No i ważnej rzeczy nie powiedziałem. Wiedziałem, że coś zapomnę.
Ludzie często cytują fragment z Hebr. 6:4-6 (patrz wyżej) jako fragment, który odnosi się do tego samego o czym mówił Jezus: o grzechu przeciw Duchowi Świętemu.
Nie mam pojęcia dlaczego. Te teksty mówią o dwóch zupełnie różnych sprawach. Nie widzę podstawy, żeby je w ogóle ze sobą zestawiać.
Jezus mówił, że kto bluźni przeciw Duchowi Świętemu, temu nie będzie nigdy odpuszczone.
Fragment z listu mówi, że kto żył blisko z Jezusem, i znając wszystkie plusy potem z tego zrezygnował, tego się już niczym nie przekona, żeby wrócił z powrotem. I logiczne: bo niby czym? Wszystko już zna.
I teraz powstaje pytanie: co ma piernik do wiatraka? Te fragmenty w ogóle nie są ze sobą związane. Na dodatek we fragmencie z listu ludzie doszukują się rzeczy, których tam nie ma, tymczasem mówi on o prostym zjawisku: że jak ktoś poznawszy coś dobrze, z pierwszej ręki, rezygnuje z tego, tego już nie ma czym drugi raz przekonać.
Przy okazji: czy słowo "zbluźnić" jest niejednoznaczne? Po co szukać nowych znaczeń jednoznacznego słowa?
W Grece "blasfemos" znaczy to samo co i "blasphemy" po angielsku. Nie widzę powodu komplikować temat.