Hubert zaczyna odcinek tym, że powinniśmy być otwarci, bo mamy się wzajemnie od siebie uczyć. Jakoś nie widzę u was otwartości. Mało, cały odcinek jest naszpikowany szyderstwem.
Na samym początku Beata potwierdza, że istnieje w ludzkim umyśle mechanizm autosugestii, który funkcjonuje. Czyli co do tego, że nakręcenie swojej podświadomości w jakimś myśleniu powoduje realną odpowiedź w życiu, nie masz wątpliwości?
Skoro tak, to z mojej logiki wynika, że autorem tego mechanizmu jest Bóg, a skoro jest bezsprzecznie wszechmogący, to mechanizm jest zamierzony, a nie skutkiem ubocznym. Nie prowokuje cię to do zastanowienia? Po co mamy taki mechanizm w mózgu?
"Wiary Bóg każdemu udzielił." "Wiara jest darem." Twierdzenie, że Bóg i jedynie Bóg decyduje o tym, czy mam wiarę, czy nie i jaką jest nielogiczne. Jeżeli ja sama nie mam wpływu na to, czy wierzę, czy nie, to jak można na podstawie mojej wiary decydować o moim zbawieniu? To znaczy, że według was Bóg sobie stworzył taką grę "świat i ludzie",
wyznaczył tych, których chce przeznaczyć na zbawienia, dał im wiarę, a reszta myślcie sobie, że jesteście w stanie cokolwiek zrobić, a Ja tak czy inaczej przeznaczę Was do ognia? Jeżeli nie mam wpływu na moją wiarę, to nie mam wpływu na moje zbawienie, bo co do tego jesteśmy zgodni, że zbawienie jest z wiary, nie z uczynków. Jak się to ma do sprawiedliwości Boga? Znacie takie testy w których jest kilka dobrych odpowiedzi? Moim zdaniem muszę walczyć o swoją wiarę, prosić o nią Boga i dziękować za nią Bogu, ale tego co w mojej mocy nie zwalać na innych, nawet na Boga. Taki człowiek, któremu Bóg wiary nie dał, byłby bez najmniejszej szansy, bo nie mając wiary nie mógłby się o nią nawet modlić i nie byłoby w tym żadnej jego winy, bo niby jaka?
Jakoś się Beatko zapędzasz z tymi oskarżeniami. Skąd ci się wzięła gwarancja pozytywnego myślenia? W relacji z Bogiem nie jesteśmy równi. Na nasz użytek używa się określenia Ojciec i Pan. Jedno i drugie podkreśla kto ma władzę, a komu należy się posłuszeństwo. Moim zdaniem jeśli idę do kogoś z prośba, to mam dużą SZANSĘ, że mi spełni, jeżeli wiem, że mi obiecał. Według mnie obiecał. Twoim zdaniem rozmydliła się obietnica w kontekstach. To jest wiara. Ja wierzę inaczej i mi Bóg pomaga, sprzyja, daje według wiary. Twoje prawo wierzyć tak, jak wierzysz. Jeżeli tego potrzebujesz, aby uwierzyć we własne zbawienie, to dobrze. Zbawienie jest najważniejsze. Jednak nawet jeżeli się bardzo staram rozproszyć wszelkie wątpliwości, zbudować w swoim umyśle radość z tego, o co proszę, to czasem się nie spełnia. Powodów może być wiele. Moim zdaniem warto przeprogramować swoje myślenie. Ale jeżeli uważasz inaczej, to nie będę cię namawiać. A te gwarancje to taki chwyt marketingowy w dzisiejszych czasach. Życie jest życiem i zawsze potrafi nas zaskoczyć. W tym też upatruję Boga, ale cieszę się z takich obrotów sprawy, bo wiem, że Bóg mnie kocha i o mnie się troszczy, więc mogę sobie dalej myśleć pozytywnie. Czym się różni moje myślenie od myślenia Roberta? Że ja nie przeklinam Boga jak coś nie idzie, ale dziękuję mu za to, że mnie z tego wyciąga i pomaga. Taki szczegół, ale wiem, zaraz mnie tu obsypiecie minusami, bo nie po waszej myśli takie myślenie. Jeżeli ktoś ma takie czytanie tekstu ze zrozumieniem, jeżeli komunikacja jest tak bardzo utrudniona, to może warto zaryzykować kontakt z żywym Bogiem? Nie pozostawać upartym faryzeuszem?
"Tylko pomodlić się z wiarą"? Dlaczego tylko? Aż!!!! Przecież wiara, właśnie wiara jest problemem. Sami wiecie, że jest, bo nawet wierząc ma się wątpliwości. Czy nie, wy nigdy nie macie? Zawsze wiecie, znacie wszystkie odpowiedzi? A może oszukujecie samych siebie?
Sama mówiłam, że wiara ma tylko wtedy sens, kiedy Bóg jest wszechmogący i wszystko jemu podlega bez wyjątku. Czy dopuszcza, czy zsyła, to On ostatecznie decyduje i jest tak, jak On chce. Ale kto wie do końca, czego dokładnie? Ja nie mam tyle pychy w sobie.