytykę pod moim adresem i obiecuję, że był to mój ostatni komentarz i udział w dyskusji na Odwyku.

Zbyšek Kielbása (Česka Mafiá)
7 lat temu

@Andrzej
A czy uciekanie po najmniejszej konfrontacji to chrześcijańskie zachowanie?
Wyluzuj, uspokój się.
@Martin
Bez jaj, w pierwszym akapicie opieprzasz chłopaka, że nie był w twoim związku, więc ma się nie wypowiadać, bo nic nie wie a w drugim akapicie porównujesz swoje związki z nie swoimi związkami (średnia krajowa) w których ciebie też nie było.

Zakładając, że związek ma być stały, to rozpad związku jest porażką. Im więcej porażek ponosi drużyna tym mniej pieniędzy Zbysek jest gotowy na nią postawić, nawet jeśli nie był z tą drużyną na treningach ani w szatni. It's nothing personal, It's just business - jak mawiał Lucky Luciano.
Martin, wyluzuj, uspokój się.... albo może lepiej nie, bo tak jesteś bardziej autentyczny.

Martin
7 lat temu

Nie zgadzam się wcale, że rozpad związku jest porażką.

Z tego samego powodu z jakiego nie zgadzam się, że życie zakończone śmiercią jest porażką.

Każdy związek się kończy. To jeszcze nie powód, żeby to uznać za porażkę.

A co do arbitraży pomiędzy stronami to ja apeluję o to, żeby nie stawiać na równi tego kto napada i tego na kogo się napada.

Bo to jest taka sytuacja, jakby jeden rzucał w drugiego kamieniami, korzystając z tego, że tamten się odsłonił. Przy czym napadający sam jest schowany i nic mu nie grozi.

Jeżeli ktoś przychodzi teraz i mówi: hej, uspokójcie się obaj, to coś tu nie brzmi. To brzmi tak, jak by jeden był winny rzucania kamieniami, a drugi był winny, że się zasłania.

Nie, nie, nie. Nie tolerowałem nigdy, kiedy ktoś stawiał się w roli sędziego, przyznawał sobie prawo wyrokować bez pytania o tym co słuszne a co nie. To krzywdzące postępowanie. To jest agresja.

I to nie jest kwestia denerwowania się, tylko sprzeciwiania się agresji.

Bo chciałbym, żeby w tym programie nikt się nie bał mówić o sobie i swoich trudnych sprawach. A nie będzie mówić, wiedząc, że naraża się na to, że życzliwi bliźni publicznie rozgrzebią każdy aspekt jego życia.

Julka
7 lat temu

Dobra robota dziewczyny, życiowy odcinek i bardzo mi się podobał.

Lukszmar
7 lat temu

Brawo! Super odcinek dziewczyny! I gratulacje też, dla Pana co to wymyślił i pewnie uważnie z za kamery słuchał :).

Zbyšek Kielbása (Česka Mafiá)
7 lat temu

Faktycznie moja wina. Powinienem rozpocząć post tak:

+++TRIGGER WARNING+++
+++ VIEWERS DISCRETION IS STRONGLY ADVISED+++

Najlepiej umieścić na odwyku ten napis gdzieś na stałe. Wtedy nikt nie będzie się bał że jak powie co myśli to zostanie za to oceniony moralnie.

Jokes On You
7 lat temu

Hej, nowy jestem, tak ze nie wiem za bardzo, wiec wybaczcie ignorancje. Prowadzacy mial jakies ostre podboje milosne czy cus ze tak sie obruszyl? :D

Zabor
7 lat temu

Prowadzący był w kilku kilkuletnich związkach, które się skończyły. Tylko tyle. Poza kręgami chrześcijańskimi chyba norma, tutaj niektórzy cisną Martina, a on się oburza. Prosimy nie cisnąć, bo jak się mocno oburzy, to Odwyku nie będzie prowadził :P

Zabor
7 lat temu

A, Jokes On You, jak jesteś nowy i słuchasz programu "Odwyk", to zacznij sobie słuchać od początku (od najstarszych odcinków).

megg
7 lat temu

Ojej! Zdałam sobie sprawę, że reprezentuję "średniowiecze" ...20 lat w związku....a ja myślałam, że to jest XXI wiek, czyli lekko licząc 400 lat w związku....zawsze wiedziałam, że coś ze mną jest, a może ktoś ze mną jest ehh idę spać :)

Lukszmar
7 lat temu

Ja przypominam, że temat jest trochę inny niż związki Martina :).

