Chrześcijańskie życie od kołyski, aż po grób
To ja załączę może swojego maila, jak coś to piszcie. Możecie też śledzić mojego bloga na drzewo.odwyk.com (jak na razie to tylko komentarze do artykułu "Silne grupy pod wezwaniem"). Tam na bieżąco informuję. Ale mail jest pewniejszy, jakby co to będę pisał.
crzszman@gmail.com
A ja się wypowiem co do chrztu. W naszym zborze to wygląda w ten sposób że pastor organizuje takie spotkania na których nawet trochę celowo zniechęca do tego wszystkiego ale zawsze wyjaśnia po jakimś czasie dlaczego. Czasami trwa to nawet rok (w moim przypadku było podobnie). Bo tutaj wcale niechodzi by się iść wykąpać ale po to by podjąć decyzje naprawdę świadomie a nie w oparciu emocje.
Bycie chrześcijaninem nie jest łatwe, a jak ktoś jedzie na emocjach to przeważnie przy pierwszej dojrzałej decyzji rezygnuje.
Sam chrzest faktycznie nie jest niezbędny do zbawienia, ale biblia zachęca do tego by to jednak robić. Chrzśćić wszystkich jak leci można tylko.. czy jak masz czas może lepiej poruszyć kilka trudnych tematów by zobaczyć reakcje tej osoby na nie?
żeby nie okazało się że: "Bo ja myślałem.. "
Każdą osobę najlepiej rozpatrywać indywidualnie.
Co do wspólnej walki o dary duchowe - fajne inicjatywa :)
Świetny odcinek! A nawet jeszcze lepszy ;)
Z tym pogrzebem to bardziej sprawa żywych chyba...bo ja też nie mam życzeń nagrobnych,nie mam potrzeby ceremonii,żałoby...no-niczego takiego.Ci,co zostają tego bardziej potrzebują,żeby się pogodzić ze stratą,przejść proces akceptacji.Im nie jest obojętne,czy nssze ciało gnije gdzieś w rowie,bo jest to wciąż element ziemskiego życia.Kulmowa pisała dzieciom:" Możecie mnie pochować wszędzie-mnie i tak już tam nie będzie".:-)Mam pytanie do Tomka-dobrze rozumiejąc brak zaintetesowania losem własnych zwłok-czy taki sam stosunek miałbyś do np.nieżyjącego ciała żony
Karolina podejmuje bardzo ważny aspekt. Dlatego bardzo ważne jest, żeby moje podejście do mojego pogrzebu przekazać dzieciom. Oczywiście, że to one będą się tym zajmować i decydować. Dlatego po śmierci moich rodziców uwzględnię ich życzenia poprzez szacunek dla nich.
Ogólnie zgadzam się z Karoliną również co do wartości odcinka. Chciałam zabrać głos w sprawie obrzędów. W pewnym momencie zapaliła mi się lampka ostrzegawcza. Chodzi o propozycję wprowadzania obrzędów zastępczych. Pomyślałam sobie o kompromisach KK i do czego to ich doprowadziło. W życiu za wszystko musimy zapłacić. Nie ma nic za darmo. Obojętnie czy płacimy z góry, czy czujemy się zobowiązani zrewanżować. Warto zapłacić za ofiarę Chrystusa całkowitym wyparciem się tego, co nie po Jego myśli. Uważam, że szukanie takich rozwiązań łączących stare z nowym przypomina przysłowie "Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek". Kompromisy są dobre w polityce, ale wiara według mnie nie znosi kompromisu. Za chwilę zaczniemy naciągać, że tak po prawdzie, to nie dlatego klęczę przed obrazem, że go czczę, a to, że miałam go nie malować, to mało ważne, kanon się napisze. I znów znajdziemy się tam, skąd przyszliśmy.
Sylwek, to ty mówiłeś o tych myślach o Duchu Świętym? Jeśli tak to proszę napisz mi co z tym zrobić, bo też mi tak się dzieje..
Sterka-rozumiem cie,bo Jezus powiedział,że"kto bardziej miłuje matkę,ojca,syna,czy córkę,niż mnie-nie jest mnie godzien".I ciężko jest zachować tą pacyfistyczną postawę w rodzinnych kompromisach,żeby się nie okazało,że bardziej boimy się zranić babcię,niż Jezusa.Ale rozumiem też Huberta,który stara się powiedzieć,żeby nie ranić innych w imię Jezusa.Z jednej strony przyszedł przecież przynieść miecz między ojca a syna,a z drugiej mamy Go objawiać we wzajemnej miłości.....:-) Czy problem może tkwić w skrajnym podejściu do obu rozwiązań?Zbyt pacyfistycznym lub zbyt radykalnym?Jak myślicie?
