Wielu z nas lubi nawracać ateistów. To wspaniały sport i dobra rozrywka. Ale czy na pewno robimy to poprawnie?
Znam kolesi, którzy mają skuteczny sposób: jak napotkany ateista ma problem zdrowotny - ci nakładają ręce, modlą się i dolegliwość znika... wraz z ateizmem ateisty. Wszelkie dyskusje logiczno-filozoficzno-przyrodnicze są już wtedy tylko uzupełnieniem.
Wydaje mi się, że w tym przypadku chrześcijanie przeceniają swój rozum.
Dlaczego świadkowie jehowy mają 100 razy większe sukcesy w nawracaniu ateistów niż (inni?) chrześcijanie? Bo jak im dasz w twarz, to oni ci chatę posprzątają - tak, liczy się stosunek do drugiej osoby.
A czy należy nawracać ateistów?
Egoistyczne przesłanki są po obu stronach: jedni chcą mieć więcej kumpli w lokalnej wspólnocie a inni życzyliby sobie by w niebie nie było im zbyt tłoczno.
Dobrze powiedziane Martin. Prowadźmy innych dobrym przykładem i miłujmy ich... Chociaż to czasem jest takie trudne, ale próbuje dalej i chyba mi coraz lepiej idzie :).
Zgadzam się, Martin!
Kiedyś uczęszczałem na Kościół Uliczny w moim mieście. Przychodziło tam wielu ludzi z różnych kościołów i z różnym podejściem. Nie muszę chyba mówić, że wszelkie próby udowadniania ateistom na wejściu, że Bóg istnieje kończyły się sporem, tak samo jak "trzaskanie się wersetami" z katolikami. Pamiętam pewnego "katola - wojownika", który przychodził specjalnie po to, by bronić racji jedynego słusznego kościoła i udowadniać, że to on ma rację.
Zauważyłem natomiast, że wielu ludzi zaczyna szukać Boga widząc, że chrześcijanin stara się im pomagać, nieistotne, czy są to katolicy, ateiści czy ktokolwiek inny. Jako przykład mogę podać człowieka, który zaczął czytać Biblię po tym, kiedy pewien chrześcijanin pomógł mu przy remoncie. Bardzo często prosty gest daje więcej, niż głoszenie mądrości :)
A ja zwyczajnie nie znam osobiście żadnego zadeklarowanego ateisty...a może tylko nie wiem, że są ateistami....kosmitami...czy cyklistami....bo....nikogo o to nie pytam...
a jak ktoś się "zadeklaruje/zdefiniuje" nie ciągnę jakoś specjalnie tematu....
dla mnie ważne jest to jaki człowiek jest...jak postępuje...czyli jak traktuje innych
ludzi...bo to go naprawdę określa...tyle
czyli...
nazwanie ludzi...dla mnie jest bez znaczenia....liczą się raczej ich czyny.
Ale to tylko moje zdanie ;)
Dobrymi chęciami jest wybrukowane piekło.
A ja mam pytanie jako "zadeklarowany ateista". Zauważyłem, że osoby wierzące nie mają żadnych problemów z rozmowami na temat tego co jest w Biblii napisane. Nikogo więc nie dziwią spory pomiędzy Ewangelikami, a Katolikami i obie strony uważają to za normalne albo raczej naturalne. Co innego, gdy te same pytania zadaje obu stronom ateista, bo wtedy już argumentami jest to, że atakuje on religię i zostaje określony jako "wojujący". Z doświadczenia wiem jednak, że ateiści lepiej znają Biblię, przynajmniej od większości Katolików, znają też różne pisma, które nie należą do kanonu Biblii, czego nie znają pewnie ani Katolicy, ani Ewangeliści. Moje pytanie więc brzmi, dlaczego ateista spotyka się już z murem niechęci w momencie zadeklarowania swoich poglądów, a nie dopiero przedstawieniu swoich argumentów?
Polecam także świetny wykład Andrzeja Dominiczaka na temat różnic poglądów pomiędzy ateistami: www.youtube.com warto poznać, zanim się zacznie rozmowę z ateistą, a już na pewno przed tym zanim zacznie się go oceniać.