Martin
7 lat temu

No nie szalejmy znowu, żebym przestał pożyteczny program prowadzić ze względu na paru plotkarzy.

Mam prostszy sposób: powyrzucam. W odróżnieniu od tych, którzy koniecznie chcą się brać za rozważanie mojego życia (nie rozumiem dlaczego ani po co) to co ja robię przynosi innym jakiś pożytek.

Więc przypominam, że ktoś, kto nie jest w stanie się powstrzymać od obgadywania, obmawiania, roznoszenia plotek, oskarżania, słowem: skupiania się na ocenie życia innej osoby - wyleci.

I nie wyleci za opinię - nikogo nie wyrzucam za własne zdanie. Wyleci za krzywdzące słowa.

Rozumiem, że ktoś może nie zdawać sobie sprawy ile krzywdy można zrobić innym słowami. Ale od nieświadomości krzywda wcale nie przestaje być krzywdą, ani nie zwalnia to od odpowiedzialności. Niektórzy muszą jeszcze dorosnąć do takich rozmów. Dobrze, niech dorastają. Ale inni nie potrzebują ponosić konsekwencji ich lekkomyślności.

Dzieciom się daje pistolet z plastiku, a nie prawdziwy.

Więc kiedy widzę tu dziecko z AK-47, nie dziwcie się, że wyrzucam jak tylko się zorientuję z kim mam do czynienia.

Zresztą i tak bardzo rzadko to robię, jak na średnią internetową, więc bez dramatów.

Tyle. A teraz wróćmy do tematu może.

Ola
7 lat temu

Martin, podaj przykład udanego i nietrwałego związku.

Nawiązuję do teorii, że "są cztery rodzaje: udane i trwałe, udane i nietrwałe, nieudane i trwałe oraz nieudane i nietrwałe"

Z wszystkich czterech wykreśliłabym opcję "udane i nietrwałe", bo jest to abdurd. Skoro ludzie się dobrowolnie rozstali, a nie przez siłę wyżsżą (np śmierć), to związek nie był udany. No bo skoro się rozstali, to coś było nie tak. A skoro coś było nie tak, to zwiazek nie był udany.

Lukszmar
7 lat temu

Hmmm no nie do końca Olu to jest absurd moim zdaniem. To znaczy, zgadzam się że musi być jakiś powód rozstania zawsze. Chociaż nie zawsze musi być bezpośrednio związany właśnie ze związkiem i nawet nie do końca chodzi o siłę wyższą. Słyszałem na przykład o ludziach którzy przeżyli ze sobą przełomy w życiu czy traumatyczne chwile i tak się ze sobą zżyli, że postanowili że za wszelka cenę chcą być ze sobą, pomimo że mieli już mężów i żony. A wcześniejsze małżeństwa były całkiem udane. Przy czym, raczej unieszczęśliwi drugie osoby tym, więc możliwe że był to grzech. Ale niekoniecznie, gdyż z tego mogło wyniknąć więcej dobrego jednak też, dla wszystkich stron. Czyli są przypadki w których tak, związek jest zupełnie szczęśliwy, albo nie do końca jest szczęśliwy, ale jednak więcej w nim szczęścia niż przykrości. I taki może przestać istnieć, bo dwoje ludzi stwierdzi że będzie im lepiej jednak z kimś innym. Choćby z tego powodu, że tam będzie więcej tego szczęścia i ogólnie pozytywów. Czy to należy liczyć jako grzech... Wątpię. Chociaż tylko Bóg to może rzetelnie ocenić.

Martin
7 lat temu

Ja miałem na przykład bardzo udany skuter. Aprilia Sr50. Całą Polskę nią objechałem. Nigdy się nie psuła i zawsze nam było dobrze razem.

A potem ją ukradli. I już jej nie miałem. Szkoda, że nasz związek okazał się nietrwały.

Ale absurdem byłoby powiedzieć, że skoro był nietrwały (o wiele za krótko trwał, o wiele za krótko) to był nieudany.