Karolina.
Nie nie do końca mnie zrozumiałaś. Mówiąc o mojej śmierci miałem na myśli tylko i wyłącznie mój pogrzeb i moje szczątki. Mówiąc że jestem pogodzony ze śmiercią również mówię tylko i wyłącznie o sobie. Nie mam bladego pojęcia co zrobiłbym w wypadku śmierci kogoś bliskiego. W takim wypadku pogrzeb osoby bliskiej wyglądał by według jej własnej woli. Myślę że to nic złego, ani wstydliwego powiedzieć komuś bliskiemu jakiego chciał bym pożegnania itd.
Sterka
Bardzo fajnie że zareagowałaś na temat obrzędów i kompromisów. Mówiąc szczerze sam mam mieszane uczucia mimo że pomysł Huberta wydał mi się dobry. Ja nie do końca widzę to jako kwestię odcinania się od KK. Zaznaczyłem w audycji też że nie szukamy kompromisu tylko pomysłów na to w jaki sposób można ludziom religijnym przybliżyć żywe chrześcijaństwo. Ja np. zostałem ochrzczony w towarzystwie chrześcijan a dziś myślę że mogłem to wykorzystać, ochrzcić się w moim mieście i zaprosić znajomych niezależnie od ich wyznania. Chyba na takie pomysły raczej chciałbym liczyć.
nikotyn-Ja wiem,że twoje podejście do własnego "trupka"wygląda na "wszystko mi jedno"-mnie również. Ale kiedy ktoś ciebie pyta, jak chciałbyś zostać pochowany, to w zasadzie wiadomo,że nie do końca ty możesz o tym zdecydować, bo to nie ty się tym zajmiesz. Że to będzie sprawa najbliższej żyjącej osoby,której na pewno będzie ciężko i na pewno trzeba jej uczucia wziąć pod uwagę.Oczywiście, że można powiedzieć żonie/mężowi-"słuchaj,zostaw mnie tam gdzie padnę, najlepiej wrzuć do rowu":) I ona z jednej strony powinna mieć szacunek do twojej ostatniej woli, ale z drugiej strony po ludzku bardzo ciężko będzie jej to zrobić. Możemy najwyżej powiedzieć, że właśnie "nie chcemy pomnika, świecznika ani głośnika z kazaniem".
Karolina
Zgadzam się z tobą i dokładnie wiem o czym mówisz. Jak mówiłem w audycji...z tym rowem to przesada mająca tylko podkreślić moje podejście. Oczywiste dla mnie jest że ludzie chcą się pożegnać z bliskim. Nie twierdzę też że moje podejście jest normalne czy ok. wiem też że mam w swoim otoczeniu ukochane osoby i nikt mnie w rowie nie zostawi. Być może obrona przed ceremoniami nie ma tylko podłoża religijnego a jest próbą oszczędzenia bliskim męczarni związanej z pogrzebem. Mój kolega zginął w Afganistanie. Ceremonia pogrzebowa 2h. Masakra. Żal mi było najbardziej jego żony.
No tak...najlepiej żeby wszyscy mieli podobne podejście.Chociaż nawet wtedy status żyjący/nieżyjący wprowadza różnicę.Może nawet najskromniejszy,wręcz symboliczny ceremoniał pogrzebowy pomaga "tym,co zostali" uporać się ze stratą?
Kiedyś myślałam, że poślę moich bliskich do kościoła, żeby tam przechodzili swoją żałobę. Teraz nie ma takiej opcji, nie pośle ich do KK.:-)
Jeśli chodzi o obrzędy, to ja nie uważam, że to zły pomysł, aby pobłogosławić swoje dziecko. To nawet dobry pomysł. Boję się jedynie, że ludzie zaczną z niego znów robić coś, czym w założeniu nie był. Dokładnie skojarzyło mi się z Bożym Narodzeniem. Niewinne święto stało się czymś, co ludzi raczej oddala niż przybliża do Boga. I chyba sam początek tego święta też był podobny, bo miało zastępować jakieś inne.
Byłam tak blisko rozwiązania i dopiero teraz na to wpadłam. Przecież muszę zostawić moim bliskim wiadomość, żeby po mojej śmierci modlili się do Jezusa, aby im pomógł znieść ten ból. Modlitwa jest dobra na wszystko!!! Chodzi nie o miejsce, tylko o samą modlitwę. Nie miałam ich posyłać do kościoła, tylko do Jezusa.