Jak zwykle na Odwyku - po dupie biora katolicy - zamiast jak nawrocic ateiste jest o katechecie i ksiedzu proboszczu. zacznijcie nawracac Zydow i Islamistow albo chociaz poradnik na poczatek. Ad rem ; mnie na kocia wiare nawrocil ksiadz katolik spowiednik, na spowiedzi zycia ksiadz wysluchal i poradzil, po godzinie zrozumial ze po rozwodzie jestem z nowa zona - skonczyl spowiedz i odmowil mi rozgrzeszenia .dowiedzialem sie ze dokonuje sromoty i zyje nieczysto (dopytal czy nie zyjemy jak `brat` z `siostra` - nie wiem o co chodzilo do konca ale zaprzxeczylem). Doradzil mi zebym ja zostawil i przyszedl ponownie bo cala reszte mi odpusci ... Przypomnial mi ze nie moge przystepowac do zadnych sakramentow. Przez tydzien nie wiedzialem co o tym wszystkim myslec - i tak trafilem na Odwyk i juz zostalem prawie 9 miesiecy. postanowilem nie byc katolikiem-zaczalem sie uczyc Chrzescijanstwa, uczyc o osobistej relacji z Bogiem, osobistej przemianie. nigdy jednak nie mialem za zle panu ksiedzu ze mnie wydupil -sprawdzilem w katechizmie ze rozliczyl mnie prawidlowo, doradzil tez zgodnie z zasadami swojej denominacji. Do czego mialbym go przekonywac ? Wyznanie to jak przynaleznosc partii.
Czemu nie Żydów albo Muzułmanów?
Bo katolików w Polsce jest trochę więcej. Oficjalnie z 90%, a Żydów to nawet 1% nie ma. Ateistów jest kto wie czy nie więcej niż katolików, ale nikt ich nie rejestruje, więc nie wiadomo.
A tak naprawdę to wszystko jedno kto kogo i na co próbuje nawracać, ale przecież nie dam tytułu "jak nawrócić kogokolwiek na cokolwiek". Wybrałem jakiś taki w miarę powszechny przypadek.
nie zrozumiem tego podejscia liczbowego ale ja nie jestem scislak matematyczny.
Gdyby mnie ktos spytal jak nawaracac na Chrzescijanstwo - powiedzlialbym mu zeby sobie wyobrazil (najlepiej przypomnial jesli sie zdazylo) jak sam byl przez kogos nawracany lub co bylbys w stanie zniesc gdyby ktos mial ochote zaczac pogawedke o Islamie , Prawdziwej Wierze. Przeciez to pytanie stawiaja sobie nie tylko Chrzescijanie - kazde wyznanie jest przekonane o swojej Prawdzie i chce sie nia dzielic. Dziel sie tak jakbys chcial aby sie z Toba dzielono.
O, i bardzo dobrze podsumowane.
Kurde zle sie wpisalem , to mial byc koment do Nieszporow ``jak dyskutowac na lekcji religii` - no to sie nie popisalem bo tytul wlasciwy do zawartosci. Sorry .
I to jest kużwa najlepszy odcinek w twoim życiu jak do tej pory! Pozdro
A ja lubię ,,nawracać" ateistów głównie z takich oto powodów.
Kocham ludzi i nie chcę, żeby spędzili wieczność bez Boga.
Jezus mówił żeby głosić i napominać (to też się liczy).
Interesuję się tematem i lubię sobie podyskutować :).
Mnie przekonały przede wszystkim argumenty. Kupa sensownych argumentów historycznych, archeologicznych, biologicznych. Nie tam żadne straszenie piekłem i takie pieprzenie, że "ja chcę dla ciebie dobrze, chcę żebyś żył z Bogiem". Takie teksty mnie bardzo bardzo wrogo nastawiały do każdego, z kim dyskutowałem będąc jeszcze ateistą.
A nawet porządni chrześcijanie też przesadzają bardzo według mnie, takie gadanie mnie irytuje też dalej, że noo spotkamy się jeśli Bóg pozwoli. Jeśli Bóg nie ma innych planów to zaraz pójdę zrobić kupę. A później umyję ręce - no chyba, że Jezus ma inne plany! Wtedy nie! I takie podkreślanie tego w każdym zdaniu, że jeśli Bóg pozwoli...no okej, dobra, czaję...Ale takie zawody na to kto jest bardziej oddany Bogu są straszliwie irytujące i dlatego
często wolę towarzystwo ateistów mimo wszystko.
Czemu nie Żydów albo Muzułmanów?
Bo katolików w Polsce jest trochę więcej. Oficjalnie z 90%, a www.castel Żydów to nawet 1% nie ma. Ateistów jest kto wie czy nie więcej niż katolików, ale nikt ich nie rejestruje, więc nie wiadomo.
