Romantyzmy psują związki. Czy właśnie przeciwnie? O miłości z Titanica i miłości ze Skrzypka na dachu.
Czy romantyzm potrzebny jest do szczęścia w związku zawsze? Oczywiście, że nie. Zależy co kto lubi, jaki jest i czego oczekuje. Ja osobiście uważam, że trochę romantyzmu w związku się przydaje w ramach urozmaicenia. Ale bez przesady. Dzisiejsze filmy o miłości właśnie najczęściej pokazują, jakby życie to był jeden wielki romantyzm i mocne wyznania. A tak nie jest przecież. Większość życia to są czynności dość prozaiczne, nie pokazywane w filmach - trzeba wstać, umyć się, wysrać się, itp. Mało w tym romantyzmu zazwyczaj o ile w ogóle da się coś tam wetknąć na siłę. Tak, więc jak ktoś oczekuje, że jego życie będzie jak w filmie romantycznym cały czas to się mocno zawiedzie. Z tego powodu chyba często się rozpadają związki, bo kobieta zazwyczaj ma takie nierealne trochę oczekiwania, że jej życie to będzie właśnie jeden wielki romantyzm. A zderzenie z rzeczywistością bywa brutalne. Z drugiej strony to wszystko nie oznacza, że w ogóle nie możemy być romantyczni. Ja na przykład raz na jakiś czas przygotuję romantyczną kolację mojej żonie czy kupuję jej kwiaty. I wtedy się cieszy i ja się cieszę, że ją ucieszyłem. I jako, że jest to raczej rzadko to nam nie powszednieje :).
Podsumowując najważniejszy w związku nie jest romantyzm, a raczej wzajemne pomaganie sobie, taki altruizm, taka miłość bezwarunkowa, że będziemy dla drugiej osoby nawet w ciężkich chwilach, itp.
A z tym pytaniem: "czy ty mnie jeszcze w ogóle kochasz", to moja żona też tak ma. Jak zdołowana czy się nią długo nie zajmuję, to mnie tak pyta :P.
Bukiet 3 dychy lol. Niekoniecznie, bo w miarę jak przewinienie rośnie to kobieta może zarządzać droższego prezentu :P.
Bez romantyzmu związek jest żałosny, nudny, męczący, beznamiętny...
Tak właśnie myślą ci, co identyfikują romantyzm z miłością.
Ale to taki sam błąd jak identyfikować Boga z kościołem.
Nie Martin, :-) to nie tak. Romantyzm jest oznaką, że się jeszcze starasz w związku. Ludzie starają się na początku a potem to różne bywa. Niektórzy myślą że skoro już zdobyli partnerkę, to nie muszą się starać. I to niestaranie się idzie w parze z końcem romantyzmu w związku. Póki się starasz, to robisz różne romantyczne fajne rzeczy. Co to za miłość, w której nie zależy Ci i nie strasz się... ? Znudzone, takim stanem związku, kobiety szukają "przygód" :-) (wiesz co mam na myśli ) ... szukają romantyzmu poza związkiem (z Tobą) :-) i idą do takich, którzy się starają czyli są romantycznie :-) Ludzie czasem próbują usprawiedliwić siebie a konkretnie utratę romantyzmu w swoim w związku, twierdząc, że teraz to jest prawdziwa miłość a tamto to było jedynie romantyczne zauroczenie. Jednak, taka postawa, może Ciebie zadowalać ale Twoja partnerka w końcu zacznie rozglądać się za kimś bardziej ROMANTYCZNYM :-) żeby znowu poczuć się KOBIETĄ a Ty zostaniesz sam z poczuciem, że ta Twoja "prawdziwa" t.j. nieromantyczna miłość rozsypała się.... Czego oczywiście Ci nie życzę :-) ale sam się o to prosisz :-)
Przepraszam za błędy w tekscie... :-)
Janusz zależy bo jeśli ktoś zastępuje kwiaty i czekoladki np. rozmową, wspólnym spędzaniem czasu, poświęceniem uwagi, wzajemną pomocą, to ja myślę że tym nadrabia bycie romantycznym. A przy okazji tego wszystkiego czasami atmosfera robi się wyjątkowa i kwiaty nie są do niczego potrzebne. Ta romantyczność typu przyniosę jej kwiatka bez okazji jest dla mnie formą zaskoczenia/zaimponowania i to może, ale nie musi się okazać w związku kluczowe żeby się sobą nie znudzić. KAŻDY od czasu do czasu lubi poczuć się kochanym/docenionym : )
Ja o kwiatkach nawet nie wspomniałem, ale nich tak będzie. :-) Jeśli wiem, że moja partnerka lubi te sympatyczne małe bukieciki, :-) to co takiego mogłoby mi przeszkodzić, żeby nie sprawić jej odrobiny przyjemności tymi kwiatkami albo innym drobiazgiem, który wiem że ona lubi ? Odpowiem: obojętność, to że mi już nie zależy, to że mam to w dupie że mogę sprawić jej przyjemność tym czy innym drobiazgiem. ale tego nie robię choć to takie proste i łatwe i tanie... I to nie jest tzw. wyższy etap - czyli ta "prawdziwa miłość" tylko zobojętnienie... bo możesz sprawić, wiesz jak to zrobić ale tego nie robisz. :-)
Jednym z możliwych wytłumaczeń jest obojętność.