@Crzszman #1, już jest około 20 osób na liście, super, że się przyłączacie!
@Sterka #5 i #12, miałem Ci odpowiedzieć na #5, ale w sumie dokończyłaś myśl w #12. Może rzeczywiście myślimy kategoriami narzuconymi przez tradycję panującą w KK? A takie błogosławieństwo, o ile ktoś będzie czuł potrzebę pobłogosławienia dziecka, powinno być wykonane w zaciszu, a nie na pokaz? Podobne podejście mam do kwestii zawierania małżeństwa.
Samo błogosławieństwo jest często wspominane w Biblii w wielu sytuacjach, jest nawet konkretny fragment, gdzie Jezus błogosławi przychodzące do niego dzieci ([Mar 10:13-16]). A impreza to swoją drogą, w końcu zarówno narodziny dziecka jak i zawarcie małżeństwa są bardzo radosnymi momentami w życiu :)
@Norbi #6, mówiłem o tym trochę dokładniej w poprzedniej audycji, tam też radziliśmy co zrobić. Jedynym "lekarstwem" jakie znam jest publiczne przyznanie się do Jezusa (chrzest) i szczera modlitwa. Jeśli masz swój kościół, poproś też innych chrześcijan o modlitwę za Ciebie. U mnie właśnie to zadziałało, na letnim OdwykCampie 2013. Pomodlę się w Twojej intencji. Napisz też do Crzszmana (patrz #1).
@Karolina #7, chyba tu trzeba prosić Ducha Św. o mądrość... :)
Wg mnie - NAJLEPSZY - odcinek "Kościoła po ludzku". Nie tylko - bo to jeden z najlepszych odcinkow wogole na Odwyku. Rozkrecacie sie i to jest super. Nie dlatego to napisalem, ze sie ze wszystkim zgadzam ;) tylko w celu wyrazenia wrazenia.
Sylwek: "bluźniercze myśli wobec DŚw." - co to jest? Jak sie one moga objawiać. Nie domagam sie cytatow z Biblii, albo "kościelnych" definicji. Jak takie przypadki przełożyć na nasze dzisiejsze warunki - naszą kulturę i czasoprzestrzeń?
Hubert: Co do chrztu - ciekawy temat - znajde na Forum i coś tam opisze z wlasnego doswiadczenia, a jak nie ma jeszcze to zaloze wątek :) Zapraszam.
Zeby sie ochrzcic nie trzeba byc doskonalym - zreszta nawrócenie tez ma swoje "znaki jakości" czasami dosc relatywne. Chrzest z wody jest na odpuszczenie grzechow. Przyjaciel i Brat w Panu po moim chrzcie powiedzial mi wprost, zebym dopiero teraz spodziewal sie wiekszych "wycisków". Tak sie tez stalo i dzieje sie nadal. Podczas takiej mykwy i tak najistotniejsze jest "nastawienie ducha" (Zydzi nazywaja to 'kawana' bodajze). Pobieżne nawrócenie, pobieżny chrzest, pobieżne życie chrześcijańskie? Czy to ma jakiś sens? Może tak - może nie...
Voitas, dzięki za bardzo miły komentarz! To dodaje odwagi przy nagrywaniu kolejnych odcinków :)
Te bluźniercze myśli to automatyczne pojawianie się różnych obraźliwych zwrotów w moich myślach w momencie, gdy myślałem w dowolnym kontekście o Duchu Świętym. Szybko zaczęło temu towarzyszyć uczucie strachu, gdyż wiedziałem o niewybaczalnym grzechu przeciwko Duchowi Świętemu i nie wiedziałem, jak moja dolegliwość miała się do tego grzechu. Jak masz jeszcze jakieś pytania, to pisz śmiało :)
Dopóki nie zacząłem o tym mówić, nie spodziewałem się, że ten temat jest bardziej powszechny niż mi się wydawało. Kiedyś to dokładnie opiszę i założę odpowiedni temat na forum.
"Żeby się ochrzcić nie trzeba być doskonałym" podzielam to zdanie, a nawet zaryzykuję stwierdzenie, że ciężko jest być doskonałym przed chrztem. I po chrzcie raczej też. ;)
odcinek mi się bardzo podobał. dobrze jest znaleźć ludzi którzy mają podobne spojrzenie na świat. O prawdziwych chrześcijan dzisiaj trudno.