A tak naprawdę to wszystko jedno kto kogo i na co próbuje nawracać, ale przecież nie dam tytułu "jak nawrócić kogokolwiek na cokolwiek". Wybrałem jakiś taki w miarę powszechny przypadek.
Tak masz rację Martin, idź ogól się i zgól tą kozią bródkę. Która ma wyrażać twoim zdaniem co?? Dobry pomysł masz!
E?
Ktoś mi może przetłumaczyć o co chodzi?
Bo zapuszczenie tej bródki to na pewno akt sprzeciwu wobec agresywnej polityki Putina.
Tak, i to z wyprzedzeniem o jakiś rok.
Ja byłem katolikiem zanim się nawróciłem. Kto mnie nawrócił? Pytanie raczej - kto głosił mi ewangelię. Odpowiedź - jeden z pastorów z Texasu :) Byłem katolikiem, nawróciłem się i sam staram się nawracać. Obojętnie czy to katolik, czy ateista, czy protestant. Nawrócenie to nie przynależność. Nawrócenie to życie - przejście z życia dla siebie i swojego "ja" w życie dla Boga i dla ludzi.
Czytam komentarze od jakiegoś momentu i nie mogę oprzeć się wrażeniu, że coś tu jest nie tak. Jak można nawrócić Katolika?! Na co go nawrócić??
21. GregKoval
Na chrześcijaństwo. "Nie każdy katolik to chrześcijanin" - i nawet każdy ksiądz ci to powie i wytłumaczy różnicę, jak ładnie poprosisz i nie narysujesz pentagramu na drzwiach jego domu.
A co jak jestem i katolikiem i chrześcijaninem jednocześnie? Moim zdaniem taki odpowiednio stosowany katolicyzm, jest najlepszą ,,formą" chrześcijaństwa (wstawiennictwo Mamy i świętych, wierność nauczaniu apostolskiemu, sakramenty...). Ale czy to, że kochasz Jezusa, masz relacje z Bogiem, który Jest obecny w Twoim życiu nie jest ważniejsze od tego, czy klasyfikujesz się jako katolik, bezwyznaniowy, czy luteranin?
No, chyba, że się okaże, że sakramentów w Biblii nie ma, kontakty z zaświatami są czarami, a "Mama" jest de facto demonem.
Ja rozumiem dowolność w rozumieniu tego czy tamtego w Biblii, i cieszy mnie ta różnorodność, ale naprawdę są granice. Zwykle unikam tego tematu, ale oswajanie nowej odsłony tego samego starożytnego bóstwa słowem "Mama" to już jest coś, czego nie jestem w stanie przemilczeć. Ta bezmyślna nonszalancja w epatowaniu boską czcią kogokolwiek innego niż sam Bóg, już mnie zaczyna naprawdę irytować.
Przy całym szacunku do wszystkich świętych wiernych Jezusowi, łącznie z tą oryginalną, historyczną Marią (o której jest w Biblii ledwo parę zdań).
@22.
>>"Nie każdy katolik to chrześcijanin"
Zapewne taki ksiądz ma na myśli to, że nie każdy Katolik postępuje tak jak prawdziwy chrześcijanin. Zgoda, ale w takim przypadku przestaje on być także Katolikiem, bo większość tych zasad ujętych jest w Katechizmie, więc łamanie ich równa się wykluczeniem ze społeczności katolickiej.
Nadal jednak nie rozumiem nadużywania słowa "nawracać" w tym przypadku. Ewangelizacja, nauczanie, umoralnianie - tak, ale nawracanie to jak ateistę nazwać heretykiem. Pytam więc: Czy Katolik postępujący zgodnie z katechizmem katolickim nie jest Chrześcijaninem?
Czy Katolik postępujący zgodnie z katechizmem katolickim nie jest Chrześcijaninem?
Dziwny to byt by był, ktoś taki. Jezus mówił, że nie możesz służyć dwóm Panom.
A katechizm KK często jest sprzeczny z tym co jest w biblii, więc jak chcesz łączyć
jedno i drugie? Dojdziesz w końcu do zgrzytów i będziesz musiał się na coś
zdecydować.
@Kacper1
Mógłbyś podać przykład takiego konfliktu Katechizmu z Biblią?