Analogicznie absurdem byłoby twierdzić, że związek zakończony wcześniej niż by się chciało, niż się spodziewało, niż powinno być, automatycznie trzeba ocenić jako nieudany. Ściśle rzecz biorąc każdy związek jest nietrwały, bo każdy się czymś kończy. Zależy tylko czym.

Ale to czym się kończy nie ma żadnego wpływu na to, że podczas trwania było dobrze albo było źle. Rozstanie z innych powodów niż przymus biologiczny nie jest automatycznie oznaką tego, że to co było, było nieudane.

Absurdem jest oceniać całość na podstawie samego zakończenia.

Wynika to z braku wyobraźni - to, że znamy 10 osób, które miały przez 3 lata koszmar a potem się rozstały z hukiem, to nie znaczy, że nie mogą istnieć ludzie, którzy przeżyli bardzo fajne 3 lata, a potem się rozstały z hukiem.

Mogą i istnieją.

Mateusz
7 lat temu

Tak całkiem z boku patrząc: jeśli związek się zaczynał z założeniem, że to już miłość aż do śmierci, a potem się kończy, to chyba trzeba uznać, że się nie udało, prawda? Miał pewne pozytywne efekty, coś tam z tego zostało, ale cel nie został osiągnięty. Chyba, że od początku było założenie, że to będzie krótkotrwały układ.

A Martin to chyba pierwszy chrześcijanin jakiego poznałem, który jest całkiem OK z krótkotrwałymi związkami :-P

Zabor
7 lat temu

Ale kto mówi że głównym celem związku jest trwałość? Głównym celem związku jest to, żeby obu osobom było dobrze.

Tak samo głównym celem posiadania domu nie jest to, żeby go nie stracić, tylko żeby sobie fajnie mieszkać póki ten dom stoi. Jak się zawali, to traci się wysiłek potrzebny na jego zbudowanie - ale czy te przemieszkane lata też są stracone?

To tak w ramach mądrości od kogoś, kto nigdy w związku nie był.

Mateusz
7 lat temu

Jeśli od początku zakładamy, że będzie krótko a dobrze, to wtedy cel został oczywiście spełniony :-)

Martin
7 lat temu

Szczęście nie polega na tym, żeby wszystko się działo zgodnie z planem.
Szczęście polega na tym, żeby się działo tak, żeby nam było dobrze.

A czy to się stanie zgodnie z planem, wbrew planowi, świadomie czy przypadkiem, to jest zupełnie drugorzędne.

Ja mam fantastyczne życie, ale jak popatrzę na to jakie miałem cele na początku, to prawie żadne z nich się nie udały.

I dzięki Bogu. Bo dzisiaj wiem, że to były idiotyczne plany.

No można mieć w sumie plan "związek z zawsze" - ale to jest w ogóle niemożliwe. Więc na ile lat? Na 10? 20? 30?

Ale po co w ogóle ta obsesja długości czasu? Lepszym celem jest mieć fajne życie razem, szczęśliwe i pożyteczne. Tak długo i tak dobre jak się da.

I sukces widzieć w tym, że póki było, to było świetnie. To co jest, zróbmy najlepszym. Niezależnie czy to 40 dni czy 40 lat.

Bo wszystko się skończyć musi i tak. A po tym przyjdzie przecież następne. Więc to żadna strata i żadna porażka, że coś się kończy, bo zawsze będzie coś dalej.

Porażką jest zmarnować ten czas między początkiem a końcem. Porażką jest przeżyć go źle, głupio, leniwie, brzydko.

I tylko to jest porażką. Koniec nie jest żadną porażką.

Mateusz
7 lat temu

No to akurat czaję i nie krytykuję.

Tylko to wymaga pewnego założenia: żeby było w porządku, nie musi być na wieki wieków amen.

A to jest założenie, które większość chrześcijan odrzuca, bo ma być jedna żona, bez rozwodów i te sprawy.

Lukszmar
7 lat temu

Hehe, ślubuję ci wierność i miłość do jakiegoś momentu przełomowego w życiu... Brzmi dziwnie, może lepiej nie ślubować tylko powiedzieć po prostu właśnie bądźmy ze sobą jak najdłużej szczęśliwi i pożyteczni, dla siebie i świata wokoło. Szkoda, że mało komu to pewnie przejdzie przez gardło :P.

Co jeszcze?