Związki wielowyznaniowe, różnoreligijne, innopoglądowe. Różne doświadczenia mamy i dużo mądrych wniosków.
Związki różno-wyznaniowe: to może funkcjonować jedynie w zakresie, który jest wspólny dla obu wyznań, poza tym zakresem nie funkcjonuje. W przypadku zielonoświątkowca i babtystki ten zakres jest duży, ale w przypadku muzułmanina i babtystki w zasadzie nic lub nie wiele jest wspólnego. Zatem jeśli ktoś twierdzi, że związek funkcjonuje, gdy nie ma zakresu wspólnego, to oznacza, że któreś z nich lub oboje zrezygnowali z wartości własnego wyznania. I tyle. Lepiej się w to nie palować.
Taki dodatek ode mnie:
Bardzo trafnie trudne relacje rodzinne na podłożu religijnym opisała (o dziwo) lesbijka ex-mormonka, w tym wideo:
Link: www.youtube.com
Przetłumaczyłem ten filmik na język polski - sam mam takie doświadczenia i ja lepiej bym tego opisał.
Już raz był ten temat kilka lat temu - pamiętam, bo słuchałem wtedy :). Może jednak warto odświeżyć, bo nowe spojrzenie itp.
Szkoda, że nie słuchałem na żywo to może by mi się udało zadzwonić. Gdyż temat dokładnie mnie dotyczy - jestem już jakieś 8 lat w związku w tym 1 rok w oficjalnym związku małżeńskim z katoliczką. Z kolei sam jestem chrześcijaninem bazującym na ewangelii i nie należącym do żadnego formalnego kościoła. I powiem od razu, że nie jest łatwo, ale uwierzcie mi, da się :). I można być szczęśliwym. Nie jest to jednak takie proste i rzekłbym, że to raczej wyjątek niżeli reguła. Wymaga sporego wysiłku, wspólnej pracy, wyrozumiałości i miłości, a i tak ostatecznie nie wiadomo czy się ktoś nie rozstanie z drugą osobą. Generalnie wszystko zależy od od konkretnych osób.
A zasady i prawo ponad wszystko, to jednak niestety nie tylko katolicy mają w głowie. Generalnie to taki trend religijny czy "kościołowy" rzekłbym. Poza tym, wiesz Martinie można mieć zaufanie do zasad, że są nieomylne i że z nimi zawsze będzie dobrze. Tyle, że życie weryfikuje to często na niekorzyść ślepego przestrzegania tych zasad.
A i moja żona nie chce 12 dzieci. Jedynie 1, albo 2 :).
I jeszcze dodam, że obrzędy, tradycje, zasady to nie jest najważniejsze w naszej wierze. Czy w ogóle w wierze, tak mi się widzi. Jeśli ktoś tylko obsesyjnie przy tym nie stoi i nie chce nam czegoś siłą narzucić to związek może przetrwać. I generalnie uczucia i idee, które jeśli ludzie wyznają to mają szansę być ze sobą w związku szczęśliwi. Jak wiara, nadzieja, miłość, współczucie, altruizm, poszukiwanie sprawiedliwości, uczynność, otwartość na innych, odwaga.
Jeśli jesteś biblijnym chrześcijaninem, to absolutnie nie związuj się z katolikiem/katoliczką, a już broń Boże nie bierz z tą osobą ślubu. Mam na myśli religijnych katolików, a nie takich przeciętnych. Ogólnie jeśli jesteś chrześcijaninem poważnie traktującym Boga, to będzie Ci źle w każdej opcji innej niż z osobą biblijnie wierzącą.
Na ten temat mówiłam w innym odcinku Odwyku: www.odwyk.com
Przypadek Lukszmara jest inny niż mój, bo ja byłam z mega religijnym i totalnie posłusznym katolikiem i teraz wiem, że gdybym wzięła z nim ślub, to spieprzyłabym sobie życie. Bo on nie poszedłby na ŻADNE kompromisy. Nawet gdyby chciał, to by nie mógł, bo KK zabrania robienia inaczej niż według swoich zasad.
Zupełnie inną kwestią jest trwanie z związku z osobą z którą się związałeś przed swoim nawróceniem. Tutaj faktycznie nie można być takim radykalnym, a Biblia pozwala pozostać w związku z taką osobą, jeżeli ta osoba nie utrudnia Ci relacji z Bogiem.