Na przykład chrzest niemowląt. W biblii nie ma czegoś takiego i z punktu widzenia chrześcijaństwa to jest bez sensu. Bo chrzest powinien przyjmować w pełni świadomy człowiek z własnej woli. KK mówi, że to zmycie grzechu pierworodnego, ale to też bez sensu. W biblii nie ma mowy o żadnym dziedziczeniu grzechów.
Pierwszy z brzegu, a jest ich dużo.
@Kacper1
W zasadzie to Chrzest powinien przyjmować każdy, Biblia nic nie pisze, że tylko dorośli powinni go przyjmować. Chrzest niemowląt służy jedynie zobowiązaniu się rodziców do wychowania dzieci zgodnie z ich wiarą. Sam akt Chrztu ma zresztą zadanie oczyszczenia z wszystkich grzechów, być może także tego pierworodnego.
Zdaję sobie sprawę, że temat grzechu pierworodnego może budzić wasz niejaki sprzeciw, dla mnie, jako ateisty, ma raczej wymiar symboliczny ukazujący pokorę wierzącego wobec Boga i wzięcia przez niego odpowiedzialności za wszystkie grzechy społeczności, także grzechy przodków, naśladując w ten sposób zdaje się Chrystusa. KK jednak powoli zdaje się odchodzić od tego sztywnego założenia wobec grzechu pierworodnego przyjmując bardziej modernistyczne podejście. To taki powiew nowoczesności w Kościele związany z krytyką wobec skazywania na potępienie osób niewierzących prowadzących uczciwe życie, a zwłaszcza dzieci niepoczętych. Większość społeczności katolickiej (pomijając tę część fanatyczną, która was zapewne nie interesuje) marginalizuje sztywne pojęcie grzechu pierworodnego, a nawet księża starają się uczynić te pojęcie bardziej symbolicznym.
Ale jakie grzechy ma niemowlę, że musi być oczyszczone? :P Nic jeszcze nie zrobiło.
To Jezus odpuszcza i wybacza, a nie sam chrzest ani żaden inny rytuał.
Tylko że haczyk jest taki, że trzeba w tego Jezusa uwierzyć i zaakceptować
ten dar. A to może zrobić człowiek świadomy, czyli nie niemowlę.
Podoba mi się to jak Kościół może zmieniać zasady Boga jak mu pasuje. Też bym tak chciał. Co ja bym wtedy nawymyślał!
Jeżeli chrzest niemowląt służy jedynie zobowiązaniu się rodziców do wychowania dzieci zgodnie z ich wiarą, to niech siebie ochrzczą a nie dziecko. Dziecko się do niczego nie zobowiązało.
To zrozumiałe, że się za dziecko decyduje co jeść, gdzie mieszkać, dokąd chodzić, ale decydowanie za dziecko w doktryny którego kościoła ma wierzyć to chyba przesada.
@4. Martin
1) Słowa sakrament w Biblii nie ma. Nie ma te sowa Trójca. Co nie oznacza, że tych koncepcji (albo pewnych faktów, z których koncepcja wynika) nie ma w Biblii. Sakrament jako doświadczenie bożej energii/mocy/łaski poprzez ludzi udzielających ci sakramentu jest. Np. odpuszczanie grzechów. Mniejsza już o to czy tylko apostołowie to dostali czy wszyscy chrześcijanie i czy to miało wyglądać tak jak teraz wygląda (na początku na pewno nie było konfesjonałów). Chodzi o to, że jest koncepcja, że idziesz do jakiegoś faceta i za jego pośrednictwem doświadczasz Boga (w tym wypadku jego oczyszczenia ciebie).
2) Dobrze, że my, tradycyjni jednak nie czarujemy nie kontaktujemy się z zaświatami. Kontaktujemy się z innymi komórkami w Ciele Chrystusa i nie czarami tylko dzięki połączeniu jakie mamy z Bogiem i ze sobą wzajemnie. Taki duchowy internet.
3) Epatowanie boską czcią względem Marii? Może i to tak dla ciebie wygląda. Dla Rzymian chrzczenie dzieci przez chrześcijan (mniejsza o to czy to należy robić czy nie) wyglądało na ich topienie. Nikt nie mówi, że Maria jest bogiem. Oddajemy jej cześć? oddajemy. ale nie boską.
Z ciekawości zapytam: nosisz ubrania z mieszanej tkaniny?
Mi nie chodziło o to, że słowa nie ma, tylko że koncepcji nie ma.
