Ja myślę, że kiedy się człowiek modli parę godzin przed egzekucją, to nie jest to typowa, przeciętna modlitwa, którą należy przywoływać jako przykład jak się modlić.
Przykład tego jak się modlić Jezus dał, bo go o to wprost zapytano. Wszyscy wiemy jak brzmi "ojcze nasz", ale mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że kluczową i najbardziej zaskakującą rzeczą w tej przykładzie jest niespotykana skrótowość. Jezus streścił długie modlitwy współczesnych mu rabinów kondensując każdą rozbudowaną gadaninę do jednego zdania. I tym kontrastem między tym, czego się spodziewano a tym co pokazał, wyjaśnił o co mu chodzi: krótko, rzeczowo, prosto i na temat.
A koncepcja, że ilość modlenia się ma znaczenie i jest jakimś "dorobkiem" jest koncepcją magiczną, sposobem na generowanie "many", magicznej energii. Że im więcej się wygeneruje tym większa energia. No jest taki trend magiczny w chrześcijaństwie i ciężko to wykorzenić, bo człowiek gdzieś tam w głębi duszy lubi jednak takie magiczne podejście. I stąd ciągle jakieś rytuały, zachowania i przesądy, które myślimy, że pomagają na drodze do Boga, ale w rzeczywistości od realnego, prawdziwego, działającego Boga oddalają.