No ja mam trochę inne zdanie, Sylwek. Z tego, co nam wiadomo, z Biblii i ogólnie z historii, te pierwsze kościoły to wcale nie były przystanki. To były wspólnoty ludzi, którzy ze sobą żyli na co dzień, razem pracowali itd. Nawet jak ktoś był apostołem, jak Paweł, to nie wpadał do tych kościołów na dzień czy dwa, tylko dłużej z nimi przebywał. I nie wydaje mi się też, że do życia wspólnoty byli dopuszczani tylko ochrzczeni, bo to na dłuższą metę by było nierealne w praktyce.
Chrześcijaństwo jest osobiste, ale chrześcijańskie życie jest zdecydowanie grupowe. W dzisiejszym świecie to może trudne do zrealizowania, bo ludzie się zamykają po domach, ale myślę, że przynajmniej powinniśmy dążyć do tego, żeby żyć we wspólnocie.
Pokazywanie Boga w codziennym życiu to podstawa, ale według mnie to nie wszystko. Możesz w ten sposób kogoś zaintrygować, skłonić do przemyśleń, ale rzadko mamy okazję wejść z kimś w taką relację, żeby dokładnie wszystko wyjaśnić. Na spotkaniu kościoła taka osoba może uzyskać zdecydowanie pełniejszy obraz.
A może to dlatego tak uważam, że sam nawróciłem się przez rzeczy typu Nieszpory, a nie spotkanie pojedynczego chrześcijanina w życiu.