Katolicka koncepcja sakramentu to nic innego jak magiczny rytuał. Tylko ubrany w "chrześcijańską" terminologię. Ale faktem pozostaje, że chodzi o rytuały a ich (zakładane) działanie ma charakter magiczny, bo niby jaki inny? Por. def. słowa "magia".
Fundamentem chrześcijaństwa jest likwidacja zasady "idziesz do jakiegoś faceta". Zamiast niej jest "bezpośredni dostęp do Boga, nie potrzeba żadnego faceta". Idea sakramentu z kolei nie ma żadnego sensu bez "idziesz do jakiegoś faceta". A idea "idziesz do jakiegoś faceta" nie ma sensu w ewangelicznym chrześcijaństwie.
Dlatego powiedziałem, że sakramentu nie ma w Biblii. Taki trochę skrót myślowy, ale nie o znaczenie wyrazów mi tu chodzi.
Maria? Nie boska cześć? Jak zobaczę tysiące ludzi klęczących przed obrazem pani Kowalskiej, figurki z panią Kowalską obok figurek Jezusa, litanie do pani Kowalskiej i tytułuje się panią Kowalską królową Polski, królową aniołów i królową niebios to powiem, że pani Kowalskiej oddaje się boską część.
Zresztą wierz sobie w co chcesz, żadna mi to różnica. Ale bardzo cię proszę - nie rób ze mnie idioty. Ślepy nie jestem.
1) Za słownikiem PWN: sjp.pwn.pl
"«ogół wierzeń i praktyk opartych na przekonaniu o istnieniu mocy nadprzyrodzonych, które można opanować i wywoływać za pomocą zaklęć, obrzędów i czarów»"
Nie pasuje do sakramentów. Koncepcja sakramentu nie jest taka, że jeżeli weźmiesz ateistę, który wypowie chrześcijańską formułkę nad muzułmaninem to muzułmaninowi się np. odpuszczą grzechy. Koncepcja jest taka, że muszą być dwaj chrześcijanie i Bóg. Czy Bóg może się nie zgodzić i nie odpuścić grzechów? Może. Na szczęście jak mówią Pisma "Bóg pragnie zbawienia wszystkich ludzi".
No i koncepcja "idziesz do faceta" jest w Biblii. No jeżeli Jezus mówi "komu odpuścicie będą odpuszczone", a dalej Paweł pisze "spowiadajcie się sobie nawzajem" i gdzie indziej "spowiadajcie się swoim prezbiterom". To to chyba nie jest naciągane wyciągnąć wniosek, że istnieje koncepcja "idziesz do faceta"? Gdzie indziej jest napisane poproście Ojca, a przebaczy wam, bo koncepcja bezpośredni dostęp do Boga też jest - jak najbardziej! Ale koncepcja "Bóg działa przez faceta, do którego idziesz..." tyż jest. Są obok siebie.
Maria mało znaków Nie oddaje boskiej czci bez znaczenia jak ty to postrzegasz.
Już ci tłumaczę Martin.
Na starych filmach nie masz tej bezsensownej bródki, bo wtedy jeszcze pycha cię nie nosiła, dziś już tak. Ta bródka ma wyrażać twoje "Ego". Tylko, że to jest bez sensu. I wygląda bez sensu. A ateiści ,którym udostępniłem twój film "Czy Bóg wierzy w Ateistów" - mieli się do czego przyczepić. I z czego kpić.
Kościół nie jest ponad Bogiem, żeby mógł zmieniać Jego zasady. Oficjalne nauczanie Kościoła to nauka apostolska. Boże prawdy przekazane za pośrednictwem ludzi. A sakramenty są przejawem działania Boga w Kościele. Czy ktoś potępia Jezusa, za to co zrobił podczas ostatniej wieczerzy? A Spowiedź za pośrednictwo człowieka? Zwróćcie uwagę, że Jezus mógł osobiście ochrzcić Szawła, ale jednak posłał do niego Ananiasza. Zresztą nie raz (choćby przy uzdrowieniach) pośredniczyli ludzie.
Odnośnie Mamy, mógłbym zacząć mówić o własnych doświadczeniach z nią związanych, ale na razie wyjaśnijmy coś. Maryi nie należy się boska cześć. Bóg do niczego jej nie potrzebuje (podobnie jak i nas), ale wybrał ją na Królową świata, bo taka była Jego wola. Siła Maryi, tkwi bowiem w Bogu, który wywyższył Swoją umiłowaną i pokorną służebnicę. ,,Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych". Za jej wstawiennictwem dokonało się też wiele dzieł i nie jedno uzdrowienie, oraz wstawiała się za opętanymi. Ale można też twierdzić, że ,,tylko przez Belzebuba, władcę złych duchów, wyrzuca złe duchy". Może inaczej się na to patrzy, gdy się ją pokocha.