Drugą jest dojrzałość.
I znajdzie się jeszcze kilka.
Problem jest wtedy, kiedy widzimy tylko jedną możliwość tam, gdzie jest ich wiele. To koncentrowanie się na romantyczności szkodzi najwięcej w tym właśnie, że zamyka oczy na zupełnie inne sposoby patrzenia na związek, miłość, poświęcenie i tak dalej.
Kobiety pragną romantycznej miłości a jak jej nie mają to za nią tęsknią przez całe życie...
Jeśli mężczyzna tego nie ogarnia, to prędzej czy później poczuje się samotny, niestety...
Mała refleksja, ciąg dalszy zapewne nastąpi...;)
Drobiazgi, które robisz dla niej, "bo są proste, łatwe i tanie" to jest najmniej co możesz dla niej zrobić. W prawdziwym życiu chyba czym innym okazujemy zaangażowanie. Tym, co trudne, bolesne i kosztuje. Chociażby gotowością do rozwiązywania codziennych problemów z szacunkiem do drugiej osoby i jej odmiennego (o! -jak bardzo nieraz!) patrzenia na problem. Albo zupełnego go niedostrzegania. Jeżeli np. mężczyzna ciągle robi coś, o czym wie, że mnie rani, to kupienie kwiatków w miejsce strat moralnych to dopiero byłaby obojętność!
Żeby drobne przyjemności były przyjemne, to duże sprawy muszą grać. A tego nie załatwi za nas romantyzm.
Karolina, w tym przypadku cytuję Ciebie : "mężczyzna ciągle robi coś, o czym wie, że mnie rani" ... to jest już tu pozamiatane... tu nie ma miejsca na żaden romantyzm ! Tu jest miejsce na pożegnanie się ze sobą, na rozstanie, na rozwód. To jest toksyczny związek. Tu nie ma żadnej miłości tylko jest patologia.
Niekoniecznie od razu patologia, rozumiana jako agresja (słowna lub fizyczna). Bardziej chodzi o to, ze jesteśmy różni i niełatwo to zmienić, a czasem sama odmienność jest raniąca. I jeśli można być w tym wewnątrzsterownym, tylko z lenistwa się nic z tym nie robi, a załatwia sprawę kwiatkami, albo innymi "drobiazgami" (kino,teatr,perfumy,kolacja), to słabo;)
Karolina, to co opisałaś - że partner rani Cię wiedząc, że Cię rani a potem przychodzi z kwiatkami i tak ciągle to się powtarza określone zostało przez psychologów jako charakterystyka sprawcy przemocy w rodzinie - to klasyczny przykład. Psychopatologia nie jest miłością.
Nie mylmy romantyzmu z przekupstwem. O romantyzmie można mówić wtedy gdy jest miłość. Gdy jedno drugie rani wiedząc, że rani nie ma miłości tylko jest przemoc. Ten co rani - sprawca, przekupuje swoją ofiarę, żeby go nie zostawiła, żeby się nie rozwiodła z nim.
Martin, napisałeś "Jednym z możliwych wytłumaczeń jest obojętność. Drugą jest dojrzałość."
Dojrzałość ?... Powidz swojej dziewczynie - ponieważ my jesteśmy w dojrzałym związku nie kupiłem Ci tych ślicznych, pachnących różyczek, które wiem, że tak bardzo lubisz. :-) Nie pójdziemy też do tej romantycznej knajpki, w której tak bardzo lubisz pić swoją cafe latte, bo my jesteśmy w dojrzałym związku. :-) To ona, zapewne podziękuje Ci za taką wielką dojrzałą miłość i sobie pójdzie... :-)
Janusz - ja dałam tylko przykłady ogólne.
Piszesz, że kobiety pragną romantycznej miłości. Ja nie pragnę. Ale bardzo możliwe, że zupełnie inaczej definiujemy w autosłownikach "romantyczną miłość". Widzę, że wiele spraw zupełnie inaczej definiujemy:)
Ale dużo komentarzy. :P
Ode mnie dzisiaj link do wiersza, który podsumowuje obraz związków przedstawiany w filmach. Trwa tylko minutę. Napisałem do niego tłumaczenie (w napisach).
Link: www.youtube.com