Nadczłowiek i Biblia

ponad rok temu

Maraton trwa

Zostało odcinki do końca.
54min

Übermensch (nadczłowiek) to filozoficzny cel ludzkości, który jak twierdził Nietzsche miał zastąpić ludziom Boga. To dążenie do stworzenia Nadczłowieka (albo: Nowego Człowieka) powtarza się odkąd istnieje ludzkość. Zmieniają się tylko nazwy. Dziś mamy nową nazwę i kolejną odsłonę: transhumanizm.

O co w tym chodzi? Dlaczego ludzie z uporem maniaka ludzie wracają do tego nadczłowieka, mimo, że efekty raczej marne? I co to wszystko ma wspólnego z Bogiem? I jak tą sprawę widzieć z perspektywy Biblii?

Dyskusja

Jarek z Torunia
ponad rok temu

:(

Damian
ponad rok temu

Jedną rzeczą, które całe to woke zrobiło dobrze było zrezygnowanie z tego seksistowkiego kłamstwa, że jak ktoś ma wacka między nogami to musi być silny, odkrywczy, kompetytywny itd., a jak nie ma to nie musi, a nawet nie powinien. Gdyby nie dowalili do tego całej kupy innych rzeczy a i z tym jednym nie poszli w drugą skrajność typu "kobieta kura domowa toż to godne pogardy" (która jest takim samym seksizmem, tylko do góry nogami), to efekty samego tego byłyby dużo lepsze, moim zdaniem. I to wszystko wcale niekoniecznie odrzucając Boga, bo Biblia też nigdzie nie mówi, że to jakim masz być człowiekiem z charakteru zależy od twoich genitaliów, a wręcz mówi wprost "nie ma kobiety ani mężczyzny".

Martin
ponad rok temu

No, to akurat racja. Wbrew temu co sobie ludzie wyobrażają, Bóg bardzo mało mówi o tym czego nie może mężczyzna, bo jest mężczyzną, albo czego nie może kobieta bo jest kobietą. To są już koncepcje ludzi.

Ale woke to daleko więcej niż tylko uwalnianie ludzi od jakichś starych narzuconych przymusów kulturowych. To jest koncepcja stworzenia całego człowieka od początku. Na pewno nie o takiego nadczłowieka chodziło temu, kto wymyślił to określenie, ale koncepcja jest dokładnie ta sama. Klasyczny człowiek - ten stworzony przez Boga - się nie sprawdził a Bóg nie żyje, więc musimy stworzyć nowego. To jest woke.

A że przy okazji zdarzy się, że coś robią dobrze, no to pewnie, że tak. Jak powiada jeden taki, za Hitlera były niższe podatki. Ale od tego Hitler nie przestał być Hitlerem, nie?

Lukszmar
ponad rok temu

Z tym życiem w cieniu ojca to się zgadzam i nie zgadzam - trochę przesadziłeś. Po pierwsze Bóg nie jest człowiekiem, więc nie ma się co porównywać z nim w ten sposób - to nie ma sensu. Po drugie, nie ma też ludzi idealnych w tym ludzi co umieją wszystko i wszystko potrafią (szczególnie w dzisiejszych czasach). Tak, więc, patrząc obiektywnie i realstycznie na to, to można spokojnie mieć super ojca, ale zająć się czymś innym w życiu czego on jeszcze nie robił i w czym nie ma doświadczenia. Ba, można kontynuować jego dziełło, po jego śmierci, ucząc się od niego całe życie (chociaż nie weim czy to się nie znudzi). I ten ojciec twój może być z ciebie dumny. Natomiast faktycznie, zgadzam się, że ludzie jakby tego nie zauważają o czym wspomniałem i mają często problemy, jak mają super ojca, którego jeszcze wszyscy na około podziwiają. To znaczy, mają skłonność do buntu, czują się niewidzialni, niedocenieni, itp (jak się ma złego to człowiek po prostu nie chce popełniać tych samych błędów). W sumie receptą na to jest odciąć się bardziej od rodziny i spróbować samemu swoich sił. Heh i to w sumie zrobiła ludzkość. Przy czym, Bóg jako dobry ojciec na szczęscie nas nie zostawił zupełnie samych

Martin
ponad rok temu

Mi tu chodzi tylko o relację Boga i człowieka. Ta relacja nie jest identyczna, ale jest bardzo podobna do relacji dziecko-ojciec u ludzi. Na tyle podoba, że sam Bóg bardzo często stosuje do porównanie. Do tego stopnia, że sam siebie nazywa ojcem przy każdej okazji, i nawet Mesjasza nazywa synem, chociaż tu są ewidentnie jakieś wewnątrz-boskie zawiłości, których i tak nie mamy szans zrozumieć, bo nie mamy prawie żadnych danych na ten temat ani pewnie nawet możliwości porównania tego do czegokolwiek co znamy z ludzkiego doświadczenia.

Dlatego nie widzę uzasadnienia dla "nie ma co porównywać w ten sposób", tym bardziej, że sam Bóg to robi, a Jezus to już do przesady.

W przypadku Boga jako ojca, nie mamy szans ani prześcignąć, ani zająć się tym, czego nie robił ani "kontynuować jego dzieło" (bo ojciec ani nie umiera ani nie porzuca swoich dzieł). I zostaje taka jakaś nieprzyjemna bezradność, która ani synowi się nie podoba ani ojcu. No bo największą dumą ojca jest kiedy syn go prześcignie. A jak to ma zrobić Bóg?

O ten wątek mi chodziło, a te porównania to tylko po to, żeby lepiej się dogadać. Ale i tak boję się, że za trudny ten odcinek i ta cała tematyka.

Don Camilo
ponad rok temu

Transhumanizm to kontynuacja tego, co chcieli ludzie w Księdze Rodzaju.
Sztandarowym celem h jest osiągnięcie przez człowieka fizycznej nieśmiertelności (owoc z "drzewa życia"). Drugim celem jest wszechwładza nad wszystkim co fizyczne i mentalne (symbolika wieży Babel).
Póki co medycyna nie wydłuża ludziom życia tylko egzystencję (bo tym jest często wydłużanie starości). Ale dajmy im szansę. Niech kombinują dalej.

H , którego jedną z cech jest próba rywalizacji z Bogiem, to po prostu produkt najstarszego z grzechów, czyli PYCHY.

A tak nawiasem pisząc: czy to właśnie nie jest ten pierwszy jeździec apokalipsy z wieńcem na głowie, który "wyruszył jako zwycięzca, aby dalej zwyciężać"?

Martin
ponad rok temu

O, i Don Camilo podsumował krótko i zwięźle całość.

Lukszmar
ponad rok temu

Ok, racja są te porównania często użwywane w Biblii i w przypadku tylko relacji Bóg-człowiek to jest tak jak to opisałeś. Tak, więc nie czepiam się już :-).

Co jeszcze?