I czy ktoś jest w stanie na serio wykazać jakąś sprzeczność między Katechizmem Kościoła Katolickiego a Biblią?
O, dzięki za znaki ;)
A bródka Martina jest ok. Mężczyzna powinien mieć brodę.
@33. Martin
2) Nie uważam, że jesteś ślepy, tym bardziej głupi. Myślę, że jesteś z innej kultury i przypisujesz pewnym gestom i wyrażeniom radykalnie inne znaczenie niż my przypisujemy w naszej kościelnej kulturze.
a) Klęczenie to jeszcze nie wyraz boskiej czci. W Biblii sporo osób klękało przed różnymi rzeczami. Jozue klękał przed aniołem, Jakub kłaniał się (głową do ziemi!) przed swoim bratem Ezawem, ludzie klękali przed królami. I nie oddawali wtedy ->boskiej
Nadal nie widzę tu sensu nadużywania słowa "nawracanie", tym bardziej, że wszystkie cechy jakimi określicie Chrześcijanina mieszczą się w zakresie postępowania zgodnie z naukami katolickimi. Dopisywanie do nich nowych dogmatów, że Chrześcijanin ma wyznawać (bo przecież nie wierzyć) Boga w określony sposób, albo nie jest się Chrześcijaninem są dla mnie beż sensu. To nie jest maraton, każdy wierzy na swój głęboki sposób (taką mam nadzieję), w tym przypadku raczej by znaczyło to "wierzyć jeszcze bardziej", a nie nawracać ze złej drogi, albo nawracać na innego Boga.
ja również lubię brodę u mężczyzny. Broda to mój archetyp. Podobnie jak Biblia - jeżeli ona przestaje być pierwowzorem...to ludzie nie wiedzą komu się kłaniać.
Sprzeczności między Katechizmem Kościoła Katolickiego a Biblią wynikają z odcinków, które nagrywam tutaj od ponad 7 lat.
Jeżeli ktoś po tym serio pyta "czy na serio ktoś jest w stanie wykazać sprzeczność" to ja uważam, że on na serio nie chce słuchać i rozmawiać, a tylko przyszedł uprawiać propagandę.
W związku z tym nie będę odpowiadać na kolejne pytania. Bo zupełnie nie wierzę, że to są uczciwe pytania, wynikające z chęci rozmowy. To są po prostu wyzwania w stylu "na każdy twój argument znajdę własny argument - przekonaj się, że nie da się mnie niczym przekonać!"
Szkoda mi czasu na to.
Przecież akceptuję, że każdy może wierzyć w co mu się tylko podoba. Nie trzeba mi tego udowadniać.
No to chociaż się wytłumacz z bródki Martin :D
Wydaje mi się, że za bardzo szafujecie tekstami w stylu "My Prawdziwi Chrześcijanie, a cała reszta nie". Dodanie do tego czasownika "nawracać" sprawia, że inni wierzący stają się nawet niewierzącymi. Nie dziwię się więc, że te tzw. nawracanie jest w waszym przypadku zapewne bardzo jałowe, skoro macie takie podejście do ludzi.
Dla mnie mówienie, że ktoś kto inaczej niż wy interpretuje Pismo św. nie jest Chrześcijaninem jest dziwne. Słuchając niedawnych nieszporów łatwo tam zauważyć, że sami wewnątrz swojej społeczności macie odmienne podejście do niektórych fragmentów Biblii i nie przeszkadza to wam być Chrześcijanami.
@Martin
Ja ci nie sugerowałem, że w jakichś fragmentach Katechizm KK mija się z Biblią, tylko że nie przeczy żadnym normom chrześcijańskim. To, że Biblię można interpretować dowolnie to już ci pokazał @34.Wilkowsky. Ja ze swej strony dodam, że są fragmenty w Biblii, które się wzajemnie wykluczają, więc już same to pokazuje jakie są szeroki możliwości interpretacyjne tego dzieła. Zresztą nawet Jezus interpretował Torę na swój sposób.
O, i to jest bardzo dobre wyjaśnienie!